sobota, 10 grudnia 2016

Od Ramzes'a

Maszerowałem po terenach sfory. Nie znałem jeszcze większości terenów, właśnie się z nimi zapoznawałem. Cóż, może byłoby inaczej, gdyby ktoś mnie oprowadzał. Przecież nawet nie znam ich nazw, a to jest podstawą, bo nie będę mówić; "Ta rzeka", "ta łąka", bo przecież nie wypada, prawda? Jestem już pełnoprawnym członkiem Sfory Psiej Uśmiechu, więc muszę się popisać doskonałą wiedzą by mieć dobrą reputację. Bo to również jest najważniejsze. Wpatrując się w tafle, nieustannie kołysającej się wody przechodziły przez moją głowę myśli, zbyt złe myśli aby można było je opisać. Czując lekki powiew wiatru, obejrzałem się w stronę północy. Przepiękny kruk przeleciał nad lasem, wznosząc się w górę, znikając za horyzontem. Uśmiechnąłem się szeroko w duchu, jednak postanowiłem napić się krystalicznej wody, gdyż iż ponieważ byłem bardzo spragniony. Woda była dość lodowata, z wiadomych powodów; jest zima, wszystko zamarza, jest coraz większe niebezpieczeństwo, bo zawsze ktoś może się poślizgnąć i nieźle upaść, łamiąc sobie coś, czego chyba nikt by nie chciał, prawda? Cóż, zima jest moim ulubionym sezonem, jednakże wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami i wypadkami na całym świecie. Niepewnie zamoczyłem łapy w wodzie, po czym odetchnąłem z ulgą. Zamoczyłem się cały, a wnet zauważyłem coś dość szaro-białego wyglądającego, które przebiegło między drzewami. Wystrzeliłem jak z procy, wybiegając z wody i włączając turboramzesa. Dogoniłem tego kogoś, rzucając się na niego od tyłu. Przewróciłem go, położyłem go na plecach.
- Co... CO TY ROBISZ?! - warknął pies, próbując odepchnąć mnie. Widać było, że był zdecydowanie zadowolony z zaistniałej sytuacji, a także wyrwany z kontentu. - Jakim prawem zaatakowałeś mnie, przybyszu? - zawarczał, odpychając mnie i uciekając. Natychmiast podniosłem się dalej biegnąc. "niech to szlag". Nieznajomy wyparował, a ja stanąłem jak długi. Westchnąłem, włączając do akcji mój nos, który świetnie pokazywał mi drogę którą uciekł pies. Ruszyłem za nim, a już po chwili mogłem go zauważyć. Przyśpieszyłem i przybiłem go do drzewa.
- Kim ty jesteś?! - wysapałem, łapiąc go za futro. Spojrzałem prosto w jego niebiesko-brązowe ślepia, które były lekko zasłonione zmarszczonymi brwiami ze złości. - Co ty tu robisz? Jesteś członkiem Sfory Psiego Uśmiechu? - pies przytaknął, a ja go puściłem. - Wybacz, Ramzes jestem. Bałem się, że jest to ktoś nieproszony, intruz. W końcu zazwyczaj intruzi biegają tak jak ty, między drzewami. - uśmiechnąłem się. Wtedy dopiero zrozumiałem, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas gdy chce mu pomóc, by się podniósł. Niepotrzebnie osądziłem mojego towarzysza o złodziejstwo, lub nawet intruztwo.
- Jestem Anastasia. Spokojnie, rozumiem Cię. - uśmiechnął się delikatnie Husky, przeciągając się. - Też czasem kogoś podejrzewam o różne rzeczy, a później się mylę. - nie schowała szerokiego uśmiechu, dając mi do rozumienia spokój i dobry humor, a także najzwyczajniejsze wybaczenie. Suka oblizała się. - Jesteś może... głodny? - zapytała cicho, podchodząc do mnie bliżej.
- Tak jakby. - westchnąłem, czując po tym zdaniu doskwierający głód w moim brzuchu. Przewróciłem oczami. - Tak, jestem. I co z tego? - poczułem zdenerwowanie, przez to że ktoś mnie rozgryzł. Pierwsza osoba rozgryzła, co czuję. Niesamowite... czy to jest możliwe? Ramzes; nieprzewidywalny i wredny gość. Ta... widocznie Anastasia mnie już trochę zna i wie coś o mnie. Bywa. Choć dziwne, bo dopiero wczoraj zawitałem u stopach Jocker'a, widocznie wie coś o rozpoznawaniu.
- Musimy iść coś zjeść, też bym chętnie zapełnił się do końca. - uśmiechnęła się od ucha do ucha pies, wesoło podskakując. Wiedziałem, że musiałem mieć na tą babkę oko, to niemożliwe żeby ktoś wiedział co czuję... Jestem raczej trudny do rozgryzienia, ale teraz muszę skupić się na łowie. Chciałbym wreszcie się najeść. Do pełna. Ujrzeliśmy duże stadko jeleni, gdy doszliśmy na miejsce. Rozdzieliliśmy się. Ja musiałem atakować, a Anastasia zapędzała. Westchnąłem. Lekko przykucnąłem, schyliłem się, by zniknąć w trawach. Jeleń, nic nie wiedzący o planowanym morderstwie, żuł spokojnie trawę. Wystawiłem lekko pazury, oblizałem się i skoczyłem na jelenia. Usiadłem na jego grzbiecie, a ten zaczął lekko wariować. Skierowałem pazury na tętnice. Lekko przesunąłem się do przodu. Teraz mogłem przeciąć tętnice, przez co zwierze będzie stanowiło smaczny kęsek. Lekko przejechałem pazurami po szyi, jeleń zaczął się wić. Anastasia skoczyła na niego i ugryzła go w szyję. Ten lekko uspokoił się, po czym ją powalił. Zeskoczyłem z niego. W końcu spojrzałem na tętnice, po chwili przejechałem po niej mocno. Jeleń krzyknął ostatni raz, i położył głowę. Przestał oddychać. Uśmiechnąłem się lekko. Anastasia oblizała się. Podzieliliśmy się jeleniem. Była to świetnie rozplanowana akcja, przez równie świetny duet. Świetnie, prawda? Warknąłem i zatopiłem kły w pysznym mięsie, przy tym brudząc kły krwią. Wytargałem trochę mięsa z jelenia. Położyłem się i zacząłem obgryzać go. Po posiłku, ruszyliśmy do jeziorka, pijąc tam wodę. Wskoczyliśmy z suką do wody, nurkując i ogólnie bawiąc się. Potem wyszliśmy, a ja ruszyłem do domu, podobnie jak Anastasia. Westchnąłem, otwierając dom. Zamknąłem go, wchodząc na górę i oglądając, jak śnieg powoli spada na mój łebek. Otrzepałem się, zamykając balkon i idąc się kąpać. Wysuszyłem się, biorąc kość na kolację i położyłem się na kanapie. Zasnąłem na kanapie.
~*~
Wstałem dość wcześnie rano. Spałem aż do późna. Na śniadanie wziąłem jelenia z zapasów na zimę. Ah... już tak mało mi zostało. Muszę dość dużo wypolować, żeby były pyszne na zimę. Bo jelenie uciekną i będą się kryć. Wziąłem więc "sanie" i upolowałem wiele jeleni, położyłem na sanie i zacząłem ciągnąć. Obrałem je ze skóry, podzieliłem na kości i mięso i pakowałem w torebeczki. Zrobiłem tak kilka razy, bo musiałem zapełnić całą spiżarnię. Upolowałem jeszcze parę ptaków. Jednak ptaki tylko obdarłem z piór. Później poszedłem nad jeziorko, gdzie trochę popływałem. Później zauważyłem Anastasię, więc ruszyłem do niej.
- Cześć, Anastasia. - uśmiechnąłem się lekko, patrząc na jej niesamowite oczy. Zawsze fascynowały mnie zwierzęta z heterochromią, a wreszcie kogoś takiego spotkałem, który posiada ją.
- Cześć. - odwzajemniła uśmiech suka. - Co u Ciebie? - "nothing". Tak, to powiedziałem po polsku. Towarzyszka odpowiedziała tym samym. Przytaknąłem. Nie miałem pomysłu na dalszą rozmowę. Cóż, rozmowa niezaplanowana, niestety. Nie mam serio pomysłu jak koontynuować to wszystko.
- Emmm.... a wczoraj coś się działo? - przerwałem ciszę, uśmiechając się lekko oczekując odpowiedzi od towarzyszki. Suczka prawdopodobnie sięgała pamięcią w tył, czyli wczorajszy dzień wspomina, heh.

Anastasia?

Brak komentarzy: