wtorek, 13 grudnia 2016

Od Phoenixa - CD opowiadania Sakury

Puchata słodkość powoli pochłaniała wzrokiem każdy cal śnieżnobiałej sierści należącej do obcej, niepoznanej do tamtej pory samicy. Jego nozdrza mimowolnie pochwyciły woń, która bez problemu dała mu do zrozumienia, co też przed chwilą wyrabiała owa przedstawicielka płci pięknej. Przyjemny zapach świeżego, najpewniej nieprzetrawionego jeszcze mięska. Właściwie to nie mogło być nawet napoczęte, gdyż aromat przepysznej jeleniny powoli wprawiała Szpica w zakłopotanie. Jego wzrok przypadkowo powędrował właśnie ku wspaniałemu, zabitemu okazowi sporego, martwego rogacza. Przez sekundę odczuł nawet silną chęć zabrania posiłku ze sobą, aczkolwiek coś mu w tym przeszkodziło - obecność suki wprawiała go w nieco dziwny nastrój, a panująca między nimi napięta atmosfera nie pozwalała na luźniejszy, przypominający bardziej pogawędkę niż wydawanie rozkazu dialog.
- Postaram się, bez obaw. - westchnąwszy cicho, opuścił swoją puszystą, wyglądającą jak olbrzymi paluszek rybny łapę, która jeszcze przed chwilą znajdowała się na zewnętrznej części białej kończyny. Kiedy ich spojrzenia ponownie się spotkały, wargi obu psich pysków wygięły się w niepewnych uśmiechach. Można było uznać, iż żaden z nich nie miał najmniejszego pomysłu na to, aby przedłużyć jakoś ich umierającą rozmowę, tlącą się niczym ostatni, niemrawy węgielek spoczywający w czeluściach wysokiego komina. To właśnie samiec wykonał ruch jako pierwszy - wyciągnął drugą łapę w kierunku suki, zupełnie tak, jakby chciał przewinąć do tyłu wcześniejszą scenę.
- Kiedyś Cię tu widziałam - oznajmiła, ściskając ową kończynę. - Jesteś nowy, prawda?
- Może tak, a może nie. Zależy od tego, czy kilka tygodni uważasz za krótki okres, chica.
Śnieżnobiała przez chwilę zmarszczyła swoje niewyraźne, ledwo zarysowane brwi, jednakże kundel zdawał się tego nie zauważać: szeroki, dziecięcy uśmiech tkwił na jego obliczu bez przerwy. Możliwe, że uznawał takie zakłopotanie z jej strony za sukces w konwersacji, może chciał sprawić, aby samica czuła się zagięta.
- Przecież żartowałem - westchnął, przewracając teatralnie oczyma. - Phoenix, przedstawisz się?

Sakurken?

Brak komentarzy: