środa, 25 listopada 2015

Od Bitter Sweet'a

- Nie, nie idę z tobą. - orzekłem Avril - Muszę coś zjeść.
Otworzyła pyszczek, by najprawdopodobniej zaproponować coś innego do robienia, huhu jednak nie miałem ochoty na jakąkolwiek inną czynność. Nie teraz.
- Sam! - krzyknąłem ostro.
Warknęła tylko cicho, najwyraźniej na znak, że nie ma już ochoty. Popatrzyłem na zrezygnowaną sukę, posyłając jej błędne spojrzenia. Nie chciałem jej wypłoszyć, ale naprawdę nie miałem ochoty na jej towarzystwo. Wolałbym iść z jakimś psem. Non stop przebywam z suczkami, to dosyć chore. Przerwałem swoje przemyślenia i ruszyłem na In Litore. Kogo tam zauważyłem? Nie warto mówić. Usiadłem na oblodzonym zbiorniku i patrzyłem na zachodzące słońce. Było tam tak przepięknie, że kompletnie nie chciałem stamtąd odchodzić. Jednak po niedługim czasie proces się skończył i robiło się ciemniej. Po chwili u mojego boku pojawiła się... Suzzie.
- Cześć Bitter Sweet. Idziesz może do Centrum? - spytała, czymś wyraźnie się zamartwiając.
- Cześć. Miałem tam iść... Ale na co tobie ta informacja? - spytałem bardzo podejrzliwie.
- Em.. Mógłbyś zabrać to ze sobą? To dosyć ważne. - dopytywała, wskazując łapą plecak.
 Prześwietliłem go wzrokiem. Raczej nie stanowił jakiegoś zagrożenia.
- Dawaj. - orzekłem, przewracając oczami.
Suczka patrzyła na mnie z uśmiechem, jednak po chwili kompletnie on zniknął. Mruknęła coś pod nosem.
- Proszę? - spytałem zaciekawiony.
- Nic, nic. I mam jeszcze jedną prośbę. Czy mógłbyś.. popilnować ich?
Wskazała pazurem szczeniaki. Czy ja wyglądam na niańkę? Nawet jeśli bym się zgodził, mógłbym się nie sprawdzić w tej roli. Jednak po chwili namysłu pokiwałem łbem.
- Jesteś świetny. Zabierz je do jaskini. - nakazała.
- Jakiej?
- Twojej. A jakiej? - spytała ironicznie.
Nastawiłem uszy i popatrzyłem na szczeniaki. Były takie urocze, i niewinne. Suzzie powiedziała jeszcze, bym nie otwierał plecaka, póki nie wróci, chyba, że nie będzie jej po zmroku. Byłem strasznie ciekaw, co znajdowało się we wnętrzu plecaka. Ale instynkt nie wpieprzania się w czyjeś życie wziął górę. Zza moich pleców ciągle dało się usłyszeć ciche piski.
- Blueberry! - krzyknęła jedna z suczek - Gonisz!
Wtedy właśnie cały poślizg wpadł na mnie z rozpędem, przewracając mnie. Popatrzyłem na nie surowo, jednak przypomniałem sobie, że są to dopiero szczeniaki.
- Hej!To plecak mamy! - krzyknęły chórem.
Właśnie, plecak. Jest już ciemno, więc mogę go otworzyć. Może jest tam coś ważnego? Ostrożnie uchyliłem pokrowiec. Były tam.. Koce, poduszki, zabawki. I kartka.

Proszę, popilnuj ich, wrócę jak najszybciej.
No świetnie. Będę je teraz zabawiał przez większość nocy. Zjadłem kawałek jelenia, a wszystkie szczeniaki patrzyły na mnie z apetytem. Zapomniałem o nich, no tak. Z plecaka wyjąłem jeszcze butelkę mleka. Dałem im wszystkim po równej dawce i wszyscy położyliśmy się spać. Po pewnym czasie przyszła Alfa i pomogłem jej zabrać szczeniaki. Zapytałem jej, o co z tym wszystkim chodzi.

Suzzie?

Brak komentarzy: