– O nie nie nie, mój drogi. – Pchnęłam go na poduszki, dodatkowo przytrzymując łapą. – Ani mi się waż. Dzisiaj pobawię się w pielęgniarkę, ponieważ w tej chwili Sakura zajmuje się innym pacjentem.
Obrzucił mnie złym wzrokiem. Nim zdążył się odezwać, zatkałam mu pysk, ale zaraz później cofnęłam łapę. Takie spontaniczne akcje nie były w moim stylu. Odchrząknęłam i odwróciłam wzrok.
– Długo będę tu leżał? – Anubis przerwał krótką ciszę.
– Nie wiem. Pewnie kilka godzin. – Usiadłam na podłodze i zerknęłam na swoją obandażowaną łapę. Ból już mi nie doskwierał, co znaczy, że rana się goiła.
– Kim jest Michael? – zapytał nagle, a ja gwałtownie uniosłam głowę.
– Skąd znasz to imię? – powiedziałam ostro, a w moim głosie dało się wyczuć tak rzadką dla mnie wściekłą nutkę. Anubisa zaskoczyła moja reakcja.
– Mówiłaś przez sen – wyjaśnił, zerkając na mnie. Westchnęłam, opuszczając głowę. Nie bardzo zagłębiając się w temat, mruknęłam cicho, lecz na tyle, by pies usłyszał:
– Moja pierwsza miłość. Nie żyje. Został rozszarpany przez innego, agresywnego psa. Na moich oczach.
Anubis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz