piątek, 27 stycznia 2017

Nowy pies- Bingo!

Imie : Bingo
Ksywa : Bing
Głos : UZUPEŁNIJ!
Rasa : Mieszaniec
Wiek : 3 lata
Płeć : Pies
Stanowisko : ZMIEŃ!
Rodzina :
Mama : Kika
Tata : Lionel
Brat : Lion
Brat : Liliko
Partnerka : Nie ma ! kto by chciał kundla ?
Charakter : Bingo jest miły , szlachetny , skromny i czysty . Romantyczny , miły a już to mówiłam . Chce by ktoś go pokochał tak jak jego pani ale to nie możliwe choć on się bardzo stara i chce być dla wszystkich miły .
Historia : Urodził się w bogatym prezydenckim domu niestety wyrzucili go bo był kundlem . Chodził po ulicach aż wzięła go miła dziewczynka , zwała się Liliana . Ale jest jedno ale jej rodzina nie lubi psów więc ukrywała go , no ale ojciec go znalazł i wyrzucił . Znów piesek chodził po ulicach lecz spotkał psa nazywał się Max . Pies był rasy Labrador , ale co tu dużo gadać , zajął się nim oczywiście . Niestety nadeszła jego pora i zmarł . Co najważniejsze przed zamknięciem oczu na dobre przekazał małemu , no może nie takiemu małemu Bingowi że nie daleko jest swora do której ma iść . Piesek poszedł tam lecz po drodze wzięli go do cyrku . Na szczęście udało mu się uciec , i wędrował dalej , potem niestety wzięto go do radia , do straży i do pogotowia aż dotarł do swory .
Tam się rozgościł jak kazał mu Max , lecz czy ktoś go tu zaakceptuje ? .
Upomnienia : 0 / 4
Kontakt : [poprzez Alfę]

wtorek, 24 stycznia 2017

Od Quake'a- CD opowiadania Jema

Byłem zdziwiony samym faktem że wujek zgodził się nauczyć mnie polować. Jednak gdy nadszedł czas na naukę jakoś straciłem chęci. Z początku, owszem, byłem zmotywowany i chętny do odnalezienia tropu. Teraz jednak stwierdziłem że do niczego mi się to jak na razie nie przyda więc zacząłem marudzić. Wujaszek jak widać był już mną znudzony i stracił do mnie siły. Co ja poradzę że działam tak na dorosłych?! Gdy nareszcie pozwoliłem sobie zaprzeczyć tej czynności pies przewrócił oczami. Kolejna wskazówka by ogarnąć jak bardzo go wkurzam.
- W takim razie zwijamy się. - wzruszył ramionami jednocześnie z trudem wstając.
Zastanawiam się czy czasami nie powinienem mówić do niego dziadku... Dobra nie wkurzajmy lepiej tego staruszka. Miałem dorównać kroku Jemowi kiedy w moje nozdrza wdał się intensywny zapach. Nie był to zapach Jema ani mój, ale wiem że należał do zwierzęcia. Szczeknąłem głośno żeby zawiadomić wujka o moim odkryciu. Gdy spojrzał na mnie pognałem przed siebie kierując się tropem. Wbiegłem do lasu. Potykałem się o gałązki i ślizgałem się na lodzie. Co chwila zerkałem za siebie czy staruszek nie traci mnie z oczu żeby się jeszcze bardziej nie wkurzał że znikam mu z oczu. Trop zaczął tracić intensywność więc skręciłem w prawo gdzie podwójna jego dawka wpłynęła mi do nosa. W końcu zza krzaków ukazał się malutki, puszysty ogonek. Należał do mojej pierwszej ofiary. Królik siedział, nie uciekał więc postanowiłem zatrzymać się. Pokazałem łapą Jemowi żeby również się zatrzymał. Dorównał mi kroku i oboje podczołgaliśmy się pod krzaki. Spojrzałem na psa szybko machając ogonkiem.
- Co teraz? - szepnąłem mając jęzor wywalony na wierzch.
- Zaczaj się. Potem robisz wyskok i przytrzymujesz królika przy ziemi tak żeby ci nie uciekł. - wytłumaczył jakby robił to już setny raz. W sumie to może i robi.
Kiwałem szybko głową starając się zapamiętać każdy szczegół.
- Dobra. - udałem że napinam mięśnie i przybrałem pozycję. - Uda mi się. Prawda wujku?
Jem tylko kiwnął głową w odpowiedzi. Dobra. Trzeba wyczuć moment. Króliczek ani drgnął od momentu kiedy go namierzyłem. Jeszcze chwila i słabe wybicie z tylnych łap. W locie zamknąłem oczy więc koślawo spadłem. Poczułem że mam coś pomiędzy łapami. Otworzyłem szeroko w nadziei że ujrzę królika uwięzionego w moich łapach. Niestety zamiast tego zauważyłem kupkę śniegu. Wstałem i wytrzepałem łapki. Usiadłem głośno stękając. Miałem taką wielką nadzieję że złapie tego królika. Zrobiło mi się przykro. Jestem tylko szczeniakiem i... Nie umiem ukrywać smutku lub żalu więc zacząłem cicho szlochać.

Jem?

Nowy Quest!

Dziękujemy graczce bialytygrys98 za zrobienie nam nowego questa! Dostajesz w nagrodzie 50PNS. Zachęcamy do pisania! 




Ilość słów: 350
Treść: W okolicach sfory zaczęli kręcić się ludzie.Widać, że czegoś szukają. Twoim zadaniem będzie odkrycie tego "czegoś" i odciągnięcie ich od terenu sfory.

~Jocker

niedziela, 22 stycznia 2017

Od Sol-Leks'a

Patrzyłem się w ciemność wyczekując jakiegoś ruchu, przeczucie mówiło mi, żeby jak najszybciej wyjść z jaskini. Nie wiedziałem jednak czemu. Wstałem próbując rozruszać kości: każdy mój ruch był nadzwyczaj niezgrabny i ociężały, spojrzałem z tęsknotą na materac. To uczucie mnie nigdy nie kłamało, ale...
- Weź się w garść, i żadnych "ale" - mruknąłem do siebie.
Powoli wytoczyłem się z jaskini, a przeczucie zaraz skierowało mnie w głębsze obszary lasu. Coś zdecydowanie było nie tak. Wytężyłem słuch, i zamarłem. Przez chwilę słyszałem tylko swój oddech, aż nagle, w oddali rozległo się stłumione odległością szczekanie.
Jest! Ruszyłem zaraz w stronę odgłosów. Stop! Gdzie tak prędko! Przecież nie znam tamtych gości, nie można tak od razu iść!
Odchyliłem mocno głowę, zaryłem łapami o ziemię i zawyłem. Lecz to nie był taki zwykły skowyt, można było w nim usłyszeć szczęście i wolność, smutek i niewolę, wszystko co odczuwali moi poprzednicy...
Zaraz obok mnie pojawił się lśniący w powietrzu obłok. Poczekałem chwilę, i uformował się w półprzeźroczystego dziko wyglądającego psa. Duch popatrzył na mnie, i szepnął:
- Widać, że lubisz niebezpieczeństwo...
- Zaprowadź mnie w stronę tych odgłosów, lecz tak, by nikt mnie nie zauważył - duchowi nie trzeba
było nic więcej tłumaczyć. Ruszył żwawo przed siebie, przechodząc przez wszystko co miał na drodze. Maszerowaliśmy tak do czasu, aż mój przewodnik, pokazał mi ogromny przewrócony pień drzewa.
Schowałem się, i wyostrzyłem zmysły, a zjawa stała się prawie niewidoczna. Spojrzałem zza pnia, zobaczyłem cztery postacie. To chyba były psy.
- Jak myślisz z czym wróci? - usłyszałem pierwszy głos.
- Pewnie z czymś małym. Bo wiesz, on poszedł coś ukraść - powiedział drugi.
- Miło się żyje nie polując! - usłyszałem kolejny głos.
- A tamto wycie? Ono nie należało do Vereta...
- Eee to pewnie jakiś zabłąkany wilk.
- A sfora się nie obudzi?
- Nie, był od niej za daleko.
- Ale wracając do tematu, kradzenie jedzenia sforze jest genialne, a oni tego nawet nie zauważają...
- Przesadziłeś trochę mały, już tamtym ukradliśmy dziesięć kilo mięsa, pewnie niedługo ktoś pójdzie na zwiad, ale to gdzieś tak za miesiąc.
Ciche szuranie obok mnie zdradziło mi, że ktoś obok się skrada, na szczęście nie wyczuł mojej obecności.
- Złodzieje - szepnął pies, a ja zdałem sobie sprawę, że już słyszałem ten głos.
Ten gość był za sfory. Ale co robić? Ujawnić się, czy nie? Nie wiem... chyba zapytam ducha.
-Co mam zrobić?- nie wiem czy to powiedziałem, czy on wyczytał to z ruchu pyska. Widmo popatrzyło się na mnie, i szepnęło:
- Naszym najważniejszym sprawdzianem są trudne decyzje - i zniknął.
Patrzyłem się jeszcze chwilę w ciemność. Chyba dokonałem wybór...
Doczołgałem się do tego "kogoś" i szepnąłem ( chyba trochę nie taktownie ) :
- Jestem ze sfory... - nie dokończyłem bo gość rzucił się na mnie, jakimś cudem złodzieje nie usłyszeli krótkiej szamotaniny ( która zakończyła się remisem ) .
Napastnik (chyba, w sumie nie wiem... ) zdał sobie sprawę z tego, że jestem sforzanem, i zapytał:
-Kim jesteś, i co tu robisz - zapytał z naciskiem.
- I vice versa.
Chyba trochę zdziwiłem go moją butą. Ale dopowiedziałem:
- Ale, na razie, wiedz, że nazywam się Sol-Leks.
- A ja nazywam się...

Ktoś, najlepiej pies? Night Hunter?
Mój końcowy brak weny...

niedziela, 15 stycznia 2017

Nowy pies- Sol-Leks!

Imię: Sol-Leks
Ksywka: Nieważne, mów jak chcesz... ale masz prawo mówić na niego Leks.
Głos: Wilbert Eckart
Rasa: Po prostu kundel, ale jeśli to uogólnisz jest wilczurem (psem pociągowym).
Wiek: Z powodu pewnych wydarzeń trudno określić, ale powiedzmy, ale czuje się jak 5 latek.
Płeć: Pies (pomyłka drogo kosztuje...)
Stanowisko: Medium, choć byłby świetnym mordercą itp. lecz jego moc przywoływania duchów sama wybrała mu zawód.
Rodzina: Za dużo do opowiadania...
Partner: Może kiedyś losy się skrzyżują.
Charakter: Sol-Leks to idealny pies północy; odważny, silny, skupiony i dawniej gotowy do służby u człowieka.Wychowany według "prawa kłów i pięści" co mocno obija się w jego zachowaniu mimo, iż stara się tego nie okazywać.Ciekawostką jest to, że ledwo widzi jednym okiem (choć nie da się tego zauważyć). Ale do tematu, człowiek wyuczył go bezkresnego posłuszeństwa... przez co ma na sumieniu kilku ludzi, o czym próbuje zapomnieć.Pewnie zauważyłeś\aś, że Leks szuka nowego życia, no cóż każdy by szukał, lecz ten pies zmarnował już kilka szans...Posiada niezwykłą umiejętność przywoływania wyciem duchy przodków, ale nie potrafi tym sposobem przewidzieć wszystkiego.Potrafi być lojalnym przyjacielem, o ile zostanie zrozumiany.To tyle(na razie) o jego charakterze
i jego umiejętnościach, można powiedzieć,że zauważysz jeszcze kilka po
poznaniu go.
Historia: To jak tu doszedł to BARDZO zawiła i dziwna historia, ale skoro musi...
Urodził się w okolicach Alaski około 1941 roku (doczytaj do końca by zrozumieć!), mimo postępu techniki psy pociągowe były nieodłączną częścią życia mieszkańców. Do tych zaszczytnych celów miał być też przeznaczony Leks. Alaska nauczyła go więcej niż jakikolwiek nauczyciel, a ludzie pokazali mu zasady panujące w zaprzęgu,dzięki ciężkiej pracy i silę ducha stał się przewodnikiem stada. Pewnego dnia jego pan dostał wiadomość o nagłej potrzebie przewiezienia ładunku do pewnego odległego miasteczka.
Przyjął wyzwanie mimo, iż wiedział, że jego psy wciąż zmęczone ostatnią trasą. Po miesiącu ciężkiego biegu zaprzęg dotarł na miejsce gdy Sol-Leks tam dotarł,był kompletnie wyniszczony. Właściciel zrozumiał, że pies jest zbyt słaby na drogę powrotną i postanowił go sprzedać. Kupcem okazał się bogaty Europejczyk wracający do domu. Po kupieniu psa zabrał się z nim na prom. Który w normalnym tempie dopłynął na Stary Kontynent. Dom pana okazał się pięknym pałacykiem z hektarem ziemi Leks który już nabrał sił nie posiadał się ze szczęścia widząc swój nowy dom przynajmniej tak myślał... Pewnego dnia do dworu przyszli ludzie którzy grozili właścicielowi czymś co nazywa się broń palna. I zabrali go.Już nigdy go nie widziałem. Dotarło do mnie, że jestem w kraju gdzie człowiek mnie nie uratuje, i uciekłem z pustego domu. I zobaczyłem ich, zło nad złem,ludzi którzy zabrali mojego pana, pokazałem zęby w ich stronę. Jeden z nich coś krzyknął do innych (a brzmiało to jak warczenie), i wyciągnął pistolet.
Inny natychmiast wtedy złapał tamtego za ramię i powstrzymał. O dalszych wydarzeniach chce nad wszystko zapomnieć, co chyba nie jest mi dane...
W sumie nie wiem co mnie do tego zmusiło, no cóż kiedyś byłem bardzo porywczy, i dołączyłem do nich. Całkiem szybko zrozumiałem język niemiecki, całkowite posłuszeństwo stało się wolnością. Z tamtych lat pamiętam tylko kilka mocnych wspomnień:maszerowanie długą ulicą, ogromny zatłoczony plac, dostanie wyższego stopnia... i zabicie pierwszego człowieka.Może rozszerzę to ostatnie: dzień był niezwykle pochmurny, na kalendarzu zaznaczona była data 5 sierpnia. Ja razem z patrolem udaliśmy się w okolice Śródmieścia. Zaraz doszły odgłosy strzałów, dowódca patrolu wydał komendę ataku. Rozdzieliliśmy się,
zobaczyłem swój cel. Człowieka w skradzionym mundurze, potem tylko błysk moich kłów, urwany krzyk i smak krwi... Zabicie człowieka, uwolniło we mnie dar przywoływania duchów przodków.Następnym uczuciem które jakie czułem była nagła bezsilność po której nawet nie zobaczyłem sił AK zmierzających w moją stronę. Chwilę później poczułem pocisk wgłębiający się w ciało.I zapadła ciemność.
Po obudzeniu się zobaczyłem wnętrze jakiejś kamienicy, chciałem uciekać. Ale poczułem, że jetem uwiązany bandażem.Do pokoju wkroczyli ludzie z powstania.Z rozmowy (można powiedzieć, że jestem poliglotą) wynikło, iż pocisk pochodził od karabinu mojego patrolu. Co zmieniło moje poglądy. Zmieniłem stronę, gdy wyzdrowiałem, dostałem obrożę ze znakiem powstania. W tamtym czasie zabiłem kilku (5) hitlerowców. W listopadzie złapali mnie, jako, iż nie byłem człowiekiem, przeznaczono mnie do pewnego laboratorium. Nie wiem jaki cel to miało wnieść, ale naukowcy robili eksperymenty z "hibernacją długotrwałą" mieli zamiar zahibernować mnie na miesiąc, ale chyba coś im nie wyszło (albo wyszło, aż za dobrze),i obudziłem się w tym opuszczonym miejscu po przeszło 70 latach. Nie mając pojęcia, o postępie techniki (przez co kilka razy omal nie dostałem zawału) ruszyłem przez wsie,miasta i lasy.Spotkałem wiele sfor, ale z każdej z nich uciekałem wyśmiany... Mimo dowodów które przy sobie mam (blizny, obroża ze znakiem powstania i umiejętność przyzywania duchów). Prawie bez nadziei wszedłem na teren SPU, ale tam zostałem przyjęty, jeśli ktoś nie wierzy w moją historie, niech nie wierzy, nikogo nie da się zmusić. Moja historia cały czas się pisze...
Upomnienia: 0/4
Kontakt: bialytygrys98

piątek, 13 stycznia 2017

Od Jema - CD opowiadania Michelle

Jem potrząsnął głową, próbując oczyścić umysł. Zima, mróz i głód. Faktycznie, polowanie wydawało się dobrym pomysłem, zwłaszcza w grupie. Zmierzył suczkę wzrokiem po raz kolejny. Była mniej więcej jego wzrostu. Wyglądała na rasową, Jem widział już podobne psy. Okryta była czarną, dosyć krótką i zadbaną sierścią. Mimo wszystko, największą uwagę zwracał jej uśmiech. Wyglądał na nieszczery. Samiec położył po sobie uszy i zmarszczy lekko nos. Miał już do czynienia z takimi osobami. Wydawały się miłe i uprzejme, ale po czasie zrzucały maskę i wszystko wychodziło na jaw. Poczuł dziwną niechęć do nieznajomej, a zarazem... strach. Zaraz, zaraz, mieliśmy nie oceniać nikogo po wyglądzie, Jem - skarcił się w myślał. Kiwnął głową, na znak, że przystaje na propozycję suczki.
- Świetnie -  ujrzał już tylko blask jej śnieżnobiałych kłów, ponieważ odwróciła łeb węsząc nosem po ziemi. Nie zajęło jej dużo czasu znalezienie tropu. Jem również wyczuł zapach, więc oboje powolnym krokiem ruszyli. Delta nie mógł się jednak skupić na polowaniu. Obserwował uważnie suczkę. Czuł, że nie powinien jej ufać, ale jednocześnie wiedział, że nie może oceniać jej nic o niej nie wiedząc. Kłócił się tak z własnymi myślami dłuższą chwilę. Podążał za suczką starając się utrzymywać właściwe tempo. Z zamyślenia wyrwał go głos towarzyszki. Zatrzymała się gwałtownie i padła na ziemię polecając samcowi, żeby zrobił to samo. Jem posłuchał jej. Wytężył wszystkie zmysły. Spoglądając w dal dostrzegł stado saren. Na jego czele stał silny samiec, a dookoła kręciły się samice i młodziaki. Na boku dało się dostrzec kilka starszych, zmęczonych osobników. Można by zaatakować te starsze, nie mające siły na ucieczkę. Albo wykorzystać niedoświadczenie młodych. Delta spojrzał kątem oka na suczkę. Wskazała łapą cel i posłała mu pytające spojrzenie. Więc wybrała młodego... Jem czuł, że mogą pożałować tej decyzji, że może się nie udać i skończą z niczym. On wybrałby starszego. Bezmyślnie pokiwał głową, znów ulegając suczce. Rzuciła mu ten sam sztuczny i wymuszony uśmiech co wcześniej, aż poczuł, że po karku przechodzi go dreszcz. Zignorował to uczucie i ruszył we właściwą stronę. Pilnował, by wiatr wiał we właściwą stronę. Inaczej wyczuło by go stado. Był już gotowy. Mógł atakować. Instynktownie starał się odszukać towarzyszę. I zobaczył ją skradającą się do zwierzęcia. Wyczują ją! 
W tym momencie niespodziewanie stado zerwało się. Wszystkie stworzenia równo pognały w jedną stronę. Zdezorientowany ruszył pędem za nimi. Spoglądał dookoła, ale nie dostrzegł suczki. Przeklął w myślach. Z irytacją zaczął wielkimi susami omijać śnieżne zaspy. Zbliżał się do grupy. Już tak mało go dzieliło. Nagle jedno ze zwierząt wystrzeliło z grupy niczym strzała i przeturlało się bezradnie po śniegu. Okazja. Delta skręcił na bok, prosto do ofiary. Nie był pewien co się stało, sytuacja wyglądała podejrzanie. Zmarszczył brwi i ostrożnie, powoli podchodził do sarny. Wtem czarna suczka wyskoczyła z zaspy. Ona złapała to zwierzę. Ona wypędziła je z grupy i teraz zabija wtapiając ostre kły w krtań stworzenia. A następnie potrząsa jego gardłem, by sprawdzić czy na pewno umarło. Jem poczuł, że zbiera mu się na wymioty. Sam polował, przecież tak często zabijał te stworzenia z zimną krwią. Nie mógł rozumiał samego siebie. Stał jak wryty patrząc na towarzyszkę wielkimi, bursztynowymi oczami. Był tu taki bezużyteczny. Czuł się zażenowany i skompromitowany. A ona patrzyła na niego ze złośliwością. Przymknęła oczy znów się uśmiechając. Nie daj tak sobą pomiatać - podpowiadał mu wewnętrzny głos. 
Michelle? 
Jem się ciebie boi ;m;

Od Jema - CD opowiadania Quake'a

Quake obijał się o przednie łapy Jema kiwając na wszystkie strony. Trzeba przyznać, że aussie nie nosił wcześniej szczeniąt i nie robił tego zbyt umiejętnie. Ale z drugiej strony chyba nic w tym dziwnego. Nie opiekował się wcześniej młodymi, a nawet nie interesował się nimi, gdy swego czasu tyle ich było w sforze. Chociaż, jak na razie szczeniak nie marudził. Siedział, a właściwie zwisał, spokojnie. Chyba czuł nieco respekt do starszego samca. W końcu, przybył mu na ratunek. Gdyby nie to, sytuacja skończyłaby się źle. Tak przynajmniej wydawało się Delcie. Wilki to nie byle jaka sprawa. Nie powinny znajdować się na terytorium sfory. I trzeba się ich jak najszybciej pozbyć. Jem już dobrze wiedział co będzie tematem na kolejnym zebraniu. Instynktownie samiec obejrzał się za siebie, gdyż po plecach przebiegł go zimny dreszcz. Czuł się obserwowany. Ale za jego plecami znajdowały się tylko drzewa i śnieg oczywiście. Ponadto maleńki, biały i zimny puch zaczął się teraz sypać lekko z nieba. Delta zatrzymywał się co chwilę, by strząsnąć go z siebie. Ale zaraz znów działo się to samo. Zauważył jaskinię Alf na horyzoncie, więc przyspieszył. Będąc już w jej wnętrzu upuścił Queke'a na ziemię, a sam osunął się znów pod ścianę.  Westchnął. Mógł się nie zgadzać. Jocker znalazłby kogoś innego.
- Wuuujkuuu, naucz mnie polować! - wykrzyknął szczeniak wyrywając dorosłego z zamyślenia. Samiec potrząsnął głową z zastanowieniem. Pierwsze co przyszło mu na myśl to stanowcze "Nie". Ale... Po chwili dźwignął się i ruszył w stronę wyjścia. Młody był chyba nieco zdziwiony, ale zaraz popędził za Deltą.
Zatrzymali się przy niewielkiej polance. Dookoła widać było świeże ślady zająca, a Jem czuł w okolicy wyraźny zapach zwierzęcia. Wskazał pyskiem w stronę odcisków. Quake zrozumiał o co chodzi, więc po chwili zaczął krążyć w kółko starając się złapać trop ofiary. Jem usiadł wygodnie na ziemi, pewny, że zajmie to dużo czasu. Wodził wzrokiem za szczenięciem. Młody szybko jednak zrezygnował z zajęcia, marudząc, że to nudne. Delta przewrócił oczami.
Quake?
Męczyłam się nad tym nie wiadomo ile, a i tak wyszło słabo.

wtorek, 10 stycznia 2017

Od Lori- CD opowiadania Quake'a

Trzęsienie ziemi przybierało na silę, nie wiedziałam czy wytrzymam kolejną falę.Nagle poczułam kilka lekkich uderzeń i... obudziłam się.Przede mną stał mały około 9 miesięczny labrador.Zanim doszłam do siebie po nagłej pobudce powiedział:
- Jestem Quake!Jesteś tu nowa! Jeszcze nie masz tabliczki przed jaskinią! Załatwimy ci ją! Fajna jaskinia tak poza tym! Od kiedy tu jesteś? Jak ci się tu podoba?-dopiero gdy skończył zrozumiałam, o co mu chodzi,
a ponieważ szybko dochodzę do siebie zaraz się opanowałam:
-Nazywam się Lori.
Quake dalej się na mnie gapił jak by mu to nie wystarczało,
więc powiedziałam mu, że mieszkam tu od tygodnia itp.
W pewnym momencie mojej krótkiej przemowy labrador skoczył na mnie, i przewróciłam się.
Po kilku sekundach szamotaniny zadowolony z siebie szczeniak leżał pokonany na podłodze jaskini z uśmiechem na pysku.
-Fajna zabawa-wydyszał.
-Miła-odpowiedziałam ścieląc materac na który zostałam przewrócona. Gdy młodzik wstał zapytałam:
-A czy Jocker nie mówił ci przypadkiem, że masz nauczyciela?
Zdziwienie wymalowane na pysku Quake'a dużo mi powiedziało.


Quake?

sobota, 7 stycznia 2017

Od Quake'a- CD opowiadania Lori

    Raz na jakiś czas Jocker pozwala mi wyjść z jaskini i po pałętać się po sforze. Tego dnia właśnie dostałem zgodę. Można powiedzieć że Alfa jest moim tymczasowym ojcem. Nie mam żadnych bliskich bo jestem sierotą a Jocker mnie przyjął i obdarza mnie opieką.
    Wyskoczyłem z jaskini i udałem się do lasu. Mam tyle energii w sobie że nie mogłem po prostu spacerować. Zacząłem więc biec. Każda łapa była silna i pełna energii przez co tępo mojego biegu ciągle wzrastało. Znałem już w tej sforze wszystkich pewnie dlatego że wszędzie mnie pełno i już każdy ma mnie za upierdliwego szczeniaka. Zresztą mało mnie to rusza. Przebiegając obok jakiejś pustej jaskini poczułem nowy zapach. Czyli jaskinia nie była pusta... A w sforze mamy kogoś nowego. Zahamowałem lądując na tyłku. Nie obracając się zrobiłem kilka kroków w tył żeby ponownie zajrzeć do wnętrza jamy. Gdy stanąłem tuż przed wejściem w środku zobaczyłem jakąś dorosłą suczkę. Na 100% była nowa. Miała dość mało rzeczy w jaskini i nie miała jeszcze tabliczki z imieniem przed wejściem. Samica spała więc bez pukania wtargnąłem do środka. Zbliżając się do niej rozglądałem się dookoła oglądając jej rzeczy. Gdy stanąłem nad nią zastanawiałem się co dalej zrobić. Muszę się z nią zapoznać. I nie, nie mogę zrobić tego kiedy indziej. Położyłem jej łapę na ramieniu i zacząłem energicznie machać. Suczka drgała wraz z moimi ruchami łapy. Ten gest nie pomagał więc dostawiłem drugą łapę i dosłownie zacząłem skakać po nowej. Wtem ona zerwała się z posłania i spojrzała na mnie jak na wariata. Co jej się dziwić zresztą.
- Jestem Quake! - szczeknąłem nie dając jej prawa do głosu. - Jesteś tu nowa! Jeszcze nie masz tabliczki przed jaskinią! Załatwimy ci ją! Fajna jaskinia tak poza tym! Od kiedy tu jesteś? Jak ci się tu podoba?
Wydawało mi się że obrzuciłem ją zbyt dużą ilością pytań albo sugestii ale nic na to nie poradzę. Tyle miałem do powiedzenia to tyle powiedziałem. Suczka chwilę siedziała jak wryta na swoim materacu i myślała co ma mi odpowiedzieć. Ja również usiadłem. Bieg bardzo mnie zmęczył więc musiałem odpocząć. Wgapiając się w nową cicho dyszałem i czekałem na odpowiedzi.

Lori?

piątek, 6 stycznia 2017

Od Mirandy- CD opowiadania Quake'a

Byłam zdenerwowana. Dlaczego on był taki wredny??
- Posłuchaj,wcale nie chcę pokazać że jestem starsza i mogę ci rozkazywać tylko po prostu chcę się z tobą pobawić. Nie będę ci rozkazywać. - Obiecałam mu.
Ale nagle zobaczyłam że on ucieka. Nie wiedziałam o co mu chodzi,lecz nagle usłyszałam warczenie. Odwróciłam się. Za mną stał kruczo-szary wilk.
- Aaa! - Krzyknęłam. Zaraz jednak się opamiętałam i ryknęłam do wilka. -Czego chcesz?!! Dręczysz szczeniaki?! Nie wstyd ci?!
Wtedy wilk zawarczał na mnie groźnie. Odwróciłam się zobaczyć gdzie poszedł nieznajomy szczeniak. Był trochę daleko ode mnie, lecz widziałam że stał i był trochę zdziwiony moją odwagą. Tak jak każdy. Tym razem to ja zawarczałam na wilka. Wiedziałam że nic mu nie zrobię, ale mu uświadomię że mnie się nie da zastraszyć. Wilk się wkurzył. Nagle z całej siły ugryzłam go w łapę. To go trochę spowolni.
-Arrrghhh!-Ryknął wilk. To go chyba na serio bolało. Zaczął sobie gdzieś indziej iść. Udało się. Przepędziłam go.
- I nie wracaj!!! - Wykrzyknęłam. Po raz kolejny na mnie zawarczał. Lecz poszedł.
Spojrzałam w stronę gdzie był szczeniak. Biegł do mnie.
-Wow, byłaś..naprawdę niezła..jak na dziewczynę..- Powiedział,gdy do mnie dobiegł. Uśmiechnęłam się do niego.
- Jestem Miranda.- Powiedziałam do niego.
- Quake- Przedstawił się.
- To co mówiłam było prawdą. Nie uważam się za lepszą.- Wyjaśniłam.-To chcesz się pobawić?-Zachichotałam.
Uważałam że teraz może będzie chciał się ze mną pobawić. W końcu wyjaśniłam mu że nie chce mu rozkazywać. Ale go dobrze rozumiem. Też nie lubię gdy ktoś mi rozkazuje tylko dlatego że jest starszy.

Quake?

środa, 4 stycznia 2017

Od Jocker'a- CD opowiadania Omegi

Uśmiechnąłem się szczerze do suczki. Ona to zawsze potrafi podnieść mnie na duchu. Miała rację mówiąc że za bardzo się obwiniam. Mój ojciec nie zginął z mojej winy, a o matce nawet nie chcę wspominać. Tęsknię za wszystkimi ale wierzę że czuwają nade mną i pomagają podejmować odpowiednie decyzje. Zerknąłem do kubka, który wręczyła mi Omega. Unosiła się z niego para, która lekko ogrzewała mój nos. Zalała wrzątkiem moją ulubioną herbatę- owoce leśne. Ubóstwiam smaki leśnych roślin a zwłaszcza tych zerwanych prosto z krzaka w lesie. Wpuszczałem do nozdrzy piękny, letni zapach. Zacząłem dmuchać żeby odwiać parę i wziąć pierwszego łyka. Gdy chmurka zniknęła szybko zaczerpnąłem napoju z kubka. Tak jak przypuszczałem. Wyśmienity zapach. Zerknąłem na suczkę, która siedziała niedaleko mnie i spoglądała na tereny widoczne za wyjściem do jaskini. Nie zorientowałem się nawet że te chwile kompletnie przemilczeliśmy. Narzucałem sobie w głowie tematy na jakie moglibyśmy pogadać. Miałem masę pomysłów w głowie ale gdybym powiedział je na głos, wyszedłbym na idiotę. Musiałem wybrać oczywiście jak najgorsze zdanie z tak wielu. Opracowałem obecną sytuację i ruszyłem.
- Robisz dobrą herbatę.- stwierdziłem cicho.
Suczka głośno się zaśmiała. O cholera...
- Dzięki.- chichotała.- Lata praktyki.
Odstawiłem kubek żeby móc schować łeb w łapy. Musiałem ukryć moje zaczerwienienia na policzkach, które pewnie wcale nie były tak widoczne dzięki gęstej sierści. Gdy poczułem że moja godność wraca podniosłem się i wyprostowałem. Omega znowu siedziała w swojej poprzedniej pozycji. Nie wiem co mnie tak zmęczyło ale czułem totalne wyczerpanie. Ziewnąłem cicho. Samica zerknęła na mnie kątem oka badając sytuację. W jej postawie również można było zauważyć zmęczenie. Teraz to chyba zupełnie mi odbiło. Objąłem suczkę w pasie przyciągając ją bliżej siebie. Nakłoniłem do oparcia się o mnie żeby nieco odpoczęła. Mimo moich podejrzeń, Omega nie zaprotestowała.

Omega? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Od Quake'a- CD opowiadania Mirandy

Dało się wyczuć że ktoś mnie śledzi. Później jeszcze nawet mi to udowodniono. Stanęła przede mną suczka. Może trochę starsza ode mnie. Nie mogę pozwolić jej się rządzić. Zaraz wyjdę na słodkiego pieska, którym można pomiatać. Gdy mała zagrodziła mi drogę wypiąłem pierś.
- H..hej!- jąkała się - Masz ochotę się ze mną pobawić?
Popatrzyłem na nią dziwnym wzrokiem. Pobawić? Owszem. Lubię zabawę. Ale ona może chcieć wykorzystać to do pognębienia mnie. Pokazałem małe i ostre ząbki a ona odsunęła się o kilka kroków.
- Jestem za duży żeby się bawić.- parsknąłem.
- Jestem starsza od ciebie a lubię się bawić.- przechyliła łeb na bok.
- To że jesteś starsza nie sprawia że cię posłucham...- zacząłem.
Suczka miała na celu coś odpowiedzieć ale ja dołączyłem pewne słowa.
- ... i mądrzejsza.- zaśmiałem się.
Szczeniak otworzył szeroko oczy po czym spojrzał na mnie złowrogo. No to chyba ją wkurzyłem... Nie mam z tym problemu ale pewnie ciężej będzie ją pokonać.
- A więc to tak?- warknęła. Mało mnie to wystraszyło.
- Zależy jak to rozumiesz.- wzruszyłem ramionami zachowując spokój.
Suka chyba nic nie znalazła na swoje usprawiedliwienie bo tylko cicho warczała. Siedziałem nadal mało wzruszony całą sytuacją. Nagle zerknąłem za małą. Zauważyłem za nią szaro-kruczego wilka. Chciałem uciec ale zanim to zrobiłem manewrowałem łapami po śliskim podłożu. W końcu udało mi się wybić z tylnych łap i rzuciłem się w ucieczkę.

Miranda?

Od Ineferal- CD opowiadania Kermita

Zajadaliśmy się upolowanym przez nas, a raczej przez psa posiłkiem. Zerknęłam kącikiem oka na Kermita. On wcale nie dyskretnie gapił się na mnie tymi swoimi żółtawymi ślepiami. Zdziwiłam się tym i przy okazji w krtani utknął mi jeden kawałek mięsa. Szybko go połknęłam żeby zaraz nie robić jakiejś afery. Pies się nawet nie zorientował. Mrugną parę razy czego nie robił już od dłuższego czasu.
- Ineferal, masz bardzo piękną maść. Nigdy takiej nie widziałem. Jestem pod wrażeniem. - pies odezwał się nieoczekiwanie.
- Emm dzięki.- podrapałam się za uchem.- Pierwszy raz ktoś pochwala mój wygląd.
Oboje się zaśmialiśmy. No naprawdę. Biały kudłaty kundel w czarne plamy. Nic nowego bądź dziwnego. Najwyraźniej Kermit widział we mnie nie tylko te brudne plamy pokrywające śnieżno-białą sierść. Szybko dokończyłam posiłek żeby nie przedłużać tej krępującej sytuacji. Gdy przełykałam ostatni kęs ponownie zerknęłam na psa. Nie zjadł on całej zwierzyny. Był mniejszej rasy niż ja i może to przez to nie mógł więcej zmieścić. Zakopałam kości pod ziemią żeby nie straszyć szczeniaków. Kermit postanowił zrobić to samo. Usiadłam na górce zakopanych kości. Oddychałam. No... to chyba logiczne. Przy każdym oddechu z ust wyłaniała się mroźna para. Patrzyłam sobie na delikatne obłoczki, które unoszą się ku górze i znikają mi z oczu. Byłam wpatrzona w zimną parę i nie zauważyłam psa sterczącego przede mną. Ocknęłam się i popatrzyłam na niego. Stał naprzeciwko mnie nic nie mówiąc. Był aż tak oczarowany moim wyglądem że chyba nie chciał spuszczać mnie z oczu. No cóż.
- Robimy coś?- zapytałam znudzona.
Kermit wzruszył ramionami. Jak tu się dogadać. Cisza, nie powiem, jest krępująca. Nie lubię w niej przebywać szczególnie w obecności psów. Z suczką zawsze znajdzie się jakiś wspólny temat. Nie mając pojęcia co robić, zmieniłam pozycję z siedzącej na leżącą. Przymrużyłam oczy. Nie mam zamiaru tu zasnąć ale co lepszego teraz robić. Odpocznę.

Kermiś?

niedziela, 1 stycznia 2017

Od Lori

Szwendałam się spokojnie po mieście, bez żadnego konkretnego celu.
Skręciłam w poboczną uliczkę bo usłyszałam skomlenie,żeby natknąć się na mojego starego "kumpla"-
hycla. Miałam wtedy do wyboru-wycofać się spokojnie lub pobawić się w kotka i myszkę.Dzień był dość nudny więc wybrałam to drugie-szczeknęłam kilka razy aby zachęcić go do
pościgu.Jak się spodziewałam zostawił swoją ofiarę i zaczął mnie gonić.
Gdy byliśmy w centrum miasta zwołał kilku kolegów, byłam niedościgła
lecz w pewnym momencie zapędzili mnie w kozi róg.
Myśleli że mnie złapią... ale byli w błędzie, w miejscu gdzie byłam było
wiele różnorakich pudeł. Wystarczy się na nie wspiąć i przeskoczyć nad
ludźmi, co było dla mnie w miarę proste.Pomachałam ogonem i zanim
się obejrzeli pędziłam dalej ulicą.Jeden który pewnie nie chciał się z hańbić (już to zrobił) dał rozkaz wznowienia pościgu.Byłam już zmęczona tą zabawą, więc postanowiłam ich
zgubić. Najlepszym miejscem do tego był park. Szybko przebiegłam alejami,
i wskoczyłam w wielką zaspę liści. Hycle długo mnie szukali, lecz gdy się
ściemniło zrezygnowali.

..........................................................

Gdy wyszłam ze sterty okazało się, że strasznie zesztywniałam, nie mogłam
się prawie zupełnie ruszać. Ale musiałam wrócić do sfory, lecz na piechotę?
I wtedy wpadłam na pomysł-kiedyś widziałam ludzi na których mówi się
"autostopowicze". Ci goście jadą samochodami innych i nikt nie ma do nich pretensji. Tyle że nikt mnie nie wpuści do samochodu... a gdyby tak kierowca nie wiedział, że z nim jadę. Już wiem! Wykorzystam pojazd z przyczepą, wejdę na nią nikt i nie zorientuje się
że tam jestem.
Po pewnym namyśle znalazłam idealny pojazd, który stał na skrzyżowaniu.
Dalej to była pestka, weszłam na przyczepę, skuliłam się i czuwałam.Kilka razy
zmieniałam samochód, na szczęście udawało mi się to robić niezauważenie.
Gdy byłam obok lasu wystarczyło zejść.
Dalej szłam tylko 30 minut ( na pewnym wzgórzu poślizgnęłam się i zjechałam oszczędzając 15 na schodzeniu, ale martwię się czy mnie nie zobaczył wtedy przypadkiem Raven), dalej pamiętam, że zobaczyłam swoją jamkę,
i spałam do południa.Po przemyśleniu zdałam sobie sprawę, że powinnam
użyć wtedy autobusu.

Quake?

Od Mirandy

Spacerowałam sobie spokojnie po Łące Nieziemskich Fiołków.
Lekko wiał wiaterek,było mi przyjemnie. Położyłam się wśród kwiatów.
Świeciło słońce,było ciepło. Jak już odpoczęłam,znowu zaczęłam spacerować. Nagle nie wytrzymałam i z całej siły kichnęłam. No tak,od tych fiołków. Zaśmiałam się. Znowu się położyłam. Oczyma wyobraźni przeniosłam się do świata dorosłości. W tamtym świecie miałam kochanego partnera oraz szóstkę uroczych szczeniaków. Tak,szóstkę! Chciałam mieć ich jak najwięcej .Kochałam je. Westchnęłam. Włożyłam sobie fiołka za ucho. Bardzo chciałabym,żeby w przyszłości było tak,jak w moim dorosłym świecie. Gdy tak rozmyślałam, nagle zobaczyłam coś. Lub kogoś.Wstałam żeby się lepiej przyjrzeć. To był pies. Szczeniaczek. Chyba ode mnie trochę młodszy. To był pies,nie suka.Był słodki. Ale w takim sensie że nie rozczulający..tylko..ładny. Nagle wpadłam na pomysł. Może by się z nim pobawić? Ale co jeżeli on wcale nie będzie chciał się ze mną bawić tylko się na mnie zezłości? Nie byłam pewna czy podejść. Posiedziałam chwilę w miejscu. Ale on zaczął iść w inną stronę! Nie mogłam zaprzepaścić szansy zabawy! Poszłam za nim. Trochę go obserwowałam. Wydawał się miły ale..pozory mogą mylić. Chciałam się odważyć..chciałam..ale..nie mogłam. Wreszcie się ogarnęłam i podeszłam do niego.
-H..hej!-Nie wiem czemu byłam nieśmiała. Przecież jestem odważna.-Masz ochotę się ze mną pobawić?

Quake?