Zaczęłam opowiadać psu o roli strażnika. Zbytnio się nie zdziwił; jak
się później okazało, także stróżował, ale w kierunku północnym. Zapewne
tam było o wiele ciekawiej, przecież przyszedł tutaj, żeby przeczytać
książkę. W pewnej chwili całkowicie wpadł w trans, żadne słowo do niego
nie docierało, był skory jedynie na mnie patrzeć i wydobywać z wnętrza
ciała ciche pomruki, jakby w obcym języku. Wyrwałam mu z łap książkę.
Miała dziwną okładkę, z oryginalnego, zapewne niebieskiego koloru
przechodził w wyblakły zielony. Na szczęście pies się ocknął,
najwyraźnej poczuł że utracił książkę. Błądził wzrokiem gdzieś w
kierunkach skalistych głazów. Wręczyłam mu książkę. Gdy już miałam
odchodzić, pies wykrzyknął.
- Zaczekaj! - rzekł lekko zdartym głosem.
Odwróciłam się w kierunku psa, trochę się do niego przybliżyłam.
- Czego? - warknęłam nieprzyjaźnie - Masz coś do powiedzenia?
Całkowicie zmienił mi się nastrój. Poczułam falę smutku.
- Czy zdradzisz mi swe imię? - zapytał. - Jesteś tu nowa, hm?
- Tak, ale nie powinno cię to obchodzić. Zresztą, jak każdego.. -
szepnęłam po cichu. Pies uważnie popatrzył na zakrwawione opuszki łap,
prawdopodobnie przebite przez skalną powierzchnię. Szybko się otrząsnął.
- Mylisz się - syknął. - Każdy ma kogoś, kogo obchodzi los innych. Ty zapewne też. Matka, ojciec, hm?
Przypomniał mi się moment z dzieciństwa. Kiedy.. Po chwili z moich oczu zaczęły kapać łzy.
****
Siedzieliśmy dłuższą chwilę w zadumie. Ja i on. Nie znaliśmy nawet swoich imion, by móc normalnie rozmawiać.
- Mam na imię Avril. - orzekłam.
- Bitter Sweet - odparł pies - Cóż, żegam. Muszę załatwić.. parę ważniejszych spraw.
- Skoro zatrzymałeś mnie tutaj, masz tu zostać. - warknęłam sucho. - Po prostu potowarzyszysz mi w patrolu.
Bitter?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz