Maszerowałem po terenach sfory. Nie znałem jeszcze większości terenów,
właśnie się z nimi zapoznawałem. Cóż, może byłoby inaczej, gdyby ktoś
mnie oprowadzał. Przecież nawet nie znam ich nazw, a to jest podstawą,
bo nie będę mówić; "Ta rzeka", "ta łąka", bo przecież nie wypada,
prawda? Jestem już pełnoprawnym członkiem Sfory Psiej Uśmiechu, więc
muszę się popisać doskonałą wiedzą by mieć dobrą reputację. Bo to
również jest najważniejsze. Wpatrując się w tafle, nieustannie
kołysającej się wody przechodziły przez moją głowę myśli, zbyt złe myśli
aby można było je opisać. Czując lekki powiew wiatru, obejrzałem się w
stronę północy. Przepiękny kruk przeleciał nad lasem, wznosząc się w
górę, znikając za horyzontem. Uśmiechnąłem się szeroko w duchu, jednak
postanowiłem napić się krystalicznej wody, gdyż iż ponieważ byłem bardzo
spragniony. Woda była dość lodowata, z wiadomych powodów; jest zima,
wszystko zamarza, jest coraz większe niebezpieczeństwo, bo zawsze ktoś
może się poślizgnąć i nieźle upaść, łamiąc sobie coś, czego chyba nikt
by nie chciał, prawda? Cóż, zima jest moim ulubionym sezonem, jednakże
wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami i wypadkami na całym świecie.
Niepewnie zamoczyłem łapy w wodzie, po czym odetchnąłem z ulgą.
Zamoczyłem się cały, a wnet zauważyłem coś dość białego wyglądającego,
które przebiegło między drzewami. Wystrzeliłem jak z procy, wybiegając z
wody i włączając turboramzesa. Dogoniłem tego kogoś, rzucając się na
niego od tyłu. Przewróciłem go, położyłem go na plecach.
- Co... CO TY ROBISZ?! - warknął pies, próbując odepchnąć mnie. Widać
było, że był zdecydowanie zadowolony z zaistniałej sytuacji, a także
wyrwany z kontentu. - Jakim prawem zaatakowałeś mnie, przybyszu? -
zawarczał, odpychając mnie i uciekając. Natychmiast podniosłem się dalej
biegnąc. "niech to szlag". Nieznajomy wyparował, a ja stanąłem jak
długi. Westchnąłem, włączając do akcji mój nos, który świetnie pokazywał
mi drogę którą uciekł pies. Ruszyłem za nim, a już po chwili mogłem go
zauważyć. Przyśpieszyłem i przybiłem go do drzewa.
- Kim ty jesteś?! - wysapałem, łapiąc go za futro. Spojrzałem prosto w
jego piękne, jasne jak młode morze ślepia, które były lekko zasłonione
zmarszczonymi brwiami ze złości. - Co ty tu robisz? Jesteś członkiem
Sfory Psiego Uśmiechu? - pies przytaknął, a ja go puściłem. - Wybacz,
Ramzes jestem. Bałem się, że jest to ktoś nieproszony, intruz. W końcu
zazwyczaj intruzi biegają tak jak ty, między drzewami. - uśmiechnąłem
się. Wtedy dopiero zrozumiałem, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego
z góry tylko wówczas gdy chce mu pomóc, by się podniósł. Niepotrzebnie
osądziłem mojego towarzysza o złodziejstwo, lub nawet intruztwo.
- Jestem Sakura. Spokojnie, rozumiem Cię. - uśmiechnął się delikatnie
Owczarek Szwajcarski, przeciągając się. - Też czasem kogoś podejrzewam o
różne rzeczy, a później się mylę. - nie schowała szerokiego uśmiechu,
dając mi do rozumienia spokój i dobry humor, a także najzwyczajniejsze
wybaczenie. Suka oblizała się. - Jesteś może... głodny? - zapytała
cicho, podchodząc do mnie bliżej.
- Tak jakby. - westchnąłem, czując po tym zdaniu doskwierający głód w
moim brzuchu. Przewróciłem oczami. - Tak, jestem. I co z tego? -
poczułem zdenerwowanie, przez to że ktoś mnie rozgryzł. Pierwsza osoba
rozgryzła, co czuję. Niesamowite... czy to jest możliwe? Ramzes;
nieprzewidywalny i wredny gość. Ta... widocznie Sakura mnie już trochę
zna i wie coś o mnie. Bywa. Choć dziwne, bo dopiero wczoraj zawitałem u
stopach Jocker'a, widocznie wie coś o rozpoznawaniu.
- Musimy iść coś zjeść, też bym chętnie zapełnił się do końca. -
uśmiechnęła się od ucha do ucha pies, wesoło podskakując. Wiedziałem, że
musiałem mieć na tą babkę oko, to niemożliwe żeby ktoś wiedział co
czuję... Jestem raczej trudny do rozgryzienia, ale teraz muszę skupić
się na łowie. Chciałbym wreszcie się najeść. Do pełna. Ujrzeliśmy duże
stadko jeleni, gdy doszliśmy na miejsce. Rozdzieliliśmy się. Ja musiałem
atakować, a Sakura zapędzała. Westchnąłem. Lekko przykucnąłem,
schyliłem się, by zniknąć w trawach. Jeleń, nic nie wiedzący o
planowanym morderstwie, żuł spokojnie trawę. Wystawiłem lekko pazury,
oblizałem się i skoczyłem na jelenia. Usiadłem na jego grzbiecie, a ten
zaczął lekko wariować. Skierowałem pazury na tętnice. Lekko przesunąłem
się do przodu. Teraz mogłem przeciąć tętnice, przez co zwierze będzie
stanowiło smaczny kęsek. Lekko przejechałem pazurami po szyi, jeleń
zaczął się wić. Sakura skoczyła na niego i ugryzła go w szyję. Ten lekko
uspokoił się, po czym ją powalił. Zeskoczyłem z niego. W końcu
spojrzałem na tętnice, po chwili przejechałem po niej mocno. Jeleń
krzyknął ostatni raz, i położył głowę. Przestał oddychać. Uśmiechnąłem
się lekko. Sakura oblizała się. Podzieliliśmy się jeleniem. Była to
świetnie rozplanowana akcja, przez równie świetny duet. Świetnie,
prawda? Warknąłem i zatopiłem kły w pysznym mięsie, przy tym brudząc kły
krwią. Wytargałem trochę mięsa z jelenia. Położyłem się i zacząłem
obgryzać go. Po posiłku, ruszyliśmy do jeziorka, pijąc tam wodę.
Wskoczyliśmy z suką do wody, nurkując i ogólnie bawiąc się. Potem
wyszliśmy, a ja ruszyłem do domu, podobnie jak Sakura. Westchnąłem,
otwierając dom. Zamknąłem go, wchodząc na górę i oglądając, jak śnieg
powoli spada na mój łebek. Otrzepałem się, zamykając balkon i idąc się
kąpać. Wysuszyłem się, biorąc kość na kolację i położyłem się na
kanapie. Zasnąłem na kanapie.
~*~
Wstałem dość wcześnie rano. Spałem aż do późna. Na śniadanie wziąłem
jelenia z zapasów na zimę. Ah... już tak mało mi zostało. Muszę dość
dużo wypolować, żeby były pyszne na zimę. Bo jelenie uciekną i będą się
kryć. Wziąłem więc "sanie" i upolowałem wiele jeleni, położyłem na sanie
i zacząłem ciągnąć. Obrałem je ze skóry, podzieliłem na kości i mięso i
pakowałem w torebeczki. Zrobiłem tak kilka razy, bo musiałem zapełnić
całą spiżarnię. Upolowałem jeszcze parę ptaków. Jednak ptaki tylko
obdarłem z piór. Później poszedłem nad jeziorko, gdzie trochę
popływałem. Później zauważyłem Sakurę, więc ruszyłem do niej.
- Cześć, Sakura. - uśmiechnąłem się lekko, patrząc na jej niesamowite
oczy. Były tak jasne, że z chęcią obserwowało się je, można je porównać
do niektórych rzeczy, jak niebo w poranku lata.
- Cześć. - odwzajemniła uśmiech suka. - Co u Ciebie? - "nothing". Tak,
to powiedziałem po polsku. Towarzyszka odpowiedziała tym samym.
Przytaknąłem. Nie miałem pomysłu na dalszą rozmowę. Cóż, rozmowa
niezaplanowana, niestety. Nie mam serio pomysłu jak koontynuować to
wszystko.
- Emmm.... a wczoraj coś się działo? - przerwałem ciszę, uśmiechając się
lekko oczekując odpowiedzi od towarzyszki. Suczka prawdopodobnie
sięgała pamięcią w tył, czyli wczorajszy dzień wspomina, heh.
Sakura?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz