czwartek, 6 sierpnia 2015
Od Catherine CD opowiadania Thomson'a
Patrząc na psa, trochę nieufnym wzrokiem, próbowałam przypomnieć sobie co ja w ogóle robiłam, zanim zdecydowałam się wylegiwać w słońcu. Jednak guzik z tego, wszystko wyleciało mi z głowy.
- Yyy….mm… hm… yyy… - Zaczęłam potrząsać głową, aby obudzić moje szare komórki. Po kilku minutach „krwawej walki” z moim mózgiem, przewaliłam się na bok i zaczęłam obserwować, uginające się pod siłą wiatru, kłosy traw. Dźwięk, który wtedy powstawał, przypominał ciche dzwonienie dzwonków.
- No to ? – Pies przerwał moją chwilę spokoju i wyksztusił dwa słowa. Jednak, byłam zbyt zdezorientowana, żeby skumać, o co mu chodziło…
- Yyy… a jakie było pytanie ? – Podniosłam się i z nudów zaczęłam rozkopywać stary kopiec jakiegoś kreta.
- No co tutaj robisz ? – Złapał się za głowę. Za to ja, słysząc jego pytanie, zaczęłam się rozglądać dookoła, zamyślonym wzrokiem, analizując miejsce, w którym aktualnie się znajdowałam.
- Nie pamiętam… - Wzruszyłam pytająco ramionami. – Z koro o tym zapomniałam, to zapewne nie było to ważne. A jeśli tak, to prędzej, czy później sobie przypomnę. – Dodałam po chwili. Jednak to wszystko sprawiło, że zaczęłam się znowu tym wszystkim interesować. Podrapałam się za uchem, utrzymując minę zamyślonego filozofa.
- No dobra, to chyba teraz moja kolej … no więc… - Pies zaczął coś mówić, ale jak zwykle coś mnie rozproszyło… nie byle co… nad głową wspomnianego wcześniej psa, latało cudowne stworzenie. Błękitny owad, delikatnie poruszał małymi skrzydłami, które błyskały w odbiciu słońca. To wyglądało pięknie, można powiedzieć, że chyba tylko z tego powodu, próbowałam utrzymywać kontakt wzrokowy z psem. – Czy mam coś nad głową ?
- Yyy… co ? –Otrząsnęłam się z hipnozy.
- Czy mam coś nad głową… ? – Powtórzył pytanie.
- Nie, a dlaczego tak sądzisz ?
- Bo ciągle tam spoglądasz… - Przyznał, po czym spojrzał na mnie trochę podejrzanie. Po jego minie poznałam, że pies widzi, iż go okłamałam, więc postanowiłam to naprawić.
- Yyy… tak w zasadzie to chyba jednak coś tu widzę. Nie ruszaj się… - Podeszłam do niego powoli i cicho, aby nie spłoszyć motyla. Gdy byłam już bardzo blisko, przestałam myśleć o tym, że pies ,z którym rozmawiałam, jest żywy. Podniosłam powoli łapy i w jednej chwili wybiłam się z grzbietu psa, otworzyłam szeroko szczękę i chwyciłam zębami owada. Motyl zaczął uderzać w moje podniebienie, z chęcią wydostania się. Jednak nie miałam zamiaru, w najbliższym czasie go wypuścić.
- Thom, wszystko ok ? – Usłyszałam jakiś głos i odwróciłam się w jego stronę. Zauważyłam kątem oka, że Thom, bo chyba tak się ten pies nazywa, leży spłaszczony na ziemi, zapewne pomogła mu w tym moja wielka obsesja na punkcie małych zwierzątek. W tym samym czasie, jak spojrzałam na psa, który zadał pytanie, motyl zaczął mnie łaskotać czułkami w dziąsła. Nie mogłam się powstrzymać i wyplułam go prosto na tamtego psa…
Thom, lub „tamten pies” ?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz