wtorek, 10 listopada 2015

Od Mashine- ,, Upiory vs Psy'' Cz. 1

Z samego rana wstałem ociężały. Nie,nie... Już nie te lata żeby wstawać równie szybko ja za dawnych czasów. Przeciągnąłem się z trudnościami. Na szczęście Jocker już wracał z wielką sarną upolowaną na łące. Przywitałem go z uśmiechem. Suzzie przygotowała sarnę tak jak lubię ja i Jock. Podała do stołu i wszyscy zabrali się do jedzenia.
- Jak się trzymasz tato?- poklepał mnie po plecach Jocker.
- Na pewno nie tak dobrze jak 6 lat temu.- zaśmiałem się.
- Martwimy się tato.- wtrąciła Suz.- Ostatnio nie ruszasz się wogle z jaskini i przesiadujesz w tym swoim koncie godzinami myśląc o czymś. Powiesz o co chodzi?
Jocker spojrzał tym samym wzrokiem na mnie co Suzzie chcąc pokazać że też jest tego ciekawy.
- Nic...- przyznałem.- Wszystko jest w porządku...
Rzuciłem takie słowa i szybko ulotniłem się z jaskini rodzinnej. Jock i Suzz wybiegli przed jaskinię.
- Nie ukryjesz tego przed nami.- krzyknął Jocker.
Wtedy zacząłem biec. Dobiegłem do miejsca o którym już tak dużo myślałem. Dotarłem tam na skróty gdyż tak na prawdę to ja jedyny znam wszystkie zakątki i skróty Sfory. Gdy stanąłem przed wrotami wielkiego zamku Lerqua Castle. Przed przekroczeniem wielkiej bramy coś zabolało mnie w sercu. Nie czułem się na odpowiednich siłach żeby tam wejść bo nie wiadomo czy nie czeka mnie tam pewna śmierć. Ale po chwili namyślenia wszedłem na teren straszliwego zamku i ruszyłem w stronę wejścia. Zapukałem do drzwi pałacu. Drzwi same się uchyliły i wszystkie światła w środku się pozapalały. Wszedłem do środka i zacząłem iść potwornie długim korytarzem. Co kolejny mój krok zapalała się kolejna świeca. Doszedłem w ten sposób do drzwi od jakiejś komnaty. Otworzyłem je a w środku gościł ogromny tron. Na szczycie tronu siedział upiorny król wszystkich straszydeł- Fleedronem.





Gdy mnie zobaczył uniósł godło i powstał. Popatrzył na mnie zło wrogo.
- Po coś tu przyszedł ofermo?- wypowiedział potężnym i głośnym głosem.
- Chciałem prosić o to żebyście się stąd przenieśli.- wytłumaczyłem.- Przez was dużo członków sfory ginie.
- Ale z ciebie idiota!- zaśmiał się szyderczo.- Proponuję tak... Odbędzie się walka pomiędzy moimi upiorami a twoimi kundlami. Jeżeli my wygramy to wy się stąd wynosicie i całe tereny będą należeć do nas. Zaś jeżeli wy to przeniesiemy się gdzieś a wy tu zostaniecie. Stoi?
Milczałem przez chwilę. Nie mamy szans z tak silnymi upiorami... Ale musimy walczyć o nasze tereny i życie.
- Mów!- zdenerwował się Fleedronem ciągłym milczeniem.
- Stoi!- krzyknąłem do niego.
- A zatem...- zaczął.- Trzeba coś podpisać.
Rzucił mi pod łapy zwój. Rozwinąłem go i zapytałem.
- Czym mam go podpisać?- zapytałem.
- Tym co płynie w twoich zgniłych żyłach.- zaśmiał się głośno potwór.
Trzeba... Rozciąłem sobie łapę przy nadgarstku kawałkiem szkła i pazurem zamoczonym w krwi szybko wymazałem swój podpis. Zostawiłem zwój i kulejąc szybko wyszedłem z zamku. Droga do domu nie była łatwa. W połowie chyba nawet zemdlałem na chwilę. Ocknął mnie Jem.
- Co ci się stało przyjacielu?!- wystraszony zapytał widząc kałużę krwi którą spowodowała krew z mojej łapy.
- Nic takiego...- wyszeptałem.- Zabierz mnie do Alany, Winnie, Louche..  Kogokolwiek oby szybko!
Jem posłuchał się mnie i zaciągnął mnie do lekarek. Po kilku godzinach było już po wszystkim. Jem przyszedł po mnie. Żądał wyjaśnień.
- Jesteś Betą Jem...- przyznałem.- Jesteś w to wplątany i muszę ci to powiedzieć.
Po godzinie całą historia była wytłumaczona.
- Musimy sobie poradzić. Nie ma wyjścia.

Jem? Zaczyna się nowa seria.

Brak komentarzy: