Krzątałam się po jaskini. Co pięć minut byłam uspokajana przez Taylor. W
końcu do jaskini wbiegł zdyszany Jack i Nesty.Popatrzyli na mnie swoimi
smutnymi oczami.
- Niestety...znalazłem go martwego,Mashine już wie i zajmuje się sprawą - wydyszał pies
Poczułam jak do oczu napływa morze łez. Zaledwie chwilę później tkwiłam w
''ramionach'' moich dzieci.Jednak szybko wyrwałam się i pobiegłam jak
najprędzej znaleść Mashine lub Aceland. Dzieci pobiegły za mną. W końcu
wypatrzyłam alphę.
-Mashine...-zaczełam a on popatrzył na mnie ze współczuciem - Ccco jest powodem?
Odetchnął powoli i zaczął mówić:
-Zaatakowy przez wilki.Przecięcie dopływu powietrza i wbicie się w żebra. Nie ma już szans na przeżycie.
-Dlaczegooo?! - wyłkałam po czym zawyłam głośnie.
Pobiegłam głeboko przez las i wspełam się na drzewo. Skoczyłam. Głupota
jaka mą przewładneła...wbiła się do samego środka umysłu.
Upadłam jednak na ciało Jack'a. Zdenerwowany zaczął wyrządzać mi
kazania,że jeszcze wiele przede mną i nie mogę się tak po prostu zabić.
Początkowo wszystkie jego słowa wydawały mi się niepotrzebne,lecz
później uświadomiłam sobie, że ma rację.
Przytuliłam go na co odpowiedział ciepłym uśmiechem.
-Już nic nie będzie tak jak dawniej...-powiedziałam
-Ale nigdy noe wiesz jakie niespodzianki na Ciebie jeszcze czekają - zza
krzaka wyłoniła się reszta moich dzieci.. Uśmiechnełam się. Mam jeszcze
ich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz