sobota, 31 października 2015

Od Elaine CD opowiadania Locked'a


                                                              *** Kilka chwil przedtem ***
- Chodźmy stąd, El... - powiedział Bitter, najwyraźniej nie chcąc odpowiadać na pytania psa. Pobiegliśmy w stronę Gór Zapomnienia, miejsca, w którym mój towarzysz stróżuje. Dziwiłam się, czemu też nie chciał objąć obowiązki Granicznego.
- Bitter... - zapytałam niepewnie - Bo widzisz, ja..
Ehh. Pies odpłynął, wyglądał jak bańka - wstańka; żeby to sprawdzić, popchnęłam go delikatnie łapą. Niestety, nie podziałało, pies wydał z siebie cichy pomruk. Tym razem uderzyłam go barkiem, o wiele mocniej.
- Tracisz rozum? - zapytał z sarkazmem.
- To samo pytanie mogłabym zadać tobie - mruknęłam, przewracając oczami. Wstaliśmy, by iść zaczerpnąć zdrowego, morskiego powietrza. Po drodze mój kompan znalazł ciekawy wisiorek. Powąchał go. " Srebro " -  pomyślałam.
- Humm. - rzekł, jeszcze raz go wąchając - Srebro. Cóż, każdy ma swoje sposoby. Bitter Sweet ma węch.
- Tobie się to bardziej przyda - rzekł, śmiejąc się - Takie dziewczęce, czyż nie? W****ł mnie. Odeszłam od niego i pomknęłam na Ice Ring.
***
Gdy byłam w połowie drogi dostrzegłam tego samego psa. A, no tak. Trzeba wam to wyjaśnić. Gdy szłam z Bitt'em zobaczyłam psa, który pokłócił się z moim towarzyszem. A więc, siedział on na "dachu" jaskini. Z początku chciałam go lekko nastraszyć, ale gdy zobaczyłam jego przygnębienie odeszła ode mnie ta chęć. Chciałam stamtąd odejść, ale byłam już obok, więc gdybym odeszła z pewnością by to usłyszał.
Przywitałam się niechętnie, a pies zatracony w zadumie odpowiedział z lekkim opóźnieniem.
- Przepraszam za niego... - wyszeptałam.
- Rozumiem. - rzekł - Może być zazdrosny jak ktoś taki jak ja patrzy się na jego dziewczyne... Zaraz, zaraz. Uhm, czy on powiedział "dziewczynę" ? I to do tego jego? Nie, to musiało być jakieś nieporozumienie.
- Chwila. Jaką "jego dziewczynę"? Jesteśmy jedynie znajomymi. - wyjaśniłam psu.
- Ukhm... - pies mruknął.
- Czy śmiesz wątpić? - warknęłam, podchodząc bliżej. Pies szybko się oddalił. Pokiwał głową, na znak, że nie. Westchnęłam. Przypomniało mi się z dzieciństwa, gdy nikt nie chciał się ze mną bawić, bo każdy mnie unikał. Cóż, czyli muszę tak żyć. Skazana jedynie na swoje towarzystwo. Skierowałam wzrok na psa,patrząc na jego żółte oczy. Były niesamowicie podobne do wilczych. Taki sam odcień, ten sam błysk. Nagle pies zaczął się osuwać. Upadł z hukiem, na szczęście nie spadł na dół. Byłby zapewne martwy... Pobiegłam szybko do Centrum szukając pomocy. Zauważyłam suczkę, która nie chciała mnie widzieć, więc pobiegłam do innej lekarki, czarno białej Borderki. Wyjaśniłam szybko sytuację, ta zebrała wtedy apteczkę i parę usztywniających przedmiotów. Po drodze spotkałam Bitter'a.
- No no, gdzie się tak śpieszysz, seniorita? - warknął nieprzyjemnie. Złapałam go za łapę.. Pobiegliśmy za sunią.
***
Siedzieliśmy przy nim na zmianę. Wymagał ciągłego wymieniania kroplówki. Suczka, (przestawiła się nam jako Alana) siedziała 3 godziny, w końcu musiała się wyspać. Ja z Bitt'em po pięć.
- Dobra, kończę zmianę. - rzekł ziewając - Jak chcesz, mam kurczaka na wynos przy półce. Mogę ci donieść.
- Nie, dzięki.. - szepnęłam - Zjedz sobie, bo widzę że ślinisz się na widok kwiatka. - zaśmiałam się.
Zostałam sama z poszkodowanym. Ah. Jeszcze te pięć godzin. Nagle usłyszałam fajną nutkę. Zaczęłam ją nucić.
"I was a heavy heart to carry
My beloved was weighed down
My arms around his neck
My fingers laced to crown.

I was a heavy heart to carry
My feet dragged across ground
And he took me to the river
Where he slowly let me drown"
Poczułam się trochę lepiej. Gdy się odwróciłam, pies już nie spał. Siedział niby całkiem zdrowy.
- Witaj, śpiąca królewno. - rzekłam, wstając.


Locked? <Tylko co najmniej 7 linijek, plz xD>

Od Steve'a

Chodziłem sobie jak zwykle po sforze.
Smutny , i samotny ...
Po chwili usłyszałem szelest w krzakach , pomyślałem że to jakieś zwierze i chciałem na nie zapolować żeby polepszyć sobie humor .
Wskoczyłem na swoją potencjalną ofiarę . Ku mojemu zdziwieniu była to śliczna suczka .
- Przepraszam - powiedziałem zawstydzony i pomogłem jej wstać .
- Nic się nie stało - powiedziała i otrzepała się z kurzu .
- Nie widziałem Cię nigdy na terenie sfory ...
- Bo jestem tu nowa . Vice , a ty ?
- Steve - powiedziałem z uśmiechem .

Vice ?

Uwaga!

Jak zapewne wiecie, tu w sforze, jeśli szczeniak dorośnie trzeba wysłać jego dorosły formularz. Niektórzy tego nie robią. Proszę właścicieli szczeniaków, które mają w formularzu, przy punkcie "wiek" napisane DWA LATA lub ROK na czerwono, o wysłanie czym prędzej dorosłych formularzy. Które szczeniaki mają wpisane coś takiego można zobaczyć w zakładce "Szczeniaki".
I jeszcze jedno. Na wysłanie formularzy macie dwa tygodnie.


~~ Wasza Skyres

Od Michelle - CD opowiadania Niklausa

Suczka szybko cofnęła się w tył i popatrzyła na psa zdziwiona. Na psyku Nika pokazał się lekki uśmiech.
- Udław się - powiedziała Michelle i szybko ominęła psa. Uśmiechnęła się do siebie i odwróciła się. - Idziemy dalej? - zapytała, patrząc na Klausa i Queen.
- Ale ja prowadzę - powiedziała Queen i poszła pierwsza, z dumnie uniesioną głową. Niklaus wzruszył ramionami i dogonił Queen. Michelle stała jeszcze, patrząc w ziemie zamyślona. Teraz już wiedziała - Niklaus na prawdę się jej podobał.
- Mich idziesz? - usłyszała głos psa, który wyrwał ją z zamyślenia.
- Tak - powiedziała cicho i ruszyła za nimi powoli. Szła z Niklausem, za Queen, która ich dumnie prowadziła. Pogoda im dopisywała, lecz w końcu jak to na jesień przystało, zaczął padać deszcz. Wszyscy zaczęli szukać potrzebnego schronienia.
- Pójdziemy jak przestanie padać - zarządziła Queen. Nagle stała się ona szefem całej trójki.
- Dobrze królowo - warknęła Michelle, przewracając oczami. To było tak oczywiste, że po co mówić o tym. Michelle siadła w wejściu i zaczęła melancholijnie patrzeć na padający deszcz. Po chwili dołączył do niej Niklaus.
- Chcę do domu - jęknęła jak mały szczeniak, który skarży się na starszego brata, że mu dokucza.
- Ja też, ale cóż zrobisz - westchnął pies, bezradnie wzruszając ramionami.
- Mogę ją zagryźć, wyrwać jej flaki, powiesić gdzieś i będziemy mogli spokojnie wrócić do domu - powiedziała Michelle, spoglądając na lekko rozbawionego psa.
- To raczej nie wchodzi w grę - powiedział, lekko się uśmiechając - Ale mam lepszy plan - mruknął pies, lekko zbliżając się do suczki.
- Jaki? - zapytała Mich, również się przybliżając i lekko uśmiechając.
- Możemy w nocy szybko uciec i po problemie - szepnął. Michelle uśmiechnęła się i przybliżyła znów swój pyszczek.
- Czyli może nie będzie tak źle - powiedziała cicho, po czum się pocałowali.

Niklaus? DX

Od Taylor

Jesień,jesień,jesień...
Kolorowe liście spadające z drzew,wiaterek i deszcz.
Patrzyłam na wschodzące słońce z Cypel High.
Eh...mogłam jeszcze pospać. Ziewnęłam przeciągle po czym się uśmiechnęłam.
Zaczęłam powoli zmierzać w stronę domu. Krok po kroku.
Zatrzymałam się o zamknęłam oczy. Poczułam jak moja sierść unosi się na wietrze.
Otworzyłam oczy. To co zobaczyłam wprawiło mnie w wielkie zdziwienie.

http://fotoforum.gazeta.pl/photo/0/hi/uc/jvpo/7RWzodsURsu0t83gUB.jpg

Zamrugałam parę razy oczami,ale to nic nie dało.
Powoli ruszyłam się z miejsca. Nad moją głową przeleciał feniks.
Gdzie ja byłam? Wszystkie tereny sfory już dawno zwiedziłam i to nie jest jeden z nich.
Stanęłam na brzegu jeziora i spojrzałam na swoje odbicie.
Normalna ja...lecz nim zdążyłam się uśmiechnąć w odbiciu pojawił się biały i czarny pies.
Stykały się nosami. Później pojawił się szary pies...a na głowach czarnego i białego pojawiły się właśnie takie korony. Potrząsnęłam głową. To musiało coś znaczyć.
Jak na zawołanie obok mnie pojawiła się księga. Otworzyłam ją.
W końcu znalazłam to czego szukałam:

"Żyły dwa rody: Białe i Czarne psy.
Stada te nienawidziły się i co chwila staczali wojnę.
Jednak coś sprawiło,że los ich odmienił się na zawsze.
Księżniczka Białych - Angel i książę Czarnych - Devil zakochali się w sobie.
Mimo sprzeciwień rodzin spotykali się.
W końcu rozpętała się wojna o władzę nad całą krainą.
Książę i księżniczka widząc co się dzieje wbiegli na środek wojny.
Spojrzeli sobie w oczy i złączyli pyszczki pocałunkiem.
Oboje unieśli się nad chmury i na ich głowach pojawiły się szare korony.
Wojnę już dawno przerwały stada, wiedząc,że spełnia się obietnica.
Z dwóch stad - Białego i Czarnego - powstanie nowe - Szare.
Książę i księżniczka złączą się na zawsze w miłości wiecznej.
Jeśli jednak miłość będzie nieprawdziwa - oboje zginą.
Ku szczęściu stad miłość była prawdziwa.
Powstało nowe stado."

Uwielbiam szczęśliwe zakończenia.Oderwałam głowę od książki.
Ale dlaczego to pojawiło się w moim odbiciu?
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos:
-Witam piękną panią...
Odwróciłam się i ujrzałam czerwonego psa. Coś za dużo tych kolorów.
-Czego chcesz? - jak chcę potrafię być bardzo niemiła
Podszedł bliżej i obszedł mnie dookoła.
-Czego? Ciebie...-powiedział ze smakiem
Nim zdążyłam się obejrzeć rzucił się na mnie.
Zepchnęłam go z siebie,ale na marne. Może jestem od niego trochę większa to nie walczę tak dobrze.
Cofnęłam się po czym zaczęłam uciekać. Moją drogę ucieczki przerwała jak to mówią "ślepa uliczka".
Przybiegł a na jego twarzy zauważyłam ironiczny uśmieszek.
-I co moja droga panno? Skończysz jak twój ojczulek...-zaśmiał się
Tego było za wiele. Powaliłam go na ziemię po czym zaczęłam go dusić.
-Co.Zrobiłeś.Mojemu.Ojcu?!
-Och,przykro mi, ale to nie ja tylko wilki. Moi dobrzy znajomi... Wyrwał się i rzucił mną na skałę.
Chyba pękło mi żebro. Ale nie tylko ja byłam cała w krwi.Jego szyja też.
Nie dam rady... Bo przecież nikt mnie tu nie znajdzie... sama nie wiem gdzie jestem.
Jednak...





Ktoś? Tylko błagam nie jakaś mała suczka,bojąca się. To nie popis tylko opowiadanie, na którym mi zależy. Najlepiej pies ze względu na siłę. Opo ma być długie.

piątek, 30 października 2015

Od Jem'a CD. opowiadania Suzzie

Spojrzałem na śpiącą suczkę z wielką obojętnością. Szturchnąłem ją lekko nosem, by upewnić się czy na pewne śpi. Jak się okazało - tak, spała. Słyszałem jej płytki oddech i bicie swojego serca, w tej całkowitej ciszy wypełniającej pomieszczenie. Wszystko dookoła pokryte było grubą warstwą kurzu, zniszczone i stare. Odwróciłem się szybko i wyszedłem na korytarz. Tu na ścianach wisiało kilka obrazów przedstawiających ludzi. Przeszedłem obok - do drzwi głównych. Pchnąłem je, po czym zwyczajnie wyszedłem na zewnątrz zostawiając suczkę samą w tym niewielkim domku. Usiadłem na ganku i podniosłem wzrok na niebo. Mamy zimę, śnieg pokrył wszystko dookoła, a słońce zachodziło coraz wcześniej. Uniosłem wysoko łeb. Zawyłem długo i żałośnie, aż serce się kraje.
***
Minęło wiele czasu odkąd spotkałem psa. Stałem się pustym samotnikiem. I zaczęło mi to przeszkadzać. Pochyliłem łeb pozwalając łzom spłynąć po policzkach, spaść na ziemię i wsiąknąć w nią. Byłem tylko małą duszyczką zagubioną w wielkim świecie. Włożyłem łapy do chłodnej wody w rzece, a w końcu zanurzyłem się w niej cały, prócz łba. Przeszedłem ostrożnie po dnie na drugi brzeg. Tam po prostu otrzepałem się z niej i ruszyłem dalej. Wypełniła mnie pustka, nie liczyłem, że spotkam kogoś. A jednak. Biała postać przemknęła mi przed oczyma, po czym znikła. Rozejrzałem się gwałtownie po okolicy warcząc. Obnażyłem kły, przyjąłem pozycję obronną. Postać wyszła z zarośli wcale nie zniechęcona moim zachowaniem. Wykrzyczała radośnie moje imię i rzuciła się na szyję. Napiąłem wszystkie mięśnie i zostałem w jednej pozycji, aż odkleiła się ode mnie. Spojrzałem na znajomą mordkę - Suzzie. Zmarszczyłem brwi, przekręcając łeb w geście niezrozumienia. Nie widzieliśmy się tyle czasu, aczkolwiek wcale nie tęskniłem. Kojarzyłem ją jedynie jako tą dziwną, jedzącą liście córkę Alfy... Spotkanie z nią nie wywołało u mnie emocji, poza zdziwieniem.


Suzzie?
Patrz, tyle czasu i co mi wyszło. Nic.

Od Bitter Sweet'a - Zadanie dodatkowe "Wylatujesz"

Kolejny dzień w tym przepięknym miejscu. Cudownym, zawsze tętniącym życiem miejscu. Usiadłem i rozprostowałem łapy. Zobaczyłem gromadkę szczeniaków, co oznaczało, że wcale nie było wcześnie.
- Bitter, budź się. Masz cichą wielbicielkę - rzekła, płacząc ze śmiechu. "Co ona tu robi?" - przeszło mi przez myśl. Gdy przetarłem oczy, zobaczyłem wiązkę czerwonych, dorodnych maków. Zbytnio się nimi nie przejąłem, bo chciałem przejść się na spacerek. Może spotkam tę sunię co wczoraj... Cholera, nawet nie zapytałem jej o imię. Ugh.
- Idziemy? - wyszeptałem. Lai przytaknęła. Przechyliła łebek w taki sposób, jak szczeniaki hasające za rogiem.
- Powiesz ktoo to? - zapytała. Nie odpowiedziałem jej. Widocznie nie przywykła, że niektórzy z rana nie lubią ucinać pogawędek.
Bez słowa wyszedłem i głośno ziewnąłem, wtedy wszystkie psy wyszły ze swoich jaskiń. Patrzyły na mnie z wyrzutem. Lekarce, Alanie upadła strzykawka. Zaoferowałem pomoc, jednak ta uciekła do jaskini cała drżąc. "Aż tak źle chyba nie wyglądam" - przeszło mi przez myśl. Połowa mieszkańców bała się na mnie spojrzeć, a reszta warczała.
- Przejście dla Alfy! - krzyknął ktoś. Wszyscy odsunęli się tworząc równy szereg. Też chciałem to zrobić, ale ktoś mocnym kopnięciem wypchnął mnie z szyku. Czyżby to do mnie? Po chwili to się potwierdziło.
- Ojcze, oszczędź! - krzyknęła puszysta sunia.
- Nie słuchaj jej, zagryź. - warknął pies idący u boku Mashine.
- Suzzie, Jocker, przytrzymać. - rozkazał. Zamknąłem oczy, myśląc że to nie do mnie. Ale jednak. Po minucie poczułem uściski łap na moich kończynach; z jednej strony luźny, z drugiej tak silny, że ledwo krew mogła dopływać. Podszedł Mashine i złapał mnie za szyję.
- Opuść sforę. Nie chcę cię tu widzieć. - rzekł twardo. - A jeśli przyjdziesz tu jeszcze raz.. - nie dokończył.
- Słucham? To chyba jakieś nieporozumienie! - wrzasnąłem.
- Nie kręć i zejdź mi z oczu. Zabrać go! - rozkazał i zabrał łapę. Szybko nabrałem powietrza do płuc, ale miałem z tym trudności, bo nadal czułem nacisk na krtań. "Nie kręć". Co ja miałem kręcić?
- O co tu chodzi? - szepnąłem resztkami tchu - Czy ktoś może mi to wyjaśnić?
- Nie ma czego wyjaśniać - zgromił mnie wzrokiem - Dobrze wiesz co zrobiłeś. Wszyscy wiemy. A teraz wynoś się z mojej sfory. Nie rozumiałem nadal o co chodzi Mashine' owi. Nie lunatykuję, a nawet jeśli, to co mógłbym zrobić. A może zdarzyło się coś innego..Na przykład.. Ale w sumie, kto mógłby mnie wrobić? Po chwili zobaczyłem Laine idącą jak gdyby nigdy nic obok Alfy.
- Elaine. - powiedziałem stłumionym głosem - O co tu, k**** chodzi. Lai wskazała łapą prawą stronę sfory. Pobiegła do zwłok. Wszystko zostało wyjaśnione.. Łapy się pode mną ugięły. Sunia, z którą wczoraj rozmawiałem leżała cała rozszarpana. Dosłownie, rozszarpana. Przetarłem pysk łapą. Była na niej czerwona plama. Ale, jak to możliwe, nic nie pamiętam. Urwał mi się film? Ktoś mnie zmusił? Próbowałem znaleźć racjonalne, logiczne wyjaśnienie tego wydarzenia.
Alfa złapał mnie gwałtownie za łapę.
- Co tu widzisz? - szepnął - Oto masz swoje wyjaśnienia. Nadal nie mogłem w to uwierzyć. Nagle moja towarzyszka wrzasnęła.
- Mam tu prawdziwego sprawcę! Chodź, Mashine!
Ponownie zostałem szarpnięty za kończynę. Przywódca dotknął ubrudzonej łapy. Powąchał substancję. Warknął.
- To dżem... Suzzie, biegnij do niej i powiedz mi, kogo trzyma. - rzekł. Sunia pobiegła szybko do Elaine.
- Przepraszam cię, niesłusznie cię oskarżyłem. - mruknął Maszi - Wybacz.
Przez chwilę się zastanawiałem, co zrobić.
- Jasne. Tylko nie rozumiem, po co był ten cyrk. - odparłem. Wszyscy mieszkańcy się rozeszli. Poprosiłem "wybawicielkę", by została.
- A czy teraz wyjaśnisz mi, o co chodzi? - zapytałem.
- O nic nie pytaj. - warknęła. Poszliśmy na Ice Ring. Musiałem ochłonąć po tym wszystkim.   

czwartek, 29 października 2015

Od Codie'go- CD opowiadania Mey

- Właściwie to to miejsce nie jest takie wyjątkowe żeby zabierać tam ciebie.- uśmiechnąłem się.
Na pyszczku Mey również zagościł lekki uśmieszek.
- Chodź za mną.- pocałowałem ją w policzek i uciekłem.- Goń mnie!
Mey zaśmiała się i zaczęła za mną biec. Dogoniła mnie w tym miejscu.






- Emmm... To tutaj.- podrapałem się za głową.
Było mi wstyd bo wiosną to miejsce wygląda przepięknie.
- Przepraszam że nie umiem cię zabrać w jakieś wyjątkowe miejsce...- usiadłem zawiedziony na ziemi.

Mey?

Od Locked'a- CD opowiadania Elaine

Spojrzałem z pogardą i ze zdziwieniem na śmieszno wyglądającego psa.
- Musim być taki hamski na starcie?- przewróciłem oczami.
- Noo muszę.- pies nie tracił pewności.
- Do każdego członka sfory, który obok ciebie przechodzi też wystawiasz kły?- zdziwiłem się.
Teraz pies na chwilę zamilkł. Gdy już nie umiał znaleźć nic na swoją obronę odwrócił się w stronę suczki i wymamrotał.
- Chodźmy stąd El...- powiedział do niej po czym pociągnął ją za łapę.
Suczka poszła za nim bez słowa. Ona jest taka... Ehh znowu marzycielstwo mi się włącza. Odwróciłem się i poszedłem w przeciwnym kierunku. Usiadłem na wysokim pagórku i słuchałem szumu wiatru oraz śpiewu ptaków. Przez chwilę tej rozmowy z Bitter'em poczułem się dziwnie bo nigdy w życiu nie odważyłbym się zacząć słowną bujkę z psem. Może otwieram się tylko wtedy kiedy trzeba. Nagle na łąkę niżej wbiegła grupka szczeniaków. Tu już raczej nie będzie spokojnie więc wróciłem do swojej jaskini. Położyłem się w środku i przysnąłem na chwilę. Kiedy się obudziłem był środek nocy. Już raczej nie zasnę. Wstałem i wspiąłem się na dach mojej jaskini. Oglądałem z niej różne konstelacje gwiazd oraz pełny księżyc. Moje oczy szeroko się otworzyły i nie mogły oderwać oczu od księżyca. Mam też tak kiedy patrzę na Elaine. Właśnie kiedy o niej pomyślałem z niewyjaśnionych przypadków pojawiła się obok mnie.
- Cześć.- powiedziała.
- O... hej.- wystraszyłem się.
- Przepraszam cię za niego...- wyszeptała.
- Rozumiem.- przyznałem.- Może być zazdrosny jak ktoś taki jak ja patrzy się na jego dziewczyne...

Elaine?

środa, 28 października 2015

Od Gracy – CD opowiadania Lloyda



Suczka popatrzyła zdziwiona na małego pieska i uśmiechnęła się żałośnie.
- Sama niedawno byłam szczeniakiem, więc raczej nie nadaje się do roli matki – zaśmiała się, a za razem westchnęła. Lloyd popatrzył na nią smutno.
- Czyli nie? – zapytał, by się upewnić.
- Tak – powiedziała pewnie suczka i położyła łapę, na łebku Lloyda – Ej, znajdziesz sobie inną matkę – powiedziała Gracy, lekko się uśmiechając. Piesek nic nie odpowiedział i nadal patrzył na spadające gwiazdy. Suczka westchnęła i również zaczęła patrzeć na gwiazdy.
- Dobra młody zbierajmy się, robi się powoli zimno - powiedziała, po dłuższej chwili Gracy wstając.
- No dobrze - powiedział szczeniak i również wstał.

Lloyd? Brak weny xd

Od Elaine

- Bitter, chodźmy stąd. - zaproponowałam. Pies poczuł właśnie zapach przepysznej krwistej wołowiny. Zaczął iść za zapachem. Pacnęłam go łapą. Ten odwrócił się i głośno warknął, czego trochę się go przestraszyłam. Zaczęło mu nagle burczeć w brzuchu.
- Wolałbym zjeść coś, niż stąd iść. I mój żołądek, najwyraźniej twierdzi tak samo.. - mruczał  pod nosem. Po chwili też poczułam napad głodu.
- Co racja, to racja. Kuźwa, wątpię że znajdziemy tu jakąś dorodną sarenkę. I tak musimy stąd iść. - zauważyłam - Chodźmy na Forest Stream, tam jest pełno królików, wiewiórek i innych gryzoni. Samiec ruszył na przód, w końcu wolałabym nie zabłądzić, a on ciut lepiej zna te okolice. Odwrócił się i pokiwał łbem w stronę starego pnia. Zaczailiśmy się na przyszły obiad, ale gdy wyskoczył lis, mój towarzysz gniewnie spojrzał na pień i odwrócił się w stronę strumyka.
- Jest. Biegnijmy tam. - krzyknął. - Za tym głazem. Ruszyliśmy sprintem do owego głazu, za którym czaiło się cała paczka królików. Bit rozgryzł szyję największemu i zagrodził drogę pozostałym, aby nie uciekły. Trzy z sześciu uciekły, jednak nie był to problem. Każdemu wyszło po trzy, ale ja oddałam pół swojego Owczarkowi. Ten przyjął "prezent" z ogromną chęcią. Wytarł łapą pysk z krwi.
- Znakomicie. - rzekł - Od razu lepiej. Gdzie mieliśmy iść?
- Teraz właściwie nie wiem, ta wyżerka całkowicie odciągnęła mnie od myśli. - odpowiedziałam. Ten jednak długo się nie zastanawiał.
- Może mała kąpiel w chłodnej rzeczce? Hm? - spytał. Przytaknęłam łbem.
- A Rajski Ogród? Co myślisz?
- Wszystko, tylko nie to. - odpowiedział zażenowany. Coś chyba było nie tak, ale nie chciałam pytać. Przecież ja też nie powiedziałabym mu o tym, że .. A zresztą.
 ***
Otrząsnęłam się z wody, Bitt mi wtórował. Szliśmy już przybrzeżną, kamienną dróżką.
- Mokro, co? - zapytał chamsko.
- Goń się. - warknęłam - Ta lekarka miała rację, niezły z ciebie dowcipniś.
Przez drogę szedł czarno biały pies z podpalanymi, brązowymi plamkami. Był strasznie przygnębiony, tylko na chwilę popatrzył na nas. Mój towarzysz, idący z przodu nie mógł stronić od swoich ironicznych uwag.
- Huhuhuh, masz adoratora, Laine! - zagwizdał.
- O czym ty mówisz? - zapytałam ostro.
- Nie udawaj, on wręcz pożera cie wzrokiem. - odparł. Pies spojrzał na Bitter'a.
- Ale ja.. - nie dokończył pies.
- Milcz! - warknął Bitter i uchylił kącik ust, pokazując kły.
- Cholera, zostaw go, czy ty musisz na każdego lecieć z zębami? - zapytałam.

Locked?

Od Bitter Sweet'a CD. Opowiadania Elaine

Sunia wyraźnie się skrzywiła (widocznie była zbyt mało rozbudzona, by prowadzić jakikolwiek dialog).
- Chodź. - krzyknąłem przeciągle. Uchyliła lekko powieki.
- Czego chcesz?... - warknęła znanym mi już, jej "firmowym" tekstem.
-  Słuchaj, jak mówię chodź, to nie znaczy że zawlokę cię do lasu. - powiedziałem.
- Ohoho, polemizowałabym. - wtrąciła - Ostatnio gdy wziąłeś psa na spacer, wrócił pół dnia później cały w zadrapaniach. Milczałem i czekałem na reakcję, jednak ta nie nastała.
- W porządku. Jak chcesz, zostań w tej swojej przeklętej pieczarze. - syknąłem.
Suczka trochę się zastanawiała. Gdy wyszedłem, jednym susem zeskoczyła z posłania i już szła obok mnie. Poszliśmy zagajnikiem, który roił się od kolorowych, jesiennych liści i dorodnych, lśniących kasztanów. "Pięknie." - myślałem. Zgarnąłem kilka liści w łapę i z rozmachem rzuciłem w moją towarzyszkę. Ta dopiero po kilku chwilach poczuła, że coś ją uderzyło. Popatrzyła gniewnie na stertę listków, a jeszcze bardziej wrogo na mnie.
Jednak uśmiech pojawił się na jej pysku, gdy zrobiłem głupią minę. Wowow, pierwszy raz widziałem ją uśmiechniętą. Jestem ciekawy, czemu wcześniej nawet trochę radosnej. Wzbiłem wzrok w ziemię. Nie chciałem jej pozwolić znowu zatonąć w melancholii. Ale zanim zdążyłem spojrzeć naprzód, dostałem czymś ostrym w grzbiet. Obejrzałem się. Gościem na mojej sierści był mały jeżyk.
- Jeśli to ty... - nie dokończyłem, bo musiałem się uwolnić od zwierza. Zacząłem się wiercić i tarzać po gruncie. Suka stała i wręcz płakała ze śmiechu. Gdy zrzuciłem niechcianego lokatora, podbiegłem do niej. Ta prześwietliła mnie wzrokiem i usiadła.
- Jestem Elaine. - ledwo wykrztusiła te dwa słowa, bo nadal się śmiała.
- Bitter Sweet. - również się przedstawiłem. Elaine parsknęła śmiechem.
- Bitter Sweet? Znam taką piosenkę - spojrzała na mnie - Ale tylko przy dobrym winie. Przytaknąłem i poprowadziłem Elaine do centrum. Poszła do swojej jaskini i wyjęła spod łóżka adwokat.
                             
         *** Po melanżu ***
- Too jak? - spytałem całkiem wstawiony - Śpiewassz?
- No, jeżeli chciałbyś usłyszeć.
                       



- Ładnie. Tak ogółem, mówmy sobie po ksywkach, co? Będzie szybciej! - wrzasnąłem.
- Nno dobbrze. - rzekła, będąc w nie lepszym ode mnie stanie.
- Mów mi Bitt, ewentualnie Bitter.
- Ty do mnie Laine albo Lai.

Endiś :3

Nowa suczka- Vice!

Imię : Vice
Ksywka : Vi
Głos : Kat Dahlia
Rasa : w typie labradora
Wiek : 5 lat
Płeć : Suczka
Urodziny : 11 dzień wiosny
Stanowisko : Szamanka
Rodzina : Każdy ma jakąś. Chciałaby o niej zapomnieć, lecz to właśnie te przykre rzeczy zostają w naszej głowie. Miała matkę, ojca, siostrę. Miała.
Partner : Jest otwarta na nowe znajomości i bardzo chciałaby znaleźć kogoś, do kogo by pasowała i stworzyć z nim rodzinę, jakiej ona nie miała.
Charakter : Vice jest przyjazną i miłą suczką. Jest wstydliwa i nieco nieufna, dlatego na początku znajomości często nie jest wylewna. Nie lubi być w centrum uwagi chyba, że są wokół niej zaufane osoby, przy których jej pewność siebie rośnie. To pomocna suczka, choć nie jest jakąś altruistką. Wierna i szczera, nigdy nie kłamie - jeśli już, to zmienia temat, nie mówi nic lub odpowiada zdawkowo. Jest dość skryta, mało o sobie mówi. Na jej zaufanie trzeba sobie zapracować, ponieważ bardzo ceni takie osoby, więc także się do nich przywiązuje. Nie jest duszą towarzystwa, nie zdarzają jej się wypady w wielkiej grupie lub co gorsza - imprezy. Woli zaszyć się gdzieś sama lub zostać z paroma bliższymi jej psami. Uważa, że każdy zasługuje na drugą, trzecią szansę, lecz nie jest naiwna. Jeśli ktoś zwiedzie jej zaufanie... sam zobaczy, że popełnił wielki błąd.
Vice nie jest skrytą suczką. Jest pełną werwy i pozytywnej energii psem, skorym do zabaw i pełnym humoru, choć w jednej chwili potrafi spoważnieć. Ma bardzo elastyczny charakter. Stara się być spokojna i opanowana, jednak gdy szala goryczy się przeleje, zmienia się nie do poznania. Przez to, że tłumi w sobie żal, smutek, gniew i wszystkie inne negatywne emocje to gdy znajdą one ujście, to choćby chciała postawić na ich drodze tamę, one i tak się z niej wyleją.
Historia : Urodziła się gdzieś tam na końcu świata, w miejscu, którego nazwy nie zapamiętałby nikt, bo i po co. Matka, suka jakich dużo, ojciec, casanowa jakich mało. Połączenie w żadnym stopniu nie idealne. Zrobił swoje i odszedł. Prawie na zawsze. Wracał co parę tygodni do matki, gdy mu się nie powodziło. Tylko dlatego go pamięta. A jej mama starała się, by byli dobrą rodziną. Chciała usidlić jej ojca, ale wyszło jak wyszło. Jako jedyna głowa rodziny zostawiała Vice i jej siostrę samą, gdy tylko podrosły. Wychowały się same. Gdy skończyły rok, wyruszały razem z matką. Nika - siostra Vice - została im odebrana, gdy miała trzy lata. Po prostu. Przyszedł człowiek, złapał i wziął. Pewnie teraz leży gdzieś na dywanie z pełną miską i nie myśli o żadnej z nich. Vice nie mogła tego wytrzymać i odeszła od swojej matki. Wiodła jej żywot przez dwa lata, na szczęście znalazła się w tej sforze.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : Koniołaz

Od Bitter Sweet'a CD Opowiadania Gracy.

- Ładna miotełka. Zestaw młodej sprzątaczki? - zapytałem. Gniewnie rzuciła na mnie spojrzenie, po czym wzbiła wzrok w niebo. Spojrzałem z fałszywym uśmiechem na Gracy. Kłamstwo to jednak jeden z najgorszych nawyków. Nie byłem w stanie uśmiechnąć się do niej normalnie, naturalnie. Nie teraz. Podszedłem bliżej do suczki, tak, że była w stanie usłyszeć cichy oddech.
- Bellamente... - szepnąłem - Proszę, użyj swojego kijka. Ale sądzę, że ta czynność zaboli bardziej ciebie. Dałem jej widocznie trochę do myślenia.
- Grozisz? -rzekła powoli odkładając miotłę. Potem zaczęła coś mówić. Właściwie nie wiem co, bo lekko mnie zamroczyło. Najwyraźniej to zauważyła.
- Czy ty cokolwiek zrozumiałeś z tego, co powiedziałam? - spytała z wyrzutem. Odsunąłem się trochę od niej, aby mieć swobodny ruch.
- Nie. - syknąłem - Jakbyś powtórzyła, byłbym wdzięczny. Grey westchnęła. Odeszła, powoli znikając we mgle. Zapomniała swojego wiadereczka i miotły. W sumie musiałem jej to zanieść, w końcu ona mi też pomogła, i to na większą skalę. Byłem jej dłużnikiem, co miałem zrobić. Podniosłem łapą kijek i wsadziłem do wiaderka. Złapałem całość w pysk i pognałem na wprost. Suczka szła wolno, więc zdążyłem ją dogonić. Zacząłem ją wołać.
- Grey! Greey! Czy szanowna pani czegoś nie zapomniała? - zapytałem szorstko. Jednak to nie poskutkowało, wiec musiałem się wydrzeć.
- Gracy! - krzyknąłem z całych sił. - Gdzie twoja miotełka?  Sunia obejrzała się po sobie, zauważyła że czegoś jej brakuje. Obejrzała się i szybko do mnie podbiegła.
- Oddaj.
- Ajajaj, grzeczniej proszę. - syknąłem. Sam nie jestem zbyt uprzejmy dla innych, ale przecież nikt mnie o to nie prosi, hm?
- Poproszę. - rzekła. Po chwili delikatnie położyłem przedmioty na ziemi. Kijek był trochę nakłuty przez zęby, ale raczej tego nie zauważy.
Wręczyłem całość Gracy.

Gracy/Grey? xD

wtorek, 27 października 2015

Od Meredith CD opowiadania Thomson'a

- A żebyś wiedział, że tak - burknęłam, wygrzebując się z liści.
- A mogę wiedzieć przed kim? - zapytał Thom. Nagle wpadł mi do głowy pewien plan.
- Chodź bliżej, to ci powiem - szepnęłam. Thomson zbliżył się do mnie.
- No więc..? - nie zdążył dokończyć, gdyż wepchnęłam go w tą samą kupę liści. Roześmiałam się triumfalnie. Thom szybko skoczył do mnie i strzepnął z siebie liście.
- Mere, mogę cię o coś zapytać?
- Już to zrobiłeś - mruknęłam. - Ale pytaj.
- Czy to co wtedy krzyknęłaś w katakumbach... to że ci się podobam... to prawda? - spojrzał na mnie kątem oka.
Zarumieniłam się.
- To najprawdziwsza prawda - powiedziałam cicho.


Thom ?

Od Elaine CD Opowiadania Bitter Sweet'a

Szłam za idącym przede mną Owczarkiem. Utykał na prawą łapę, z której sączyła się krew. Na szczęście z mojej rany na pysku nic się nie lało. Gdy oddychał nieustannie słychać było cichy szmer. Faktem jest to, że nie było z nim ani trochę dobrze. Nie chciałam widzieć nieboszczyka, dlatego zaproponowałam, abym poszła przodem i znalazła lekarza. Ten jednak brnął dalej, że to on ma iść na czele naszej "paczki". O ile tak to można było nazwać. Gorączkowo odepchnąłam go łapą i pobiegłam na przód.
- Słuchaj, pójdziemy tą drogą. Jest znacznie szybciej, a ty pewnie drogi nie znasz. - oznajmiłam. Pies wyraźnie się zirytował. Uchylił kącik ust aby coś powiedzieć, ale po chwili zaprzestał. Jednak gdy się odwróciłam nie mógł powstrzymać się od swoich ironicznych pytań.
- Myślę, że nie dojdziemy tędy nigdzie. Nie znasz drogi, chciałaś mnie tylko wprzedzić, czyż nie? - zapytał. Spojrzałam na niego lodowato, odwróciłam się i szliśmy dalej w naszym szeregu. Po długim czasie doszliśmy do jaskini lekarki. Pies zapierał się łapami, więc dźgnęłam go lekko pazurem. Gdy stanęliśmy w progu wejścia, powitała nas kremowo biała suczka.
- O, nasz żartowniś! - krzyknęła radośnie spoglądając na mego towarzysza. Nie miałam ochoty się wtrącać w ich zatarczki.
- Ma zranioną łapę i podrapany grzbiet. Proszę robić co trzeba. - syknęłam. Suka spojrzała na mnie i szybko odbiegła, prosząc Owczarka. Wyjęła ze sterylnej, białej szafki - dość stereotypowo - maść, bandaż i plastry. Obkleiła nimi łapę psa. Gdy wychodził, sunia dała mu wodę destylowaną i kawałek gazy. Pokiwała głową znacząco. Gdy wchodziłam do jaskini, pies szepnął
- Ona... Nie chce cię widzieć. Kazała mi to przekazać. - rzekł, wręczając mi owe przedmioty. Zdezynfekowałam ranę i nałożyłam gazę. Wyszliśmy we dwójkę z progu jaskini, nie przeszkadzając suce.
- Dziękuję. - szepnął pies - Wiesz, za wszystko. - powiedział niechętnie. W jego naturze, jak było widać, nie leżało komuś dziękować. Zbytnio się tym nie przejęłam. Ruszyłam szybkim krokiem do jaskini, zostawiając psa. Położyłam się spać.
                             
                                                         **** Parę godzin później.****
Obudziłam się gwałtownie, słysząc, jak ktoś śpiewa. Brzmiało to jak jakiś inny język, mniej więcej tak:
                                             
"Znalazł się piosenkarz, zaraz go wygonię... " - pomyślałam, i tak też zrobiłam. Gdy wstałam, zobaczyłam znanego mi psa.
- Mała, nawet się nie przedstawiłaś! - powiedział pies - ¡Vamos, Seniorita!

Bitter Sweet?.v.

Od Nesty CD opowiadania Wezy

Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam mojej matce w oczy. Jak jej powiedzieć, że ja już tu nie będę mieszkać?
- Mamo... bo ja... tego... erm... - mój wzrok zaczął latać po ścianach jaskini.
- Tak kochanie?
- Ja już tu nie będę mieszkać.
Reakcja matki była natychmiastowa.
***
- Może lepiej nie będę się przeprowadzać - wyraziłam wątpliwość, gdy razem z Wezą wracałam od mamy.
- Tylko dlatego że zareagowała trochę... nerwowo? - prychnął pies.
- Trochę nerwowo?! Zemdlała, a serce tak zaczęło jej walić że prawie dostała zawału! - krzyknęłam.
- Spokojnie, Nesty.
- Przepraszam... Poniosło mnie trochę - przytuliłam się do mojego partnera.
- Mieliśmy szykować się do wyprawy - zagaił on wesoło.
Uśmiech wpełzł na moją twarz.


Weza? Nie miałam weny, ale ważne że jest xd

Od Gracy - CD opowiadania Bitter Sweet'a

Suczka popatrzyła na Sweet'a i białego psa. Czyli niepotrzebny był ten cały cyrk, skoro pies i tak zna prawdziwe imię suczki. Myślała jednak teraz o tym białym psie. Mimo że jest tu od urodzenia, nijak nie kojarzyła owego psa. Stała jeszcze tak z dwie minuty i postanowiła pójść do domu. Nie chciała "wpadać" do psa, bo przez tą akcje odechciało jej się cokolwiek robić. Spokojnym krokiem udała się więc do jaskini.

- Cześć wszystkim - powiedziała wchodząc do domu. Nikt jej nie odpowiedział. Nikogo najwyraźniej nie było albo mieli ważniejsze rzeczy, niż odpowiadanie Gracy. Suczka położyła się i zaczęła uważnie oglądać każdy kąt. Było w niej dosyć szaro. Grey od razu się podniosła i zaczęła chodzić po jaskini, a jej głowę rozsadzało od pomysłów, jak mogła ożywić to szare miejsce. Gracy szybko nazbierała stosu kwiatów, gałęzi i kolorowych liści. Zaczęła robić z zebranych przedmiotów, różnego typu wiązanki i dekorowała nimi każdy szary kąt w jaskini. Gdy już skończyła, popatrzyła na swoją pracę z uśmiechem. W tym samym czasie przyszła jej matka i również popatrzyła na nowy wystrój.
- Pięknie prawda? - Grey uśmiechnęła się i popatrzyła na zaskoczoną Skyres.
- Tak - westchnęła - Jednak proszę Cię, sprzątnij to - powiedziała suczka, odwracając wzrok. Grey wiedziała, że jej rodzicom się teraz nie za dobrze powodzi, jednak myślała, że tym rozweseli matkę, wyszło jednak przeciwnie.
- Idź do Video (Video wszystko ma xd), on ma sprzęt do sprzątania - powiedziała Skyres. Gracy pokiwała głową i posłusznie udała się do Video.
- Dzień dobry - powiedziała smętnie Gracy.
- Witaj - zobaczyła uśmiechniętego Kelpie - W czymś Ci pomóc?
- Mama prosi o przyrządy do sprzątania - powiedziała cicho Grey, podnosząc głowę.
- A co sprzątacie? - zapytała ciekawy Video, podając wszystkie potrzebne rzeczy.
- Moją pracę i marzenia - powiedziała suczka, melancholijnie patrząc na kij od miotły - Dzięki - powiedziała biorąc w pysk wiadro, w którym były wszystkie potrzebne przedmioty.
- Powodzenia - powiedział pies i znikną w mroku jaskini. Gracy pomachała mu łapą i zaczęła iść w stronę domu.
- O Grey - usłyszała za sobą lekko ironiczny głos. Odwróciła się i zobaczyła znajomego Owczarka.
- Daruj sobie - warknęła i podniosła kij - Bo użyje miotły

Bitter Sweet? xd

Od Thomson'a - CD opowiadania Meredith

Pies stał lekko oszołomiony tym co usłyszał. Nie wiedział co powiedzieć w tej chwili, więc tylko lekko się uśmiechnął. Suczka szybko wstała i zaczęła szybko iść przez tunel. Thomson spokojnie poszedł za nią. Od dziwo to na prawdę było wyjście. Thomson stanął i rozejrzał się wokół.
- To co teraz robimy? - zaśmiał się Tom, podchodząc do Meredith.
- Nie wiem - powiedziała szybko suczka i  również się rozejrzała - Ja chyba wracam do domu - mruknęła, patrząc na zachodzące słońce.
- Pozwolisz, że Cię odprowadzę - powiedział Thomson i popatrzył na Mere.
- No dobrze - odparła Meredith, lekko się uśmiechając. Suczka zaczęła prowadzić do swojej jaskini, a Thomson spokojnie poszedł za nią.
- Jak ten czas szybko leci - powiedział Tom, by nie było takiej ciszy - Już jesień - westchnął i rozejrzał się wokół. Wszędzie było tak kolorowo.
- Tak - odpowiedziała cicho Mere. Tom popchnął ją w bok, przez co suczka przewróciła się i wpadła na kupę liści.
- Chowasz się przed kimś? - zaśmiał się Thomson.

Meredith? Brak weny, ale się udało. xd

Od Barfi - CD opowiadania Loniego

-Co ja mogę o sobie powiedzieć... No jestem suczką i mieszkam w tej sforze.A saren jest bardzo dobra. No jestem rasy...sam widzisz.Jestem opiekunką szczeniąt.A ty opowiedz coś o sobie.
-No ja jestem rasy nierasowej.Jak ty mieszkam w tej sforze.Mi też smakuje sarna.Jestem poganiaczem.-Powiedział po czym zaczęło znów jeść.Gdy skończyliśmy wstałam podeszłam do Loniego klepnęłam go łapom i krzyknęłam
-Berek ty go masz!!!-po tych słowach zaczęłam uciekać.
-Co ja no chyba ty go masz!!!-Zaczęło mnie gonić.Oboje się śmialiśmy.Uciekałam w stronę Forest Stream celowo i dla tego bo kocham to miejsce.Gdy tam dotarliśmy wskoczyłam do wody i zaczęłam pływać. Loni zatrzymał się
-Barfi jak tu trafiliśmy tu jest bardzo trudno trafić. Ty biegłaś jak byś znała tą drogę na pamięć!
-No bo znam!Mogła bym tu trafić nawet z związanymi oczami.
-Często tu bywasz?
-Tak bardzo. To miejsce jest super.Jestem tu gdy nie mam nic do roboty albo gdy jestem smutna.- Powiedziałam po czym pochlapałam psa.Loni wskoczył do wody i zaczęła się wojną na chlapanie.Gdy skończyliśmy się bawić to wyszłam z wody, on wyszedł za mną.Otrzepałam się z wody. Loni zrobił to samo.Robiła się ciemno więc stwierdziliśmy że pójdziemy do domu po drodze opowiedziałam mu jakie miałam dzieciństwo a on mi opowiedział o swoim.

Następny dzień

Gdy wstałam poszłam na polowanie tam gdzie wczoraj zjadłam jedną z sarn.Poszłam się przejść po sforze.

Loni?

poniedziałek, 26 października 2015

Od Beatris CD opowiadania Niklausa

Poszliśmy na łąkę, z której widać było wspaniale krajobraz gór zapomnienia. Teraz to można odetchnąć! Pomyśleć, o czymś wspaniałym, przyjemnym. Piękne miejsce!
Wyjęłam te farby, kawałek drewienka, a do tego złożyłam sztalugę. Położyłam pergamin i wyjęłam pędzel.
- Dlaczego jesteś akurat artystką? - spytał Niklaus.
- Bo wtedy pies czuję się taki... wolny. Można namalować wtedy co się chce. Ponieść się fantazji! To jet dopiero coś!
Pies się uśmiechnął, sięgnął po pędzel i zaczął malować pierwszy. Złapałam go za łapę i razem malowaliśmy krajobraz.

Niklaus? <Wenus - Brakus>

Od Niklausa CD opowiadania Michelle

Podążyłem wzrokiem za oddalającą się Michelle. Kąciki moich ust uniosły się delikatnie w górę. Niestety mój nastrój popsuła Queen, która usiadła obok mnie, kładąc głowę na moim ramieniu, w takiej samej pozycji co wcześniej Michelle. Chwilę tak siedziałem, rzucając spojrzenia to na Queen, to na Mich śpiąca w kącie jaskini. Po chwili także i Queen odpłynęła. Westchnąłem cicho i powoli odsunąłem się od niej. Głowa białej suczki opadła na ziemię, jednak ta nie obudziła się. Zresztą, nawet gdyby to zrobiła, nie zwróciłbym na to uwagi, gdyż myślami byłem przy Michelle. Podszedłem więc do niej, i położyłem się obok niej. Można by było pomyśleć, że się do niej przytuliłem... Ja jednak już się nie zastanawiałem nad tym, ponieważ zwyczajnie zasnąłem.
***Rano***
Zostałem obudzony przez Mich. Suczka mocno szturchnęła mnie w ramię.
- C-co?? - jęknąłem, przecierając oczy.
- Nic - wzruszyła ramionami i poszła budzić Queen. Jako że ten mały śpioch nie chciał wstać, Michelle wzięła go na plecy i wrzuciła do rzeki (która płynęła tuż obok). Biała suczka wyskoczyła z wody z wrzaskiem. Mich uśmiechnęła się zwycięsko, a ja zachichotałem. Queen, cała mokra, wyglądała naprawdę śmiesznie.
- Ach, Klausiu, zobacz co ona mi zrobiła! - jęknęła.
- Klausiu? - Michelle uniosła brew.
- Tak, Klausiu - napuszyła się Queen i natychmiast wtuliła we mnie. Popatrzyłem na Mich i warknąłem do Queen:
- Spadaj.
Biała suczka zalała się łzami, a Michelle głośno się roześmiała i powiedziała:
- To było dobre, Klausiu. Rób tak dalej.
Nagle naszła mnie nagła ochota na pocałowanie jej. Więc to zrobiłem.


Michelle? XD

Od Stanley'a - CD opowiadania Skyres

To była jedna z tych rzeczy których najbardziej się obawiałem.
-Cóż, ekhem - zamyśliłem się. - Coś wymyślę... Oj, będzie dobrze. Trzeba myśleć pozytywnie.
Posłała mi ciepły uśmiech. W rzeczywistości nie byłem pewny, czy faktycznie będzie dobrze. Czułem się jak wymiętolony tobołek, a przez zbyt długie przebywanie w niskiej temperaturze bez żadnej warstwy ochronnej, wiedziałem, że zapalenie płuc, to tylko kwestia kilku dni lub godzin. Ponoć ta choroba jest dość poważna, więc chcąc nie chcąc, bałem się tego co dalej będzie.
-Musisz znaleźć sobie coś do okrycia - palnęła nagle Sky. - Wiesz, zamiast futra. Inaczej zamarzniesz.
-Myślałem o tym - westchnąłem. - Na razie jednak nie będę się tym przejmować. Chociaż faktycznie, robi się coraz zimniej.
Gwałtownie uderzyło we mnie coś na kształt fali dźwiękowej. Zakuło w głowie, powodując zawroty i zmuszając do stłumionego jęknięcia. Niemal przywarłem do podłoża, trzymając łapą za głowę, jakby z obawy, że zaraz rozbryźnie.
-Stan?! - suczka natychmiast skoczyła w moim kierunku. - Co się dzieje?
-Nic - uspokoiłem, powoli się prostując i rozsuwając zaciśnięte jeszcze chwilę przedtem powieki. Oddychałem płytko i niemiarowo, ale ból jak szybko się pojawił, tak znikł. Nie było po nim śladu, z wyjątkiem otumanienia.
-Powinien obejrzeć cię lekarz - powiedziała z powagą. - No chodź, zaprowadzę cię.
-Nie! - zaparłem się. - Już w porządku. Naprawdę. To przez stres, Sky, już mi przeszło.
Pokiwała bezradnie głową, zdając sobie sprawę z tego, że nie może mnie zmusić, a siłą też mnie raczej nie zaciągnie. Zacząłem temat o kaczkach, by jakoś rozluźnić atmosferę. Udało się. Spędziliśmy jeszcze godzinę na rozmowie, żartach i bezsensownych ciekawostkach z życia. Zdawało mi się, że Skyres nawet mnie lubi, chociaż wyrażenie "toleruje mój charakter" byłoby bardziej trafne.
Tymczasem zaczynało się ściemniać, toteż podmuchy coraz to zimniejszego wiatru, zaczęły mi doskwierać. Najwyższa pora wyruszyć do domu. Tknęła mnie myśl, aby po drodze nazbierać liści, które, niczym puchowy koc, pozwoliłyby mi na w miarę znośne przetrwanie nocy.
-Wracamy? - spytała Sky, zupełnie jakby czytała mi w myślach.
Skinąłem głową i już chwilę później wracaliśmy z terenów przybrzeżnych.
-Dziwię się, że twój partner pozwala ci tak chadzać - podjąłem temat. - Nie pilnuje cię?
-Przecież nie będzie mnie trzymał na sznurku - odpowiedziała, śmiejąc się lekko. - Jak kogoś się kocha, to ma się do niego zaufanie.
-Mhm - westchnąłem. - Ciekawe...
-Co ja ci tu będę truć, sam się przekonasz. Poznasz jakąś suczkę, założysz rodzinę...
Uśmiechnąłem się, lecz tylko z grzeczności, bowiem czułem, że w środku coś mnie rozrywało. W nieszczerym grymasie pozostawałem przez kilka sekund, aż w końcu spuściłem łeb i wbiłem wzrok w ziemię.
-Ja... - zakłopotała się suczka. - Jeśli powiedziałam coś nie tak, to przepraszam.
-Co? - wyrwałem się z zawieszenia. - Nie, nie, skąd... Ja tylko... Zmęczony jestem. Tyle.
-Stan, coś cię gryzie? Możesz mi o wszystkim powiedzieć - ujrzałem troskę w jej oczach.
-Nie, dzięki - położyłem uszy. - Nie widzę potrzeby rozmawiania o moich... Ogólnie o mnie. Zresztą z czasem, pewnie się dowiesz.
-Dowiem o czym?! - spojrzała zdziwiona, jednocześnie zaprzestając marszu.
Nie miałem siły tego ciągnąć, więc powiedziałem krótkie "cześć" i ruszyłem w swoją stronę. Zapomniałem kompletnie o liściach, które miałem nazbierać po drodze, zapomniałem o całym świecie, w głowie cały czas mając odbijające się echem słowa Skyres. "Partnerka", "rodzina".

Skyres?

Od Rayan'a - CD opowiadania Suzzie

.Nagle nastala niezręczna cisza. Chciałem coś z siebie wydusić, jednak powstrzymałem się.
-Roy? Wszystko ok? - Zapytała nieco zdenerwowana Su.
-Nie, nic po prostu...-Nie dokończyłem i wbiłem wzrok w ziemie.
-Po prostu co?
-PO PROSTU ZNÓW NIE CHCE STRACIĆ SWOICH SZCZENIĄT!...-Wykrzyczałem i jedna łezka zleciała mi po policzku.
-Jak to stracić?
-Długa historia...Naprawdę...
-Opowiedz.
-Dawno temu, jakieś solidne 2 lata temu, moja partnerka urodziła 7 szczeniaków. Niestety nie umiałem ich dobrze dopilnować i....
-I co?
-I 3 wpadły pod samochód, 4 zadusiły wilki...-Pociągnąłem nosem, a Suzzie mnie przytuliła.
-Z naszymi tak nie będzie. - Uśmiechnęła się.
-Naprawdę? - Zapytałem podniecająco.
Su mi przytaknęła, po czym wylądowaliśmy na ziemi. Chyba się domyślacie, co było potem...

 
Suzzie?

niedziela, 25 października 2015

Od Lloyda CD opowiadania Loniego

- A tu są takie lodowe schody ... może po prostu po nich wejdę ? - zapytałem .
Loni spojrzał na nie i powiedział :
- Hmm ... to chyba prawda że to zawsze szczeniaki mają najlepsze rozwiązania ... Wchodź maluchu ! - krzyknął z uśmiechem .
Wyszedłem spod lodu i mocno przytuliłem się do Loniego .
- Wszystkiego najlepszego ! Wiem że masz dzisiaj urodziny . Wszystkiego najlepszego ! - wykrzyczałem i z radością podałem mu laurkę którą wykonałem w całości z błota :

[Zdjęcie mi nie działa :c]



Pies popatrzył na moje arcydzieło , i spłynęła mu łza .
- Dziękuje - odpowiedział .
- Kocham Cię - powiedziałem i mocno go przytuliłem .
Pies wstrzymał się z odpowiedzią .
- Chcesz być moim tatą ? - zapytałem i spojrzałem w stronę Loniego .

Loni ?

Od Steva CD opowiadania Lexie

- Dlaczego płaczesz ? - zapytałem .
- Nie ważne ... to .. nieistotne ... - odpowiedziała ze smutkiem .
- Hej , rozchmurz się ! - zawołałem i lekko ją przytuliłem .
- Dziękuje - powiedziała po czym pociągnęła nosem .
- Jesteś tu nowa ? - zapytałem z zaciekawieniem .
- Tak .. i nie umiem się odnaleźć - przyznała i spuściła głowę .
- Proszę nie płacz !
- Masz z tym jakiś problem ? - spojrzała na mnie zdziwiona .
- No pewnie ! Nie chce przecież abyś płakała ! Steve jestem , a ty ?
- Lexie - odpowiedziała .
- Oprowadzić Cię po okolicy ? - zapytałem .
- Nie chcę Cie mieszać w moje sprawy . - zaprotestowała .
- Żaden kłopot ... chyba że sobie nie życzysz ? - spojrzałem na nią z zaciekawieniem .
- Nie - odpowiedziała .
Ruszyliśmy na zwiedzanie ...
***
Nastał wieczór .
Zwiedziliśmy większość miejsc zostało tylko jedno ... Lerqua Castle .
- Co to za miejsce ? - zapytała stojąc przed budowlą .
- Lerqua Castle ... - odpowiedziałem ze strachem w głosie .
- Wygląda nawet ciekawie ... wejdziemy ? - zaproponowała .
Nie chciałem wyjść na tchórza więc odpowiedziałem :
- Oczywiście . Po wejściu do budynku zatrzasnęły się za nami drzwi .
- Steve ? - zapytała cichutko .
- Tak ?
- Trzymajmy się razem ... - powiedziała i postawiła pewny krok przed siebie . Popatrzyłem na nią niepewnie , ale ona " przyciągnęła " mnie do siebie uśmiechem . Bałem się ale nie wiedziałem że zrobię z siebie durnia .

Lexie ?

Od Lexie

Wciąż czułam na sobie różową, błyszczącą obróżkę z napisem "Lexie". Zaczęłam drapać pazurami w sprzączkę, by odpiąć obróżkę. Po kilku nieudanych próbach udało się. Wzięłam w zęby ten dowód mojego wcześniejszego życia, i podeszłam do strumyka. Wrzuciłam tam obróżkę. Pokręciłam głową i odwróciłam się. To koniec dawnego życia. Powlokłam się w niewiadomą mi stronę. Nie zwracałam uwagi na przyrodę wokół mnie. Czułam się źle, ponieważ wszyscy traktują mnie tu jak niewidzialną. Nie zwracają na mnie uwagi... Położyłam się na ziemi, a do moich oczu napłynęły łzy. Chwilę później te płynęły strumieniem.
- Co tu robisz? - zapytał nagle jakiś pies, wyłaniając się z krzaków. Otarłam łzy i zadrżałam.


Ten pies?

Od Honey CD opowiadania Steve'a

Pies wydawał się być trochę zestresowany. Spojrzałam na niego.
- Chciałeś o czymś pogadać? - zapytałam.
- No właściwie... - przygryzł wargi.
- To mów - zachęciłam go.
- Bo ty mi... yy... - zaczął.
- Że co?
- Ttyy mmi sssięę ppoddobaszz - wyjąkał.
- Możesz powtórzyć?
- Ty mi się podobasz - wydusił.
Spojrzałam na niego zszokowana.
- To miłe i cieszę się że mi to powiedziałeś, ale ja nie czuję tego samego - rzekłam.
Steve posmutniał. Przytuliłam go.
- Może kiedyś - mruknęłam. Od razu się rozweselił.


Steve? xd Kiedyś...

Od Honey CD opowiadania Mashine

Stanęłam jak wryta i przez chwilę analizowałam jego słowa. Po chwili dotarło do mnie, o co mu chodziło. Pobiegłam za nim i roześmiałam się w głos.
- Ależ Mashi! - parsknęłam. - Źle mnie zrozumiałeś. Chciałam ci powiedzieć, że odchodzę ze sfory.
- O-odchodzisz? - jęknął.
- Na miesiąc, dwa. I tak nikt nie będzie za mną tęsknił - powiedziałam obojętnie i sobie poszłam.
*** Dwa miesiące później ***
Wróciłam. W końcu. Ale szczerze, to chciałam już nie wracać. Przypomniałam sobie jednak wszystkich wyczekujących na mnie...
Udałam się do jaskini Alf. Był tam Mashine.
- Wróciłam! - krzyknęłam. Spojrzał na mnie. Dodałam:
- Wiesz, jakoś źle rozpoczęliśmy naszą "znajomość". Co ty na to by zacząć od początku? Znaczy, jako.. koledzy?
- No jasne - uśmiechnął się Alfa. Wyciągnął do mnie łapę i powiedział: - A więc jestem Mashine.
- Honey.


Mashi? :3

Od Niklausa CD opowiadania Beatris

Popatrzyłem z niemałą satysfakcją na skończony obraz. Wyglądał naprawdę pięknie.
- Nasze wspólne dzieło - uśmiechnąłem się.
- Nie wiedziałam, że umiesz tak ładnie malować - Beatris spojrzała mi prosto w oczy. Kąciki moich ust znów podniosły się w górę.
- Ja dużo rzeczy potrafię... Ale o tym malowaniu też nie wiedziałem - odparłem. Suczka pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Malujemy nowy obraz? - wyszczerzyłem się.
- Jak chcesz - Tris wyjęła sztalugi, papier, farby i pędzle. - Co malujemy?
- Góry.
- To chodź.

Tris ? Nie mam weny

Od Lexie

Ugh... Kolejny dzień w tym przeklętym mieście. Kolejny dzień żywienia się szczurami. Westchnęłam, patrząc na swoje ubłocone łapy i poszarzałą od brudu sierść. Wstałam. Przebiegłam się dwie przecznice, rozglądając czujnie na boki. Niewielu ludzi o tej godzinie wyszło ze swoich domów. Otrząsnęłam się i podeszłam do kosza na śmieci. Przewróciłam go. Jego zawartość wysypała się. Wygrzebałam z niej połowę lekko zapleśniałego hamburgera i zaczęłam z obrzydzeniem go konsumować. Cóż, to i tak lepsze niż szczury. Nagle usłyszałam dziwny odgłos. Odwróciłam się i zobaczyłam białą suczkę. Zadrżałam. Co jeśli ona mnie przepędzi?
- Nie bój się - powiedziała suczka. - Jestem Aceland. Porozmawiajmy.
***
Minęły dwa, może trzy tygodnie od mojej rozmowy z Aceland. Suczka opowiedziała mi o sforze z której odeszła. Sforze Psiego Uśmiechu. Podała mi współrzędne tego miejsca, i tak sobie teraz go szukam. Ale na pewno jestem już blisko. Spojrzałam w niebo i zadrżałam z zimna. W końcu to już jesień. Przypomniało mi się jak jeszcze pół roku temu mieszkałam z rodzicami w hodowli. Było tam tak cudownie... Z tego wszystkiego zaczęłam sobie nucić. I tak szłam, przeskakując nory i takie tam. Zamknęłam oczy.
- Kim jesteś?! - krzyknął ktoś. Przerażona podskoczyłam. Do mnie biegł właśnie jakiś pies.
- Jestem Lexie - szepnęłam cicho. - Przepraszam jeśli ci przeszkodziłam, tylko proszę, nie bij mnie...


Locked ?...




Nowa suczka! - Lexie


https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/dd/0d/da/dd0dda3ae0f57afd19a887be9f15da15.jpg
Imię : Lexie
Ksywka : Leslie, Księżniczka
Głos : "Just A Dream" by Nelly - Sam Tsui & Christina Grimmie
Rasa : W jej żyłach płynie krew jednego z najdłuższych i najczystszych rodów Border Collie.
Wiek : 2 lata
Płeć : Suczka
Urodziny : 6 dzień wiosny
Stanowisko : Opiekunka szczeniąt
Rodzina :
  • Matka Abigail
  • Ojciec Tomorrow
  • Siostra [pierwszy miot] Priscilla
  • Brat [pierwszy miot] Toboe
  • Brat [pierwszy miot] Jammy
  • Siostra [drugi miot] Stella
  • Siostra [drugi miot] Shelby
  • Brat [drugi miot] Harris
  • Siostra [drugi miot] Fantasia
  • Brat [trzeci miot] Kevin
  • Brat [trzeci miot] Caesar
  • Siostra [trzeci miot] Celestia
  • Brat [trzeci miot] Szogun
  • Siostra [czwarty miot] Celestia
  • Brat [czwarty miot] Brook
  • Siostra [czwarty miot] Seven
Pewnie ma jeszcze więcej rodzeństwa, tylko nie zdążyła go poznać...
 Partner : Podoba jej się Locked... Ale on pewnie ją odrzuci i znajdzie sobie inną.
Charakter : Trudno jest opisać Lexie. Hm... Może zacznijmy od tego, że jest bardzo delikatna. Łatwo ją zranić psychicznie. Gdy usłyszy od ciebie przykre słowa, zazwyczaj ucieka do swojej jaskini i płacze w kącie cały dzień. Gdy ją przeprosisz, jest gotowa wybaczyć. Lexie byłaby wspaniałą przyjaciółką. Pomaga innym, a sekretu dochowa choćby nie wiem co! No i nie jest skarżypytą. Swoje problemy woli rozwiązywać sama, niż dzielić się nimi z kimś. Gdy spróbujesz ją nastraszyć, czy jej grozisz, ona zbyt będzie się bała i nikomu nie piśnie o tym słówka. To życie w mieście, gdzie inne psy ją gryzły, straszyły, ludzie kopali i próbowali przejechać samochodem, i gdzie musiała żywić się szczurami, tak zamknęło ją w sobie.
Historia : Lexie urodziła się w olbrzymiej hodowli Border Collie jako córka najlepszych psów z niej. Gdy tylko trochę podrosła, zaczęto wystawiać ją w różnych konkursach i wystawach. Lexie cierpliwie znosiła to wszystko. Pewnego razu zrozumiała, że to nie życie dla niej. Wzięła się w garść i na jednym konkursie uciekła. I tu zaczyna się ta okropna cześć życia Lexie. Ponieważ suczka sądziła, że po rzuceniu wystaw będzie wieść wspaniałe życie, wyobraźcie sobie jej szok, gdy postawiła swoje wypielęgnowane łapki na brudnej i zatłoczonej ulicy. Ludzie nie sądzili, że suczka którą co chwila kopali czy potrącali, to ta sama której tak gorąco kibicowali na ostatniej wystawie. Biedna Lexie żywiła się szczurami, która udało jej się złapać. Lecz w końcu nadszedł ratunek. Spotkała suczkę o imieniu Aceland. Suczka ta opowiedziała jej o sforze, z której odeszła. Sforze Psiego Uśmiechu. Lexie otrzymała właśnie szansę na normalne życie! Przez pewien czas szukała owej sfory, aż w końcu ją znalazła. Od razu dołączyła i teraz wiedzie tu spokojne, szczęśliwe życie.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : JinnyM

sobota, 24 października 2015

James i White odchodzą!

Imię : White
Ksywka : Whi, Biały,
Głos : Lost Frequencies
Rasa : Biały owczarek szwajcarski/owczarek niemiecki
Wiek : 3 lata
Płeć : Pies
Urodziny : 1 dzień jesieni
Stanowisko : Uzdrowiciel
Rodzina : Mama Skyres, tata Indiana, rodzeństwo Ares, Aurora , Harrison, Honey, Walter, Gracy, Oli, Rio, Vivianne, ciocia Ingram, wujek Vincent, ciocia Madeline, wujek Syriusz, kuzyni- Shantelle, Martin, Seth, Ross, Rachel, Lea, Poppy, Alex
Partner : Rose Robin
Charakter : Miły, tolerancyjny, spokojny, odważny, wesoły
Historia : Nie ma co opowiadać- urodził się w sforze...
Upomnienia : 0/4
Kontakt : JinnyM
Inne zdjęcia: Klik Klik Klik

http://www.hundefotografie-workshops.de/bilder/lapinporokoira-5.jpg 
 Imię : James (czyt. Dżejms)
Ksywka : Jamie (czyt. Dżejmi)
Rasa : Lapinporokoira/Owczarek Belgijski
Wiek : Kilka miesięcy
Płeć : Pies
Urodziny : 8 dzień zimy
Rodzina : Matka Naveda, ojciec Rocky, siostra Morgan
Zakochany : -
Charakter : James jest cichym i spokojnym pieskiem. Nie wtrąca się w żadną sprawę, chyba że dotyczy ona ściśle jego osoby. Chociaż jest Młodym Betą, nie uważa się za osobę ważną, ponieważ wszystkich traktuje tak samo. Ostrożnie dobiera przyjaciół. Woli kroczyć przez życie samotnie, niż z fałszywymi przyjaciółmi.
Historia : Urodził się w sforze. Jest Młodym Betą. 

Kontakt : JinnyM

Od Wild Rose

Wstałam rano, wyszłam z jaskini i szłam drogą, nagle na środku spał jakiś pies, kopnęłam go lekko
- Hej! Wstawaj!- warknęłam
Pies nadal nie wstawał, sobie spał na środku jakby nigdy nic?! Wgryzłam go w ucho, tym razem mocniej
- Wstawaj k** ! to nie jest miejsce do spania! 0 kultury! nawet drogą przejść nie można!
Pies ziewną, przeciągną się i wstał mozolnie
- Weź, opanuj się trochę co?- odpowiedział leniwie pies
- Ty sam się opanuj?!- warczałam na psa

Ktoś? :3

Od Loni'ego

Poszedłem na wędrówkę do lasu, nudziło mi się, nagle zauważyłem jakąś suczkę
- Hej- powiedziałem
- O, cześć nie zauważyłam cię
- Jak masz na imię?
- Barfi, dla znajomych Barf
- A ja Loni, jesteś głodna? bo mi burczy w brzuchu
- Tak, właśnie szłam na polowanie!
-eee.... a mógłbym iść z tobą?
-Jeśli sobie życzysz? możesz
-Ok
Biegliśmy kłusem przez las, po chwili na ziemi znaleźliśmy trop sarny... pędziliśmy za tropem aż zza krzaków wyłoniło się całe stado, bezzszelestnie je obkrąrzyliśmy, aż znaleźliśmy najsłabszą, po sygnale Barfi wystrzeliliśmy z krzaków i złapaliśmy ją, po czym szybko i bezboleśnie zabiliśmy.
- Ledwie się poznaliśmy.... może opowiesz mi coś o sobie? ja chętnie też.

Barfi? :3