- Bitter! Wstawaj, idziemy na
spacerek do Lerqua! - krzyknął jakiś głos. Głos psa. Przecież nikt nie
zna mojego imienia... Eh, prawie nikt.
Mashine, Locked. To pewnie
jeden z nich. Nie miałem ochoty na rozmowę z kimkolwiek, więc obróciłem
się na drugi bok, udając że nadal śpię. Po paru próbach pobudki ktoś
zrezygnował i wyszedł. Od razu po tym wstałem i wyciągnąłem się leniwie.
Spojrzałem na karteczkę leżącą na progu mojej jaskini. Zerwałem się z
łoża i zobaczyłem wycinki słów, jakby z książki.
Dzisiejszej, mrokiem skutej nocy
Strzeż się nadprzyrodzonych, złowrogich mocy
Może spełni się zaćmienia przepowiednia
Ty, Sweet, to osoba do jej spełnienia odpowiednia
Chroń swych bliskich za życia cenę
Może losy sforzan odmienię
Co,
kuźwa? Złowrogich mocy? Przepowiednia? I kto ma odmienić losy sforzan?
Żadne z tych zdań nic mi nie mówiło. Totalnie nic. Pobiegłem do jaskini
kaleki, Locked'a. Pewnie on za tym stał. Wbiegłem bez pozwolenia i
złapałem za szyję psa. Pokazałem mu kartkę
- Co to ma znaczyć? - syknąłem. Pies wyraźnie się zdziwił. Spojrzał na mnie mizernie.
- Postrada.. - nie dokończył, dusząc się z braku tlenu. Zsunąłem łapę. - Postradałeś zmysły? Co ci przeszkadza pusta kartka?
Jaka
pusta... Wskazałem pazurem odpowiedni fragment.. Którego faktycznie nie
było. Przeprosiłem psa i poszedłem na skałki. Zauważyłem niebieski
cień. Pobiegłem szybko do miejsca, z którego się wyłaniał. Potłuczone,
puste butelki. Kolejna karteczka.
Jeszcze nie zrozumiałeś?
Dzisiaj jest Zaćmienie!
Za kilka godzin przy jaskini alf.
Czekam. Masz być sam.
Zaćmienie? Faktycznie, pies, którego ostatnio widziałem coś o tym wspominał. Pobiegłem do Centrum.
***
- Beethoven... - rzekłem do psa - Opowiedz mi coś więcej o zaćmieniu. Widzę jakieś dziwne karteczki... Wyjaśnię to potem.
Pies
wyjaśnił mi wszystko, co mogło mnie naprowadził na jakiś trop znikomych
liścików. Poszliśmy razem pod jaskinię alf. Była tam połowa sfory, bo
zaczynał się już cały proces. Było niesamowicie pięknie, ale i cicho.
Wszystkie sowy, ptaki ucichły. z oddali lasu było jedynie słychać cichy
szelest liści, uginających się pod wiewiórkami i myszami, które
próbowały gdzieś się ukryć. Cała roślinność zaczęła topnieć ze śniegu.
Liście zaczęły robić się niebieski.
Po chwili zza jaskini usłyszałem
skowyt, najprawdopodobniej wilka. Spojrzałem na stworzenie. Pokazało mi
łapą kartkę z napisem. "Dobrze myślisz, przyszedłem tu do ciebie."
Przeprosiłem Beth'a i pognałem za uciekającym widmo - wilkiem.
Dotarliśmy na Mroczne Oblicze. Mówił bardzo niewyraźnie.
- Zrobiłeś, co mówiłem? - spytał.
-
Nie. Ale musisz mi wyjaśnić, kim jesteś, i co się tu dzieje. Pies
wyciągnął list. Były tam te same słowa, które przeczytałem na kartce
dziś rano. Usuwając oczywiście moje imię. Ktoś kazał mu to przekazać.
- Kiedyś się jeszcze spotkamy. - szepnął i zniknął we mgle.
Zwariowałem,
nie ma co. Po chwili przybiegła Gracy i razem kroczyliśmy z powrotem do
innych. Niesamowite. Teraz muszę czekać tyle czasu.. Aby się z nim
spotkać.
Endiś^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz