Śnieg skrzypiał mi przyjemnie pod łapami. Na miękkim puchu zostawały odciski przeróżnych łap. Wśród nich z łatwością rozpoznawałem te należące do zajęcy. Przystawiłem nos do ziemi, z zamiarem złapania zapachu zwierzyny. I zaraz już podążałem za zwierzęciem. Ale wyczułem też inną woń, należącą do suczki ze sfory. Pomyślałem, że mogę ją dogonić i razem zapolujemy. Bo czemu nie. Przyśpieszałem stopniowo kroku, aż zacząłem poruszać się susami pomiędzy ogromnymi zaspami. Musiałem się naprawdę wyróżniać na białym tle. I okazało się, że nie jestem jedyny. Zobaczyłem czarną postać poruszającą się po śniegu. Zastrzygłem uszami i wytężyłem wzrok. Szukała zająca. Pewnie miał gdzieś w pobliżu norę. Rozkopywała dokładnie wszystko dookoła i węszyła przy tym. Postanowiłem nie podchodzić bliżej, tylko obserwować. Suczka wyglądała zdecydowanie na coś około 3 lat. Hah, jeszcze z niej młodziak. To nawet interesujące obserwować jak sobie radzi z polowaniem. Nagle położyła płasko uszy i znikła w zaspie. Śnieg wyleciał w powietrze. Po krótkiej chwili nieznajoma wynurzyła się z powrotem, trzymając w pysku zdobycz. Zajączek. Nieoczekiwanie odrzuciła go kilka metrów od siebie. Oszołomione zwierzę kręciło się po ziemi. A tymczasem suczka podskoczyła do niego. Znów chwyciła stworzenie i cisnęła nim w śnieg. Robiła tak przez dłuższą chwilę, znacznie męcząc przy tym zająca. Nareszcie położyła się przy nim i objęła go łapami. Wbiła pazury w jego brzuch i przesunęła w dół rozpruwając go. Jedyne co pomyślałem w tej chwili to, że ktoś kto zabija w ten sposób musi być dobrym mordercą.
Michelle Renn?
Chciałaś masz, huh.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz