,,Gaga? Serio?"-zaśmiałam się w myślach.
-No...może tak, a może nie-wyszczerzyłam śnieżnobiałe, ostre zęby.
-No to tak czy nie? Zdecyduj się-wywrócił oczami.
-Tak więc...-zaczęłam opowiadać o sobie.
Nie było tego złego, przynajmniej miałam się komu wygadać. Po jakiejś godzinie spacerowania nagle się zatrzymałam.
-O co chodzi?-rzucił samiec z nutą obojętności w głosie.
-Będę już szła...Muszę jeszcze poszukać sobie jaskini...-ruszyłam powoli przed siebie.
Niespodziewanie poczułam uścisk na ogonie. Obróciłam łeb. Hunter mnie zatrzymał.
-Hm?
-Nie ma nowy-powiedział stanowczo-jeszcze coś ci się stanie.
-Aj tam...dam sobie radę-machnęłam lekceważąco łapą-puść mnie.
-Powiedziałem, że nie.
Chciałam iść dalej, ale wylądowałam na grzbiecie psa.
-Yh...
Nie odzywał się już, po prostu szedł w kierunku swojej jaskini.
~~~*~~~
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w ciepłej jaskini. Była ona
przytulna, ładnie urządzona, dość duża i głęboka, przez co, gdy weszło
się na jej sam koniec, niektórym mogłoby być nawet za gorąco. Akurat
idealna na dzisiejszą noc. Tak, zaczęła się właśnie śnieżyca. Night
położył mnie w rogu, na końcu jaskini na grubym, mięciutkim kocu.
Dziwiło mnie, że troszczy się o sukę, którą zna mniej niż trzy dni. Obok
koca, na którym właśnie leżałam położona była drewniana miska, w której
była woda. Uniosłam łapę nad miskę. Poczułam ciepło. Uśmiechnęłam się
pod nosem. Wieczór zapowiadał się świetnie...do czasu. Około godziny 23
dopadła mnie gorączka i dreszcze...
Night Hunter?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz