Szedłem po białym puchu, zwanym śniegiem. Delikatne, a zarazem
niedotykalne płatki śniegu tańczyły w powietrzu. Idealny spokój
śnieżynek zaburzył jednak zezłoszczony wiatr, który przybył tu z
północy. Prychnąłem otrzepując się z zimnego śniegu. Zauważyłem, że
ostatnio wychodzę tylko nocą, no może ewentualnie późnym wieczorem. Ale
szczerze wtedy łatwiej mi polować i być niezauważalnym. Oczywiście
wszystko to dzięki ciemnemu umaszczeniu. Na chwilę udało mi się uciec od
myśli. Rozejrzałem się dookoła. Cisza, pustka, słyszałem tylko bicie
mojego serca, lecz nie na długo. Do moich uszu docierał odgłos kroków,
tak jakby ktoś się skradał. Zwróciłem łeb w kierunku istoty. Nic
niestety nie zauważyłem, za ciemno. Zmrużyłem oczy, dzięki czemu
ujrzałem lekki zarys sylwetki psa. Może mi się wydawało, ale wyglądało
to tak jakby myślał, że jestem jeleniem czy czymś w tym typie.
Zaszczekałem, żeby dać znak iż nie jestem tym za co mnie brano. Postać
wyszła z całkowitego mroku, przez co mogłem rozpoznać, że to suka.
-Sory, ale jeleniem nie jestem-uśmiechnąłem się pod nosem.
Silence?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz