piątek, 13 listopada 2015

Od Stanley'a - CD opowiadania Skyres

-Wiem, Sky - westchnąłem. - Wiem.
Suczka wlepiła we mnie źrenice z zaciekawieniem, mając nadzieję, że się czegoś dowie. Ja natomiast uśmiechnąłem się, po czym wstałem.
-Przejdźmy się - zaproponowałem. - Nie dam rady siedzieć w miejscu. Muszę się ruszać, żeby nie zamarznąć.
Kiwnęła obojętnie głową. Najwidoczniej zainteresowała ją moja "tajemnica", której temat tak bezmyślnie wczoraj zacząłem. Po części żałowałem tego, a jednak czułem palącą potrzebę wygadania się komuś. Nie radziłem sobie z tym sam, nie wiedziałem jak reagować i może lepiej byłoby, gdyby cała sfora dowiedziała się, że coś jest ze mną nie tak. Że nie jestem w pełni normalnym psem.

Szliśmy w milczeniu. Sky starała się znaleźć jakiś temat, ale przerywałem jej każdą próbę westchnięciem, bądź krótkim "yhy". Chciałem pomyśleć. Przemyśleć wszystko to co do tej pory przeżyłem i znaleźć jakąś szansę na normalność. Czułem, że bez pomocy psychologa się nie obejdzie.
-Swędzi cię jeszcze? - znów zadała mi pytanie.
-Tak - odparłem beznamiętnie, nie starając się nawet utrzymać kontaktu z rozmówcą.
-Co się do jasnej cholery z tobą dzieje?! - krzyknęła, wyprzedziwszy mnie i zatarasowawszy drogę. - Od wczoraj zachowujesz się jak... Nie ty. Stan! Proszę, powiedz. Chcę ci tylko pomóc.
Spuściłem łeb. Dość ciężko było mi o tym mówić, zwłaszcza, że mogłem zostać wyśmiany lub znienawidzony, a sam temat był dość drażliwy.
-Chodzi o to co wczoraj powiedziałaś - zdecydowałem się z nią o tym porozmawiać.
Sky zmarszczyła brwi, usiłując przypomnieć sobie większość wypowiedzi z wczoraj. Zupełnie jakby było ich kolosalne dużo.
-... O rodzinie - kontynuowałem. - A raczej o jej zakładaniu. Wiesz, partnerka, szczeniaki...
Kiedy przerywałem, patrzyła na mnie jeszcze uważniej, niż kiedy mówiłem. Nie wtrąciła ani słówka, tylko czekała, aż wyrzucę z siebie wszystko, co miałem do wyrzucenia.
-Sky, to... - nie potrafiłem tego powiedzieć. - Mam problem, tak, mam wielki problem. Bardzo chciałbym mieć rodzinę, nawet taką z dwudziestoma szczeniakami. Chciałbym znaleźć kogoś kto mnie pokocha, ale to jest... Niemożliwe. Po prostu nie mam szans na założenie szczęśliwej rodziny, bo... Nie mogę. Suczki nie są dla mnie. W sensie, że mnie nie interesują. To bardzo skomplikowane... Nie zrozumiesz.
Wziąłem głęboki wdech i z obawą spojrzałem na Sky. Nadal stała nieruchomo, lecz jej wzrok nie spoczywał już na mnie. Nie potrafiłem odczytać jej emocji nawet w najmniejszym stopniu.
-Czy... - zacząłem niepewnie. - Zanim mnie jeszcze nie znienawidziłaś, możesz wyświadczyć mi przysługę? Potrzebuję fachowej pomocy specjalisty, a ty na pewno znasz więcej psychologów niż ja. Może mogłabyś mnie do jakiegoś zaprowadzić?
Cisza.
-Proszę...

Skyres?

Brak komentarzy: