czwartek, 5 listopada 2015

Nowa suczka! - Adeline

http://orig01.deviantart.net/4277/f/2013/269/0/9/kepit_lenkill_auml__ruffe_1733_by_blackmaster111-d6nxrak.jpg

Imię: Adeline [czyt. Adelajn]
Ksywka: Lubi jak inni mówią do niej Della…
GłosFlyleaf
Rasa: Mieszanka Groenendeala [Po ojcu, który niestety nie był czystym przedstawicielem tej rasy. Miał jeszcze parę domieszek innych ras.] i Tervueren [ Po matce, która była rasowym Tervuerenem].
Wiek: 3 lata
Płeć: No… raczej suczka.
Urodziny: 15 Dzień Zimy
Stanowisko: Psycholog
Rodzina:
Ojciec: Rhaegal
Matka: Deary [*]
Siostry [z pierwszego miotu] – Pepper, June, Holiday
Brat [z pierwszego miotu] – Han
Siostry [z drugiego miotu] – Lucy, Jullien, Andy, Kitten [po śmierci Deary, Adeline traktowała ją jak matkę]
Brat [z trzeciego miotu|tego samego, co Adeline ] – Dailyn
Osoba, która była partnerką jej ojca po śmierci Deary, znienawidzona przez Adeline - Hilary
Siostry i bracia [z czwartego miotu Ojca|po tym jak Deary zdechła, Adeline ich jeszcze nie poznała, ale może w przyszłości pozna, kto wie…] – Tusk ♂ , Killyan ♂ , Josse ♀ , Miryclyn ♀ , Rosbiny ♂ , Floverin ♂ , Clawen ♂
Przybrany Brat – Deaserys [*]
Partner: -
Charakter: [w budowie]
Historia: Adeline urodziła się jako drugie szczenię z trzeciego miotu Deary i Rheagal’a. Parząc na jej dostojny i rasowy wygląd, można na początku stwierdzić, że suczka urodziła się w jakiejś hodowli, ale pozory mogą mylić. Adeline urodziła się na ulicy. Już w pierwszych tygodniach życia suczka była spisana wraz z bratem na straty. Urodziła się jednego z najmroźniejszych wieczorów tej zimy, a ponieważ jej matka mieszkała na ulicy, nie miała ciepłego schronienia ,w którym mogłaby się zatroszczyć o nowo narodzone szczeniaki. Della była o jedną trzecią mniejsza od swojego brata, ale w miarę dobrze poradziła sobie w czasie tych trudnych dni/tygodni. Gdy oboje trochę podrośli [mieli 1 miesiąc] i trochę lepiej im się wiodło, Deary nagle zachorowała. Nie było to z początku nic poważnego, zwykły kaszel. Jednak ten niegroźny z początku kaszel doprowadził do śmierci matki szczeniąt w zaledwie dwóch tygodniach. To był wielki cios dla całej rodziny. Ojciec szczeniaków nie umiał sobie z tym poradzić, parę razy myślał o skróceniu swojego cierpienia. Za każdym razem powstrzymywała go myśl, o tym, że jego szczeniaki także cierpią po stracie matki, a przynajmniej te, które jeszcze z nimi żyły [ ich pierwsze szczeniaki były już na tyle duże, że postanowiły już dawno opuścić rodziców i rozpocząć samodzielne życie] i jeśli on także je opuści, to mogą zdecydować się na radykalne rozwiązanie tego problemu. Adeline miała wtedy dwa miesiące, wprawdzie już mogła żyć samodzielnie, w końcu nie potrzebowała mleka matki i przyjmowała stały pokarm, jednak wciąż musiała być pilnowana przez kogoś z rodziny. Najczęściej była to Kitten, jako jedyna ze starszego rodzeństwa była na tyle odpowiedzialna, by zaopiekować się szczeniakami, z resztą Deary przed śmiercią ją o to poprosiła. Della strasznie ją lubiła, zawsze chciała być w centrum jej uwagi. Po kilku tygodniach spędzonych ze starszą siostrą suczka zapomniała o tym, że nie ma przy niej matki, za którą z początku bardzo tęskniła. Pewnego dnia Rheagal przyniósł do opuszczonej fabryki, w której mieszkali, małą, burą, trzęsącą się ze strachu kulkę futra. Był to osierocony lisek, któremu nadał imię Deaserys. Z początku nikt nie wiedział, dlaczego ojciec tak bardzo chciał zaadoptować dziwne stworzątko, które nie powinno nawet zostać znalezione w ich mieście. Psy z drugiego miotu chciały namówić ojca, aby jednak pozbył się owego lisa, bo w końcu psy powinny je tępić, a nie je wychowywać. Długo próbowali przekonać ojca, aby zostawił go gdzieś w ciemnym zaułku, ale ten, cały czas nie zmieniał zdania co do przyłączenia parotygodniowego liska, do rodziny. Zwierzątko mimo swojego wieku było wciąż ślepe. Dopiero po paru tygodniach, otworzył swoje niezwykłe oczka i wtedy właśnie większość zmieniła zdanie. Lisek miał oczy, które zdarzają się raz na tysiąc. Szczeniak chorował heterochromię, czyli jedną tęczówkę miał innej barwy niż drugą [ w jego przypadku prawe oko było zielone, a lewe piwne]. Dziwnym zrządzeniem losu Deary też miała heterochromię, co było bardzo nietypowe, bo u jej rasy to się niezwykle rzadko zdarzało. Lucy i Jullien, które najbardziej chciały się go pozbyć, odczepiły się od niego, widząc, iż już nie uda im się go pozbyć. Deaserys został powierzony Kitten, aby się nim zajęła. Młody lisek bardzo ciekawił, wcześniej najmłodszych, członków rodziny, a w szczególności Delle. Od razu się zaprzyjaźnili, w zasadzie suczka traktowała liska, jako swojego brata, bardziej niż własnego biologicznego brata – Dailyn’a. Spędzali razem całe dnie, bawiąc się, irytując i przeszkadzając innym. Byli dla siebie wręcz pokrewnymi duszami. Gdy Adeline osiągnęła sześć miesięcy, jej ojciec przedstawił im pewną suczkę. Była rudym, pięknym Husky’im. Powiedział, że zostanie u nich, przez kilka dni. Od samego początku coś w niej było nie tak. Czarowała jej ojca, jednak wieczorami ciągle gdzieś znikała, mówiąc, że musi spotkać się z kuzynką, bratem, siostrą... Jednak gdy tylko ktoś jej proponował, żeby ją przyprowadziła do „domu”, to znajdywała masę wymówek. Della jej nie ufała, więc była niewyobrażalnie wściekła, gdy okazało się, że Hilary [bo tak miała na imię owa przedstawicielka Siberian Husky] zostanie nową partnerką jej ojca. To była dość pochopnie podjęta przez Rhe decyzja. Od „poznania” jej minęły ledwie dwa tygodnie i według młodej suczki [Adeline] to wszystko działo się za szybko, i w dodatku nie tylko według niej. Jej rodzeństwo także nie darzyło ją sympatią. Jednak ojciec nie pytał ich o zdanie, zanim szczeniaki się obejrzały, Hilary owinęła sobie Rheagal’a wokół palca. Niedługo po uświadomieniu sobie tego Kitten, Jullien, Andy i Lucy opuściły swój dom, jednocześnie zostawiając najmłodszy miot na pastwę Hilary. Dailyn’owi udało się jakoś jej podlizać i nawet zaczęła się nim opiekować. Jednak Della i Deaserys nie mieli zamiaru wpaść w jej łapska. Starali się jakoś przekonać ojca, że tamta suczka rozbiła ich rodzinę, jednak on nie chciał ich słuchać. Stał się głuchy na ich prośby, jakby został oślepiony i nic nie dostrzegał. Nawet nie zauważył, jak jego cztery córki go opuściły. Gdy tylko Adeline chciała z nim porozmawiać, ten odsyłał ją do Kitten, której przecież już dawno nie było. Suczka była wściekła, wcześniej była jego oczkiem w głowie, a teraz przestała dla niego istnieć. Zastanawiała się, czy czasem nie byłoby lepiej, jakby i on umarł, tak jak jej matka, bo świadomość tego, że nic się dla niego nie znaczy, jest o wiele gorsza. Mijały tygodnie, suczka już nie dawała sobie z tym psychicznie rady, Hilary zaszła w ciążę i ojciec już nawet nie patrzył w stronę Adeline i Deaserys’a [ któremu udawało się z nim czasami nawiązać jakikolwiek kontakt ]. Suczka miała już prawie rok, sądziła, że jest już wystarczająco duża, aby wyrwać się z tego piekła. Oczywiście nie chciała popełnić tego samego błędu co Kitten i nie zamierzała zostawić Deaserys’a [miał około 9 miesięcy] samego, i uciec. Przedstawiła swój plan odejścia z miasta, liskowi i zdecydowali się go wykonać następnego dnia rano. Był to gorący, letni poranek. Na niebie nie było żadnej chmurki, dzień zapowiadał się znakomicie, nic dziwnego, w końcu to był dzień, który miał dać im wolność.
Della wcześnie wstała i po obudzeniu młodszego brata, tak po prostu, bez słowa wyszli. Suczka trochę wahała się przekroczenia granicy miasta, ale też nie miała zamiaru tu zostać. Deaserys był bardziej pewny siebie i pierwszy przekroczył granicę, suczka niepewnie podążyła za nim. Kilka dni wcześniej Adeline słyszała od jakiegoś ulicznego psa, że w mieście oddalonym o jakieś osiem kilometrów, ma się odbyć festiwal na cześć lata. Tam też postanowili się skierować. Droga mijała niewyobrażalnie szybko. Dotarli do owego miasteczka w zaledwie dwie godziny. Szli dość szybko, więc oboje byli bardzo zmęczeni. Festiwal miał się zacząć dopiero następnego dnia, więc zdecydowali, że odsapną trochę, poszukają wody i może coś przegryzą. Przy wejściu do miasta , znajdował się pusty przystanek autobusowy. Był jak każdy przystanek, dookoła plastikowy, w środku ławka, a na górze daszek przeciwsłoneczny. Oba psy [Deaserys niby nie był psem z wyglądu, ale tak wewnątrz swojego serca czuł się zawsze jednym z nich] były tak wycieńczone podróżą, że nie miały zamiaru szukać innego legowiska. Skryły się przed niemiłosiernie palącym słońcem i odpoczęły w ciszy i spokoju. Pod wieczór weszły do miasta. Na środku wielkiego rynku stała fontanna, z której tryskała zimna woda. Della wskakując do niej, poczuła się jak w niebie. Zaczynał już ją odwadniać ten upał, ale zimna woda zdrowia doda. Lisek trochę niechętnie zbliżył się do zbiornika z wodą. Zanurzył w niej tylko pyszczek i powoli przełykał chłodną wodę. Głód im nawet nie doskwierał, aż tak bardzo. Wcześniej zjedli coś, przed wyruszeniem w podróż i byli wciąż nasyceni. Jednak widząc stoisko z pączkami, Deaserys nie mógł się powstrzymać. Podszedł ostrożnie do stoiska i niepostrzeżenie chwycił pierwsze z brzegu ciastko, po czym „rozpłynął się” w tłumie. Schował się w jednej zacienionych alejek, aby w spokoju skonsumować pączka. Della znalazła go dopiero po godzinie, oczywiście z jego zdobyczy już zostały tylko okruszki. Lis nigdy nie lubił dzielić się jedzeniem, więc suczkę nie zdziwił ten widok [oczywiście widok, że nic dla niej nie zostawił]. I chyba dobrze, że suczka nic nie otrzymała z tego pączka. Był za bardzo słodki, tak słodki, że aż do porzygania… Adeline chciała mu zaproponować zwiedzanie miasta, ale lisek miał zbyt wielkie mdłości, aby się ruszyć z alejki, dlatego postanowiła sama zwiedzić owe miasto. Miasto, jak miasto, nie różniło się za bardzo od miejsca, w którym wcześniej mieszkała. Parę sklepów, parę bloków, parę osób. Jedyna rzecz, która naprawdę zainteresowała suczkę, to strojenie głównego placu miasta. Ludzie stali na wysokich drabinach i łączyli lampy wokół rynku, kolorowymi wstążkami. Dzieci ciągnęły za sobą dziwne, przywiązane do kołowrotków, smoki, motyle, ptaki, a nawet gwiazdy. Nocą w owym miejscu zrobił się wielki chaos. Nagle pojawiło się wielu ludzi, którzy chcąc pomóc przy wystroju, świecili innym ludziom po oczach latarkami albo mówili co, dana osoba ma zrobić. Całą noc ciężko pracowali, ale dopiero rano można było zobaczyć owoc ich pracy. Wszystko wyglądało cudownie. Fontanna, w której wcześniej Adeline pływała, była podświetlona, co sprawiało, że woda płynąca w niej zmieniała barwę wraz ze zmianą światła. Wraz ze wschodem słońca pojawiły się nowe stragany. Sprzedawano w nich różna przekąski, pamiątki i oczywiście baloniki, w kształcie zwierząt, napełnione helem. Suczka nie mogła się doczekać rozpoczęcia festiwalu. Pojawiło się jeszcze więcej osób niż wieczorem. Niestety w tym gwarze straciła z oczu młodszego brata. Jego poszukiwania skończyły się, zanim się zaczęły. Lis stał na trochę na boku, wpatrując się w pewne dwa psy, gdy Della podeszła do niego, szczęka aż jej opadła z wrażenia. Przy owej pięknej fontannie leżała sobie Hilary, a obok niej jakiś wyczesany pies. Z początku Adeline i Deaserys, nie wiedzieli co, się dzieje, to zmieniło się, gdy psy, które obserwowali, „złożyły” na swoich ustach pocałunek. Niespodziewanie wszystko się odwróciło na korzyść Adeline. Hilary i jej towarzysz, byli obiektem wypróbowania aparatu [nie pamiętam, jak się on nazywał, ale on działa tak, że gdy się pstryknie zdjęcie, to on od razu wywołuje zdjęcie].
Przedmiot od razu wywołał zdjęcie, z widoczną zdradą Hilary. Della, gdy to tylko ogarnęła, rzuciła się w stronę aparatu, wyrwała zdjęcie i pobiegła w stronę domu. Mimo tego, iż Rheagal ją bardzo skrzywdził, ona nie chciała, żeby ktoś go krzywdził. Pierwszy raz miała dowód na to, że jego ukochana jest zła, nie miała zamiaru zaprzepaścić tej szansy. Tym razem zamierzała dobiec do domu szybciej niż w dwie godziny. Lisek starał się za nią nadążyć, jednak jego krótkie, sflaczałe łapki nie radziły sobie z takim tempem, zostawał trochę w tyle. Jednak jak to się mówi, diabeł nigdy nie śpi. Samica Husky zobaczyła rudą kitkę liska, uciekającą z miasta. Do domu dobiegli w mgnieniu oka, teraz musieli już tylko znaleźć ojca. Jednak kończył się im czas, nad miastem zbierały się czarne chmury, zaczęły z nich spadać małe krople wody. W deszczu cenne zdjęcie mogło się zniszczyć. Suczka zwolniła trochę tępo, aby nie przegapić postaci ojca, i zaczęła głośno szczekać, mając nadzieję, że Rheagal ją usłyszy. Pies nie zjawiał się, więc Della postanowiła go poszukać. Nagle coś ją zatrzymało, usłyszała za sobą bolesny pisk. Deaserys kulejąc na jedną łapkę, schował się między nogami suczki. Na jego kończynie były odciśnięte kły, z ran ciekła czerwona ciecz. Jakimś dziwnym sposobem Hilary zdążyła ich dogonić. Nic nie mówiła, przeszywała jedynie swoim diabelskim spojrzeniem. Adeline nie była pewna co się tak w ogóle dzieje i co ma robić. Najeżyła sierść i obnażyła zęby, na ten znak Husky przybrał tę samą pozę. Zataczały coraz węższe okręgi. W końcu Hilary zdecydowała się zaatakować. Della trochę źle odczytała jej zamiary. Husky nie miał zamiaru atakować jej, ale zwierzę osłabione wcześniej zadanymi ranami – liska. Ostre zęby zacisnęły się na karku stworzonka. Hilary zawsze była sprytna i wiedziała, że jest sposób, aby nikt nie osądził ją o śmierć lisa. Mocno się zamachnęła i rzuciła go prosto pod koła ciężarówki. Deaserys nie miał żadnych szans, pojazd roztrzaskał mu czaszkę. Della była tak strasznie przerażona tym, co widziała, że nawet nie zauważyła, jak samica Husky przygwoździła ją do ziemi. Martwe spojrzenie Adeline wciąż było wpatrzone w ciało martwego lisa, czuła się tak, jakby właśnie złamano jej serce. Nieoczekiwanie w miejscu wydarzenia zjawił się Rhe, był zdezorientowany widokiem całej sytuacji. Hilary szybko zaszła z Adeline i podbiegła do ojca suczki. Zaczęła mu opowiadać jakieś niestworzone historie, że niby Della i Deaserys chcieli popełnić samobójstwo i, że próbowała ich powstrzymać, ale nie dała rady ocalić liska. Adeline wtedy nie wytrzymała, zaczęła przekrzykiwać samicę Husky, mówiąc prawdziwą wersję wydarzeń. Rheagal nie wiedział kogo słuchać, ale chyba nie chciał wierzyć w to, co mówi Della i zaczął wierzyć Hilary. Rozpoczęła się prawdziwa kłótnia. Adeline postanowiła ją przerwać, pokazując zdjęcie, które jednak spisało się na straty. Cały obraz był zamazany i nie można było dostrzec żadnych szczegółów. Rheagal wtedy już całkowicie się od niej odwrócił. Suczce zaczęły ściekać po policzkach łzy, rzuciła trochę nie fajnych słów, o jego partnerce, po czym uciekła. Nie mogła uwierzyć, w to, że w dniu, w którym miała odzyskać wolność, jednocześnie straciła wszystko na czym jej zależało. Biegła przed siebie, nie zważając na nic. Taką postawą prawie podzieliła los martwego liska. Wbiegła zdruzgotana, nieostrożnie na ulicę. Było bardzo ciemno, a samochód miał słabe światła. Jednak miała szczęście, że to był stary, samochód, wyciągający najwięcej pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, i prowadził go jeszcze starszy kierowca. Fiat w ostatniej chwili się zatrzymał i zdążył tylko musnąć jej sierść. Wyszedł z niego wysoki pomarszczony Pan w płaszczu i cylindrze. Wydawał się dość miły. Łagodnie wysuwał rękę w stronę suczki, z chęcią dotknięcia jej. Della nie miała nic do stracenia. Trochę niepewnie zbliżyła się do owego człowieka, który wiedząc, że zwierze może mieć wstrząs, powoli podniósł ją i wsadził na przednie siedzenie samochodu. Weterynaria była już zamknięta, więc postanowił ją zatrzymać na jeden dzień w domu, a następnego dnia, rano zabrać ją na badania. Miał małą kawalerkę, w jednym z bloków, w jakimś dobrze rozwiniętym mieście. Przygotował jej w kuchni legowisko, a dokładniej włochaty kocyk. Położył obok wodę i trochę mięska, jakby zgłodniała, po czym wyczerpany położył się w swoim łóżku. Adeline nie mogła zasnąć tej nocy, cały czas prześladował ją widok zamordowanego brata. Chcąc ukoić ból, wskoczyła na łóżko starszego człowieka i usnęła przy nim. Starzec nie miał nic przeciwko zachowaniu suczki, wręcz przeciwnie, cieszył się, że tej nocy nie jest już sam. Owy człowiek był profesorem na wydziale fizyki. Po swojej emeryturze nie miewał zbyt często gości. Jedynie na klatce paru sąsiadów go witało, ale poza tym nikt. Suczka leżąc sobie, na pierzastej poduszce, rozglądała się po pomieszczeniu. Przez całą boczną ścianę ciągnęły się regały na książki Obok wielkich szklanych drzwi, prowadzących na balkon, stało bambusowe biurko i parę zdjęć. Łóżko było usadowione w kącie pokoju. Od strony pokoju była do niego przyczepiona etażerka, a od strony ściany nic nie było, bo przestrzeń między nimi była bardzo wąska. Na wcześniej wymienionej etażerce, stało tylko jedno, oprawione w srebrną ramkę zdjęcie.
Była na nim jakaś młoda kobieta. Zapewne była to żona pana profesora. Zdjęcie było stare, więc prawdopodobnie kobieta na zdjęciu jest teraz w wieku profesora, tylko właśnie, gdzie ona jest… Następnego dnia suczka została zabrana do najbliższej weterynarii. Lekarz zrobił parę badań, po czym pozwolił ją zabrać do domu. Starzec przez chwilę się zastanawiał, czy by nie oddać owe zwierzę do schroniska, ponieważ on już nie jest młodzieniaszkiem i może sobie nie poradzić z tak dużym psem. Jednak widząc, jak suczka na niego spogląda, postanowił ją zatrzymać. Gdy ją zabierał do swojego mieszkania, suczka czuła, że w jej sercu znów zagościła radość. Czas leciał szybko, to co wydawało się być wczoraj, tak naprawdę było dwanaście miesięcy temu. Adeline już dawno się zadomowiła. Nie spała jednak w kuchni, chociaż otrzymała tam prawdziwe legowisko. Wolała spać w ludzkim łóżku, jeść ludzkie jedzenie i spędzać czas z ludzkimi przedstawicielami. Był to dzień taki jak wcześniejsze, różnił się tylko tym, że starzy przyjaciele profesora, namówili go, alby przeprowadził wykład na jednym z uniwersytetów. Nie dało się nie zauważyć, że każdego dnia starzec stawał się coraz bardziej zmęczony życiem. Spakował parę książek, pożegnał suczkę i z wielką niechęcią poszedł. Mijały godziny, a właściciel Adeline nie wracał. Był już wieczór, a wyszedł wczesnym rankiem. Około północy, do domu ktoś wszedł. Della znała ową osobę z wcześniejszych odwiedzin. Była to córka pana profesora. Suczka podeszła, aby się przywitać i jednocześnie wypatrywała, czy nie widać gdzieś profesora. Jednak go tam nie było. Kobieta wzięła Adeline na smycz i wyprowadziła z domu. Okazało się, że właściciel suczki dostał udaru niedokrwiennego mózgu. Był już wrakiem człowieka, lekarze pozwolili przynieść do szpitala psa, aby się z nim pożegnał. Tego samego dnia suczka zrozumiała, że wszędzie za nią idzie śmierć. Ciąży nad nią jakieś fatum albo gigantyczny pech, który przelewa się na innych. Tej nocy staruszek zasnął we śnie. Lekarze mówili, że nie czuł bólu, po prostu odpłynął. Rodzina nie miała ochoty przygarnąć do siebie suczki, więc następnego dnia oddali ją do schroniska. W zasadzie Della sądziła, że to chyba dobrze, w końcu nie mogła już nikogo skrzywdzić swoim pechem. Za każdym razem, gdy jakaś osoba podchodziła do jej legowiska, z chęcią zaadoptowania, suczka robiła wszystko, aby go zniechęcić. Okazywała niezainteresowanie i powarkiwała na przechodniów. Wolontariusze w schronisku mówili odwiedzającym, że ona po prostu jest smutna po stracie właściciela. Pewnego dnia do szybki, za którą leżała Adeline, zaczęła pukać mała rączka. Zaciekawiona suczka podeszła bliżej, aby zobaczyć, do kogo ona należy. Owa ręka należała do dziewczynki, imieniem Aoudi Smith. Dość ciekawe nazwisko, może dlatego, że jest za granicą tak samo popularne, jak w Polsce nazwisko „Kowalski”. Wracając do dziewczynki, jej rodzice [Pan i Pani Smith] po nieustających prośbach dziewczynki zgodzili się, aby dać jej pieska. Chcieli, aby owe zwierze było dobrze wychowanie, inteligentne i przede wszystkim nie było szczeniakiem. Nie chcieli tracić czasu na wychowanie psa od małego. Woleli nauczonego wszystkich prawidłowych zachowań. Mimo kaprysów, warknięć i płochliwości, wybrali Adeline i zabrali ją do domu. Był to piętrowy dom, na przedmieściach, ogrodzony i w pobliżu lasu. Jednak suczka musiała dzielić dom z jeszcze jednym zwierzęciem. Był to czteroletni kot, rasy syjamskiej, o imieniu Meowth [czyt. Miał]. Jednak Della nie musiała się obawiać reakcji na nowego współlokatora z jego strony. Meowth wolał ciągłe oglądanie w telewizji, animowanych bajek dla niemowląt, takich jak „Teletubisie” i nie chciał marnować czasu na rozmowy z psem. Z czasem ich relacje zmieniły się na nieco lepsze, jednak dla kota wciąż ulubionym zajęciem było oglądanie głupot. Suczka za to bardzo związała się z nową właścicielką. Jednak wciąż bała się, że zrobi jej krzywdę. Kot parę razy jej mówił, żeby się o to nie martwiła, bo Aoudi i tak zapewne kiedyś umrze. Zawsze lubiła uprawiać agresywne sporty z przyjaciółmi i często wracała posiniaczona, jednak nawet kiedy nie grała, miała sine ślady na skórze. Zdarzały się też u niej krwotoki z nosa i osłabienia. Dziewczynka miała tak od urodzenia, więc na pewno jej stan nie miał nic w związku z Adeline. Kilka razy rodzice zabierali Aoudi na pobieranie krwi, a nawet pobieranie szpiku, wtedy znikali nawet na kilka dni. Jednak odczytywanie wyników trwało bardzo długo. Któregoś popołudnia, rodzice zabrali dziewczynkę ze szkoły i pojechali do szpitala, podobno lekarz dzwonił do Pani Smith, że musi bardzo szybko się tam pojawić. Minęły dwa dni, a po jakimkolwiek człowieku, ani śladu. Gdy jedzenie w misce Adeline się skończyło, suczka postanowiła wyjść za ogrodzenie i poszukać jakiejś przekąski i właśnie tutaj rozpoczyna się jej historia ze Sforą Psiego Uśmiechu…
Upomnienia: 0/4
Kontakt: Villain


Brak komentarzy: