To dziś? Ten dzień? Ta chwila w której powinienem się cieszyć? Tylko że
ja nie czułem tego szczęścia co kiedyś. Suzzie nalegała abym poszedł
zobaczyć swoje dzieci, ja jednak nie byłem na siłach, aby choć udawać
wielce zadowolonego. Moja mina nie wyrażała większego zainteresowania.
-Czyli... Nie interesują cię? - Zapytała sarkastycznie. Westchnąłem, po czym powiedziałem :
-Jasne, że mnie interesują. Ale nie będę udawać sztucznie zadowolonego,
tym bardziej że będą wychowywane przez innego. Może jeszcze myślisz, że
to ja chciałem takie zakończenie? O mało się nie zabiłem z zazdrości, a
ty teraz wszystkim opowiadasz, że cię zostawiłem. Z mojego pyska,
jeszcze nigdy nie wydobyło się takie słowo, w kierunku do ciebie. -
Powiedziałem i pod koniec łezka spłynęła mi z pyska.
-Czyli ty...
-Tak, kocham cię.Nadal. Wątpię, że kiedyś te uczucie zniknie. -
Uśmiechnąłem się. - A teraz, puki nie idę na rehabilitację możemy iść do
szczeniaków. - Powiedziałem i skierowałem się w stronę szpitala.
Suzzie? I te uczucia Roy'a... xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz