Popatrzyłam kątem oka na Lock'a. Uśmiechał się dość... sztucznie?
Rozumiem, że może faktycznie ten zegarek był dla niego talizmanem
szczęścia. Ale mógł mnie ostrzec. W sumie.. Wcale nie musiał tego robić.
Czy ja naprawdę jestem tak
beznadziejna, jak wszyscy mówią? Po tym wydarzeniu coraz bardziej
przekonywałam się do tej dewizy. Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia uciekłam
od psa. Ten próbował mnie przekonać do powrotu, jednak bez skutku.
Chciałam trochę odpocząć od tych wszystkich, złych rzeczy. Byłam tak
wygłodniała, że rzuciłam się na pierwszą lepszą istotę, która zmierzała w
przeciwnym kierunku. Okazała się nią być ta lekareczka, Winnie. Zaczęła
strasznie warczeć. Jednak ja trochę ją tłumiłam. Miałam
z pewnością bardziej donośny warkot. Ta skulona zniknęła w swojej
jaskini, dając mi przejście. Popatrzyłam na nią z miną pełną gniewu, jak
i smutku. Po nieudanej próbie zdobycia jedzenia natrafił mi się całkiem
przyzwoity zając. Podbiegłam cicho i rozszarpałam zwierzakowi brzuch.
Ciepła krew powoli rozchodziła się po ciele.
***
Wracając do Centrum spotkałam Bitter'a. Popatrzyłam na zwisający mu ogon z pyska.
- Pyszna myszka, co? - spytałam, trochę się uśmiechając.
-
Jak się nie ma, co się lub.. - nie dokończył - A ty, skąd właściwie o tym wiesz?
Zrobił
groźną minę i przywarł mnie do brzozy. Jednak nie jak kiedyś, teraz
delikatnie. Zresztą, wiedziałam że nic mi nie zrobi. Bynajmniej nie
mnie. Pazurem zrobiłam głęboką ranę w łapie psa i wskazałam pysk.
Otrząsnęłam się z kory, stając stabilnie. Bitter przeprosił mnie i
opowiedział o jego dzisiejszych obserwacjach. Kiedy usłyszałam słowo
"Mroczne" od razu się zaciekawiłam. Poszłam za psem, który
ponownie chciał się udać. Jednak przypomniałam sobie o Open'ie.
- Bitter, muszę uciekać.
- Lecisz do kochasia? - spytał sarkastycznie.
Odpowiedziałam mu tylko cichym warknięciem. Pobiegłam do Centrum.
****
- Nie chcę jej znać! - krzyknął chrapliwie jakiś męski głos. Postawiłam uszy i na sztywnych łapach podbiegłam do Locked'a.
- Gdzie uciekłaś? - spytał mizernie, błądząc wzrokiem, najwyraźniej czegoś szukając.
- Musiałam odpocząć. - odparłam beznamiętnie. -
Od tego rabanu.
Pies prześwietlił mnie wzrokiem. W jego spojrzeniu widoczny był lekki gniew.
- A więc. - rzekłam, z lekka się uśmiechając - Miałeś mi opowiedzieć o tym zegarku.
- Jakoś nie mam ochoty. - warknął sucho.
Coś
we mnie pękło. Czyli faktycznie, miałam rację. Wszyscy uważają mnie za
beznadziejną. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, - można by nawet
rzec, że od szczenięcia - jedna łza spłynęła mi po policzku. Z
pewnością żaden sforzanin nigdy tego nie
widział.
Locked?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz