niedziela, 31 maja 2015

Nowy Sojusz!!!

Budowa trwa na tym blogu ale już można dołączać! Zapraszamy na bloga Qetsiyah!


Od Mashine- CD opowiadania Pirata

Popatrzyłem dziwnie na leżącego przede mną psa. Podniosłem go powoli a ten znowu opadł. Poprosiłem Pirata aby pobiegł po Ingram. Razem przybiegli i suczka go zbadała.
- To tylko gorączka. Może mieć bóle brzuchy i wymioty.- ostrzegła i wyszła.
- Ktoś się musi nim zaopiekować.- przyznałem.- Sam w swojej jaskini nie da rady. Pirat zajmiesz się nim?
- Nie ma sprawy.- przytaknął pies.
- Tylko trzymaj się tego co powiedziała Ingram.- przypomniałem.
- Okej, okej.- machał łapami lecz potem się opamiętał bo chyba sobie przypomniał że stoi przed Alfami.
Pirat podniósł Color'a i wyszli.


***trzy dni później***

Poszedłem w odwiedziny do chorego. Gdy wszedłem właśnie pił ciepłą herbatę a Pirat wchodził z jeleniem.
- Jak się czuje nasz chory?- zapytałem.

Pirat? Tri-Color?

Od Shadow'a CD opowiadania Stanley'a

Chwilę się zamyśliłem, ale byłem ciekawy co kombinuje ten kundel
- No dobra idę
- To chodź!
I Stanley popędził przed siebie galopem, a ja kłusem za nim. Zatrzymałem go
- Gdzie ty lecisz?! Gdzie w ogóle chcesz iść? Tu nie ma żadnych skarbów, przygody nie istnieją, są wymyślone po to by małe szczeniaczki się nie nudziły. Świat jest prosty, trzeba tylko jeść i mieć schronienie! Idę z tobą tylko po to żeby zaspokoić potrzebę ruchu i zabić nudę, nic więcej! Powiesz mi wreszcie gdzie idziemy?????


Stanley?

Od Codie'go- CD opowiadania Mey

Mnie również przeszły ciarki..
- Na to wygląda.- byłem oburzony.
- Musimy to powiedzieć dla rodziców.- odwróciła się gotowa do ucieczki.
- Pogieło cię?!- zatrzymałem ją.- Przecież nawet całą sforą nie poradzimy sobie z ludźmi bo oni mogą nas wsadzić od razu do schroniska i to wszystkich. Nie chcę narażać tak sfory...
- Ale sami sobie nie poradzimy!- przypominała.
- No wiem...- przyznałem.- Ale możemy ich jakoś odstraszyć.
- Na przykład?- zapytała.
- Na przykład... Ooo!! Przecież mamy w sforze smoki! Oni sobie poradzą raz dwa z dwoma bezbronnymi gostkami.
- Ale kto nam pożyczy smoka?
- Nie wiem... Jak nikt to będziemy skazani na znalezienie własnego.- powiedziałem.
- Ok to chodźmy się popytać.
Wsiedliśmy pospiesznym krokiem do łódki i przepłynęliśmy na drugi brzeg. Wyskoczyliśmy z łódki jak poparzeni. Pobiegliśmy do Snowy'ego.
- Siemka.- przybiłem z nim ,,sztamę'' xd.
- Się masz.
- Mamy prośbę...- powiedziałem nieco ciszej.
- Słucham...- schylił się nieco.
- Możemy pożyczyć twojego smoka albo przynajmniej pójść z nim na spacer? Możesz iść z nami jak nie jesteś przekonany.- przyznałem po czasie.
- Noooo... Dobra. Co mi tam.- pogłaskał mnie go głowie.
- Dzięki!- krzyknąłem uradowany.
Snowy zawołał Samantę i wskoczył na nią. Wyciągnął łapy. Pomogłem Mey wejść na smoka a Nuki ją wciągnął. Potem razem zabrali mnie. Wzbiliśmy się w powietrze i polecieliśmy tam gdzie kierowałem. W końcu dolecieliśmy. Na szczęście te typki jeszcze tam stały. Nie chciałem wlecieć tak po prostu więc wylądowaliśmy przy ognisku. Snowy jeszcze nic nie wiedział ale chyba po drodze jak to wszystko zobaczył domyślał się o co chodzi. Ukrył się w wysokich zaroślach i dał nam smoka do ''władania''. Razem z Mey wyskoczyliśmy zza krzaków tuż pod nogi ludzi. Smok został w krzakach. Zaśmiali się szyderczo i zrobili złowieszcze uśmiechy. Wyciągnęli ręce żeby nas złapać ale wtem gwizdnąłem i... Samanta zjawiła się za nami. Dwaj goście prawie nie stracili przytomności. Kiedy smoczyca wzbiła się lekko w powietrze mężczyźni zaczęli uciekać. Wtem Samanta złapała ich łapami za koszule i odstawiła gdzieś bardzo dalekoooo. Wróciła i dostała pochwałę od Snowy'ego.
- Dzięki wielkie.- podałem mu łapę.
- Nie ma za co.
Odlecieliśmy wszyscy do sfory.

Mey?

Od Diego CD opowiadania Wild Rose

-To prowadź-powiedziałem
Ta stanęła na równe nogi i dumnie szła przed siebie.
-Ja się niczego nie boję..jeszcze czego?!-mamrotała pod nosem
''Mądralińska się znalazła''-pomyślałem
Zaprowadziła mnie do jaskini.A z niej wyszła piękna, biała suczka.
-Witaj, jestem Aceland
-Diego
-Co Cię tu sprowadza?
-Sfora..czy mogę dołączyć?
-Pewnie! Im więcej tym lepiej!
Odszedłem od jaskini i przysiadłem przy kamieniu.
-Jestem...Wild Rose-powiedziała z trudem 
Odwróciłem się w jej stronę.Wstałem.Byłem od niej o wiele wyższy i silniejszy.
Była jak mała istotka.
-Acha..no i co z tego?
-Nic..-warknęła
Rozejrzałem się i spytałem:
-Oprowadzisz mnie?


Rose ?

Od Dave'a CD opowiadania Sunny

- Zaczekaj! 
- Co chcesz jeszcze stąd? - spytała Sunny 
- Widzisz to? 
- Co?! - spytała 
Nic nie odpowiedziałem tylko podeszłem to zakurzonej skrzyni. 
- Lepiej tego nie otwieraj bo ... bo... wylecą kosmici! - powiedziała i uśmiechnęła się. 
- Spokojnie, spokojnie kosmitów nie ma. - powiedziałem i uśmiechnąłem się. Nagle zauważyłem że po drugiej stronie skrzyni jest dziura. Zgarnąłem pajęczyny i leżąc wgramoliłem się do środka. Była całkiem pusta tylko na końcu był skrawek papieru. Chwyciłem go w zęby i nagle zauważyłem że coś mnie kuje w kark. Szybko wyszedłem z niej i zacząłem się trzepać. Winowajcą tego wszystkiego był pająk który jak spadł ze mnie uciekł na ścianę.
- I co kosmici mnie nie zjedli. - zaśmiałem się 
- Całe szczęście, co masz w pysku? - spytała. 
- Nie wiem, chodź na zewnątrz tam jest lepsze światło. - powiedziałem.
- W końcu. - zaśmiała się i już jej nie było w zamku.
- Ej, poczekaj ja mam 3 łapy. - zaśmiałem się i podążyłem za nią. 


 Sunny :3 ?

Od Wild Rose CD opowiadania Diego

Po kilku godzinach biegu w końcu poczułam zapach psów. Zmierzyłam w jego kierunku. 
Nagle zauważyłam grupkę psów. Jeden z nich zauważył mnie i podszedł do mnie. 
- Kim jesteś? - spytał.
- A co cię to obchodzi?! - burknęłam 
- To że jesteś na terenach sfory psiego głosu! 
- Zaprowadź mnie do alfy! - powiedziałam odważnie
Pies spojrzał się na mnie i powiedział:
- Chodź. 
*******************************Pół godziny później*******************************************

- To tutaj. - powiedział pies i odszedł. Spojrzałam na jaskinie i pewnym krokiem weszłam do środka. 
- Witam! - powiedziałam i rozejrzałam się. Nagle zauważyłam samoyeda. 
- Witaj, kim jesteś? - spytała suczka 
- Dzikim psem który szuka sfory, przyjmiesz mnie? 
- Ale, jak masz na imię? Ja jestem Aceland a ty? 
- Jestem.... Wild Rose. 
- Witaj w sforze. - powiedziała i wyciągnęła łapę. Nieufnie uściskałam jej łapę i wyszłam. 
Zaczęłam biegać i nagle zauważyłam czarnego śpiącego psa. Usiadłam przy nim. W końcu się obudził. 
- Już się bałam, że nigdy się nie obudzisz - powiedziałam
- Ale się obudziłem-odpowiedział
- Widać...co tu robisz?-spytałam
- A co mam robić?
- No..Jesteś na terenach sfory...
- Sfory!?
- Psiego Uśmiechu-wyszeptałam 
- Akurat..a tak w ogóle to jestem Diego - przedstawił się. 
- Jestem... a skąd mam ci ufać? - powiedziałam i odsunęłam się. 
- Ahhh... nie musisz się bać!
- Ale, czy ja się boję? - burknęłam 
- Chodź zaprowadzę cię do alfy. 


Diego?


Ogłoszenia !

Z powodu, że parę osób było tak leniwych i nie chciało napisać choćby jednego opowiadania, lub nawet się na chacie, to wraz z paroma osobami zdecydowaliśmy się pozbyć nieaktywnych członków, którzy nie zgłosili nieobecności.

Żegnajcie : Vakuu, Lilith,  Esperanza Perdida, Raven, Omega, Reza, Katniss, Santiago, Sheeran, Stalker, Alan, Foxy

~ Qetsiyah

Od Jocker'a- CD opowiadania Alex'a

Popatrzyłem zaskoczony na Alex'a. Patrzył na mnie jak na jakiegoś szczeniaka.
- Skąd mam wiedzieć.- oburzyłem się.- Cały wieczór spędziłem z Rachel.
- Nie sądzę...- powiedział.
- Już nie bądź taki pewny bo ciebie tam nie było i Athena zabawiała się z twoimi braćmi.
- Że co?!- zdziwił się.
- No tak. Nie miała z kim się pałętać to twoi bracia skorzystali. Wogle o niej nie myślisz.
Wtem Alex'owi zabrakło już słów i stał poważny ale i bardzo smutny. Athena nigdy nie kłamie więc też nic nie mówiła ale sama wiedziała że to prawda. Alex i Athie ruszyli w dwie odległe strony. Pobiegłem do Alex'a.
- No i?- zadałem pytanie.- Co masz zamiar z tym zrobić?

Alex? Athena? Nie chciałem być wredny dla Athie xd

Od Lonlay- CD opowiadania Levar'a

Zamyśliłam się przez chwilkę.
- Możeee... Do miasta.- powiedziałam nadal przygnębiona.
- No jak chcesz to dobra.- przyznał.
Wstaliśmy i poszliśmy w kierunku pobliskiego miasta. Trochę nam to zajęło. Maszerowaliśmy z godzinę albo i więcej. W końcu dotarliśmy. Poprowadziłam Levar'a do parku. Po drodze jeszcze zaczął lać deszcz. W parku stały ławki więc usiedliśmy na nie.









Było tam baardzo ponuro. Nieśmiało schowałam głowę pod łapami i zaczęłam płakać. Nigdy się nie pogodzę ze stratą ojca. Był dla mnie pomocą i bronił mnie przed niebezpieczeństwami. A teraz? Może tylko czuwać nade mną i błaga Boga żeby mnie strzegł. I tak mi to nie pomoże. Lev położył mi jedną łapę na plecach. Potem zaś podniósł mnie lekko i przytulił. Sam zaczął lekko łkać. On stracił matkę... a ja ojca. Dobrze że jest chociaż jedna osoba która mnie rozumie i wie co to znaczy nie mieć drugiej połowy.
- Nie płacz już...- otarł moje łzy.
- Jak tu nie płakać?- łkałam.
- Nie wiem..-przyznał.- Ale nie lubię patrzeć jak płaczesz...
- Ja też nie jak ty płaczesz.
- To razem przestańmy.
- Dobra...

Levar? Wena 0% :/

Od Mashine- CD opowiadania Aceland

Wiedziałem że raczej Ace ma kosmate myśli więc powiedziałem bez wahania.
- Spać!- zaśmiałem się.
Ace przekrzywiła głowę ale tuż obok mnie poszliśmy na drugi koniec jaskini. Położyłem się na miękkim posłaniu a ona obok mnie i mocno wtuliła się w moją sierść. Wszystkie szczeniaki już spały więc nie trzeba było ich usypiać. Od razu zasnęliśmy...

***nazajutrz***


Zasnąłem może dobrze ale nie wstałem sam wtedy kiedy mi się podobało. Obudziłem się jak co ranka poprzez dziesiątki szczeniaków skaczących po moim brzuchu. One mnie chcą chyba wymęczyć na śmierć. Podniosłem się i usiadłem na posłaniu. Zerknąłem na Ace. Z nią była tak samo jak ze mną. Szybko się podniosła a szczeniaki poturlały się na boki. W tym samym czasie przeciągnęliśmy się raz przez przednie łapy a potem przez tylne. Pocałowaliśmy się i wstaliśmy. Snowy i Ferraro mieli już przygotowany posiłek. Upolowali pięc saren żeby starczyło dla wszystkich. Ja z Ace wzięliśmy jedną. Snowy ze szczeniakami drugą, Coco z Damonem trzecią, Ferraro z Qetsiyah czwartą a szczenięta największą piątą. Wszyscy zajadaliśmy ze smakiem. Potem nieskończone resztki zjadł po nas ptak Ace. Wszyscy porozbiegali się na swoje strony. Tylko wszystkie szczeniaki nie wiadomo czemu ciągle, krok w krok podążały za nami ze słodkimi oczkami.
- Powiecie w końcu czego chcecie?- zaśmiałem się.
- To co wczoraj!- krzyknęli chórem.
Popatrzyłem kłopotliwie na pewnie wyprostowaną Ace. Już miała coś powiedzieć ale ja ją wyprzedziłem.
- Jasne!- szybko powiedziałem.- Tylko teraz ja będę sędzią.
- Taaaaak!- krzyknęły znowu razem. 
Ace tylko poklepała mnie po plecach i wyszliśmy z jaskini. Udaliśmy się w to samo miejsce co wczoraj. Linie po wyścigach jeszcze zostały gdyż nikt tu nie przychodzi ani nie lało nocą. Grupy były też takie same jak wczoraj. Wszystkie grupy ustawiły się na starcie.
- Uwaga! Do biegu... Gotowi... START!- krzyknąłem.
Wszystkie szczeniaki ruszyły pędem przed siebie. gdy obiegły kijek na końcu biegli znowu do grupy przybijając sobie piątkę wtem leciał kolejny szczeniak. Tym razem wygrała drużyna: Cortney, Levar, Meredith i Scarlet. Podarowaliśmy im po dużej kości. Każdy zajadał sobie ze smakiem a inne tylko patrzyły na nich z zazdrością. Teraz zwróciłem się do Ace.
- To gdzie idziemy?- pocałowałem ją i objąłem.

Aceland?

Od Sunny - CD opowiadania Dave'a

Poszliśmy więc w stronę zamku. Gdy już doszliśmy do niego, usiadłam przed schodami.
- Tu jednak Cię nie oprowadzę - powiedziałam z lekką trwogą w głosie.
- Boisz się tego miejsca? - zapytał wprost Dave. Pokiwałam głową.
- W dzień i w nocy - zaśmiałam się niepewnie. Pies uśmiechnął się lekko i przewrócił oczami.
- Nie może być tak źle - mruknął i zaczął wspinać się po schodach. Niepewnie poszłam za nim. W środku było jak zwykle było dużo pajęczyn, a podłoga wydawała z siebie ni miłe trzaski. Dave rozejrzał się.
- To jak już zwiedziłeś możemy wracać - uśmiechnąłem się blado i szybko zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.

Dave?

Od Crystal CD opowiadania Skyres

Nie mogłam tego znieść.Umyłam się w rzece i poszłam do lasu.
-Crystal!-słyszałam za sobą
-Co?!-zatrzymałam się
Zamurowało ją...Już otworzyła pyszczek,żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymał.
-Nic? To super-powiedziałam i ruszyłam przed siebie.
Po drodze wpadłam do Mojego partnera.
-Uspokój się-zaśmiał się
Popatrzyłam na niego i odetchnęłam z ulgą.
-Masz rację-rzuciłam i wybiegłam z jaskini
Gdy wybiegłam wpadłam na ..,Sky.
-Oo...eee...hej...-wydusiłam
-Eee...hej?-brzmiało bardziej jak pytanie...
-Przepraszam..miałam dość tego ży..wszystkiego..
-Ży?-zapytała
-No..ten..życia...dość..

Skyres?

Konkurs!

Gratulacje dla Lokiego który wygrał ostatni konkurs! 
Zdobywa 100 PNS i ELIXIR DIE VARIAZONE.
 Gratulacje!!!

~Alfa Mashine

sobota, 30 maja 2015

Od Qetsiyah CD Ferraro

Byłam można powiedzieć, że wykończona. Cały czas praktycznie nie chciałam się ruszyć. Jednak często przechylałam głowę, aby spojrzeć na szczeniaki. Były takie malutkie i takie urocze. Jedna rzecz tylko mnie smuciła...
- Co to za uśmiech ? -Przerwał moje zamyślenie Ferraro.
- Jaki uśmiech ? Nie ma żadnego uśmiechu... - Przyznałam.
- No właśnie... nie ma go... dlaczego ? - Zapytał.
- No bo... żadne z nich nie przypomina mnie.... wyglądają tak samo jak ty.... a po mnie nic nie mają. -Położyłam po sobie, smutna, uszy.
- Na pewno coś po tobie mają... - Powiedział trochę niepewnie, próbując mnie pocieszyć.
- No... niby co ? - Położyłam łebek, obok jednego ze szczeniaków.
- Może.... charakter ?
- Serio ?.... sądzisz, że to będą takie ponuraki jak ja ? - Zapytałam poważnie.
- Może....
- Nie sądzę....

***Dwa tygodnie potem***

- Wiesz co Ferraro ?
- Co ?
- Zmieniam zdanie.... jednak są do mnie podobne.....

THE END

Od Dave'a CD opowiadania Sunny

- Daleko to?- spytałem
- Zobaczysz. - powiedziała i uśmiechnęła się. 
***********************************Kilkanaście minut później*************************************
- To tutaj! - powiedziała i wbiegła do jaskini. 
- Ej poczekaj! - powiedziałem i zacząłem biec w miarę możliwości do jaskini. 
Kiedy do niej wbiegłem wpadłem w poślisk i po kilku sekundach znajdowałem się na lodzie. 
Moja złamana łapa bardzo mnie zabolała ale nie okazywałem tego. Podniosłem się i przez chwile popatrzyłem na wesołą Sunny. Po chwili i mi się udało już dobrze jeździć na trzech łapach. 
- I jak fajnie? - spytała śmiejąc się.
- Tak! - odpowiedziałem. 
- Chodź zaprowadzę cię do zamku! 
- Okey! - powiedziałem i skierowałem się w stronę wyjścia. 


Sunny ?

Od Thomson'a - CD opowiadania Meredith

- Okej - zaśmiałem się i zacząłem kierować się w stronę tunelu. Po chwili podbiegł do nas jeszcze jakiś szczeniak i przewrócił mnie na plecy.
- Co robisz? - zapytałem zdezorientowany i odepchnąłem go od siebie.
- Co robisz z moją Meredith! - warknął i popatrzył na mnie złowrogo.
- Bawię się - wzruszyłem ramionami i popatrzyłem na nowo poznaną towarzyszkę. Stała lekko zdenerwowana, nadal patrząc na pieska.
- Mam nadzieje, że tylko - odezwał się znów.
- Dobra - zaśmiałem się - Idziemy się bawić? - zaśmiałem się i podszedłem do Meredith.

Meredith? xd

Uwaga!

Nowy konkurs a mianowicie loteria !!! Zapraszam do wzięcia udziału. Więcej informacji w zakładce " Konkursy ".

~ Alfa Aceland


Od Sunny - CD opowiadania Dave'a

- To chodź do alfy - mruknęłam i zaczęłam iść. Pies spokojnie pokuśtykał za mną. Doszliśmy w końcu do jaskini alf.
- No to chodź - powiedziałam i weszłam do środka - Dzieeeeeń doooooobry! - zawołałam i rozejrzałam się wokół. Dave stał za mną. Po chwili przyszedł Mashine.
- Witaj - zaśmiał się - Coś się stało? - zapytał, przenosząc wzrok na Dave'a.
- Ten oto delikwent chciałby dołączyć - zaśmiałam się i usiadłam.
- To dobrze - uśmiechnął się - Im więcej członków, tym lepiej - mruknął i przywitał się z psem.
- Dave - odezwał się i potrząsnął łapą Mashine.
- Mashine
- To ja mogę go oprowadzić - zaśmiałam się - I tak nie mam co robić - dokończyłam, patrząc na Mashi'ego.
- Okej. To miłego zwiedzania - odpowiedział i poszedł w głąb jaskini.
- To idziemy! - mruknęłam i wyszłam z jaskini.
- To gdzie mnie najpierw zaprowadzisz? - zapytał Dave, rozglądając się.
- Nad Ice Ring - uśmiechnęłam się i zaczęłam iść.

Dave?

Od Aceland - CD opowiadania Mashine

- Chodź za mną - szepnęłam do Mashine.
Wzięłam ze sobą Jockera i Suzzie. Pozostałe wnuki siedziały w kółku. Było ich tak dużo.
- Uwaga - powiedziałam i wszystkie małe oczka zwróciły się na mnie. - Idziemy na polankę.
Mashi spojrzał na mnie dziwnie, ale nic nie protestował. Miałam już cel.
Valentino, Cortney, Haley, Scarlett, Niklaus, Levar, Snowflake, Tähti, Jasmine, Vawes, Meredith, Josie, Jammy, Skillet, Kai, Rubens i Tyler szli grzecznie za mną. Ich rodzice zostali w naszej rodzinnej jaskini - rezydencji. Mashine dotrzymywał mi kroku, co jakiś czas szepcząc mi do ucha. Wtedy słodko uśmiechałam się. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Większość kwiatów pożółkła.



Wiedziałam, że większość z nich lubi rywalizacje. Dlatego podzieliłam je na trzy grupy czteroosobowe i jedną pięcioosobową. Wpadł mi do głowy pomysł.
- Dzieci. Dzisiaj zobaczymy, którzy z was są najlepsi w sporcie. Ta drużyna, która wygrywa dostanie nagrodę. Dlatego wszyscy na metę - nakreśliłam łapą długą linię wzdłuż klonów. - Musicie pobiec na drugi koniec polany, przeturlać się i wrócić. Startujemy pojedynczo. Do biegu... START !
Na pierwszy ogień z każdej grupy pobiegli  Niklaus, Valentino, Scarlett i Levar.

* 30 minut później *

Wygrała grupa czteroosobowa : Niklaus, Haley, Josie i Vawes. Wszystkie szczenięta były tak zmęczone, że ledwo co doszły do jaskini. Od razu zasnęły.
- Widzisz Mashi - pocałowałam go. - Wystarczy je wymęczyć. Ściemnia się, więc chyba nigdzie nie pójdziemy. Co porobimy w takim razie?

Mashine ?

Uwaga !

Konkurs pt. ,, Tajemnicze drzwi '' wygrał valcoverem Loki !!!
Serdecznie gratulujemy. Mam nadzieję, że w przyszłym konkursie wszyscy wezmą udział.

~ Alfa Aceland

Od Crystal - Quest " Zaćmienie "

Obudziły mnie szmery.Otworzyłam jedno a potem drugie oko.Ociężale wstała i wyszłam przed jaskinię.Zobaczyłam jak prawie wszystkie psy zbierają się w jedno miejsce.Nie miałam ochoty pytać więc obeszłam całe zgromadzenie.Wybrałam się do lasu coś upolować. Mając szczęście natrafiłam się na stado saren.Dorosła sarna odłączyła się od stada.Jeden sus i po wszystkim.Zabrałam się łapczywie do jadzenia.W ten czas poczułam cień na sierści.Spojrzałam do góry.Ujrzałam jakieś dziwne zjawisko:



Otworzyłam pyszczek za zdziwienia.Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam. Jakby z nienacka przypomniała mi się jedna z opowieści Servusa. Z życia na farmie.Opowiadał, że zobaczył wiele rzeczy ale nigdy takiego jak..Zaćmienie! Szkoda, że on nie może tego zobaczyć. Pewnie zobaczy , ale nie tu..Wszystko było ciemne..Nie było już słychać śpiewu ptaków.Niczego..zapanowała kompletna cisza.Nie do zniesienia.Chciałam wrócić do jedzenia sarny, ale..Znikneła! Jakim cudem!? Spojrzałam na zjawisko.
-Jesteś naprawdę niezwykły...i magiczny-wyszeptałam
Po chwili usłyszałam za sobą szelest w krzakach. Ujrzałam...Mojego partnera.
-Wiedziałem, że Cię tu znajdę-powiedział i usiadł obok mnie.
Wpatrywaliśmy się w zjawisko jak zaczarowani. Już zupełnie zapomniałam o sarnie.
Było tak romantycznie..a zarazem trochę niebezpiecznie i tajemniczo.
Ale wszystko ma swój początek i koniec.I to musiało się kiedyś skończyć.
Akurat w tej chwili...jeszcze do tego usłyszeliśmy wycie wilków. Znalazłam również sarnę.Zjadłam kawałek a Mój partner resztę.Poczułam się syta.
-Wracamy?-spytał
Przytaknęłam skinieniem głowy po czym ruszyliśmy przed siebie.
Zaczęłam podśpiewywać pod nosem refren mojej ulubionej piosenki.
Przerwał mi Servus zmuszając do biegu. Zrozumiałam o co chodzi. Goniło nas dziwne stworzenie. Zauważyłam, że na łapie miało znajomy mi tatuaż.



Zatrzymałam się. Stanęłam na przeciwko biegnącego na mnie stworzenia.
Myślałam, że na mnie wpadło, ale jakby poderwało się i wzleciało w powietrze.Utworzyło na niebie znak w kształcie tatuażu, które miało na łapie.Spojrzałam na stojącego przede mną partnera.Oboje byliśmy bardzo zdziwieni.
-To było przedziwne-powiedziałam
-Zgadzam się...chodźmy już-rzekł i ruszyliśmy.
Nadal rozmyślałam o tym co zobaczyłam.Postanowiłam, że nikomu o tym nie powiem o pomyślą o mnie jak o dziwaczce.Ale nigdy tego nie zapomnę.

Kolejna suczka- Wild Rose!

http://schronisko.com/wp-content/uploads/2013/07/IMG_9647.jpgImię : Wild Rose
Ksywka : Rose
Głos : Meg&Dia - Monster
Rasa : Kundel
Wiek : 3 lata
Płeć : Suczka
Urodziny : 1 Dzień zimy
Stanowisko : Medium
Rodzina : Zginęli
Partner : Szuka
Młode : Brak
Charakter : Imię Rose bardzo do niej pasuje. Z jednej strony jest bardzo delikatna i miła dla psów które zna. Ale z drugiej strony jest oschła i wredna. Nie boi pokazać kłów. Jest taka tylko dla psów które nie zna, lub są dla niej niemiłe. Nie toleruję rozkazów ani damulek. Rose jest równierz bardzo odważna.
Historia : Nie ma za wiele opowiadać. Urodziła się na łonie natury. Była tym dzikim psem. Pewnego dnia kłusownicy, którzy uważają że psy które ,,zabijają zwierzynę dla zabawy" zastrzelili jej rodzinę a ją i jej  siostrę zawieźli do schroniska. Kiedy dorosła Wild Rose udało się uciec, niestety jej siostrze nie. Przez 2 lata żyła samotnie, ale w końcu postanowiła wziąć się w garść i dołączyć tutaj.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : Wilczywilk

Nowy pies- Dauglass!

http://36.media.tumblr.com/63705cf58be31cc735ae255558707a7e/tumblr_ngkw9kdZc61qjcdw9o7_1280.jpgImię : Dauglass
Ksywka : Dau
Głos : Ed Sheeran
Rasa : Husky Syberyjski
Wiek : 3 lata
Płeć : Pies
Urodziny : 14 dnia Jesieni
Stanowisko: Sprinter
Rodzina : Zginęli.
Partner : Szuka. Zauroczony w Daenrys...
Młode : Brak
Charakter : Miły , przyjacielski , uparty , nieśmiały.
Historia : Narodził się w szopie ukryty przed ludźmi. Towarzyszyła mu tylko matka i martwe ciała pozostałych szczeniąt. Kiedy dorósł uciekł i znalazł sforę.
Upomnienia : 0/4
Kontakt: Szron30

Od Video - CD opowiadania Avalon

Uśmiechnąłem się i z zaskoczenia przytuliłem Av.
- Byłoby fajnie - powiedziałem, puszczając ją - Do pojutrza się wyrobisz? - zapytałem o razu. Taaaak, lubię śpiewać i chyba to widać...
- Nie wiem - zaśmiała się Lao - Zobaczymy - odpowiedziała i poszliśmy dalej. Przeszliśmy trochę i zobaczyliśmy wysoką górkę.
- Chodźmy tam - zawołałem i pociągnąłem Avalon w tamtą stronę. Stanęliśmy na jej szczycie.
- Panie przodem - zaśmiałem się i popchnąłem Avalon. Gdy suczka była na samym dole, ja zacząłem zjeżdżać. Akurat Av usiadła i to był zły pomysł. Można powiedzieć, że przygniotłem ją swoim ciałem. Szybko wstałem i podałem jej łapę.
- Wszytko dobrze? - zacząłem się śmiać.

Avalon?

Od Dave'a- CD opowiadania Sunny

Suczka usiadła naprzeciwko mnie. Próbowałem wstać lecz kilka razy mi się to nie udało. Za każdym razem towarzyszył mi śmiech. Rzuciłem na owczarka mordercze spojrzenie i udało mi się wstać. Jednak czułem że moja łapa jest złamana.
- Dziękuje, mogę wstać.
- W końcu. - powiedziała i po chwili znowu zaniosła się śmiechem.
- A jest tutaj jakaś sfora? - spytałem
- No oczywiście przecież jesteś na jej terenach.- powiedziała a ja szybko odpowiedziałem :
- Mogę dołączyć?
- No oczywiście... jeśli się alfa zgodzi. - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Zaprowadzisz mnie?
- Skoro chcesz. - powiedziała i znowu zaczęła się śmiać.
- W ogóle.. jak się nazywasz? - spytałem
- Jestem Sunny a ty?
- Dave.
 
Sunny?

Od Avalon- CD opowiadania Stanley'a

- Chyba - odpowiedziałam bez namysłu. Stanley kiwnął głową i popchnął mnie do wody. Później sam wskoczył. Zaczęłam płynąć razem z nurtem, ponieważ nie dałabym rady płynąć pod prąd. Spojrzałam za siebie. Stan chyba też nie dawał rady. Zaczęłam płynąć na przód. Moje siły z każdą sekundą słabły. Spojrzałam w bok, Stanley nadal płyną. W końcu już nie dałam rady. Zamknęłam oczy i dałam się ponieś wodzie. Nie dałam już nawet rady obejrzeć się i zobaczyć czy za nami jest Vista. Po kilku minutach poczułam jak woda wypycha mnie na ziemię. Zaczęłam szybciej oddychać. Otworzyłam oczy i zauważyłam obok siebie Stanley'a, który też był totalnie wyczerpany.
- Żyjemy? - zapytałam i nabrałam powietrza.

Stanley?

Od Avalon- CD opowiadania Video

- Może kiedy indziej - powiedziałam i przeszły mi ciarki. Jakoś nie lubię zimnych klimatów. Zresztą, kto je lubi. Z mojego otoczenia raczej nikt.
- Wracajmy już - powtórzyłam wcześniejsze słowa. Bez słowa już wstałam i zaczęłam kierować się w stronę inną niż obecnie byliśmy.
- Idziesz? - zapytałam i spojrzałam na Video, który powoli się podnosił.
- Tak - westchnął i poszedł trochę przede mną. Chyba chciał znów śpiewać, ponieważ otworzył pysk. Szybko jednak mu zamknęłam go łapą.
- Powinieneś zostać piosenkarzem - zaśmiałam się - Jak chcesz, mogę Ci napisać jakąś piosenkę. I tak nie mam co robić - mruknęłam i popatrzyłam na niego wyczekująco.

Video? Sorry, że krótkie :<

Od Sunny - CD opowiadania Dave'a

Spojrzałam na psa, który nie był w dobrym stanie. Z jego łapy krew, można powiedzieć lała się strumieniami. Grzech byłoby mu nie pomóc, więc podeszłam do niego.
- Pomóc Ci czy coś? - zapytałam, śmiejąc się. Widać, że nie umiem być poważna... Pies jednak nic nie odpowiedział. To był raczej znak, żeby mu pomóc. Nie jestem specjalistką, lecz pobiegłam szybko do swojej jaskini.
* Parę minut później *
Przybiegłam do psa, ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami.
- Widzę, że się nie ruszałeś - zaśmiała się cicho i podeszłam do niego. Zaczęłam spokojnie opatrywać mu ranę. Założyłam bandaż i odeszłam lekko w tył.
- Już - uśmiechnęłam się do siebie - Możesz wstać? - zapytałam psa, siadając.

Dave?

Od Roney'a - CD opowiadania Honey

Postanowiłem pójść za nią. Patrzyłem na nią wściekły. Nie miała prawa mnie uderzyć.
- Stój! - krzyknąłem i zatrzymałem ją.
- Nie - powiedziała cicho.
- Dlaczego mnie uderzyłaś?! - krzyknąłem wzburzony. Nie dam gardzić sobą.
- Bo się zdenerwowałam.
Kiedy to usłyszałem, myślałem, że chyba eksploduję.
- Nie wierzę Tobie, że Ty i Levar to tylko dobrzy kumple. Tak to byś nie latała ciągle za nim - wzbiłem w nią spojrzenie.
Usiadła na ziemi i patrzyła się w niebo. Super. Nie ma to jak ignorancja. To jest najlepszym sposobem na załatwienie wszystkiego.
- Honey...
- Tak? - zapytała.
- Nie wiem jak to powiedzieć. Ja chyba z Tobą zrywam.

Honey ?

Od Alexa - CD opowiadania Atheny

- Właśnie nie pamiętam - powiedziałem szczerze.
- Ja też. To dziwne. Film mi się po prostu urwał.
- Pamiętasz kogo ostatniego widziałaś? - spytałem.
- Chyba Jockera - odpowiedziała.
- To co robimy? Może pójdziemy do niego?
Athie pokiwała głową. Wyszliśmy po cichu z jaskini. Słońce słabo świeciło. Szliśmy przez las. Zauważyliśmy po naszej prawej stronie harem jeleni.





Woleliśmy nie podchodzić bliżej bo nie mielibyśmy szans z taką gromadą.
Po drodze spotkaliśmy nasz cel : Jockera i Suzzie.
- Co się działo wczoraj na imprezie po północy? - spytałem prosto z mostu.



Jocker ? Athena ? A może ma z tym coś wspólnego moje rodzeństwo ?

Od Dave'a

Nareszcie byłem wolny. W końcu od kilku lat. Zacząłem radośnie szczekać. Nagle poczułem zapach zająca. To było moje pierwsze polowanie. Po kilku minutach biegu zauważyłem zwierze. Zaczaiłem się w pobliskich zaroślach. Niczego nie wiedzący zając spokojnie skubał trawę. Podszedł na odpowiednią bliskość wtedy wyskoczyłem z krzaków.
Udało mi się przegryźć tętnice zająca. Byłem szczęśliwy, chwyciłem zwierze za szyję i poszedłem do przodu. Nagle usłyszałem huk obok mojej głowy. Odwróciłem się i zobaczyłem człowieka z bronią palną.
Puściłem zająca i zacząłem uciekać. Udało mi się byłem już daleko od kłusownika. Mogłem odetchnąć. Kilka razy odwróciłem się w stronę pozostawionej zwierzyny i nagle znów to samo huk ale tym razem poczułem wielki ból i upadłem. Spojrzałem na moją okrwawioną tylną łapę. Zawyłem kilka razy z bólu. Po kilku minutach udało mi się wstać. Co jakiś czas znowu wyłem. Z mojej rannej łapy cały czas leciała krew. Po kilkunastu metrach upadłem i zacząłem wyć. Myślałem że to koniec ale nagle z krzaków wybiegł owczarek belgijski.

Sunny ?

Nowa suczka !

https://karmimypsiaki.pl/images/psy/546a0df9047d2.jpgImię : Prawdziwe imię to Żabka, ale wolała by aby mówiono na nią Keisha (czyt. Kejsza)
Ksywka : Kesha, Kei
Głos : Blue Cafe - Czas Nie Będzie Czekał
Rasa : Kundelek
Wiek : 3,5 lat
Płeć : Suczka
Urodziny : 22 Dzień Lata
Stanowisko : Psycholog
Rodzina : Brak
Partner : Brak
Młode : Brak
Charakter : Żabka znaczy Keisha choć jest z pozoru małą suczką, potrafi się postawić. Ma dość zadziorny charakter, ale jeśli komuś zaufa będzie dla niego miłą przyjaciółką
Historia : (Opis ze schroniska w którym się znajdowała) „Witam! Ja przybłąkałam się na posesję w Sobieszewie. Jestem malutka, ale za to
charakterna i potrafię się „postawić”. To moje zachowanie wynika jednak bardziej
e stresu związanego z pobytem tutaj niż z wrodzonej cechy charakteru. Ja po
prostu boję się i nie lubię gwałtownych, niespodziewanych gestów. Ogromnie nie
lubię jakichkolwiek zabiegów weterynaryjnych. Jestem zagubioną kruszynką, która
nie może odnaleźć się w tym wiecznym zgiełku i hałasie." Po półtora roku Keisha postanowiła uciec, bo nie dawała już sobie rady. Tak znalazła się w sforze
Upomnienia : 0/4
Kontakt : ali215

Serdecznie witamy...

Od Mey - CD opowiadania Codie'go

Postawiłam łapę na przód, by zobaczyć bliżej te postacie. Niestety stanęłam na spróchniałych patykach, które od razu zaczęły "skrzeczeć". Te sylwetki odwróciły się w naszą stronę, patrząc czujnie. Szybko cofnęłam się w tył i wpadłam na Codie'go. Ten zaś poleciał do tyłu i walnął głową w drzewo.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, podając mu łapę - Wszystko okej? - zapytałam szybko.
- Tak - szepnął, masując głowę i wstając. Uśmiechnęłam się z ulgą i popatrzyłam na dziwne stwory - Czy to są ludzie? - zapytałam, przenosząc wzrok na Cod'a.
- Możliwe. Tylko co by tu robili? - zapytał jakby sam siebie. Wzruszyłam ramionami i przypatrzyłam się bardziej tym ludziom.
- Podejdźmy bliżej - powiedziałam, zaczynając powoli iść. Codie trochę zdziwiony poszedł za mną. Poszliśmy w jakieś wysokie trawy. Byliśmy tuż za nimi, przez co mogliśmy podsłuchać o czym mówią.
- To gdzie robimy ten parking? - zapytał jakiś głos. Parkin?! Warknęłam cicho i cofnęłam się.
- Słyszałaś? - usłyszałam głos Die. Pokiwałam głową i trochę przeszły mnie ciarki.
- W tym obszarze oczywiście. Jest tu dobra gleba - odpowiedział spokojnym tonem inny głos - Wygrałem! - zaśmiał się.
- Czy oni chcą zrobić w naszej Sforze, parking? -  popatrzyłam na Codie'go.

Codie?

Od Meredith - CD opowiadania White'a

Ale wstyd. Wypalić takie rzeczy przy wszystkich. Ciekawa jestem co na to moja mama albo babcia. Chyba nie były zadowolone z tego co usłyszały. Musiałam wyjść z jaskini. Nie mogłam się patrzeć na White'a. Postanowiłam udać się do Wąwozu Rudego. Jeszcze nigdy tam nie byłam. Mogłam odnaleźć to miejsce jedynie z opowieści innych. Tata opowiadał mi o tym, że żył tutaj kiedyś w samotności przez wiele, wiele lat pies o imieniu Rudy. Musiał też chyba tutaj umrzeć. Kiedy weszłam do wąwozu od razu łapy zabrudziły mi się w gęstym błocie. Rozejrzałam się dookoła. Liście drzew już wyraźnie pożółkły. Niektóre z nich nawet zaczęły się robić brązowe. Naprzeciwko mnie leżała zaspa z liści. Pobiegłam tam i wskoczyłam w nią. Zaczęłam nurkować w przegnitych liściach. Nie wiedziałam, że bawienie się w samotności nie jest takie złe. Po zabawie położyłam się na kupce i czekałam sama nie wiem na co. po chwili na horyzoncie zauważyłam jakiegoś psa. Husky Syberyjski. Chyba trochę młodszy ode mnie, ale wzrostem dorównujący mi. Podeszłam powoli do niego. Skądś go znałam.
- Cześć. Jestem Meredith - przywitałam się.
- Ja jestem Thomson. W skrócie po prostu Tom - uśmiechnął się.
- Jak już się znamy to może się pobawimy w tamtym tunelu z liści? - spytałam wyczekująco.
Za mną w średniej odległości zauważyłam White'a.

Thomson ? White ?

Od Madeline - CD opowiadania Syriusza

Usiadłam na mokrej trawie i spojrzałam na niego.
- Syriusz. Nie wiem - powiedziałam.
- Ale czego nie jesteś pewna? - spytał.
- Nie wiem czy jestem na to gotowa. Może poczekajmy aż nasze dzieciaki dorosną - zakończyłam temat, ale mogłabym dać sobie łapy uciąć, że Syriusz wróci do tej rozmowy.
Poszliśmy zakochani do lasu i położyliśmy się na lekko wilgotnym, dużym głazie. Wypoczywaliśmy w spokoju. Trzeba wykorzystać takie chwile jak te. Patrzyliśmy się z góry na szybko płynący strumień. Wartka woda ciągle przybierała na sile.




 Słyszałam w oddali stukot kopyt saren. Pewnie chciałyby podejść do wodopoju, ale bały się konfrontacji z dwoma psami.
- A ile jak już chciałbyś mieć szczeniąt?

Syriusz ?

Nowy pies!

http://static.wixstatic.com/media/787fc3_d990d22eeba642ccaba12bc5e221db67.jpg_srb_p_600_553_75_22_0.50_1.20_0.00_jpg_srbImię : Dave
Ksywka : Dav
Głos : Artur Rojek
Rasa : Kundel
Wiek : 3 lata
Płeć : Pies
Urodziny : 20 dzień jesieni.
Stanowisko : Obserwator
Rodzina : Od kiedy pamięta żył w schronisku.
Partner : Szuka tej jedynej
Młode : Brak
Charakter : Dave jest bardzo pomysłowy przez kilka lat próbował wydostać się z klatki. Jest niezwykle inteligentnym psem, z odwagą trochę gorzej ale jeżeli chodzi o zdrowie a nawet życie psa to będzie odważny jak lew. Na początku nieufny i ostrożny ale kiedy przełamie pierwsze lody staje się miły i zabawny.
Historia : Od kiedy pamiętam żyłem w schronisku. Dzień w dzień próbowałem się wydostać. Pewnego dnia w zaklinowałem łapę w szparze ludzie wydostali mnie z niej. Zanieśli mnie do weterynarza. Na szczęście nic mi nie było. Kiedy zanosili mnie poraz kolejny na kilka lat do klatki nadarzyła się okazja. Ugryzłem człowieka w ręke , wtedy mnie puścił. Udało mi się uciec. Kiedy polowałem po raz pierwszy na zająca dostałem kulą w łapę i dotarłem ranny tu.
Upomnienia : 0
Kontakt : Wilczywilk

Od Damon'a - CD opowiadania Coco

Popatrzyłem na szczeniaki i westchnąłem.
- Jak dorosną nic nie trzeba będzie robić - zaśmiałem się - Będą przecież samodzielne - mruknąłem i pocałowałem Coco w czoło.
- Właśnie - westchnęła Coocy i popatrzyła na bawiące się szczeniaki.
- Dobra, wpierw trzeba je czegoś nauczyć - zaśmiałem się cicho. Po pierwsze trzeba nauczyć dyscypliny.
- Kompania, do mnie! - krzyknąłem na pieski. Te niezbyt wiedziały co robić ale w końcu wszystkie do mnie przyszły - Uformować szereg - odezwałem się znów. Szczeniaczki po chwili uformowały się w dosyć niezgrabny szereg. Spojrzałem na Coco, która była lekko zdziwiona. Podszedłem do niej i objąłem ją.
- To co robimy z tą kompanią? - zapytałem, śmiejąc się.

Coco?

Od Diego

Spacerowałem ulicami miasta. Ten szum... Doprowadzał mnie do zawrotów głowy. Cały czas ludzie się zatrzymywali i przypatrywali się mi. Co we mnie takiego niezwykłego? Może to, że jestem czarny? Nie wiem. Każdy chciał mnie złapać.. ale uciekałem lub gryzłem. Miałem tego dość.Pobiegłem przed siebie do lasu. Cisza i spokój. Położyłem się na stercie liści i zacząłem rozmyślać.Może by tak znaleźć jakieś schronienie?Sforę... Nigdy w niej nie byłem, ale to zmienię. Tylko gdzie ja znajdę taką, która mnie przyjmie? Nie wiedziałem.Po jakimś czasie zasnąłem.. Obudziły mnie ciepłe promienie słońca. I jakiś cień, który srał przede mną.Ostrożnie otworzyłem oczy. Obok mnie siedziała suczka i bacznie mi się przyglądała.
- Już się bałam, że nigdy się nie obudzisz - powiedziała
Wstałem i otrzepałem sierść z liści.
- Ale się obudziłem-odpowiedziałem
- Widać...co tu robisz?-spytała
- A co mam robić?
- No..Jesteś na terenach sfory...
- Sfory!?
- Psiego Uśmiechu-wyszeptała
- Akurat..a tak w ogóle to jestem Diego - przedstawiłem się
- Jestem.......

Jakaś suczka?

Nowy Pies - Diego !

Imię: Diego
Ksywka: Di
Głos: K2 - Jutro nadchodzi zawsze
Rasa: Czarny owczarek niemiecki
Wiek: 2,5 lat
Płeć: Pies
Urodziny: 10 dzień lata
Stanowisko: Wojownik zachodni
Rodzina: Są daleko w świecie
Partner: Szuka tej jedynej...
Młode: chmm...
Charakter: Di..Bardzo wysportowany,silny.Bardzo odważny.Łatwo się nie poddaje.Łagodny i romantyczny dla suczek.Nie łatwo zdobyć jego zaufanie.Ale ma jak każdy słaby punkt-a mianowicie ma lęk wysokości.Od 3 metrów.Jest tym zmieszany i boi się przyznać. Uwielbia naturę.Wszystko co żywe.No ...prawie wszystko...
Historia: Urodził się w bloku.Miał 3 rodzeństwa.Matka zmarła po porodzie a ojciec zaraz po niej.Sam się wychowywał.Uczył na blędach.Po czasie znalazł tą sforę i w niej został.
Właściciel: Mar28

czwartek, 28 maja 2015

Od Levar'a- CD opowiadania Lonlay

-Jak to spadłaś?! - Wrzasnąłem.
-Nie wiem...Zapatrzyłam się. - Zaczęła płakać.
-Ale złamałaś ją?
-NIE WIEM!
Położyłem uszy po sobie. Podniosłem ją i wrzuciłem sobie na plecy. Po drodze nuciłem sobie moją ulubioną piosenkę.

https://www.youtube.com/watch?v=0eD7AUuMW44#t=158

-Pięknie śpiewasz. - Powiedziała.
-Dzięki...

*U lekarza*

Przyszła tylko mama Lonlay. Nie było Cheroon'a.
-Mamo, gdzie tata? - Zapytała.
Bligrht od razu posmutniała.
-Nie żyje...-Mruknęła.
Lon wyglądała na przerażoną i zdezorientowaną. Nagle popatrzyła się na mnie wrednie i uciekła. Łapa już ją nie bolała. Szukałem jej po całej sforze...Nigdzie jej nie ma! Chociaż....Nie szukałem....na drzewach! Szybko spojrzałem na górę i zobaczyłem skaczącą po gałęziach Lonlay. Zwinnie wskoczyłem na pierwsze lepsze drzewko, wskoczyłem wyżej i ją wyprzedziłem. Usiadłem na gałęzi na którą właśnie skakała. Odchyliłem się do tyłu, i zacząłem spadać. Na dole była sterta liści. Lonlay leżała na mnie...
-Przepraszam, ale chciałem zapytać czy jesteś na mnie zła?
-Za co? Po prostu gdybym z tobą nie łaziła tata by żył...
Przewróciłem oczami.
-U mnie zmarła mama....Popełniła samobójstwo ale pogodziłem się z tym. Wiem, że gdy będę jej potrzebował otrzymam tą pomoc. Ona jest tu. - Pokazałem łapą na jej serce.
-Aha....Ale ja nie jestem tobą i nie muszę. - Mruknęła.
-Oj nie przesadzaj. - Powiedziałem i przewróciłem ją na plecy. -Masz mnie....rodzeństwo i mamę, która cię kocha. A mój tata musi pełnić rolę alfy. Ja chociaż chciałbym, i tak nie zostanę alfą tylko mój tata. Za pewne niedługo znajdzie sobie nową partnerkę albo po prostu nas odda. - Przekręciłem łeb, i jedna łezka spłynęła mi po nosie.
-Twój tata nigdy cię nie odda. Kocha cię. - Uśmiechnęła się.
-Może i kocha, ale nie ma czasu na zajmowanie się 5 szczeniaków.
-Teraz ty przesadzasz. - Powiedziała i teraz ja wylądowałem na plecach.
-Może koniec tej zabawy?....-Powiedziałem i wyrwałem się z jej "objęć". Po chwili zacząłem się śmiać.
-Co robimy? - Zapytała.
-A co byś chciała?

Lonlay?

Zaręczyny!

Servus zaręczył się Crystal. 
Gratulujemy i życzymy szczęścia i zdrowych przyszłych szczeniaków.
 Ślub odbędzie się 4. 06. 2015r.
 Jeszcze raz wszystkiego dobrego!

Od Codie'go- CD opowiadania Mey

Podniosłem piłkę i zabrałem ją ze sobą.
- Nie wiem. Możemy iść na stare obozowiska.- zaproponowałem.
- Jasne.- ucieszyła się.
Poszliśmy nad małe jezioro. Obozowisko było po drugiej stronie więc musieliśmy przepłynąć. Akurat obok stała przywiązana, mała łódka. Rozgryzłem sznurek i wskoczyłem na pokład.
- Achoooj majtku Mey!- krzyczałem.- Wskakuj na pokład!
- Arrrrrr....- zawarczała tak jak piraci.
Potem zaśmiała się i złapała się mojej wyciągniętej łapy. Jednym małym skoczkiem znalazła się na naszym okręcie. Złapałem za ster [czyt. wiosła] i wprawiłem statek w ruch. Płynęliśmy niezbyt długo bo zaraz byliśmy na miejscu. Z ogniska leciał dym a węgielki podskakiwały rozżarzone. Ktoś tu musiał wcześniej być... Na pewno. Na pewno nie psy bo psy przecie nie umieją rozpalać ogniska. Zresztą tak jak inne zwierzęta. Czyli mogło to wynikać na tylko jedno. Usłyszeliśmy jakieś głosy i wskoczyliśmy za krzaki. Zza listków łatwo było zobaczyć sylwetki osobników...









Meeeey? O.O

Niech żyją !


Jeśli ktoś ma serce, to zajrzy tu i złoży podpis, który nic nie kosztuje, a może ocalić wiele istnień....

Wszystko jest w tym linku : [Klik]

Zmiana w ,,Urodziny''!

Ogłaszam zmianę w zakładce ,,Urodziny''. 
Za dużo jest dni a rok trwa za długo. 
Wszystkie psy które mają urodziny 16 i poniżej prosimy o zmianę daty urodzin.
 Przepraszam za wszelkie trudności.

~Alfa Mashine

Crystal jest w ciąży!

Mama: Crystal
Tata: Servus
Liczna szczeniąt w miocie: 4 (2 suczki i 2 psy)
Początek ciąży: 27.05.2015
Koniec ciąży: 2.06.2015
Lekarz prowadzący: Ingram

Dorosła Winnie!

Theo śpiesz się lepiej xd...




Imię : Winnie (Czyt. Łinni)
Ksywka : Win, Wi....
Głos : Kelly Clarkson - Stronger
Rasa : Sable Border Collie
Wiek : 1 rok
Płeć : Suczka
Urodziny : 7 dzień jesieni
Stanowisko : Lekarz
Rodzina : Matka Shira....
Partner :  Niedługo Theo
Młode : Chciała by, chodź wie że jeszcze nie pora.
Charakter : Winnie...Energiczna, pogodna i zabawna. Przyjacielska, wielki z niej odkrywca. Często wsadza nos w nie swoje sprawy, złośliwa i zaczepna. Odważna, pewna siebię.
Historia : Urodziła się w mieście. Ludzie ją porzucili i żyła na ulicy...Znalazła las w którym zamieszkała (to była sfora). Okazało się że jest tam sfora i w niej została...
Upomnienia : 0/4
Kontakt : wale

Qetsiyah urodziła!!!

Życzymy szczęścia z małymi szczeniakami. Gratulacje!







Imię : Valentino
Ksywka : Valle (czyt. Łoli)
Rasa : Mieszaniec
Wiek : Kilka dni
Płeć : Pies
Urodziny : 13 Dzień Jesieni
Rodzina:
Matka – Qetsiyah
Ojciec – Ferraro
Siostra – Cortney
Ciotki – Coco, Suzzie, Another, Naveda
Wujkowie – Snowy, Damon, Jocker, Rocky
Kuzyni/Kuzynki – Niklaus, Haley, Scarlett, Levar, Snowflake, Tahti, Jasmine, Jammy, Vawes, Skillet, Meredith, Josie, Tyler, Rubens, Kai.
Babcia – Ace
Dziadek – Mashine
Zakochany : Raczej nikt nie przypadł mu do gustu…
Charakter :  Valentino ma psychikę złożoną i pełną niuansów. Jest pełen niezaspokojonych pragnień, przepojony poczuciem winy. Przechodzi przez życie udając obojętność i sceptycyzm, odważnie, nie oczekując natychmiastowych rezultatów swoich działań i tęskni za końcem tej mordęgi, absolutnym światem wiecznego szczęścia. Mimo wszystko wciąż próbuje od nowa odnaleźć się w świecie materii, wbrew przeciwnościom, ponieważ jest uparty, wytrwały, świadomy obowiązków i odpowiedzialności. Nie jest towarzyski, nie lubi hałasu, przyjęć, wielkiego świata, choć w gronie najbliższych przyjaciół potrafi być wesoły i serdeczny. Jest bardzo krytycznie nastawiony do wszystkich i wszystkiego, cynicznie wyśmiewa swoje i innych przywary, celuje w czarnym humorze, potrafi być cierpki i jadowity. Ale równocześnie potrafi wczuć się w czyjąś rolę, wysłuchać zwierzeń, wyciągnąć pomocną dłoń w potrzebie. Nie oczekuje wdzięczności za okazaną pomoc. Jest szczodry, bezinteresowny, szlachetny, lojalny i bardzo wierny. Nie potrafi za bardzo odnaleźć się w brutalnym świecie rywalizacji i konkurencji. Nie jest przystosowany do życia w świecie fizycznym. Jest bardzo nieufny, bardzo ostrożnie podchodzi do nowych znajomości. Łatwo ulega wzruszeniom, pobudliwy, czasem bojaźliwy, ale uczciwy i skrupulatny, uczciwy. Lubi stabilizację, źle znosi niespodzianki, nie lubi improwizacji, bo wciąż oczekuje najgorszego. W uczuciach Valle jest wierny, woli trwałe więzi od przelotnych miłostek. Jeśli czasem pozwala sobie na swawolne igraszki to po prostu szuka bratniej duszy i gdy ją znajdzie to będzie wierny aż do końca. Jest serdeczny, uczuciowy i wrażliwy. Ponieważ reaguje emocjonalnie, to zdarza mu się być porywczym. Rodzina i dom są dla niego najważniejsze i więzy, które stworzy są nierozerwalne. Mimo to często czuje się nieszczęśliwy w miłości, jest zazdrosny, wciąż potrzebuje zapewnień, że jest kochany. Jego pesymizm może być uciążliwy i często zniechęca innych do niego. Potrzebuje dużo czasu, aby zaufać drugiej osobie, nie potrafi się odprężyć, żyje wciąż podejrzeniami. Nie ma motywacji, żeby osiągać sukcesy, musi wierzyć w sens tego, co robi, może się realizować, gdy ma poczucie misji do spełnienia. Często zamiast działać przeżywa i rozmyśla nad tym, czego mu się nie udało zrealizować.
Historia : Nie ma co opowiadać…. urodził się tutaj…
Kontakt : Quarter 









Imię : Cortney [czyt. Kortni]
Ksywka : Cor, Ney
Rasa : Mieszaniec Aussie
Wiek : Kilka dni
Płeć : Suczka
Urodziny : 13 dzień Jesieni
Rodzina :
Matka – Qetsiyah
Ojciec – Ferraro
Brat - Valentino 
Ciotki – Coco, Suzzie, Another, Naveda
Wujkowie – Snowy, Damon, Jocker, Rocky
Kuzyni/Kuzynki – Niklaus, Haley, Scarlett, Levar, Snowflake, Tahti, Jasmine, Jammy, Vawes, Skillet, Meredith, Josie, Tyler, Rubens, Kai.
Babcia – Ace
Dziadek – Mashine
Zakochany : Podobają jej się starsi... ale kto wie.
Charakter : Ney jest lekko zwariowana ale jako jedyna ze szczeniaków uważa się bardziej za dorosłą. Udziela się w rozmowach dorosłych psów a ze szczeniakami się nie bawi. Nie lubi przesiadywać z takimi krzyczącymi i piszczącymi kreaturami gdyż ma obok tyle fajnych dorosłych chłopaków. ''Bawi'' się tylko z tymi którzy mają podobny charakter do niej i nie są strasznie dziecinni. Mało tu takich ale się znajdą. Poza tym lubi przebywać sama. Lubi słuchać żartów ale sama ich nie mówi gdyż może to obniżyć jej reputacje. Jest strasznie wtajemniczona w sprawy drapieżnych kotów. Co prawda psy powinny ganiać koty ale ona stara się o jak największą więź między nimi. Zbliża się do nich coraz bliżej. Kto wie czy może niedługo nie podejdzie za blisko? Ale jak już uda się jej oswoić jakiegoś jeszcze jako szczeniak wzniesie wielki podziw nad jej umiejętnościami. Oczywiście z tym towarzyszem zostanie na zawsze. Robi to też dla tego żeby jakiś nie za stary przystojniak zwrócił na nią uwagę i przekonał się że nie jest dziecinna. Nienawidziiii wszelkiego robactwa. Nawet te czarujące wszystkich ,,motylki'' budzą w niej odrazę. Teraz każdy wie jak można się na niej zemścić za ten jej charakterek.
Historia : Nie ma co opowiadać. Wszystkie szczenięce lata i nie tylko spędzi tutaj.
Kontakt : natik880 / natigrati@gmail.com

Od Ferraro- CD opowiadania Qetsiyah

Usłyszałem pisk suczki i podbiegłem do niej. Zauważyłem wbite kolce w jej łapy.
- Dlatego chcę być przy tobie. Żeby się nic nie stało.- trochę się zdenerwowałem.
- Ale to nic!...- pisnęła jeszcze raz i pospiesznie powyjmowała kolce ze spodów łap.
Gdy oczyściła swoje łapy wstała i uciekła znowu. Albo mnie unika albo zrobiło jej się głupio. Szukałem jej długo za drzewami. W końcu sobie odpuściłem i ruszyłem w drogę powrotną. Na pewno ona też już jest w sforze bo po co miałaby się ukrywać po lesie. Chyba że jeszcze ma zamiar bawić się ze mną w chowanego. Gdy byłem już blisko zacząłem coś nucić. Usłyszałem jakieś lekkie piski ale nie były one podobne do pisków Qet poza tym nadchodziły z bardzo daleka.


 *W sforze*




Podreptałem lekko do jaskini Qet w której... Nie zastałem jej mieszkanki. Oj źleee... Bardzo źle!!! Teraz już zacząłem się niepokoić i biegałem jak nieopamiętany po sforze. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Nagle usłyszałem krzyki... Już nie piski tak jak było je słychać z daleka ale krzyki. I to nie byle kogo. Biegłem w ślad jęków. W końcu w krzakach zobaczyłem Qet która chyba właśnie zaczynała.. RODZIĆ!
- Ferroooo!- krzyczała.- To już... Szczeniaki...
- Yyyy... Tak... Znaczy nie. Znaczy co? Aaaa już ci pomagam.- serce mi waliło okrooopnie wręcz. 
Podniosłem ostrożnie Qet i położyłem ją na moim grzbiecie. Ostrożnie pobiegłem do lekarza. Zastałem akurat Ingram. Qet zaprosili szybko do środka a gdy ja miałem zamiar wejść zatrzasnęli mi drzwi przed nosem. Czułem się poirytowany że nie mogę wejść. W sumie nie lubię zapachu krwi i strach mi patrzeć na męczącą się Qet. Czekałem więc w korytarzu. Czekałem tak już jakieś 3 godziny. W końcu zaprosili mnie do środka. I gdy wszedłem obok Qetsiyah leżały dwa małe brzdące. Podszedłem do niej i objąłem ją wraz ze szczeniakami.

Qetsiyah?

środa, 27 maja 2015

Od Cheroona †

Wyszedłem na świeże powietrze.
- Video, popilnuj rodzeństwo dopóki Bligrht nie przyjdzie - powiedziałem i popatrzyłem na niego ufnie.
- Dobra - uśmiechnął się i zaczął bawić się z Codie'm i Thomsone'm. Coś czuje, że on nigdy nie dorośnie. Może to i lepiej, nich ma taki charakter jaki ma. Poszedłem sobie spacerkiem w stronę jeziora Anskunmay. Zaczął wiać w tym samym czasie lekki wiatr.
- Witaj - powiedziałem do mojego przyjaciela Sin'a.
- O cześć - odwrócił się i lekko uśmiechnął - Co Ty też chciałeś odsapnąć od szczeniaczków? - zaśmiał się Sintesu.
- No trochę - mruknąłem zakrywając łapą pysk przed słońcem - Chodź przejdziemy się i pogadamy - powiedziałem szybko i zacząłem iść. Sin zaraz mnie dogonił. Szliśmy spokojnie przez jakieś dziwne gąszcze. W końcu znaleźliśmy się w pięknym miejscu, którego dotychczas nie widziałem.
- Wow - zaśmiałem się i nie wiem dlaczego poczułem się jak szczeniak.
- Fajne miejsce - odparł spokojnie Sintesu, lecz w jego głosie było lekkie zainteresowanie. Pokiwałem głową i poszedłem pewniej do jakiegoś drzewa. Za mną poszedł Sin. Położyliśmy się pod nim i zaczęliśmy odpoczywać.
* Kilka minut później *
- Dobra, wracajmy - powiedziałem i wstałem powoli.
- Gdzie się wybierasz? - usłyszałem głos, który w żadnej mierze nie pasował do Sin'a. Odwróciłem się i zobaczyłem dwa wilki i Sintesu. Popatrzyłem na niego przerażony. Można powiedzieć, że nie było go już duszą na tym świecie.
- Co mu zrobiliście? - stanąłem w pozycji obronnej i zacząłem warczeć.
- Nic - mruknął spokojnie wilk - Tylko zbytnio się narzucał - zaśmiał się ironicznie. Wtedy też skoczył na mnie i ......

Niebo. Jest to piękne słowo, lecz niektórzy nie wierzą, że ono istnieje. Tylko, gdyby nie istniało to gdzie bym się znajdował... ? To pytanie będzie mnie męczyło do końca... życia? Tego w niebie? Oczywiście...

Od Video - CD opowiadania Skyres

Popatrzyłem melancholijnie w górę i mocno westchnąłem.
- Szczerze mówiąc, niech sobie dołącza - rzuciłem i wstając zacząłem kierować się w stronę domu.
- Gdzie idziesz? - zapytała Skyres, odrywając wzrok od nowo poznanego towarzysza.
- Do domu - rzuciłem i poszedłem. Wyszedłem tak jak wszedłem. Po piętnastu minutach wszedłem do jaskini, której panował chaos ogromny.
- Co się stało? - zapytałem lekko przerażonym głosem.
- Thomson zniknął - powiedział szybko tato. Stanąłem jak wryty. Może niepotrzebnie go prowadziłem dzisiaj rano do lasu. Nie potrzebnie się godziłem...
- Wiem gdzie może być! - zawołałem i zacząłem szybko biec w stronę lasu. Zaczęliśmy go wołać, gdy w tym czasie podeszła Skyres.
- Popilnujesz... - urwała, patrząc zdziwiona - Co się dzieje? - zapytała szybko.
- Mam coś ważniejszego, niż cholerne pilnowanie szczeniąt - warknąłem, zły na siebie, a przed oczyma miałem poranną rozmowę...
- Co się dzieje? - Skyres znów do mnie podeszła.
- Thom zniknął - warknąłem kolejny raz i znów zacząłem wołać go.

Skyres?

Konkurs...

W związku z małą liczbą zgłoszeń i prośbami osób chcących wziąć udział, wydłużamy termin wysyłania opowiadań o 3 dni. O konkursie w zakładce "Konkursy".

Termin : do 30 maja (do końca dnia)

Od Crystal - CD opowiadania Servusa

Weszłam do gabinetu.
-Witaj-przywitała mnie suczka
Nic nie odpowiedziałam.Po prostu usiadłam i powiedziałam o co chodzi.
Suczko uważnie mi się przyglądała a potem kazała położyć.
Zrobiłam wszystko co kazała.Dotknęła mojego brzucha.
-Ałć-zwiłam się z bólu
Po badaniu powiedziała:
-No wiec wszystko jasne!
-Co mi jest?
-Jesteś w...ciąży!
Zrobiłam wielkie oczy za zdziwienia.Po chwili do gabinetu wpadł Mój partner.
-Czy ja dobrze słyszałem?-spytał zadyszany
-Tak..jestem w ciąży...-powiedziałam
Pies podszedł i pocałował mnie w policzek. Nadal byłam rozdrażniona i odepchnęłam psa.
-Przepraszam...chcę odpocząć-rzekłam i wybiegłam z gabinetu.
Położyłam się w jaskini i zasnęłam. Mimo, że był środek dnia.

Servus?

Od Qetsiyah CD Ferraro

Nie wiedziałam za bardzo jak mu to powiedzieć... chociaż tak teoretycznie nie zareagował tak źle, no to co zrobiła biednej, niewinnej i całkowicie bezbronnej Swan.
- W zasadzie, to mógłbyś, ale jeszcze wracając do zamieszkania razem, to .... - Zaczęłam zamyślona i troszkę nerwowa.
- To co ? - Zdziwił się.
- Zamieszkajmy raczej u ciebie, bo u mnie jest trochę za dużo... skóry... - Wykrztusiłam.
- W jakim sensie skóry ? - Robił się podejrzliwy.
- Nie ważne... po prostu chodzi mi o to, że wole zmieszać u Ciebie....
- Ok ... - Powiedział trochę tajemniczo.
- To gdzie teraz idziemy ? - Zapytałam ciekawa.
- Może lepiej będzie, jak zaprowadzę cię do jaskini.... - Zaczął, ale gdy to usłyszałam poczułam się trochę zła.... z jednej strony Ferro troszczy się o mnie, ale z drugiej, brzmiało to jakby uważał, że sobie nie umiem poradzić.
- Nie jestem kaleką... - Powiedziałam trochę zła. Odwróciłam się od niego i oglądałam spadające liście drzew, udając, że go ignoruję.
 


- Qet ... nie chciałem cię urazić, ale po prostu nie chce, abyś się przemęczała. - Podszedł do mnie.
- Ale mi nic nie jest ... nie potrzebuje takiej opieki .... - Zaczęłam obrażonym głosem, wciąż nie patrząc w jego stronę.
- Wiem, że jesteś samowystarczalna, ale jednak nie chce aby Cię spotkała jakaś krzywda - Przyznał. Ja wciąż "zła" ignorowałam go, przez dłuższy czas. W końcu postanowiłam odejść. Wstałam i zaczęłam wolno iść. Nade mną rosła wielka akacja, a jak każdy wie, jej gałęzie są kolczaste. Jedna z nich leżała na ziemi, ukryta w trawie. Ja jak zwykle nie patrzę pod nogi i nadziałam się na nią. Kolce z gałęzi wbiły się głęboko pod skórę, a ja gwałtownie się cofnęłam.
- Ał .... -Pisnęłam, wciąż cofając się w tył, kulejąc.

Ferro ? Brak pomysłu...

Od Stanley'a - CD opowiadania Shadow'a

-Nie - zaśmiałem się. - Jakoś nie jestem głodny.
Podczas łapania ptak nieźle się poturbował, ale nadal żył. I całe szczęście. Przydepnąłem mu skrzydło, na tyle mocno, by nie uciekł, jednak uważałem, by nic mu nie połamać. Przyjrzałem mu się dokładnie, a zwłaszcza budowie skrzydeł. Shadow patrzył na te wszystkie czynności z małym zdziwieniem na twarzy, starając się zrozumieć, czemu to wszystko ma służyć.
-Dobra, czerwonku - chwyciłem ptaka za nóżki. - Leć!
Podrzuciłem go do góry, a on nie zwlekając zatrzepotał skrzydłami. Patrzyłem w skupieniu na każdy wykonywany przez niego ruch, do momentu, kiedy zupełnie znikł mi z oczu.
-Co ty zrobiłeś?! - warknął Shadow. - Tyle czasu na niego czekaliśmy! Jaki jest sens łapania i wypuszczania?! Żadnego zysku!
-Może ty nie miałeś w tym zysku, ale ja tak - powiedziałem dumnie. - Wreszcie się dowiedziałem, jak ptaki podrywają się do lotu.
-Jesteś nienormalny...
-Możliwe - udałem zastanowienie. - My tu gadu-gadu, a życie ucieka! Trzeba coś odkryć, znaleźć skarb...
-Gadasz bez sensu i w dodatku marnujesz mój czas.
-Co jak co, ale czasu nie marnuję. Idziesz ze mną?

Shadow?

Od Stanley'a - CD opowiadania Avalon

-Są, są - wydyszałem.
Suczka najwyraźniej nie spodziewała się odpowiedzi. Spojrzała na mnie i blado się uśmiechnęła.
-Możemy znaleźć pomoc, albo czekać aż się zmęczy - każde wypowiedziana przeze mnie słowo niesamowicie mnie osłabiało.
Spojrzałem za siebie. Vista ani na chwilę nie zwalniała. Kierujący nią gniew tylko wzbierał na sile, pozwalając jej na wykonywanie ruchów bez większych strat energii.
-Stan, zwolnijmy - Avalon również kończyły się siły. - Ja, już...
-Vista, sorry - krzyknąłem za siebie, przerywając Av. - Może rozejm?
Odgłosy wypowiadanych przez nas słów odbijały się od niej, niczym piłka od ściany. Była tak wkurzona, że wyłączyła wszystkie części mózgu, odpowiadające za odbieranie bodźców z zewnątrz. Stała się wielkim, opancerzonym czołgiem, pragnącym dokopać wszystkim, którzy wprowadzili ją w taki stan. Mijały kolejne sekundy, decydujące o naszym życiu. Rozglądałem się nerwowo po okolicy. Pusto. W końcu dostrzegłem jedyną deskę ratunku. Rzeka!
-Umiesz pływać? - spojrzałem na Avalon.

Avalon?

Od Pirata CD opowiadania Tri-Color'a

- No dobra to najpierw chodźmy do mojego domu, dam ci jeść a później pójdziemy do alf, ok?
- Dobrze...
Na szczęście mój dom był blisko lasu a właścicieli nie było nawet tygodniami więc weszliśmy przez psie drzwiczki, do kuchni. Otworzyłem szafkę z jedzeniem i pozwoliłem szczeniakowi żeby się objadł do syta. Po jedzeniu wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę jaskiń alf
- Jak się tu znalazłeś?
Color opowiedział mi całą historię od początku, a ja pokiwałem głowom
- Wiele ludzi niestety tak robi... są bezduszni i okrutni, na szczęście ja mam kochającą rodzinie chodź i tak nie widzę jej za często...
- Szkoda że ja tak nie mam, tu pewnie umrę
- Nie! U nas jest wiele szczeniaków! Sam zobaczysz, jest pyszne jedzenie, ciepłe jaskinie, nie jesteśmy takim gangiem bez dachu nad głową, a zresztą sam zobaczysz, chodźmy szybciej
-Już nie mogę... Color spadł na ziemię i dyszał ciężko
- Może cię przekarmiłem? Ale masz gorączkę... spróbuj wstać!
Lecz Tri-Color bezsilnie opadał na ziemię i chwiał się
- No dobra spróbuje cię przenieść, tak jak to robią matki szczeniąt
Złapałem bezbronnego Colora za skórę na karku najdelikatniej jak potrafiłem i powędrowałem z nim do jaskini alf. Będzie potrzebny lekarz...


Jakaś alfa?

Od Servusa CD Crystal

* Kilka dni później *
Crystal dziwnie się zachowuje... Często wymiotuje, wybrzydza w jedzeniu chociaż ciągle jest głodna, boli ją brzuch, ciągle jest zła... Postanowiłem trochę się wtrącić.
- Może pójdziesz do Ingram? - spytałem delikatnie.
- Po co? - odparła rozdrażniona suczka.
- No nie wiem, może niech cię zbada? - zasugerowałem.
- No dobra - warknęła. Wyszła z jaskini. Chyba pójdę za nią. Skradałem się, czołgałem, turlałem...W końcu zauważyłem jak wchodzi do gabinetu Ing.

Crystal?

Od Crystal CD Servus'a

Zaczęliśmy się namiętnie całować i turlać po ziemi.
Zasnęłam dopiero o północy.

~~~rano~~~

Obudziłam się ze wstrętnym humorem. Wszystko mnie bolało.
Servus jeszcze spał.Postanowiłam się przewietrzyć i przy okazji zapolować.
Ciepłe promienie słońca mocna grzały.Wiatr powiewał moją sierść.
Wybrałam się do lasu gdzie upolowałam dorodną sarnę.
Po zjedzeniu ruszyłam na rzekę by obmyć się z krwi ofiary.
Poczułam jesień.Zimne wody,liście spadające z drzew....
Wyszłam z rzeki i otrzepałam się z wody.Następnie ruszyłam do jaskini ukochanego.
Ujrzałam go przerażonego i zdziwionego.Gdy mnie zobaczył podbiegł i mnie przytulił.
-Dobrze, że nic Ci nie jest-powiedział zatroskany
-Mi?! - Chyba sobie żartujesz!-zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek
Uśmiechnął się tylko i nic więcej nie powiedział.

Servus?

Od Vawes'a - CD opowiadania Aurory

Uśmiechnąłem się i odwzajemniłem przytulasa.
- Ja mam jeszcze dziewięcioro rodzeństwa - zaśmiałem się puszczając ją - Jest niezły harmider - mruknąłem siadając.
- Dziewięcioro? - zapytała, lekko zdziwiona ale i zaciekawiona. Pokiwałem głową i zacząłem wymieniać...
- Siostry Jasmine, Tächti, Josie, Meredith oraz bracia Jammy, Skillet, Tyler, Rubens i Kai - zakończyłem swoją wypowiedź i uśmiechnąłem się.
- Ja mam tylko trzech braci White'a, Ares'a i Hasson'a - powiedziała z większą pewnością.
- Fajna rodzinka - zaśmiałem się - Pobawimy się?

Aurora?

Szczeniaki Taszy i Joey'a!

(Wstawi ktoś zdjęcie z adminów )
Imię : Avendeer
Ksywka : Ave, Aven, Ever ( najbardziej lubi jak się zwracają do Niej " Ever " i " Avendeer ")
Rasa : Golden Retriver
Wiek : Parę dni
Płeć : Suczka
Urodziny : 10 dzień Jesieni
Rodzina : Tata Joey, Mama Tasza, bracia Naveen i Sheldon oraz " kuzynka " Athena
Zakochany : Po co Jej ??? Wystarczy jej najlepszy przyjaciel Codie.
Charakter : Tasza mówi o Niej " druga Athena ". Wydaje się, że jest bardzo delikatna, ale naprawdę jest na odwrót. Jest baaardzo energiczną suczką. Kocha przygody, wyzwania, zawody i inne tego typu rzeczy. Uwielbia biegać. Poza tym jest ambitna, błyskotliwa, inteligentna, kłótliwa z braćmi, mądra, pogodna, pomysłowa, odważna, oryginalna, rodzinna, towarzyska, troskliwa, uczciwa, ufna, wierna.
Historia : Urodziła się w tej sforze.
Kontakt : elisabeth666@vp.pl


http://cdns2.freepik.com/darmowe-zdjecie/czarny-szczeniak-retriever_2701505.jpgImię : Naveen
Ksywka : -
Rasa : golden retriever
Wiek : kilka dni
Płeć : Pies
Urodziny : 10 dzień jesieni
Rodzina : Rodzice- Tasza i Joey Rodzeństwo- Sheldon i Avendeer
Zakochany : nikt
Charakter : Ostrożny, cichy, spokojny, grzeczny, miły
Historia :
Urodził się w SPU
Kontakt : Queenpola2003










http://www.gotdogsonline.com/golden-retriever-pictures-breeders-puppies-rescue/pictures/golden-retriever-0007.jpg

Imię : Sheldon
Ksywka : Shel
Rasa : golden retriever
Wiek : kilka dni
Płeć : Pies
Urodziny : 10 dzień jesieni
Rodzina : Rodzice- Tasza i Joey Rodzeństwo- Naveen i Avandeer
Zakochany : Michelle
Charakter : Odważny, szarmancki, czasem chamski, zabawny, impulsywny, żywiołowy
Historia : Urodził się w SPU
Kontakt : Queenpola2003

Od Taszy

Obudziłam się rano. Powoli wyplątałam się z obięć Joey'a, po czym wstałam. Atheny jak zwykle nie było. Kiedy ona wstaje ? Uśmiechnęłam się na wspomnienie " Mojej " adoptowanej córki. Popatrzyłam na Mój wyraźnie zaokrąglony brzuch. Nagle poczułam, że ktoś stoi za Mną. Obróciłam się. Za Mną stał Joey. Gdy tylko się obróciłam, pocałował Mnie w czoło.
- Wszystkiego Najlepszego - szepnął
- Że co ? - zapytałam
- Przecież masz dzisiaj urodziny - uśmiechnął się - Rozpakuj prezent.
Podał mi czerwone pudełeczko. W środku znalazłam przepiękną brazoletkę. Wyglądałam tak :
 
http://bizuteria-eshop.pl/18815-24784-kategoria/multi-bransoletka-brzoskwinioworozowe-koraliki-obraczki-i-zawieszki-w-kolorze-zlotym.jpg
 
- Jest przepiękna - przytuliłam Mojego partnera
- To się ciesze - uśmiechnął się
Chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie poczułam bardzo mocny ból brzucha ...
 
*** 3 godziny później ***
 
Obudziłam się w jaskini Raven. Wydarzenia z ostatnich 3 godzin pamiętam jak przez mgłę. Popatrzyłam się na Moje i Joey'a szczeniaki. Były takie śliczne. W tej chwili do jaskini wszedł Joey ...
 
Joey ???

Od Lonlay- CD opowiadania Levar'a

- Jak to nie to samo?- zdziwiłam się.- Każde rodzeństwo zawsze dopieka.
- No tak ale on robi wszystko żeby mnie ośmieszyć itp.- wytłumaczył.
- Rozumiem.- przyznałam.- Ja się nie będę z ciebie śmiała.
- Dzięki.-uśmiechnął się.
Dość długo milczeliśmy. Słychać było tylko piękny śpiew ptaków i szum lasu. Po dość długim namyśle co możemy porobić przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Trzeba trochę poćwiczyć umiejętności Levusia w skakaniu po drzewach.
- BEREEEK!!- dotknęłam go łapą i zaczęłam uciekać.
Wskoczyłam szybko na drzewo i skakałam z jednego na drugie. Levar powtarzał każdy ruch po mnie i skakał jak zawodowiec. Poza tym jeszcze szybko biegał więc bez problemu mnie dogonił i ''odbił'' berka. Teraz ja musiałam za nim biegać. Goniłam go tak szybko ile miałam sił w moich marnych łapkach. Za nic go nie dogonię. Był jakieś kilka metrów ode mnie i znikał mi z punktu widzenia. W końcu już nawet nie słyszałam jak gałęzie trzepotały. Schyliłam na chwilkę głowę do dołu żeby zobaczyć czy może nie zeskoczył na ziemię.Wtem się zagapiłam i sama tam wylądowałam. Upadłam na łapę i jakby coś w środku pękło. Nie mogłam nią ruszyć ani na niej stanąć. Zaczęłam lekko popiskiwać. Potem zaczęłam wołać o pomoc.
- Pomocyyyyyy!!!- krzyczałam.- Pomocyyyyyy!!!!
W końcu usłyszałam kroki jakiegoś psa. To był na szczęście Levar. Na mój widok podbiegł do mnie szybko i zapytał.
- Co się stało?!?!- dyszał przerażony.
- Spadłam z drzewa...- łzy spłynęły mi po policzkach.


Levar?

Od Mey - CD opowiadania Codie'go

Uśmiechnęłam się lekko i dokładnie obejrzałam piłkę Cod'a. Mogłam się domyślić, że to piłka, ponieważ miała okrągły kształt i w ogóle. Była bardzo ZAJEBISTA! XD fajna.
- Fajna - powiedziałam i wykonałam niepewny ruch łapą, w stronę jego piłki - Mo-mogę? - zapytałam szybko, żeby nie było.
- Tak - zaśmiał się i podał mi piłkę. Zaczęłam podrzucać ją, a później rzuciłam ją do Codie'go. Zaczęliśmy rzucać ją do siebie. W końcu trochę to nam się znudziło.
- Idziemy gdzie? - zapytałam siadając i rozglądając się wokół.

Codie?

wtorek, 26 maja 2015

Od Ferraro- CD opowiadania Qetsiyah

Wcześniej stałem oparty o drzewo ale teraz czułem że tego drzewa tam nie ma. Upadłem więc. Nie mogłem uwierzyć w te słowa które właśnie wyśpiewała mi Qet. Byłem na nią zarazem wściekły że nie chciała mi tego powiedzieć przedtem ale i szaleńczo szczęśliwy. Tak chciałem mieć szczeniaki ale nie mówiłem o tym Qet bo mogłem ją tym wystraszyć albo coś. A teraz się okazuje że nawet nie musiałem o to prosić?! Szybko się podniosłem i objąłem ją mocno ale i uważając na jej brzuch.
- Czemu mi nie powiedziałaś?!- próbowałem zrozumieć nadal jej słowa.
- To miała być niespodzianka... i... nie miałam siły wtedy tego powiedzieć...- przyznała.
- Dobra... ale... ja nadal o niczym nie wiem.-przypominałem.- Ile szczeniaków?!
- Dwa.- mówiła spokojnie.
- Pies i suczka?- pytałem dalej.
- Tak.- uspokoiła mnie.
- Dobrzeee... Spokóóój...-oddychałem.- To co? Nici z naszej wycieczki?
- Nie wiem. Jak chcesz to możemy iść.- uśmiechnęła się.
- Chciałem po prostu spełnić twoje marzenie. Ale musimy uważać na nasze maluchy więc dla ich bezpieczeństwa wróćmy.
Wtem zawróciliśmy w stronę z której szliśmy. Po drodze rozmawialiśmy o naszych szczeniakach. Ten dzień był peeeełen emocji. Moja nagła złość sekundowo przeszła i zacząłem cieszyć się jak szczeniak. Ciekawe jak spiszę się będąc ojcem. Doszliśmy nareszcie do sfory. Przed wejściem do jaskini Qet zacząłem pewien temat.
- Qet... Bo jak mamy mieć szczeniaki to lepiej będzie jak będziemy mieszkać razem.
- Owszem.- przyznała.
- To może mógłbym zostać Deltą?

Qetsiyah?

Od Ingram CD Vincenta

Moja siostra pewnie by powiedziała, że nie mam co życia marnować z psem starszym o dwa lata, średnio ładnym, itd... Ale ja kocham Vincenta. Chyba...
- Nie.
Przez jego twarz przemknął cień bólu.
- Aha - rzekł i chciał odejść.
- Coś ty, jasne, że żartowałam! Zgadzam się! - zawołałam. Pies mnie pocałował. Powolnym krokiem ruszyliśmy do jego jaskini.
* W nocy *
- Wiesz, Vin... - zaczęłam - Może spełnijmy nasze marzenie o szczeniakach?
Zaczęłam go namiętnie całować.

Vincent?

Od Levar'a CD opowiadania Lonlay

-Yyyy...Chyba tak. - Uśmiechnąłem się.
Lon pomogła mi zejść z drzewa. Spokojnie zeskoczyłem z najniższej gałęzi. Ale na....Lonlay?
-Sory....-Powiedziałem odskakując.
-Nic się nie stało..
-Może się przejdziemy? Znajdziemy kogoś i się poganiamy ok? - Szybko starałem się wymyślić jakiś plan.
-Jak dla mnie spoko, ale ja nie ganiam . - Uśmiechnęła się dumnie.
Przewróciłem oczami. Na lawendowych polach był Niklaus, Jocker, Theo i Ross. Przywitaliśmy się i zaczęliśmy zabawę. Ganiał jak zwykle Niklaus. Biegł za Lonlay aż w końcu ta wywinęła orła i razem wylądowali na ziemi. Wystraszyłem się i ostro wkurzyłem na brata, bo ten zamiast odejść i pomóc jej wstać stał nad nią i się śmiał.
-Odejdź od niej zboczeńcu! - Warknąłem i go odepchnąłem. - Wstawaj Lonlay.
-Dzięki. - Uśmiechnęła się.
-Levar jest zazdrosny? - Wszyscy prócz mnie i Lon się śmiali.
-Wcale nie! Po prostu nie lubię patrzeć na "romantyczne scenki" mojego głupiego brata! - Krzyknąłem. - I nie mamy gdzie mieszkać, wiesz Klaus?
-Jak to? - Krzyknął oburzony.
-Nie pamiętasz? Mama zmarła, a u alf nie mieszkamy bo zmieniono prawa.
-Ale tata nie pozwoli na to! Będziemy z nim mieszkać. - Burknął.
-Ja nie. Wolę mieszkać sam....
Popatrzyłem się na Lon i uciekłem. Usiadłem na kamieniu i oglądałem zachód słońca. Gdy przybiegła Lonlay od razu zrobiło mi się lepiej.
-Czemu zwiałeś?
-Bo nie mam zamiaru z nim rozmawiać...- Powiedziałem.
Lon usiadła obok mnie.
-Aha...Też często złoszcze się na rodzeństwo.
-To nie to samo. - Szepnąłem i o dziwo Lon oparła o moje ramie głowę. Uśmiechnąłem się i westchnąłem.

Lonlay?

Od Vincenta CD opowiadania Ingram

Zacząłem się śmiać na widok miny Indiany. Cały się zaczerwienił i powędrował ze Skyres do domu. Wszyscy się rozeszli. Tylko ja i In zostaliśmy.
-Ingram....Mam sprawę. - Powiedziałem. - Ty się na tym znasz.
-Jaką?
-Bo ja się chyba zakochałem...I nie wiem jak jej to powiedzieć...-Spuściłem łeb i usiadłem.
Po Ing od razu było widać że posmutniała.
-Jak ją widzę....normalnie odlatuję. Jak mam jej to powiedzeć?
-Nie wiem...Może najpierw się spytaj, a później....No nie wiem. - Zaczęła myśleć.
-A ci Ingram? Kto ci się podoba? - Zapytałem z nienacka.
-Taki jeden przystojny Husky...-Popatrzyła mi się w oczy.
-A mi piękna suczka....O czarno-podpalanej maści...-Westchnąłem.
-A chciałbyś mieć szczeniaki?
-Jasne! Uwielbiam je! - Krzyknąłem.
-Ja też...To moje marzenie...-Spojrzała się za siebię.
Przysunąłem się do niej, i gdy się odwróciła nasze nosy się stykały.
-To te marzenie się spełni...-Powiedziałem spokojnie.
-Vincent.....-Powiedziała odsuwając głowę.
-Zostaniesz moją partnerką Ingram? - Wstałem i popatrzyłem się w jej oczy.

Ingram?

Od Pirata C.D wypadu do miasta

Minął 1 dzień, ludzi nadal nie było ale lada chwila powinni tu się pojawić... chyba że chcieli abym umarł śmiercią głodową ale to było nie dorzeczne! Stuknąłem się w łeb o pręty, cały czas siedziałem w tej klatce a była ona zamknięta na przesuwak i jeszcze nie do końca!! Wsadziłem łapy między pręty i zwinnie otworzyłem drzwiczki, otworzyłem je także innym psom.
- Spadamy stąd!
- Jak niby? - odpowiedział zmutowany jamnik
- Nwm, jeszcze coś wymyślę...
- Zauważyłem uchylone okno, na szczęście byłem mistrzem w otwieraniu drzwi, więc sprytnie otworzyłem okno i wyskoczyłem nim a za mną: zmutowany jamnik, skundlony owczarek i doberman z domieszką owczarka. Widać że 2 ostatnie psy były agresywne ale jamnik?! za co on tam siedział?!
- Hej, ty eee..... jak się nazywasz?
- Mikrus, ale błagam nie wypowiadaj tego imienia bo cię zabije! Mów do mnie po prostu... nwm po prostu jamnik
- No dobra ,,jamniku'' za co ty tu siedzisz?
- Za co?! Jeszcze się pytasz?! Nie widzisz jestem ohydnym parszywym kundlem, tak brzydki że NIKT mnie nie chce!! Dlatego tu siedzę!!
- Aha, widziałem miliony podobnych psów w domach?
- Może sobie widziałeś ale ja jestem najbrzydszy z niech wszystkich!!
- Wcale nie
- TAK TAK I JESZCZE RAZ TAK!!!!!
Nie miałem ochoty kłócić się z tym stukniętym jamniorem więc spytałem się owczarka i dobermana i opowiedziałam im ja za co
- My siedzimy tu za agresję po prostu
- Dobra, ale kończmy to, gdzie teraz idziecie?
- Na ulicę, a gdzie indziej?!
- Może nasza sfora by was przyjęła?
- Jaka sfora?
- Sfora psiego szczęście, przyjmuje wszystkie przybłędy takie jak wy!
- Aha, ale ja nie jestem przybłędom wykrzyknął doberman i zaczął mnie dusić
- Uspokuj się!! Puść mnie ty...
- Kto?
- Już nic dobra chodźmy, nie jesteś przybłędom tylko... no.... dobermanem
Wreszcie dotarliśmy do sfory, poszedłem do alf spytać się ich o zdanie, miałem nadzieje że sami wszystkiego nie spieprzą ale trzymałem za nich kciuki aby nie wykazali żadnych agresywnych zachować.

Któryś\któraś z alf?