środa, 11 listopada 2015

Od Steva CD opowiadania Vice

Podbiegłem do suczki i chciałem ją pocałować . Ona odepchnęła mnie i z dystansem powiedziała :
- Steve , my to przeszłość .
Spojrzałem na nią lekko zawiedziony .
Nagle właścicielka wstała i zaniosła mnie i Meghan do bagażnika . Chciałem się wyrwać ale byłem za takimi dziwnymi kratkami . Meghan patrzyła na mnie z fochem .
- Zawsze możemy być przyjaciółmi .
Podałem jej nieśmiało łapę . Ona ją odepchnęła .
- Nie chcę Cię znać - parsknęła i odwróciła głowę . Spojrzałem w dal . Stała tam obrażona Vice . Spojrzałem na nią i skiwnąłem głową aby przybiegła . Przewróciła oczami i przybiegła . W czasie drogi nikt się do Siebie nie odzywał , a dziewczyny partrzyły na siebie z zadrością .
***
Na miejscu pani wypuściła nas z samochodu . Vice i ja payrzyliśmy na Meghan idącą w stronę budy .. mojej dawnej siedziby . Pobiegłem za nią .
W wejściu było słuchać ciche piski .
W środku siedział owczarek niemiecki ze szczeniętami . Meghan spojrzała na mnie potem na szczeniaki i spuściła głowę . Wyszedłem z budy , i zauważyłem że Vice ma zakładaną obróżkę ... taką jaką ja miałem .
Podszedłem do tej pani , oczekiwałem że dostanę obróżkę , ale ta kobieta kopnęła mnie w pysk . Skuliłem się i jak najszybciej popędziłem do budy .
- No to żegnaj Meghan - powiedziałem i lekko ją przytuliłem owczarek się oburzył i powiedział :
- Odsuń się od niej .
- Tak będzie lepiej - powiedziałem i wyszedłem z budy . Położyłem się w krzakach i zasnąłem .
*** Następnego dnia w nocy ***
Miałem zły sen . Śniła mi się Meghan i jej szczeniaki . W śnie mówiła że jestem ich ojcem . Pod koniec snu zobaczyłem Vice mówiącą następujące słowa :
- Gdzie słyszysz śpiew tam idź , tam dobre serca mają , źłe osoby uwież mi nigdy nie śpiewają .
A obudził mnie właśnie śpiew od Vice.
Śpiewała że jest już za późno i tego nie naprawi ? Czego , kogo ? Nie wiem ... Chciałem wejść do budy , i zapytać Meghan czy to prawda z tymi szczeniakami . Podsłuchałem rozmowę :
- On nie jest ich ojcem , ale ma tak myśleć żebyśmy mogli spokojnie stąd uciec .
Po tych słowach doceniłem Vice , i to że mimo swoich złych obaw przyszła tu za mną . Pobiegłem w miejsce gdzie wcześniej siedziała . Nie było jej tam . Był tylko list na ziemi :
- Przepraszam , ale nie chciałam tu dłużej być . Mam nadzieję że zrozumiesz . Życzę szczęścia - Vice .
Wybiegłem z podwórka . Nie było jej nigdzie w oddali . Czułem się potwornie . Ruszyłem jak najszybciej do sfory aby ją przeprosić . Gdzieś tak w połowie drogi zauważyłem ją leżącą na trawie - zemdlała . Podniosłem ją i zaniosłem na grzbiecie do sfory . Cały dzień się nad nią siedziałem kiedy była u lekarza .
*** Jutro ***
Powoli otwarłem oczy . Zauważyłem że nie ma jej na łóżku . Zapytałem lekarza gdzie poszła i gdzie jest .
Lekarz odpowiedział że chciała pobyć sama . Westchnąłem i powolnie opuściłem gabinet . Przy wyjściu ktoś na mnie czekał . Vice !

Viciuś ? ;*

Brak komentarzy: