czwartek, 19 listopada 2015

Od Bitter Sweet'a - CD opowiadania Gracy.

Popatrzyłem na suczkę ze znudzeniem. Ale skoro tak tego chciała, to proszę bardzo. Ten jeden raz mogę jej iść na łapę. Grey siedziała i niecierpliwie czekała, aż łaskawie wstanę. Przeciągnąłem się leniwie i wziąłem łyk gorzkiej kawy, zrobionej wczoraj. Popatrzyłem na ogromny kawał szkła, który siedział w jaskini już długi czas. Miałem go wynieść, ale zawsze coś mi w tym przeszkadzało.
- Możemy już iść, pięknisiu? - spytała z sarkazmem - Z tego odbicia nie wyjdzie książę.
Odwarknąłem suczce. Wziąłem na plecy szkło i poszliśmy.
- Komu mamy pomóc? - zapytałem z koślawą miną - Hm? Jakiś pomysł?
Suczka zatrzymała się i stała w zadumie dobre pięć minut. Wyraźnie miała kłopot z dokonaniem wyboru. Gdy zagrodziła mi drogę, lekko szturchnąłem ją nosem.
- Mashi?
- Nie. Mashine ma pewnie dużo uciechy.. No wiesz, ze świeżo upieczonych wnuków. - odparłem.
Gracy potwierdzająco pokiwała łbem.
- Elaine?
- Okay, tylko zbytnio nie przejmuj się jej "groźnym" warkotem i groźbami. Jest dosyć... agresywna.
**********
Gdy wkroczyliśmy do jaskini Elaine ujrzeliśmy, jak rozmawia z Locked'em. Zaszczekałem tylko na psa. Jak się odwrócił pokazałem mu tylko kły, nie chcąc wszczynać bójki.
Z pewnością suka była szczęśliwa, więc nie przerywając dalej rozmyślaliśmy nad nowym obiektem pozytywnego wpływu. Nagle złapałem Gracy za łapę.
- Co ty robisz! - krzyczała, chcąc oswobodzić łapkę - Puszczaj.
- Wiem, do kogo pójdziemy. - dumnie wypiąłem pierś - Do Jem'a!
Suni pomysł się raczej spodobał. Puściliśmy się biegiem w stronę Forest Stream. Ku naszemu zdziwieniu, Jem siedział tam, jakby na nas czekając. Suczka podbiegła do niego, wymieniając ze sobą słowa powitania i radosne spojrzenie. Ja nie odczuwałem takiej potrzeby, wręcz nie chciałem go poznawać. Znałem tego psa jako Betę... I to mi wystarczało. Z dystansem podszedłem do towarzyszy.
- To ostatni pies. - wymruczałem, uchylając kącik ust.
Grey długo się ze mną sprzeczała. Pies przysypiał, więc chciałem kończyć ten cyrk.
- Jeżeli chcesz nieść pomoc innym, to na własną łapę. - odepchnąłem ją lekko od siebie, by mieć przestrzeń.
Popatrzyła na mnie oczami po brzegi wypełnionymi brakiem satysfakcji, zrezygnowania i goryczy. Może jej przeszło? Chust wie.

Gracy? Sorki, że takie marne, ale weny jak nie było tak ni ma. :<

Brak komentarzy: