niedziela, 18 grudnia 2016

Od Jema

Dźwignąłem się z zadu i stanąłem twardo na wszystkich czterech łapach. Potrząsłem łbem kilka razy, po czym ziewnąłem przeciągle. Ah, ile bym dał, żeby móc się teraz porządnie przespać. Posiadanie wysokiego stanowiska w sforze może i jest przyjemne, w końcu wszyscy cię szanują... Ale z drugiej strony to strasznie męczące. Ciągłe zebrania, oprowadzanie nowych członków są wyczerpujące. Właściwie, to wydaje mi się też, że trochę się rozleniwiłem przez letnio-jesienny okres. Wtedy jedzenie było prosto pod nosem. A gdy zaczęło robić się zimno wszystko się zmieniło. Rośliny są teraz pod grubą warstwą śniegu, a co za tym idzie stada jeleni i saren przeniosły się. Inne stworzenia zapadły w sen zimowy, ptaki odleciały. Polowanie stało się męczące. Wszystko jest takiee... nudne.
Śnieg skrzypiał mi przyjemnie pod łapami. Na miękkim puchu zostawały odciski przeróżnych łap. Wśród nich z łatwością rozpoznawałem te należące do zajęcy. Przystawiłem nos do ziemi, z zamiarem złapania zapachu zwierzyny. I zaraz już podążałem za zwierzęciem. Ale wyczułem też inną woń, należącą do suczki ze sfory. Pomyślałem, że mogę ją dogonić i razem zapolujemy. Bo czemu nie. Przyśpieszałem stopniowo kroku, aż zacząłem poruszać się susami pomiędzy ogromnymi zaspami. Musiałem się naprawdę wyróżniać na białym tle. I okazało się, że nie jestem jedyny. Zobaczyłem czarną postać poruszającą się po śniegu. Zastrzygłem uszami i wytężyłem wzrok. Szukała zająca. Pewnie miał gdzieś w pobliżu norę. Rozkopywała dokładnie wszystko dookoła i węszyła przy tym. Postanowiłem nie podchodzić bliżej, tylko obserwować. Suczka wyglądała zdecydowanie na coś około 3 lat. Hah, jeszcze z niej młodziak. To nawet interesujące obserwować jak sobie radzi z polowaniem. Nagle położyła płasko uszy i znikła w zaspie. Śnieg wyleciał w powietrze. Po krótkiej chwili nieznajoma wynurzyła się z powrotem, trzymając w pysku zdobycz. Zajączek. Nieoczekiwanie odrzuciła go kilka metrów od siebie. Oszołomione zwierzę kręciło się po ziemi. A tymczasem suczka podskoczyła do niego. Znów chwyciła stworzenie i cisnęła nim w śnieg. Robiła tak przez dłuższą chwilę, znacznie męcząc przy tym zająca. Nareszcie położyła się przy nim i objęła go łapami. Wbiła pazury w jego brzuch i przesunęła w dół rozpruwając go. Jedyne co pomyślałem w tej chwili to, że ktoś kto zabija w ten sposób musi być dobrym mordercą.
Michelle Renn?
Chciałaś masz, huh.

Brak komentarzy: