Lekko się skrzywiłam. Nie
znałam go, chyba nie byłam na to gotowa. Tak bynajmniej myślałam.
Wybiegłam szybko z groty. Pognałam do swojej jakskini, aby znaleźć moją
starą, lekko nadpsutą paralotnię. Kiedyś potrzebowałam jej, gdy miałam
różne problemy. Gdy popsuła mi ją suka z kryminalnych, miałam ją
wyrzucić. Ale nie mogłam tego zrobić. Była zbyt sentymentalna. Wzięłam
ją w pysk i ruszyłam. Po drodze spotkałam Alanę, która oznajmiła, że
Locked może być już odpięty. "To jesteśmy tymi przyjaciółmi??" - nadal brzęczał mi jego głos w głowie.
****
Tu
jest dość wysoko, żeby się rozpędzić. Założyłam na siebie kamizelkę
podpiętą do pręta, nastawiłam odpowiednio wszystkie śruby, które były do
regulacji kierunków. "Cóż, będę latającą sunią. " - przeszło mi przez
myśl. Przełknęłam ślinę. Odbiłam się mocno od podłoża i paralotnia
wzbiła się w górę. Przez chwilę straciłam nad nią kontrolę, ale po
jakimś czasie wszystko było w porządku. Leciałam kilkanaście metrów nad
sforą. Cudowny i zarazem przerażający
widok. Ale radość nie trwała długo; śrubki w konstrukcji lekko się
poluzowały i zaczęłam gwałtownie spadać. Uderzyłam w coś niesamowicie
twardego. Najprawdopodobniej zemdlałam, bo straciłam całkowicie
świadomość.
***
- K***a, gdzie ja jestem? - spytałam,
najwyraźniej sama siebie. Nikogo tu nie było. Gdy szerzej otworzyłam
oczy, zobaczyłam stalowe kraty. Myślałam, że ktoś mnie tu przyniósł, bym
odzyskała świadomość, ale się myliłam. Były to jakieś lochy. Tylko
pozostawało
jedno pytanie. Co to za brudne, ociekające wodą miejsce? Później
wszystko się wyjaśniło.
- Welcome to in Rodenhure Castle! - krzyknęło jakieś stworzenie, niekoniecznie można było zaliczyć to do psa.
Coś
mi mówi to " Zamek Rodenhura" .. Zaraz, zaraz. Ktoś mi o tym opowiadał.
To przecież było miejsce znajdujące się w sforze. Musiałam to wyjaśnić.
Modliłam się o to, by cały ten cyrk okazał się tylko nieporozumieniem.
Wyjaśniłam istocie, że jestem członkinią sfory. Ten
zaczął gładzić swóją siwą sierść na podbródku.
- Sorry, you are not
already needed for me. - warknął. Wypuścił mnie z obskurnego miejsca.
Jednak ledwo co się ruszałam, czułam przeszywający ból w żebrach. Były
pewnie stłuczone. Pokuśtykałam do Alany, aby rzuciła na to okiem.
****
-
Wszystko w porządku, musisz się trochę oszczędzać. - powiedziała
łagodnie i spojrzała na mnie kątem oka - I zero jakichkolwiek
ekstremalnych sportów.
- Ma się rozumieć.
- przytaknęłam i wyszłam z jaskini suczki. Zobaczyłam Locked'a
trzymającego coś błyszczącego, dokładnie nie dostrzegłam co. Podobny
przedmiot miał mój treser, a był to zegarek. Machał mi drugą łapą.
Podeszłam do niego, a trochę to trwało.
- Przekazuję ci pałeczkę - uśmiechnął się - Idź odpoczywać. A, i... - nie dokończył.
-
Jeżeli chodzi ci o to - przygryzłam wargi - To tak, jesteśmy
przyjaciółmi. - orzekłam Lock'owi. Ta decyzja odciśnie się na mnie,
wiedziałam to. Ale
wiedziałam też, że żyje się raz.
Lock?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz