Teraz, zimowe dni są straaasznie nudne. Nie mam co robić. Pomyślałam że
przejdę się do Geronimo. Z nim w prawdzie się nie nudzę. Weszłam do jego
jaskini.
-Geronimo? - Krzyknęłam aby sprawdzić czy pies jest w domu. Zauważyłam
że leży pod ścianą, więc do niego podeszłam. Ten załamanym głosem
powiedział :
-Jeśli przychodzisz mnie pomęczyć, dobić albo coś w tym stylu to sobie odpuść.
Spojrzałam na niego dziwacznie, chodź wiem że tego nie widział. W końcu łeb miał przekręcony inną stronę.
-Co się stało? Możesz mi chyba powiedzieć...
Pies usiadł ciężko i zaczął mówić.
-Suzzie... Ona... - Nie dokończył, bo poklepałam go po plecach i powiedziałam :
-Nie załamuj się... Ona już chyba z nim nie jest.
-CO?!
-Słyszałam takie rzeczy. No i podobno Rayan ma coś z plecami.
Nagle na twarzy Gero pojawił się szczery uśmiech. Chyba pierwszy raz odkąd go poznałam.
-Chodź, idziemy sie przejść. - Powiedział wesoło i zaczął wychodzić z jaskini.
-PADA DESZCZ! - Krzyknęłam ostrzegająco.
Geronimo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz