poniedziałek, 9 listopada 2015

Od Louche

Ocknęłam się z przepięknego snu który zawitał w mojej głowie. Niestety wtedy kiedy odbywa się najciekawszy moment snu musimy się obudzić. Ja właśnie tak teraz miałam. Śniłam o krainie w której nie było ziemi i wszyscy latali bo mieli skrzydła rzecz jasna. A dla mnie jedno skrzydło się rozcięło i zaczęłam spadać. Niestety nie dowiedziałam się gdzie doleciałam! A może leciałam tak do końca życia... No pięknie. Ten jeden sen da mi teraz tyle do myślenia i przez cały dzień będę szukała różnych zakończeń tej historii. Przeciągnęłam się i wyszłam z jaskini. Ta jaskinia jest strasznie ponura i brzydka a łóżko takie twarde że głowa mała. Jak byłam w zamku to miałam przepiękną psią komnatę i własne posłanie które było wyścielone ośmioma kocami i dziesięcioma poduszkami. Ciężko mi się teraz przestawić. Cholera! Nigdzie nie idę bez mojego lusterka. Przed wyjściem przejrzałam się w nim i poprawiłam swój wygląd bo inaczej nie wychodzę. Dobra... Pare poprawek i nareszcie wyszłam. Usiadłam przed jaskinią i czekałam na jedzenie. Po pół godzinie zorientowałam się że muszę coś sama upolować bo tu nam do stołu nie podają. Tu jest kompletnie inaczej! Poszłam i ledwo ledwo ale udało mi się coś upolować. Upolowałam królika ale na połowę dnia taki posiłek mi wystarczy. Poszłam dalej tylko nie wiadomo gdzie. Dotarłam na Dolinę Życia. Było tam bardzo pięknie a zwłaszcza przez obecną porę roku. Usiadłam przy zamarzniętym źródle. Postawiłam na nim najpierw jedną a potem drugą, trzecią i czwartą łapę. Nie opanowałam takiej zdolności jak jazda na łyżwach więc poślizgnęłam się i wy koziołkowałam pare razy do przodu. Poczułam że wpadłam na jakiegoś psa. Czułam że mam coś z łapą. Za żadne skarby świata nie mogłam ruszyć nią w żadną stronę. Wstałam na trzech łapach przy czym jedną przednią unosiłam w powietrzu. Pies również podniósł się ale jemu nic nie było.
- Wybacz.- ukłoniłam się lekko.- Niezdara ze mnie.

Ten pies?

Brak komentarzy: