W ramach wypełnienia pustki w sercu tak ogromną stratą ułożyła się wygodnie na płaskim, jeszcze niecałkowicie ośnieżonym głazie, aby bezproblemowo obserwować jego wszystkie, nawet te najmniejszy ruchy. Błękitne ślepia podążały za nim w każdym momencie, nie odpuszczając swego obiektu zainteresowania również wtedy, kiedy zdał się na wyjątkowo zabawny gest. Wargi psa powędrowały w górę, tym samym ukazując Silence szereg pięknych, zadbanych oraz kompletnych kłów. Przez chwilę uwiesiła na nim swój wzrok jeszcze intensywniej, niż kiedykolwiek wcześniej, już za chwilę turlając się na szarym kamieniu w ramach okazania swojego lekceważenia takowego sygnału. Cóż mogła zrobić więcej, gdy zimno skutecznie przytwierdziło ją do tego daru natury? Była wręcz zmuszona do pozostania na niewygodnym już miejscu. Początkowo obiecała sobie, iż z owego nigdy nie zejdzie - wtem marzyła tylko o tym, żeby z niego zeskoczyć. Po prostu zejść z przeklętego głazu, który niby lep na muchy przylepiał ją do swej powierzchni. Towarzyszący jej samiec powoli przechodził do ustawienia, w którym przebywał od samego początku; z jego pyska zniknął już groźny grymas, lekko drżące ciało nie wskazywało gotowości do walki, jedynie tę słynną bierność. Błękitnooka rozważała, czy nie uczynić czegoś ciekawszego, lecz ostatecznie to nakrapiany, nieznajomy bohater o dwóch innych tęczówkach postanowił się odezwać.
- Zejdź. - powiedział głośno i wyraźnie, Silence wyczuła w jego tonie rozkazującą formę, która nigdy jej nie odpowiadała. Nawet wtedy, a może w szczególności wtem, gdy taki rozkaz wydaje obcy.
Utrzymywała kontakt wzrokowy, chociaż nie była pewna, co też chciała tym osiągnąć - wprowadzić go w stan wściekłości, nieopanowanej furii, jeszcze bardziej ukazać pogardę dla jego słów? Nie określiła swoje celu od razu, dopiero w miarę czasu spędzonego na wpatrywanie się w psa widziała w tym jakiś większy sens: jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak to też było z nią, aktualnie ukazującą swój szeroki, dziwny uśmieszek.
- Czemu sam tego nie zrobisz? - zapytała półszeptem z nutą zaciekawienia. - Pomożesz mi?
Hayden?
- Zejdź. - powiedział głośno i wyraźnie, Silence wyczuła w jego tonie rozkazującą formę, która nigdy jej nie odpowiadała. Nawet wtedy, a może w szczególności wtem, gdy taki rozkaz wydaje obcy.
Utrzymywała kontakt wzrokowy, chociaż nie była pewna, co też chciała tym osiągnąć - wprowadzić go w stan wściekłości, nieopanowanej furii, jeszcze bardziej ukazać pogardę dla jego słów? Nie określiła swoje celu od razu, dopiero w miarę czasu spędzonego na wpatrywanie się w psa widziała w tym jakiś większy sens: jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak to też było z nią, aktualnie ukazującą swój szeroki, dziwny uśmieszek.
- Czemu sam tego nie zrobisz? - zapytała półszeptem z nutą zaciekawienia. - Pomożesz mi?
Hayden?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz