niedziela, 28 sierpnia 2016

Od Gracy – CD opowiadania Bitter Sweet'a

Suka delikatnie spuściła łeb nadal się uśmiechając. Lubiła gdy Owczarek daje upust innym emocjom, niż złości, a na jego pysku pokazjue się uśmiech. Gracy z Bitter Sweet'a przeniosła wzrok na niebo, które powoli zaczęłobyć rozświetlane przez słońce. Podniosła się do pozycji siedzącej, by lepiej widzieć wschód i zaczęła przyglądać się znikającym, ciemnych chmurom. Kątem oka widząc jak Sweet również się podnosi. Za chwilę widać było pierwsze, niepewne promienie słońca, po których stopniowo pokazywały się kolejne.
– Piękne – szepnęła suka, zauroczona kolorowymi promykami, nie mogąc nic więcej wydusić. Zaraz również spojrzała na pysk Owczarka.
– Mhm – Bitter pokiwał głową, a w jego oczach odbijał się blask słońca. Grey uśmiechnęła sie lekko i ponownie sierowała swój wzrok ku słońcu.
– Dziękuję – powiedziała cicho, jednak miała nadzieje, że pies to usłyszał, co potwierdziło to, że spojrzał na nią pytająco. – Że jednak zostałeś – dodała i posłała mu lekki uśmiech, po czym żywiołowo wstała i zaczęła się śmiać. – Nie wiem jak ty, ale ja muszę iść spać – powiedziała, równocześnie otwierając szeroko pysk i ziewając. Bitter podniósł się z ziemi i kiwną łbem.
– Tak, wracajmy – mruknął, po czym zaczął powoli iść. Suka jeszcze raz spojrzała na niebo, a potem na wygniecioną trawę i uśmiechnęła się, szybko dorównując kroku towarzyszowi.

Biteł?

środa, 24 sierpnia 2016

Od Heroine – CD opowidania Riley

Heroine spojrzała na sukę, z błyskiem zaciekawienia. Nie spotkała owej suczki nigdzie wcześniej, więc wydawało jej się dobrym pomysłem zapoznanie z niższą towarzyszką, o ile ta chciałaby współpracować. Zastanawiał ją też fakt, co suka robi w jaskini Ciel'a. Heroine uśmiechnęła się lekko do siebie i delikatnie spuściła pysk.
– Co tutaj robisz? – rzuciła najczęściej zadawanym pytaniem, próbując nie zniechęcić towarzyszki do odpowiedzi. Nie wiedziała o co zapytać lub co oświadczyć na początek, a pytania związane z jej danymi osobowymi wydały się dla Husky nie odpowiedzie w danej chwili. – Jeżeli upatrzyłaś sobie tę jaskinię, muszę Cię przeprosić, lecz należy ona do tego oto Owczarka. Prawda, kuzynku? – zapytała, przenosząc wzrok z suki na Ciela, który jeszcze nie dokońca zrozumiał co się przed chwilą stało i z kim teraz rozmawia. Pies pokiwał łbem, wbijając wzrok w niższą sukę.
– Przepraszam – odparła suka beznamiętnie, wlepiając ślepia to w Heroine, to w Ciela.
– Jak masz na imię i co tutaj robisz? – zapytał od razu Owczarek, stawiając stabilny krok w stronę suki. Husky westchnęła tylko i pokiwała przecząco łbem. Była zażenowana, jak i zdziwiona zachowaniem kuzyna, ponieważ zazwyczaj nie interesowały go sprawy osobiste innych. – Ciel. Jestem Ciel – powiedział, widząc jak suka zwleka z odpowiedzią. – To jest Heroine, teraz twoja kolej – zaczął tłumaczyć, jak małemu dziecku, przez co suka cicho fuknęła.
– Nie wydaje mi się, żeby podawanie swoich danych osobistych, obcemu psu było bezpieczne – odpowiedziała ich towarzyszka, podnosząc łeb, na co Heroine uśmiechnęła się delikatnie.
– Jeżeli jesteś w sforze, nie ma obcych psów – posłała owy uśmiech suce. – Są to jeszcze nie poznani przyjaciele – mruknęła, przenosząc wzrok na kuzynka.

Riley?

wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Riley

- Skoro tak, bardzo dziękuję za całokształt. Bardzo mi miło, że postanowiłaś u nas zostać, mam nadzieję, iż zostaniesz u nas aż do śmierci. - biała, upodobniona do samoyeda suka wydawała się wyjątkowo uszczęśliwiona na samą myśl zyskania nowego członka. - Przepraszam, czasem mówię stanowczo za dużo, wykasuj moje ostatnie słowa.. i czuj się jak w domu, Riley. - dodała, a szeroki uśmiech zagościł na jej pysku.
Rzecz jasna, w całym tym zajściu pojawiło się kilka pomyłek, których suka nie potrzebowała wymieniać, mimo tego, iż była dosyć dokładna. Jej przekonanie o życzliwości przywódców narastało z każdym, nawet najmniejszym, przypadkowym spotkaniem, jednak uprzedzenie do członków psiego stowarzyszenia wciąż przyprawiał ją o niemiłe skurcze w żołądku. Nie miała zamiaru być dla nich chociażby uprzejma, kulturalna, cierpliwa, coś takiego nawet nie wchodziło w grę, przeczyło jej wszelkim zasadom moralnym, graniczyło z kodeksem o zachowanej obojętności. Planowała jedynie wtopić się w psi tłum, zdobyć opinię większości o atmosferze zachowywanej w tej sforze. Riley już kilka razy w trakcie wypełniania różnych formalności myślała nad tym, jak też wypełniać powierzoną jej posadę - podchodzić do niej z wyraźnym dystansem, oddzielać ją od towarzyskiego życia, którego nie musiała wcale posiadać, czy też oddać się pracy bez reszty, topić się w życiodajnej cieczy przez resztę swojego życia? Przez ostatni rok swojego życia często zadawała sobie mnóstwo filozoficznych, ale i naprawdę przydatnych, inteligentnych pytań, które zazwyczaj były poświęcone tylko jednej sprawie, czyli samej osobowości, zachowania, poszczególnych cech suki. Z jaskini Alf wymaszerowała z dziwnym, jawnym podnieceniem, dotyczącym jej przyszłemu funkcjonowaniu, a i również mieszkaniu na tych terenach. Miała wrażenie, że jej rzeczywista codzienność będzie wyglądała zupełnie inaczej, spotkania z pobratymcami nie okażą się takie proste, jak wydawało się na samym wstępie. Właśnie dlatego była taka zdziwiona, gdy tuż przy upatrzonej jaskini przeszła beztrosko po łapach samca o Owczarkowej budowie, maści i wyglądzie. Pies nie wypowiedział nawet jednego słowa, chociaż ona wgapiała w niego swoje czerwone ślepia. Nie chciała go zagadywać, toczyć jakiejkolwiek rozmowy; wolała iść dalej, jednak coś ją zatrzymało. Jakaś aura, może przeczucie? Otrząsnęła się z rozmyśleń w chwili, kiedy jej drogę przecięła niebieskooka husky.
Herosiu, a może i Cielu?

Od Lightning - C.D. Opowiadania Jeffrey'a

Podeszłam nieco bliżej, aby pokazać nieznajomemu swój pysk. Od samego początku bytowania w sforze nabrałam dziwnego nawyku ukrywania się w najmniej oczekiwanych miejscach, tak, jak przystało na prawdziwą łowczynię - zwierzyna zawsze była o krok za mną, a moja nowo ustanowiona taktyka polowania przynosiła rezultaty, mogę zaryzykować stwierdzeniem, iż lepsze od połowy tutejszych łowców, szukających, tropicieli. Nigdy nie planowałam ustawiać siebie w pierwszej kolejce do najlepiej pełnionych profesji.. to wszystko było dla mnie naturalne, a wrodzona nieskromność tylko pomagała mi w bezdennych przemyśleniach na temat moich umiejętności. Kiedy mój wzrok po raz kolejny spoczął na nowym samcu, wydęłam nozdrza, aby chociaż w taki sposób dowiedzieć się czegoś na jego temat. Nie chciałam robić tego w taki sposób, nietypowy dla innych, lecz właśnie to potrafiłam najlepiej; węch był moją lepszą stroną, dlatego nie stroniłam od wielokrotnego używania tego zmysłu. Woń dojrzałego, zdrowego psa bez problemu przebijała się przez specyficzny zapach słonej, morskiej wody, co zresztą nie było dla mnie jakimś zaskoczeniem. Z wyrazu jego pyska można było wyczytać dwie, dosyć istotne rzeczy. {o pierwsze, jego wiek nie mógł sięgać poniżej trzech lat, a po drugie - jego dosyć zdezorientowany, rozkojarzony i znudzony wzrok pełzający z moich wielobarwnych tęczówek dał mi do zrozumienia, iż wypadałoby rozpocząć jakiś dialog.
- Zwą mnie Lightning. - odparłam krótko, aczkolwiek pewnie, bez żadnego zawahania.
Jeffrey pokiwał lekko łbem, wcześniej kołysząc go w dziwnym, niepowtarzalnym ruchu. W pierwszym momencie miałam zapytać, czy wszystko w porządku, lecz po kilku minutach samiec powrócił do normalnego stanu, nie przywiewał żadnych wątpliwości swoim zachowaniem. Właśnie w tamtej chwili zorientowałam się, że od jakiegoś czasu bezmyślnie drążyłam kółka w drobnym, delikatnym piachu. Błyskawicznie zasypałam dziury ogonem, nawet nie zastanawiając się nad tym, jak coś takiego mogło wyglądać. Ponownie uniosłam pysk, aby z nieprzetartą śmiałością prześwietlić nowego obywatela spojrzeniem. Ten stał w tym samym miejscu, jednak nie byłam pewna, dlaczego.
- Czy w tym imieniu kryje się jakiś sens? - zapytał cicho, najprawdopodobniej szukając tematu.
- Jasne, że tak. - prychnęłam. - W każdym imieniu znajdzie się jakiś sens, jeśli tego nie wiedziałeś, zostałeś już lojalnie poinformowany. Jeśli chodzi o moje, znaczy więcej, niż możesz sobie wyobrazić.
Samiec uniósł lekko brwi, w typowym, znanym mi od dzieciństwa geście "Czyżby?". Nie chciałam szukać zaczepki, ale czy było jakieś wyjście? Milczenie było istnym aktem tchórzostwa, agresja wobec, jak śmiem twierdzić, jeszcze niezaklimatyzowanego członka sfory mogła być uznana za nielojalność wobec tutejszych władz, zarówno rodzeństwa Alfa, jak i samca Bety.
- Wybrałeś już zawód? - spytałam, jednak nie słysząc odpowiedzi zaczęłam ponownie. - Pewnie, że wybrałeś. Jaki?
- Wojownik Graniczny - odparł, teraz już mocniejszym, bardziej stanowczym, męskim tonem.
- Rozumiem. - westchnęłam, uświadamiając sobie, iż nie będę mogła opowiadać o swoich łowieckich osiągnięciach.

Jeffrey?

Od Bitter Sweet'a - C.D. Opowiadania Gracy

Owczarek przez dosyć długi czas rozważał, czy opcja tymczasowego biwakowania faktycznie ma jakieś plusy, które były wówczas w stanie go przekonać. Rozejrzał się instynktownie po leśnym terenie, w sumie niestanowiącym żadnego zagrożenia. Może cała ta bitwa odcisnęła na nim piętno ostrożnego? Bitter jeszcze nigdy nie okazywał grama zainteresowania bezpieczeństwem, a jego uwaga ograniczała się do grzecznego usłuchania głosowych ostrzeżeń. Właściwie, odkąd tylko pamiętał nie przepadał za obserwacją słonecznych wędrówek; nawet zachód, tak piękny, dla wielu będąc najpiękniejszym na świecie zjawiskiem nie był dla niego szczególną atrakcją. Niemniej jednak, po kilku proszących spojrzeniach Białej nie mógł znieść tego, że jego powrót ogranicza innych do rzeczy, których sobie zażyczy; nie miał ochoty robić jej przykrości, a przynajmniej nie od samego przyjścia, dlatego usiadł tuż obok niej, wcześniej potwierdzając wypowiedzianą sugestię pewnym kiwnięciem pyska. Gracy zamerdała lekko ogonem w geście podziękowania, co uznał za urocze, chociaż i wyjątkowo zbędne. Ułożył się na grzbiecie w przeciwną do jeszcze nie nadchodzącego słońca, opierając swoje tylne kończyny o wysoki, rozłożysty dąb, na którym zresztą nieraz urządzał szczenięce pojedynki. Było też coś, co musiał szczerze, jak i stanowczo przyznać - w czasie wycieczki zabrakło mu towarzystwa Grey.
- Może to i dobry pomysł - dodał po kilku minutach ciszy. - Wiesz, brakowało mi Ciebie podczas tej wycieczki. Pewnie mógłbym znieść, jeśli znowu nasza podróż miałaby zakończyć się porwaniem - zaśmiał się.
Nie odezwała się, jednakże wzięła to za pewien komplement, gdyż zaraz potem na jej pyszczku pojawił się nerwowy uśmiech, który Owczarek zdążył rozgryźć rok temu, po dwóch latach znajomości z jej osobą. Dowiedział się o niej bardzo dużo, lecz najdziwniejszym faktem w jej karierze były relacje z rodziną. Nigdy nie dostrzegł czegoś podobnego, przynajmniej w najmniejszym stopniu upodobnionego do emocji suki podczas rodzinnych spotkań; on sam uważał matkę za ważną osobę, nie mówiąc nawet o nielicznym rodzeństwie, które zostawił w rodzinnym miasteczku. A może to oni zostawili jego, umierając? Taka wersja wydawała się najlepsza dla psa, który nie posiadał słynnego, gryzącego sumienia, poczucia winy. W każdym razie, w dalszym ciągu  był zdania, iż zażyłość z matką bardzo zmieniła i tak już odmienioną Śnieżnobiałą. Bitter cieszył się, że był jednym z tych, którym przypadło jej pocieszanie.. może i z powodu ich długiej przyjaźni? Po prostu lubił, gdy dzięki niemu na jej pysku mógł pojawić się szeroki uśmiech.
- W sumie nie mamy do wschodu tak daleko. - oznajmił, postanawiając przełożyć drzemkę na inną okazję. - Jocker bawi się już w papierach, a łuny zabarwiają się na krwistoczerwono. To dosyć dobry znak.
Widząc nieco nadąsaną z powodu szybkiego wschodu Gracy wyciągnął się na swoim miejscu, za chwilę podczołgując się bliżej do uklepanego przez jej ciało miejsca. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, zrobił maksymalnego zeza, na co suka parsknęła głośnym śmiechem. Wtem właśnie cień satysfakcji przebiegł po jego pysku.

Od Jeffrey'a

Niedawno dołączyłem do stada. Jest tu dużo członków ale jakby to powiedzieć... nie wszystkim się spodobałem. Nie dość, że jestem odludkiem, to jeszcze mam inne hobby i upodobania.
Jak na moje szczęście, była noc i mogłem sobie spokojnie pospacerować w świetle księżyca. Fale rozbijały się o skalisty brzeg z łagodnym pluskiem. Stanie w tym odległym zakątku stada i rozkoszowanie się widokiem tonącego w wodzie księżyca, należało do dosyć (bardzo) miłych czynności.
Łapy same skierowały mnie w stronę morza, gdy nagle usłyszałam za sobą chrząknięcie.
Odwróciłam się jak oparzony, spoglądając na brzeg. Stała tam jakaś suka przyglądając mi się badawczo, grzebała łapą w piasku.
- Hm? - mruknąłem, wychodząc z wody.
Suka otworzyła pysk, jakby właśnie chciała coś powiedzieć, jednak była cicho.
- Jeffrey - przedstawiłem się - jesteś ze SPU?
- Tak - oznajmiła z nutą dumy w głosie - a ty?
- Mhm - przytaknąłem łbem - jak ci na imię, nieznajoma suko?

< jakaś suka? >

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Od Gracy – CD opowiadania Bitter Sweet'a

Gracy spojrzała na pysk Bitter'a, na którym malował się grymas obużenia i uśmiechnęła się lekko. Podniosła się z ziemi i podniosła łeb, a wieczorny, delikatny wiatr zaczął bawić się jej sierścią. Podeszła do Sweet'a, na początku pewnym siebie krokiem, jednak zaraz zwolniła lekko speszona i zatrzymała się kilkadziesiąt centymetrów przed nim.
– Może się przejdziemy? – zaproponowała, czekając na odpowiedź ze strony Owczarka. Dawno z nikim nigdzie nie chodziła, więc może przez to niektóre tereny sfory się pozmieniały.
– Okej – piesk skiną głową, po czym podniósł się i rozejrzał wokół i zaczął iść ścieszką prowadzącą przez las. Suka cicho westchnęła oraz zaczęła iść metr za psowatym, dokładnie rozglądając się na boki. Kilka razy próbowała również rozwinąć jakiś dłuższy dialog, jednakże nie wiedziała o co zapytać, o czym oznajmić. Miała niemiłe przeczucie, że kiedy powie coś nie tak lub zapyta nie o to co trzeba, zacznie się znowu kolejna kłótnia.
– Może zrobimy przerwę? – zapytała Gracy, próbując mówić głośniej niż dźwięk gałęzi gdy między nie wplecie się wiatr. Owczarek przystanął i odwrócił łeb w stronę Grey, po czym pokiwał nim. Suka usadowiła się na wysokiej, zielonej trawie i położyła pysk na łapach. Obserwowała również jak Bitter Sweet zajmuje miejsce obok niej. Uśmiechnęła się sama do siebie i powoli zaknęła oczy przed rażącym słońcem. Nawet nie wiedziała kiedy, a zasnęła. Oczywiście zaraz się ocnknęła i wstała szybko, rozglądając się na boki, a jej wzrok pozostał na znajomej sylwetce Owczarka.
– Długo spałam? – zapytała, robiąc przerwy ziewnięciem. Pies pokręcił głową.
– Może tak z trzydzieści minut – odpowiedział, na co suka uniosła 'brwi' do góry.
– To dużo – westchnęła, spuszczając wzrok ku ziemi. – Słońce już zaszło i nie zobaczyłam jego zachodu – westchnęła Grey, znów siadając na wygniecionej trawie. Bitter zaś przeciwnie, wstał oraz skierował pysk w stronę Gracy.
– Zbierajmy się. Już ciemno – mruknął, na co suka skierowała łeb do góry, na gwiazdy.
– Zostańmy – poprosiła, kierując błagalny wzrok na Bitter'a. – Zobaczmy wschód słońca – na ostatnie zdanie, pies popatrzył na swoją towarzyszkę zdziwiony.
– Wschód? Jest do niego kilka dobrych godzin – powiedział nieco zrezygnowanym tonem. – Jak chcesz to siedź, ja idę do domu – dodał, po czym zaczął powoli zmieżać ku swojej jaskini. Grey szybko wstała i złapała go za łapę, próbując go zatrzymać.
– Nie chcę sama, chcę z Tobą – powiedziała, chyląc łeb ku dołowi. – Dawno nic razem nie robiliśmy

Biteł? Trochę rozruszałam

Nowy pies - Jeffrey!

https://img03.deviantart.net/fc17/i/2011/131/7/a/113_by_wolf_band-d3g356x.pngImię: Jeffrey.
Ksywka: Brak, chociaż niektórzy mówią na niego Jeff.
Głos: Maroon 5
Rasa: Jeffrey jest mieszańcem owczarka niemieckiego.
Wiek: Okrągłe pięć lat.
Płeć: Pies.
Stanowisko: Strażnik Graniczny.
Rodzina: NN.
Partner: Nie, on nie potrzebuje kuli u nogi w postaci partnerki.
Charakter: Jeffrey nie jest tym samym psem, co kiedyś... teraz jest to w połowie samotnik, który lubi spędzać czas w towarzystwie dobrze znanych mu psów. Jednak nie można zapominać, że jest lojalnym psem, który może oddać życie za osoby, które kocha. Cechuje go odwaga i cierpliwość, chociaż w młodości nie miał ani jednego z wymienionych. Potrafi być zazdrosny... i to bardzo.
Jest uparty i stawia na swoim, choć nie zawsze ma rację. Ma bardzo silną wolę jak i psychikę, dzięki czemu nie wyciągniesz z niego żadnych informacji - nie ważne czy za pomocą tortur lub innych sposobów... po prostu się nie da.
Potrafi jednak wyciągnąć prawie wszystkie informacje od kogo tylko zechce - wystarczy kilka gróźb i ostry pazur tuż przy gardle. Woli wojnę niż sojusz, nigdy nie ucieka z pola walki. Walczy do ostatniej kropli krwi, nie ważne czy jego, czy przeciwnika.
Historia: Jeffrey urodził się w schronisku, gdzie było mu nawet dobrze, ale uciekł bo nie miał zamiaru być tam przez całe życie. Tak jakoś kilka dni, miesięcy, a nawet lat minęło i w końcu znalazł sforę odpowiednią dla siebie (dokończę)...
Upomnienia: 0/4
Kontakt: Mastifek.

Nowa suczka - Riley!

http://orig12.deviantart.net/7234/f/2015/263/b/6/sea_of_gold_by_wolfskuss-d9a8se6.jpgImię : Riley. Proste, zwyczajne, bez żadnych podtekstów, neutralne w stosunku do płci.
Ksywka : No.. Jest naprawdę krótkie, raczej nie.
Głos : Anna Naklab ft. Alle Farben.
Rasa : Entlebucher Sennenhund, w skrócie Entebucher.
Wiek : Tylko dwa lata, co czyni ją dorosłą, odpowiedzialną.. nie, jedynie dorosłą.
Płeć : Suka, wadera, suczka, samica, et cetera.
Stanowisko : Morderczyni. Uwielbia 'brudną robotę".
Rodzina : Kogoś, a raczej coś tam ma, bo dzięki komu istnieje?
  • Matka [Jonatta] - Wychowała ją, mała się do niej przywiązała, jednak wspólne mieszkanie było wprost beznadziejnym pomysłem.
  • Ojciec [Heinz] - Podobnie jak z wyżej wymienioną rodzicielką, suka nie miała problemu z jego istnieniem, chociaż ich realcje nie były czysto.. rodzinne? Przynajmniej nie takie, jakie powinna mieć córka z ojcem.
  • Bracia [Jaques, Easy] - Za tymi nie przepadała, ale to jedynie kwestia gustu.
  • Siostra [Lena] - Można powiedzieć, że to właśnie ona była jej przyjaciółką. Mówiła jej o większości rzeczy, Melody odwdzięczała się tym samym, wzbudzając zaufanie samicy. Nikt nie wiedział, iż sprawia pozory doskonałej siostry.
Partner : Brak, nigdy nie miała kogoś takiego.
Charakter : Większość znanych osób mówi o sobie, iż to właśnie oni są wyjątkowi, tak bardzo odmienni od reszty, posiadają specyficzną osobowość; jeśli mam wygłaszać tu jedynie prawdziwe informacje, mogę na samym wstępie wspomnieć, że ową specyficzność można przypisać również do Riley. Jest nieco inna, niż pozostała część radosnej, czy też tej mniej przyjemnej społeczności. Wszystko obserwuje z dystansem, do każdej czynności dopisuje swój scenariusz, zazwyczaj mówiący jedynie o jej rychłej śmierci. Pesymistka do samego końca, od kołyski aż po grób. Ufa tylko sobie, ciężko znaleźć w jej postaci jakiekolwiek oparcie, czy to fizyczne, czy czysto psychiczne. Patrzy pod łapy, z milczeniem przysłuchuje się swemu rozmówcy; tak właśnie zdobywa opinię o tym, czy dana osoba będzie w stanie ją skrzywdzić, może i nawet wykorzystać do osobistych spraw - wręcz nadużywa ostrożności. Riley to suka bystra i sprytna, spostrzeże najmniejszy znak i wydobędzie informacje, kiedy tylko tego zechce. Mimo tego, iż nie mówi dużo, w swoich działaniach kieruje się ponadprzeciętnym intelektem - nie zna słowa kłótnia, sprzeczka, chociaż posiada mnóstwo stanowczych argumentów, które tylko czekają na odpowiednie użycie. Jej kreatywność jest na wysokim poziomie, lecz nie można powiedzieć tego samego o wyobraźni; w jej głowie plączą się miliony myśli, jednakże nie mają w sobie żadnego, pozytywnego wątku. Ma cięty język i chętnie posługuje się nim w czasie rozmowy - częściej jednak nawiąże mądry dialog bez użycia niecenzuralnych słów, docinek czy slangu. Jej pewność siebie zdecydowanie zanika podczas obcowania z przedstawicielami przeciwnej płci, czy też rasy. Trzeba wspomnieć, że jest samicą waleczną i w miarę możliwości odważną, często zżera ją zazdrość, którą nie dzieli się z nikim. Doskonała słuchaczka, choć nie podziela zainteresowania mówieniem o sobie; przeszła bardzo dużo, a cała jej historia nałożyła wiele rys na jej i tak nieidealnym charakterze. Właśnie taka jest Riley, nic dodać, nic ująć.
Historia : Opowieść o jej wczesnym życiu nie jest szczególnie ciekawa, jednak nie można powiedzieć, iż ta jest nudna. Riley narodziła się na granicy dwóch państw, Niemiec i Francji a raczej na pewnym miasteczku znajdującym się właśnie na pograniczu - mowa tu o skromnym, lecz mocno niemieckim Karlsruhe. Już za szczeniaka wykazywała wielkie zainteresowanie drugą częścią granicy; jej zafascynowanie sięgało od żabich udek po naukę trudnego, pełnego akcentu języka. Suka radziła sobie z nauką francuskiego szybciej, niż jakikolwiek rodowity Francuz w stolicy tego pięknego kraju, swoją wiedzą mogła zachwycić nawet profesorów w pobliskich liceach, jeśli tylko mieliby wprawę w psiej gestykulacji. W całej historii jest coś, co mimo wszystko postanowiło popsuć całe wrażenie szczęśliwej rodziny, dopingującej swe dzieci w każdym możliwym sposobie; rodzice Riley byli typowymi, niemieckimi pieskami, metody żyjącego wcześniej powszechnie znanego tyrana uznawali za słuszne - obcowanie z franszczyzną brali za odchył w jej umyśle, chorobę, antypatriotyzm i brak szacunku do własnego, ojczystego kraju.  Oczywiście, ta jako młoda samica nie potrafiła zrozumieć, że w ich obecności lepiej milczeć i otrzymywała to, co według opiekunów było dobrą, sprawiedliwą karą. Gwałcona, bita i sponiewierana jak pasożyt udała się w poszukiwaniu jakiegokolwiek schronu i najprawdopodobniej znalazła go właśnie na terenach SPU. Ma dziwne przeczucie, iż chociaż tutaj jej fascynację przyjmą z obojętnością, bez agresji, ale i dużego zainteresowania.
Upomnienia : 0/4.
Kontakt : Yoghurt. | ksawekbezmigawek@interia.pl

Heroine dorosła!

https://41.media.tumblr.com/9321759f854af02a70828bbeee7ac8f3/tumblr_o3cn8jhfNn1r9ged7o1_500.jpgImię : Ekhem. Ekhem. Przed wami jedna w swoim rodzaju Heroine. Rzadko jednak usłyszysz jej imię.
Ksywka : Nie posiada skrótów od imienia, za którymi zresztą i tak nie przepada.
Głos : Yousei Teikoku
Rasa : Zwyczajny wielorasowiec, mający geny czterech ras - Owczarka Niemieckiego, Owczarka Szwajcarskiego, Samoyeda i Husky'ego. Jest jak można się domyślić podobna do tego ostatniego.
Wiek : 2 lata
Płeć : Suczka
Stanowisko : Wojowniczka Wschodnia
Rodzina : Ah rodzina... Heroine nie darzy od lat szczenięcych ich taką miłością jak wcześniej...
○ Matka Michelle - To po niej Heroine zawdzięcza charakter oraz rasę. Nie związała się z nią przez lata szczenięce, więc teraz matka jest dla nią tylko poprzez 'wiązania krwi'. Popełniła jednak samobójstwo, po stracie dzieci.
○ Ojciec Niklaus - Jak powyżej, tylko, że Heroine w żadnym wypadku nie jest podobna do ojca.
○ Siostra Arya - Jeśli Avis by czegoś potrzebowała, Heroine zawsze by jej pomogła. No niestety, jednak nie może...
○ Brat Amigo - Tak jak u siostry, jednak Heroine troszkę mniej go lubi, a raczej lubiła.
I reszta rodzinki od strony ojca i matki.
Partner : Na razie nie zagłębia się w związki.
Charakter : Heroine to suczka która jest bardzo ale to bardzo zamknięta w sobie. Nie odzywa się i zazwyczaj ignoruje wszystko. Nie jest wybuchowa i na wszystko spogląda przez „czarno-białe okulary”. Nie lubi dużego zainteresowania jego osobą, więc próbuje się wmieszać w tłum i niczym nie wyróżniać. Na wszystkie psy patrzy z wyższością i próbuje się do nich podporządkować. Heroine to suczka dosyć bezbarwna, bez większych celów w życiu. Nie lubi podejmować decyzji lub wybierać z pośród czegoś, gdyż zawsze boi się, że wybierze źle, jednak nie boi się krytyki ze strony innych, gdyż jest bardzo wytrzymała psychicznie (jak i fizycznie). Obelg które są związane z jej osobą, nie bierze do serca i udaje, że ta osoba która „rzuca” w nią wyzwiskami po prostu nie istnieje.
Historia : Heroine urodziła się jako córka Michelle i Niklausa, siostra Amigo i Aryi, wnuczka Cheroona i Bligrht [kiedyś pary Gamma] oraz Snowy'ego i Another Day, a także prawnuczka byłej pary alfa Aceland oraz Mashine. Heroine kilka dni po urodzeniu idąc za ojcem do miasta zgubiła się i znalazł ją niejaki osiemnastoletni Haruka. Człowiek bardzo opiekował się małą wtedy sunią z wszystkich swoich sił. Pomagali mu również przyjaciele - Makoto, Rei, Nagisa oraz Rin. Zabierali ją na spacery, na basen, niekiedy nawet na uczelnię. Sunia mocno przyzwyczaiła się do ich obecności i nigdy nie była sama, ponieważ zajmował się nią ktoś z wymienionej piątki, głównie jej właściciel Haru. Wszystko jednak się zmieniło pod koniec roku szkolnego. Wychodząc z nią na spacer, zdarzył się niefortunny wypadek. Haruka został potrącony przez samochód. Niestety nie było dla niego już ratunku i zmarł w szpitalu. Sunia trafiła więc do jego przyjaciela Makoto, jednak nie znosiła myśli, że jej właściciel nie żyje. Makoto tym bardziej jej to przypominał. Wymknęła się przy pierwszej okazji i akurat trafiła na sforę, w której odnalazła niestety tylko ojca. Na razie nic się nie zmieniło i siedzi w sforze.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : Kordła ♥

środa, 17 sierpnia 2016

Od Bitter Sweet'a - C.D. Opowiadania Gracy

Owczarek zmienił swój krok na nieco szybszy, żwawszy, co mogło w pewnym stopniu skrócić jego podróż. Nie miał najmniejszego zamiaru na użeranie się z kimś, kogo właściwie nie zna - jedyną okazją do obejrzenia Oliego było wspólne spędzenie świąt z rodziną Śnieżnobiałej, a ich pierwszy dialog dotyczył tempa, w jakim uporają się z wyczyszczeniem stołu, który po imprezie bożonarodzeniowej nabrał nieprzyjemnego zapachu. Na myśl o przebywaniu w jednym pomieszczeniu z upodobnieniem Owczarka wzdrygnął się lekko, jakby tym samym okazując dla niego.. odrazę. Zwyczajną niechęć, którą - jak sądził - miał zapisaną od samego początku. Bitter utwierdzał się w pewnym przekonaniu, iż samiec czegoś mu zazdrości; w rzeczywistości nie miał czego, jednak wiadomo, jak to z nim. Jego zalety w magiczny sposób wyolbrzymiają się, kiedy zwykł o nich opowiadać, a każda z wad zdaje się znikać.. No, omijając nieco wredne komentarze, do tamtej pory uznawane za jego lepszy zwyczaj.
- Sweet? - usłyszał umiarkowany, niepewny głos i obrócił się niby na komendę. - Jak tam było? No wiesz.. tam, gdzie się zabrałeś - wtedy uważnie obserwował, jak już płynniejsze słowa wypływają z pyska Gracy.
- No.. było zwyczajnie. - odparł, marszcząc lekko brwi. - A tam, jak było?
Zamiast odpowiedzi otrzymał wzruszenie ramionami, które błyskiem dopasował do znanych, raczej neutralnych i niestrasznych gestów suczki zwanej Grey. Atmosfera nieco się rozluźniła, gdy usiedli naprzeciwko siebie i wymienili między sobą lekkie uśmiechy. Najwyraźniej i suka uznała, że ich kłótnie nie były bardziej istotne od sprzeczek miesięcznych szczeniąt - a przynajmniej to z całego zajścia wywnioskował Bitter Sweet.
- Wiesz, nawet nie widzę Cię w zielonym mundurku - dodała po chwil, śmiejąc się pod nosem. - Ani w słynnym moro. To nie dla Ciebie.

Grey? Także no, rozkręć ich.

Shairen odchodzi!

Imię : Shairen [czyt. Szajren]
Ksywka : Shai, często też Shire. http://img14.deviantart.net/0e44/i/2013/290/0/8/autumn_again_by_kaasik91-d6qrvah.jpg
Głos : Elen Levon .w.
Rasa : Nova Scotia Duck Tolling Retriever. W skrócie Toller.
Wiek : 7 lat, lecz wszyscy mówią, że wygląda o wiele młodziej.
Płeć : Suczka.
Stanowisko : Malarka. Jednak tak dobrze zna samarytankę, że mogłaby zostać Lekarką.
Rodzina : Od urodzenia jej miot był separowany od rodziców - nie zna.
Partner : Ma taką nadzieję, że ktoś ją pokocha. Ale nie oczekuje za dużo, nikt przecież nie będzie się zmuszał do jej towarzystwa.
Charakter : Trudno jest ją opisać. Jest niezdarna, przez co wstydzi się samej siebie. Nie wykazuje specjalnego zainteresowania obcymi, jeśli jednak kogoś zna, potrafi sama podejść i się przywitać. Zmusza się do wszelkiego rodzaju wysiłku. Jeśli nie podoła, uważa się za niepotrzebne ogniwo przeciążające świat. Cieszy się ze wszystkiego. Nigdy nie wymaga dużo od innych. Jest bardzo skromna, przez co raczej cieszy się mianem.. Zaraz zaraz. Nie, ona nie cieszy się żadnym mianem. Ma inny świat. Dlatego, że ona nie należy do świata innych. Ma świetny wzrok; nietypowe u psów. Gdy widzi troszkę bardziej jaskrawy kolor, od razu oczy zaczynają jej łzawić. Przez to wszyscy wytykają jej, że jest słaba; a wcale tak nie jest. Może psychicznie jest trochę słabsza, niż fizycznie, ale to już inna opowieść. Jeśli komuś ufa, będzie mu posłuszna bezgranicznie. Potrafiłaby zginąć za przyjaciół.
 Historia : Urodzona w wiejskiej stodole, nie znała rodziców; tym bardziej miejsca, w którym zaczęła swe istnienie.. Została przewieziona do rzeźni, aby przytrzymywać prosięta przy desce. Była, i jest od tej pory przyzwyczajona do krwi. Nie przeszkadza jej - wręcz ją lubi. Często rozcina sobie łapy, by ją ujrzała. Ale nie jest to żadne schorzenie. Jest normalna. Nie jest też masochistką, jak pewnie kilkoro z was by ją o to posądziło.. Wracając. Żywiła się resztkami, coś w typie uszu świni. Wtedy zaczęła mało oczekiwać. Nie przeszkadzało jej to, że żyła w patologii. Zawsze znajdywała pozytywną stronę. Uważała alkoholizm właściciela za okazję do zjedzenia psiej karmy.. Tak, to okropne. Ale zdarzyły jej się okropniejsze rzeczy. Była psem - listonoszem; dźwigała ogromne paczki do sąsiednich wiosek. Ostatnim razem, gdy doręczała serce gołębia do schizofrenika, zauważyła psa. Bardzo jaskrawego psa. Postanowiła za nim iść, mimo piekących oczu. Ujrzała to miejsce - Sforę Psiego Uśmiechu. Zna tu jednego psa - Bitter Sweet'a. Widziała go raz, może dwa. Krótka wymiana zdań, ot co. Powtarzam, zna go, ale nie cierpi. Eh.. Może nie "nie cierpi". Widzi w nim kilka dobrych rzeczy, jak we wszystkim.
Upomnienia : 0 / 4
Kontakt : ksawekbezmigawek@interia.pl

* Tworzenie nowej postaci; starość *

niedziela, 14 sierpnia 2016

Od Lightning - C.D. Opowiadania Sevena.

Przeszyłam psa wyjątkowo chłodnym spojrzeniem, które bez większego problemu mogło odstraszyć nowicjuszów wieczornych spacerów. Miałam nadzieję, że wcześniej napotkaną trudność w rozmowie samiec uzna za wystarczającą, aby szybko mnie opuścić; ten jednak nadal stał w tym samym miejscu, jedynie opuszczając lekko swój pysk. Nawet przy takiej odległości potrafiłam rozpoznać, iż Rudy wykazywał skruchę, szczerą chęć do przeproszenia. Mówiąc szczerze, wcześniej wymieniony pies nie zrobił niczego, co w jakiś sposób mogło mnie urazić - był nowym członkiem sfory, a tutejsze tereny nie były łatwe do obrazowego zapamiętania.  Doskonale rozumiałam to, jak może się czuć, czy też jak się czuje. Nowe miejsca, zapachy, nawet osoby mogły mieć diametralny wpływ na jego samopoczucie, które mimo dosyć beznadziejnego spotkania pozostawało raczej.. no cóż, wyglądał na radosnego, pozbawionego trosk.
- Skoro jesteś nowy, dziwnym jest, że jesteś tutaj sam, zdany jedynie na siebie, bez jakiejkolwiek ochrony - wymruczałam, mrużąc ślepia.
Wlepiłam wzrok w jego ognistą sierść, ale nie wypowiedziałam przy tym ani jednego słowa. Czekałam, aż zareaguje; może w dosyć agresywny, chamski sposób? Wolałam, aby nadal pozostawał w takiej samej odsłonie uprzejmego, przestraszonego przechodnia. Nie miałam zamiaru go obrazić, a co dopiero zastraszać - takie czynności powinnam zostawić mordercom, łapy nigdy nie umywają się od czegoś takiego. Kiedy postawiłam łapę w przeciwnym do niego kierunku, pies wreszcie zmarszczył lekko brwi i wygiął swoje wargi w lekkim uśmiechu. Dziwnym, jakby wymuszonym, ale jednocześnie prawdziwym, szczenięcym uśmiechem. Był po prostu dziwny, nic ponadto.
- Zgubiłem przeciwnika. - odparł krótko, zupełnie tak, jakby uczył się tej kwestii od kilku dobrych minut. - Przewodnika, chciałem powiedzieć przewodnika. Tak, przewodnik został zgubiony.
Uniosłam brwi w nieco złośliwym geście, nadal nie będąc w stanie rozwikłać jego coraz bardziej przejrzystego bełkotu. Nie chciałam być wredna, ale czy przewrócenie oczyma miało jakiś związek z docinkami? Mrugnęłam kilka razy i wstałam, kierując się w stronę plaży. Zanim zdążyłam wkroczyć na piaszczystą ścieżkę, dostrzegłam znaczące spojrzenie, mocno upodobnione do "Nie zostawiaj mnie tutaj, proszę". Uwielbiasz, kiedy ktoś jest od Ciebie zależny, prawda, Lightning?Tak, owszem, moją ulubioną czynnością jest obserwacja zagubionych kundli.
- Ligthning. - rzuciłam krótko, idąc przed siebie z uniesionym pyskiem.
Samiec wybiegł na przód, próbując zrównać swoje tempo z moimi żwawymi krokami. Nie mogłam zrozumieć, co takiego dostrzega we wspólnym spacerze - może w końcu poznał kogoś, kto nie okazywał się uległym wolontariuszem dla zagubionych dusz? Machnęłam dumnie swoją kitą, dalej idąc lekko wysunięta do przodu.

Seven, czy też inaczej, rudzielcu?