Przez chwilę szliśmy w milczeniu, dopiero po kilku minutach wywiązała się między nami rozmowa. Nie gadaliśmy o niczym konkretnym – ot, zabijaliśmy czas, poruszając różne, ciekawe tematy. Taki stan rzeczy mi nie przeszkadzał. Im dalej byliśmy od tematu nas samych, tym mniejsze było prawdopodobieństwo tego, że zapyta mnie o moją historię. Nie, żebym mu nie ufała. Po prostu nie lubiłam opowiadać na prawo i lewo o mojej przeszłości. Uważałam, że prywatne sprawy powinny zostać prywatnymi sprawami i tyle.
Poszliśmy nad rzekę, która o tej porze roku była zamarznięta. Ładnie współgrała z ośnieżonymi drzewami i całym krajobrazem. Zachwycałabym się nią pewnie dłużej, gdyby nie zdziwiony głos Carnivore'a.
– Hej... Co to? – Podążyłam za jego wzrokiem. Zerkał na podartą kupkę szmat. Co dziwne, jeszcze kilka godzin temu ich nie było. Zastrzygłam uszami i trochę niepewnie do nich podeszłam.
Carnivore?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz