– Och, przepraszam! – pisnęłam, gdy chwilę po odbiciu się od innego psa, upadłam na ziemię. Błyskawicznie się podniosłam, wylewając z siebie potok słów: – Wybacz, naprawdę, zwykle nie jestem taka nieuważna, naprawdę... – Zakończyłam kulawo. Dopiero potem przyjrzałam się drugiemu psu. Był trochę ode mnie wyższy, i był lżejszej budowy, zaś na jego sierści przeważał kolor biały i czarny. Kojarzyłam go. Wcześniej nie rozmawiałam z nim osobiście, ale wiedziałam od Jockera co nieco. Pies nazywał się Carnivore i w sforze był od niedawna.
– Nic się nie stało – zapewnił mnie. Krył uśmiech. Najwyraźniej moje kulawe przeprosiny go rozbawiły.
– Jestem Anastasia – przedstawiłam się, próbując odzyskać dobrą twarz.
– Carnivore – odpowiedział krótko, przypatrując się mi.
– Wiem, Jocker mi mówił. Znaczy, nieważne... Ugh. Wybacz. Dzisiaj jeszcze nie do końca się rozbudziłam – wyjaśniłam, rumieniąc się.
– Przecież nic wielkiego się nie stało. – Wywrócił oczami. – Każdy ma czasem gorszy dzień.
– Jasne... Może się gdzieś przejdziemy? – zaproponowałam. – Spróbuję zatrzeć moje pierwsze złe wrażenie. – Zdobyłam się na uśmiech.
Carnivore?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz