Właśnie obudziłam się po pierwszej nocy w nowej jaskini. Nie była zbyt duża ale wystarczała moim wymaganiom. Ciężko mi było ruszyć zad z posłania gdyż bardzo przypadło mi do gustu. Całą noc smacznie spałam bez tych ciągłych koszmarów, które w ciągu ostatniego miesiąca miewam codziennie. Nie spałam już od godziny ale nadal przewracałam się w tę i we w tę próbując wydusić chociaż minutkę snu. Za którymś razem łapa wypadła mi z posłania i dotknęła zimnej podłogi. Gwałtownie ją zabrałam jednocześnie stając na równe łapy. No dzięki ziemio.. Teraz napewno nie zasnę. Powoli wyszłam z posłania, każdą łapę kolejno przyzwyczajając do niskiej temperatury podłoża. Rozprostowałam zmęczone kości. Najpierw przednie łapy. Usłyszałam ciche strzelanie kości. Potem tylne i to samo. Byłam gotowa do wyjścia na zewnątrz. Sunęłam powoli w stronę wyjścia uświadamiając sobie jak bardzo będzie mi zimno. Nie chcąc powtarzać sytuacji sprzed paru minut szybko wskoczyłam w śnieg, który otulił moje łapy. Nie było tak źle jak mi się wydawało. Miałam ochotę pospacerować na zupełne rozbudzenie. Przemaszerowałam kilka terenów po czym głód dał się we znaki. Pomasowałam się po brzuchu uciszając go. Wdałam się w las mając nadzieję że jakaś zabłąkana sarenka już tam na mnie czeka. Zza drzew wyłoniła się dorodna samica. Ukryłam się za wysokim krzakiem i schyliłam się. Przybierając pozycję do ataku zaczęłam podsuwać się bliżej aż wkońcu byłam z sarną na wyciągnięcie łapy. Gdy miałam wykonać skok nade mną przeleciał pies i wylądował prosto na grzbiecie mojej ofiary. Wbił jej zęby w szyję powalając ją na śnieg. Runęła a ziemia się pode mną zatrzęsła. Byłam nieco zmęczona więc upolowanie tej sarny byłoby dla mnie ciężkie ale to nie znaczy że jakiś pies ma mi ją zabrać.
- Ej..- ziewnęłam.- Ja ją pierwsza zobaczyłam.
- Spokojnie.- zaśmiał się 'ktoś'- Podzielę się.
Obdarzyłam kundla promienistym uśmiechem.
Ktoś fajny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz