niedziela, 18 grudnia 2016

Od Jema

- Jocker coś od ciebie chciał, kazał ci przyjść do jaskini Alf - rzucił przez ramię Castiel, gdy już miał zamiar odejść. Właśnie skończył opowieść o zebraniu, na którym nie mogłem się pojawić, gdyż drogi Alfa wysłał mnie i kilka innych psów na patrol po terenach. Nie chciałbym nic sugerować, ale może powinien dobierać patrole trochę dokładniej, żeby ważne informacje przekazywać od razu do właściwych osób. Nie ważne. Skinąłem pyskiem w stronę samca wyrażając wdzięczność. Ten pożegnał się i odszedł. Sam zaraz wybrałem się w drogę. Sunąłem łapami po śniegu dość leniwie. Nie miałem ochoty na takie wędrówki zaraz po patrolu. Ugh. Ale nie ma co protestować. I po chwili trafiła do mnie myśl, że nie powinienem się ociągać, bo sprawa Jockera może być pilna. W związku z tym resztę drogi przebyłem truchtem.
Wszedłem do jaskini. Od razu spostrzegłem samca. Jak zwykle zawalony być papierami. Huh, powinien zrobić sobie kiedyś wolne. 
- Jem! - zauważył mnie dopiero, kiedy stanąłem naprzeciw niego. Podniósł się. Posłałem mu jedynie pytające spojrzenie, przecież dobrze wie po co przyszedłem. - Mam do ciebie pilną sprawę... Ale od początku - wziąwszy głęboki wdech zaczął opowieść. Opowieść o tym, że przygarnął "uroczego, zabawnego i rozbrykanego szczeniaka". Niespodziewanie przeszedł nagle do tego, że ostatnio ciągle brak mu czasu i ma zbyt wiele obowiązków. Przekręciłem łeb i uniosłem jedną brew, zaciekawiony tam jaki te obydwie sprawy mają związek. I wreszcie się dowiedziałem. - Proszę, zajmij się nim przez jakiś czas.
Przeniosłem wzrok na czekoladową kulkę futra zwiniętą na posłaniu pod ścianą. Spała w najlepsze. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. No proszę, nie wyobrażałem sobie siebie w roli niańki do szczeniąt. Pokręciłem automatycznie pyskiem prychając z niewielką pogardą. I ten dźwięk chyba obudził szczenię. Podniosły się niezgrabnie kiwając się z boku na bok. Ziewnęło, po czym chwiejnym krokiem potruchtało w stronę Jockera. Nie zauważyło mnie z początku, ale zaraz spojrzało na mnie swoimi ogromnymi oczami. I rzuciło się na moje przednie łapy. Podniosłem wzrok na Alfę.
- Jesteś moją ostatnią nadzieją - powiedział. Chyba nie miałem większego wyboru. Ponownie westchnąłem, ale ostatecznie kiwnąłem pyskiem i wskazałem na wyjście.
- No, Quake - zwrócił się do szczenięcia. - to Wujek Jem. Zajmie się tobą dzisiaj, bo ja jestem zajęty. Jem - tym razem spojrzał na mnie. - Wiesz co robić! - wybiegł z jaskini i znikł pomiędzy drzewami. Spojrzałem na labradora. On natomiast nie czekając na jakikolwiek ruch z mojej strony skoczył na moją tylną łapę.
- Hej, pobawmy się! Ja będę łowcą, a ty zwierzyną  - mówiąc to wbił w moje ciało swoje małe kły i zacisnął je lekko. Strząchnąłem go z irytacją. Położyłem się na boku pod ścianą jaskini. Ehh, pozostało mi już chyba tylko rozmyślać nad tym w co się wpakowałem. I czekać, aż Jocker wróci. Nie zamierzam bawić się z tym dzieciakiem. Mam tylko pilnować, żeby nic sobie nie zrobił. Quake usiadł przede mną.
- Więc masz na imię Jem? Śmiesznie - parsknął, ale ja jedynie odwróciłem łeb. Pomyślałem sobie tylko to, że mógłbym powiedzieć to samo o jego imieniu.
Quake? :D

Brak komentarzy: