Leżałem na ziemi. Nie ruszałem się...Plecy bolały mnie tak, jakby ktoś
dosłownie zaczął łamać mi wszystkie kości kręgosłupa. Słyszałem wysooko
na górze krzyki Suzzie. Nie widziałem jej. Nawet nie byłem w stanie
ruszyć łbem w bok. Tak jakby coś mnie przygniotło do ziemi i za nic nie
chciało puścić. Ten ból mnie wykańczał. Po chwili zaczęło mi się robić
duszno, co skutkowało zamknięciem moich oczu. Nie wiedziałem już czy
umieram, czy może to zwykłe omdlenie. Ech, jak się można
domyślać...Obudziłem się w szpitalu. Podłączony do tysiąca kroplówek.
Obok na krzesełku Siedziała zapłakana Su. Głowę miała spuszczoną. Tylko
tyle widziałem, bo wszystko było lekko zamazane. Nagle usłyszałem ciepły
głos lekarki. Podeszła do mnie i sprawdziła puls.
-Żyje. - Powiedziała i spojrzała się na mnie. - Rayan? Wstaaawaj...-Szepnęła.
Ciężko otworzyłem oczy. Ta ucieszyła się i zaczęła krzyczeć na cały głos.
Suzzie podniosła się i przytuliła mnie tak mocno...Jak chyba dotychczas
nigdy. Była taka szczęśliwa...Ech, teraz już tak nie będzie.
-Rayan! Martwiłam się o ciebie! - Powiedziała z łzami szczęścia w oczach.
-Tak? A gdzie Jem? - Zapytałem sarkastycznie.
Suzzie na pewno się tego nie spodziewała. Jakby totalnie się załamała. Usiadła twardo na krześle.
-Ja...-Nie mogła nic z siebie wydusić. - Nas nic nie łączy.
-Pff...-Mruknąłem i usiłowałem się odwrócić, lecz ból mi na to nie pozwolił.
-Przykro mi Rayan. Masz uszkodzony kręgosłup i...Musisz zrezygnować ze
swojej pracy. Tym razem na zawsze. A, i mam dla ciebie wiadomość. Twój
sprzęt wspinaczkowy został oddany dla Theo. - Powiedziała lekarka.
Nie no...Teraz to już mam totalnie spiep**one życie. Partnerka próbuje
mnie oszukać że nie kocha się w innym, mam uszkodzony kręgosłup,
straciłem pracę...Straciłem wszystko! Moje nerwy już po prostu nie
wytrzymują. Nagle zobaczyłem w drzwiach Jem'a. Przyszedł i razem z Su
zaczęli mi mówić że nie kochają się. Po tym całym Jem'ie widać było, że
mówi to bez przekonania i z wielką niechęcią.
-Wyjdźcie. Chcę zostać sam. - Warknąłem.
Tak zrobili. Opuścili to miejsce, a ja w końcu poszedłem spać.
Suzzie? Ktoś inny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz