niedziela, 8 listopada 2015

Od Vice CD opowiadania Steve'a

Obudziłam się, sennie otwierając oczy. Na dworze świeciło słońce, choć zima zapowiadała się surowa. Poruszyłam się, chcąc przeciągnąć, jednak za moimi plecami wyczułam ciepły, miękki opór.
Przypomniałam sobie wczorajszą noc i to, jak wylądowaliśmy uśpieni ramię w ramię. Jak to brzmi? Bynajmniej co najmniej kontrowersyjnie. Trudno. Jestem taka a nie inna, w pewnych chwilach nie daję rady sama uporać się z tym, co mnie dręczy.
Retriever poruszył się, a jego oddech poczułam na swojej szyi. Obudził się.
Odwróciłam się do psa, posyłając mu szeroki uśmiech.
- Dzień dobry. - szepnęłam.
- Dzień dobry. - odpowiedział, a kąciki jego ust uniosły się do góry. - Jak się spało?
- Spokojnie.
Pokiwał głową na znak, że on również nie miał problemów w snach.
Ułożyłam łeb pod jego pyskiem. Nie chciałam się stąd ruszać. To była nasza prywatna oaza spokoju, a opuszczając ją zburzylibyśmy to, co trudno byłoby stworzyć ponownie. Poza jaskinią czeka na nas zimna, szara rzeczywistość, podczas gdy tutaj nie opuszczało nas ciepło i dopiero co zbudowana miła atmosfera.
Na myśl, że nie mogę tak wiecznie trwać, a chwila podobna do tej szybko się nie powtórzy, wtuliłam się w niego mocniej. Nie wyczułam jego obroży i przypomniał mi się moment, gdy ją stracił.
- Przepraszam. - szepnęłam nagle. Wiedziałam, jak była dla niego ważna i co sobą reprezentowała. Przeze mnie ją stracił.
- Za co? - zdziwił się. Poruszając pyskiem ocierał się o moją głowę, a mi podobała się taka bliskość.
- Może da się zapiąć ją ponownie? - spytałam, nie sprostowując mu, o co dokładnie mi chodzi. Nie łudziłam się jednak, że nie będzie wiedział o co chodzi.

Steve?

Brak komentarzy: