sobota, 10 grudnia 2016

Od Sebastiana

Był już dość późny wieczór. Szczeniaki już poszły spać. Postanowiłem wybrać się na bagna. Sam nie wiem po co. Gdy doszedłem tam, zobaczyłem psa. -Ratunkuuu- pies krzyczał już coraz ciszej. Brzmiało to jakby nie miał już siły głośno krzyczeć. Zacząłem plynacć coraz szybciej, żeby pies nie zemdlał i się nie utopił. Gdy dopłynąłem do psa, ten nie miał siły już nawet mówić. Wydawało mi się, że jest to suczka. Zabrałem ją na swój grzbiet. Gdy dopłynąłem do Brzegu, byłem wycieńczony, ale nie poddawałem się. Udało mi się dojść do mojej jaskini. Odłożyłem sukę na koc, a sam położyłem się obok, na moim legowisku. Po nie długiej chwili, podniosłem się i poszedłem zrobić kakao dla siebie i dla samicy. Wziąłem w pysk dwa kubki i poszedłem do koca, na którym leżała suka. Odłożyłem kubki na ziemię. Podszedłem do samicy i polożyłem łapę w okolicach serca suczki. Na szczęście biło. Potrząsnąłem sukę łapą. Po jakiś 5 minutach obudziła się. Podałem jej gorące kakao. -Masz, napij się - rzekłem. -Dziękuje - uśmiechnęła się.
-Jak masz na imię? Ja jestem Sebastian.
-Nazywam się Sakura...

Sakura? 

Brak komentarzy: