czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Catherine CD opowiadania White'a



Przez chwilę myślałam, że zaraz mi oczy wypadną. Widok był nieziemski, w pierwszej chwili myślałam, że jestem w śnie. Światło przenikające przez wodę sprawiało, iż na kamiennych ścianach, pojawiały się lazurowe światełka. Byłam nimi wręcz zahipnotyzowana. Podbiegłam do jednej ze ścian groty i próbowałam złapać jedno ze światełek. Jednak to nie było takie łatwe, jak się z początku wydawało. Błyszczące smugi na ścianach robiły szybkie uniki i w ogóle były nietykalne przez moje łapy.
- To światło, nie da się go złapać… - Usłyszałam jak White chichocze za mną. W zasadzie to się mu nie dziwię, prawdopodobnie widok psa, który próbuje złapać odbite światło, jest całkiem zabawny. Po tym, jak usłyszałam jego słowa, poczułam się trochę zawstydzona. Jednak nie trwało to długo, aż przestałam się tym przejmować i wróciłam do oglądania jaskini.
- Jak znalazłeś to miejsce !? – Przerwałam ciszę i głośno krzyknęłam, aby sprawdzić, czy jest tutaj odgłos echa. Nie myliłam się, dźwięk powtarzał się jeszcze parę razy, zanim ucichł. Zanim jeszcze White zdążył mi cokolwiek odpowiedzieć, wtrąciłam się i zaczęłam na cały głos wyć. Chciałam jeszcze raz usłyszeć odbijające się o ściany jaskini, echo.
-Pewnego dnia spacerując z Rose, natknąłem się na to miejsce i postanowiłem je bliżej poznać !!! – Zdołał się w końcu przebić, przez moją hałaśliwą demonstrację głosu.
- Aham… Kto to Rose ? –Zaciekawiona spytałam o wspomnianą przez psa postać.
- To moja ukochana… - Przyznał wzdychając głęboko z podniecenia. Po kilku minutach pies się otrząsną i przestał latać w chmurach. – Rose Robin to moja partnerka… - Powtórzył, bardziej… yy… no, bardziej normalnie…
-Yhym… Nie znam jej… - Przerwałam, moją chwilę zamyślenia. – Jak wygląda albo jak się zachowuje…. W ogóle, jaka jest ? – Zaczęłam zawalać White’a pytaniami o suczkę.
- Hm… Rose jest mieszańcem Owczarka Szwajcarskiego i Kelpie, ale moim zdaniem więcej jest u niej z Kelpie, niż z Owczarka Szwajcarskiego… - White rozpoczął swoją długą przemowę na jej temat. Słysząc już, jakim tonem mówi o Rose, mogłam zauważyć, że jest w niej zakochany… Zawsze zastanawiałam się, jakie to jest uczucie, ale co ja plotę, przecież ja jestem zakochana… zakochana w byciu nieprzystępną do stałych związków. To chyba to samo… Wracając do charakterystyki Rose, wyznam, że mino tego, iż starałam się dokładnie słuchać słów psa, po pewnym czasie mój mózg padł i przestał myśleć. Zaczęłam się bezmyślnie gapić na psa, starając się nie przegapić momentu, w którym skończy swoje opowiadanie. Długo na to czekałam, ale w końcu pies przerwał i spojrzał na mnie, trochę nerwowo, po czym westchnął.
- No co ? – Otrząsnęłam się w pewnej chwili i wkułam wzrok w psa.
- Po co chcesz znać odpowiedzi na różne pytania, skoro ich później nawet nie wysłuchujesz ? – Powiedział ponurym głosem i przekręcił oczami.
- Nie wiem, taki mam nawyk… - Przyznałam i starając się odsunąć od tematu, zaczęłam z powrotem oglądać ścianę jaskini. W pewnej chwili doznałam olśnienia. – Mam pomysł ! – Krzyknęłam z radości.
- Jaki ? – Zapytał lekko przerażonym głosem, z powodu mojej nagłej reakcji.
- Uwiecznię to miejsce na ścianie… tylko potrzebuje czegoś, czym da się bazgrać na niebiesko… - Zaczęłam się coraz bardziej intrygować tym. – White ty tu zostań, a ja polecę po parę rzeczy…. Albo nie… nie musisz zostawać. – Powiedziałam wybiegając z jaskini.
-Co ? – Pies chyba był zdezorientowany i nie odnajdywał się już w moich pomysłach.
- Idź do tej suczki, o której cały czas mi mówiłeś i powiedz jej coś miłego !!! – Powiedziałam, przeskakując przez wodę i pędząc w stronę miasta. Już miałam plan wszystkiego. Gdy tylko znalazłam się na jednej z ulic, dostałam wielki natłok pomysłów. Od razu wiedziałam gdzie wszystko znaleźć, odszukanie niebieskiej farby nie zajęło mi dużo czasu… problemem było wyniesienie jej niezauważalnie, ze sklepu. Postanowiłam ostrożnie wejść przez (otwarte już) drzwi i poczekać aż sprzedawca zrobi sobie przerwę. Siedziałam między puszkami, prawie pół dnia, ale w końcu, gdy nadarzyła się okazja, chwaciłam odpowiednią puszkę i szybko wybiegłam ze sklepu. Po drodze miałam lekkie wyrzuty sumienia, że okradłam tego biednego człowieka, ale po jakimś czasie o tym zapomniałam… z resztą jak zwykle… Idąc przez przedmieście, zauważyłam, iż puszka, którą ukradłam, jest nieszczelnie zamknięta i co jakiś czas skapywała z niej kropla lazurowej farby. Jak zwykle moja bezmyślność wzięła głowę nad zdrowym rozsądkiem. Zaczęłam gnać w stronę lasu, bo oczywiście lepiej jest szybko i nieostrożnie, niż powoli i ostrożnie. Podczas mojej szalonej szarży udało mi wylać ponad połowę farby, ale nie to było najgorsze. Gdy tak sobie biegłam, to co się oczywiście stało ?... potknęłam się i pokoziołkowałam w dół pewnego pagórka, co spowodowało wylanie się całej farby, prosto na mnie. Miałam ją wszędzie, w oczach, w pysku, w nosie, w uszach, na sierści, w skrócie zamieniłam się w smerfa. Nie przeszkadzałoby mi, to gdyby farba nie była w moich oczach. Zaczęły mnie piekielnie piec i nie mogłam ich otworzyć. Wydawało mi się, że zaczęły puchnąć i zaczerwieniły się, jak przy zapaleniu spojówek. Całkowicie oślepłam i nie wiedziałam gdzie idę. Byłam w środku zdradliwego lasu, przepełnionego zabójczymi drzewami. Co chwile o jakieś przywalałam głową. Miałam już tysiące siniaków i wciąż nie mogłam otworzyć oczu. Trwało to zapewne parę godzin. Gdy już czułam się bezsilna, oparłam moją obolałą głowę o jedno z drzew i zaczęłam, w nie nią walić. Słyszałam echo w mojej czaszce, nic dziwnego… przecież prawdopodobnie nie mam mózgu… Nagle usłyszałam szelest liści. Od razu zgadłam, że to czyjeś kroki. Oderwałam głowę od pnia i zaplanowałam ucieczkę. Jednak nie przewidziałam tego, iż nic nie widzę. Gdy wiedziałam, że napastnik jest już blisko, zrobiłam wielkiego susła w bok, mając nadzieję, że wybiegnę, na otwartą przestrzeń, ale niestety skoczyłam na kolejne drzewo. Kolejny siniak do kolekcji. Niezdarnie wstałam i przetrzepałam się, co zapewne sprawiło, że część farby z mojej sierści przeniosło się na otoczenie, wokół mnie…

Ktoś ? Ktokolwiek ?

Brak komentarzy: