- Szukać je, to jakby porywać się z motyką na słońce - zaczęłam dramatyzować i chodzić wokół.
- To może zacznijmy ich szukać - przypomniał Stanley.
- A jeśli coś im się stanie? Wtedy na bank wylecimy ze sfory - zerknęłam
zdenerwowana na Stan'a, który miał wzrok mówiący "Zamknij się".
Westchnęłam i posłusznie zamknęłam pysk.
- Jak będziesz tak dramatyzować, to będziemy szukać od wieczora - westchnął Stanley.
- Jeszcze czego, nie będę tych małych poczwar długo szukać - warknęłam. Znów włączył mi się tryb nie lubiącej niczego Avalon.
- Rozdzielmy się - zaczął rozkazywać Stanley - Ty pójdziesz tam, a ja tam - mruknął, wskazując północ i południe.
- Okej - kiwnęłam głową i posłusznie skierowałam się w dany mi kierunek.
- Tylko żadnego szczeniaka nie rozszarp - usłyszałam jeszcze słowa.
Nawet nie szłam długo, a już usłyszałam szeleszczenie w krzakach.
Przyjrzałam się dokładnie i zobaczyłam Walter'a. Podeszłam do niego i
spokojnie złapałam go za kark.
- To nie Fair! - krzyną i zaczął się wiercić.
- Znalazłam Cię jak najbardziej legalnie - warknęłam i ścisnęłam go mocniej.
Więcej szczeniaków nie znalazłam, więc spokojnie zaczęłam kierować się w
stronę żłobka. Zobaczyłam, że wszystkie szczeniaki kulturalnie
siedziały obok Stan'a. Puściłam Watler'a i podeszłam do Stan'a.
- Wiedzę, że radzisz sobie ze szczeniakami
Stanley?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz