poniedziałek, 30 listopada 2015

Od Bitter Sweet'a - C.D Opowiadania Avril

Wbiłem wzrok w ziemię. Właściwie nie wiem za co miałem jej dziękować. Bo co takiego zrobiła? Wtedy nie miałem pojęcia. Popatrzyłem w jej oczy. Były niesamowicie ciemne, aż ociekały czernią. Nigdy wcześniej tego nie widziałem. Ponownie spojrzałem na grunt. Chciałem, by w końcu spojrzała na coś innego, i nie oczekiwała mojej wypowiedzi. Po prostu nie chciałem, by zauważyła to zakłopotanie. Niestety, wyczuła moją niepewność. Zagadnęła mnie ponownie, tak z parę razy. Nie odpowiedziałem jej wielokrotnie. Była trochę zdenerwowana.
- Sweetie? O co chodzi? - spytała po raz kolejny.
 Po usłyszeniu słowa Sweetie wstałem i cicho na nią warknąłem. Nigdy się tak do mnie nie zwracała, i tak miało zostać. Nikt tak się do mnie nie zwracał. Bo nikogo nie znałem na tyle, by tego używał. Avril dała sobie spokój z bezsensownym wołaniem. Chyba przeczuła, że i tak tam nie usiądę i nie popatrzę w te cholerne zorzę. Teraz bynajmniej mnie to interesowało. Udałem się gdzieś w zachodnią stronę sfory. Poszedłem nieco za daleko, bo natknąłem się na Mroczny Las. Nie było to moim zmartwieniem, droga z pewnością była tędy krótsza. Patrzyłem na ośnieżone, ciemne drzewa. Ich kora była czarna. Dosłownie, czarna. Nie taka, jak przy Centrum, gdzie większość jest w kolorze beżowym lub orzechowym.  Zadrapałem kilka drzew, by wiedzieć na następny raz, gdzie się udać, by nie zabłądzić. Podobno są tu psy - wampiry. A z nimi nie chciałem mieć jakiś bliższych.. relacji. Przecież one pragną tylko naszej krwi, prawda? Niczego więcej, bo to nie ''Zmierzch". Z pewnością to najciemniejsze miejsce, ale nie najstraszniejsze. Nie wiem, dlaczego większość - która zapewne nie postawiła tu łapy - tak myśli.
*******
Usiadłem na progu jaskini, oparty o głaz do wejścia. Przemyślałem to wszystko, co się dziś wydarzyło. Znów za ostro potraktowałem znajomą.Tak było też z Gracy, przez co nieustannie między nami jest jakaś "wojna domowa". Postanowiłem przeprosić obie - Grey ponownie. Pobiegłem do bliżej położonej jaskini Grey, jednak jej nie było. Dopiero przez niewielką szparę dostrzegłem, że usnęła. Wróciłem do jaskini i położyłem się spać.

**Rano**

Popatrzyłem na drzewo, na którym aż roiło się od skulonych wiewiórek. Najwyraźniej było im zimno, ale to raczej normalne. Cicho ziewnąłem i wyszedłem na zewnątrz. Wcale nie było tak zimno, a bynajmniej nie mnie. Jeszcze raz popatrzyłem na rude stworzenia. Oderwały mnie od myśli tak, że nieumyślnie na kogoś wpadłem. Zanim zdołałem się otrząsnąć ze śniegu, ktoś już wstał. Tym "ktosiem" okazała się Rill.
- Avril! - krzyknąłem głośno. - Czekaj!
Suczka tylko popatrzyła na mnie. Ogon jej zesztywniał. Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Przekręciłem łeb i czekałem na dalszą reakcję. Ona po prostu poszła. Po prostu nie odzywała się do mnie. Czy to z powodu wczorajszego zajścia? Wszedłem do jaskini Avril. Rzuciła mi lodowate spojrzenie, po czym odwróciła się w stronę łoża. Teraz spoglądała tylko smętnymi oczami w stronę półek nad dywanem. Podszedłem do niej i usiadłem na zimnej, kamiennej posadzce.
- Avril.. - wydukałem - Przepraszam. Za wczoraj.
Popatrzyła na mnie z ukosa, najwyraźniej lekko nie dowierzając. Albo może myślała, że przepraszam ją dla własnego, świętego spokoju. Odpowiedź nie padła. Siedziała i patrzyła na mnie, czekając na moje posunięcie.

Avril? Masz, poziom kreatywności 20 %.

Brak komentarzy: