Wbiegliśmy do jaskini Gamm. Jak zwykle cała rodzinka siedziała sobie i gadała.
-Cześć! - Krzyknęła Lonlay.
-Siemka. - Odpowiedzieli na raz. Video nie był zainteresowany.
-Chcemy wam coś ogłosić. - Powiedziała Lon.
-No co ? - Zapytali.
-Ja i Levar...jesteśmy razem! - Przytuliła mnie.
-CO? - Warknął Vido. - Ech, nie za wcześnie?
-Nie. - Spoważniałem i wyszedłem.
Lonlay pogadała chwilę z siostrą i do mnie przybiegła.
-Lev, co się stało? Jakiś przybity jesteś. - Popatrzyła się na mnie.
-Po prostu to nie najlepszy czas na ogłaszanie takich ważnych rzeczy.
Lepiej by było abyśmy za bardzo nie mówili nikomu. Sami się dowiedzą w
końcu.
-Racja...To...Do jutra? - Zapytała.
-Jasne. - Pocałowałem ją.
Wróciłem do jaskini. Tata już spał. Położyłem się obok niego i zasnąłem. Rano obudziła mnie Haley.
-Levar, wstawaj. Idziemy na polowanie. Dziadek chce zobaczyć jak polujemy. - Uśmiechnęła się.
-Okej.
*Na polowaniu*
Usiedliśmy przy drzewie obserwując polującą Haley. Skoczyła na sarnę i
powaliła ją na ziemię. Zadusiła i zaprosiła nas do jedzenia. Teraz moja
kolej. Zaczaiłem się na jelenia. Był wielki. Cała rodzina alf by się
najadła. Mnie i zdobycz dzielił zaledwie metr. W końcu zdobyłem się na
odwagę i skoczyłem wprost na plecy jelenia. Wgryzłem się mu w szyję aż w
końcu upadł zdechły na ziemię. Uśmiechnąłem się.
-Brawo ! - Krzyknął Mashine.
-Dzięki dziadku. To wielki zaszczyt być twoim wnukiem. - Uśmiechnąłem się.
Mashine popatrzył się na mnie poważnie.
-No...ekhem. Dobrze, zabieramy obie zdobycze do jaskini. Zwołamy Betę i Gammy na obiad. Jeszcze Ace tylko dobrze je przyrządzi.
*Na obiedzie*
Siedziałem pomiędzy Haley a Lonlay. "Młodsi" jedli sarnę. Reszta
rozmawiała o różnych sprawach. Wyjątkowo smaczna ta sarna, lecz w
połowie jej nie było. Najadłem się i odszedłem od stołu. Zaraz za mną
pojawiła się Lonlay. Patrzyłem na zachód słońca. Lon usiadła obok mnie i
oparła głowę o moje ramię.
-Piękny zachód słońca, co ? - Powiedziała.
-Taa... Wiesz, jako szczeniak nie myślałem o tym żeby założyć rodzinę
akurat z tobą. Ale dopiero teraz mogłem to powiedzieć. - Uśmiechnąłem
się.
Nagle za nami usłyszałem oklaski.
-Czyżby nowa para? - Zapytał Jocker.
Gwałtownie się odwróciłem. Zobaczyłem tam całą moją rodzinę. Jako że byliśmy nad jaskinią wszyscy mogli to zobaczyć.
-Tak. Jeszcze coś? - Przewróciłem oczami. - Nic specjalnego.
Wszyscy się rozpłynęli.
-Przejdźmy się. - Popatrzyłem się wokół siebie.
*Na spacerze*
-Lonlay, teraz szczerze. Chciałabyś mieć szczeniaki? Nie to że nalegam.
Tylko się pytam. Bo wiesz...Mi marzy się dwójka...Małe rozwydrzone
bachory. - Zaśmiałem się.
-Nie wiem czy to odpowiedni czas na szczeniaki. Wiesz że jestem za młoda. - Przewróciła oczami.
-Nie mówię że teraz, nawet i lepiej by było bez nich. Po prostu pytam. - Pocałowałem ją.
Lonlay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz