piątek, 16 grudnia 2016

Od Lucelle- CD opowiadania Raven'a

Przyglądałam się psu, który szukał tropów i śladów. Co chwila przewracałam oczami. Śmiesznie tak wyglądał. Co chwila posuwał się bliżej poszukując co raz to nowego tropu. Sunęłam za nim. Robiłam przy tym łapami małe zaspy przed sobą. Tak mi się nudziło że rysowałam łapą na śniegu. Narysowałam dużego jelenia, którego przepysznie bym sobie zjadła. Nagle poczułam trzęsienie ziemi. Nie zwracałam na to uwagi. Jednak po chwili Raven zaczął uciekać i głośno szczekać żebym zrobiła to samo. Uniosłam łeb w górę i ujrzałam... stado jeleni. Biegły z taką prędkością że ledwo najszybszy Hart by je prześcignął. Rzuciłam się w ucieczkę. Jelenie biegnąc podeptały mój rysunek. Dogoniłam szybkim pędem Raven'a. Biegliśmy przez las aż wbiegliśmy na tereny bagniste. Śnieg się tu całkowicie roztopił. Było to jednym miejsce w sforze, w którym nigdy nie utrzymał się śnieg. Wbiegliśmy w chłodną wodę i przebiegliśmy na drugą stronę. Za nami nadal biegły jelenie i sarny.






Przypomniało mi się że pies miał mi wyręczyć przysługę. Szturchnęłam go lekko i zaśmiałam się głucho.
- Znalazłeś swoje jelenie!-krzyknęłam gdyż zagłuszało mnie dudniące stado.- Bierz jednego i spadamy!
Pies spojrzał na mnie jak na głupią. Parsknął głośno i kontynuował ucieczkę. Szturchnęłam go raz jeszcze. Musiałam mu coś ogłosić ale gdyby nie patrzył na ruchy moich warg nie zrozumiałby mnie. Pies popatrzył na mnie pytająco. 
- Widzisz te liany daleeko?- zapytałam.- Podtrzymamy się ich i zeskoczymy na dwa ostatnie jelenie. Odwdzięczysz mi się i od razu będziesz miał żarcie.
- Stoi!- kiwnął głową.
Przyspieszyliśmy na ile pozwalała nam kondycja. W odpowiednim momencie podskoczyliśmy wysoko łapiąc zębami za liany. Wisieliśmy chwilę w górze czekając aż wszystkie jelenie i sarny przebiegną. Czekaliśmy na te dwa ostatnie, które już mieliśmy na celowniku. Wyczułam moment i pociągnęłam psa za łapę. Oboje puściliśmy się lian i spadliśmy prosto na grzbiety dwóch jeleni. Ja pierwsza zatopiłam kły w skórze ofiary. To samo zrobił Raven. Dorodne osobniki padły martwe na ziemię. Przez nozdrza obojga wylatywało jeszcze powietrze aż padły na amen. Żaden członek stada nie odwrócił się na ciężkie ryki przyjaciół. Uśmiechnęłam się do psa.

Raven?

Brak komentarzy: