poniedziałek, 19 grudnia 2016

Od Silence - CD opowiadania Haydena

   Chłodny, aczkolwiek przyjemny wiatr delikatnie smagał czarną sierść suki. Taka temperatura w połączeniu z jej minimalną długością sprawiała, że na jej ciele można było dostrzec lekkie drżenie, zimno spowodowane gwałtowną zmianą pogody powoli rozpływało się po jej wnętrzu. Obserwacja tak smolistej postaci wśród nieskazitelnie białego śniegu musiała wprawiać towarzyszącego jej samca w dosyć dziwne uczucie, chociaż jej samej nigdy nie przeszkodził taki kontrast - w końcu musiała przeżywać to samo co każdą zimę, dlatego przystosowanie się do takiego fascynującego zjawiska nie sprawiało jej większych problemów. Wolała się skupić na tym, jaki kamuflaż byłby w takim przypadku skuteczny: niejednokrotnie rozważała przysypanie całej powierzchni futra białym puchem, aczkolwiek w tak nieprzyjemnej sytuacji nie powinna zakrzątać i tak już skołowanych myśli psa kolejną, dziwną czynnością z jej strony. Silence nigdy nie stawała murem za odpuszczeniem swych ulubionych przedstawień, aczkolwiek wtem nie posuwała się  do ogromnego głupstwa - owy pies równie dobrze mógłby okazać się kimś, kto miałby obowiązek poinformowania przywódców o jej nietypowym, odstającym od normy zachowaniu.
    W ramach wypełnienia pustki w sercu tak ogromną stratą ułożyła się wygodnie na płaskim, jeszcze niecałkowicie ośnieżonym głazie, aby bezproblemowo obserwować jego wszystkie, nawet te najmniejszy ruchy. Błękitne ślepia podążały za nim w każdym momencie, nie odpuszczając swego obiektu zainteresowania również wtedy, kiedy zdał się na wyjątkowo zabawny gest. Wargi psa powędrowały w górę, tym samym ukazując Silence szereg pięknych, zadbanych oraz kompletnych kłów. Przez chwilę uwiesiła na nim swój wzrok jeszcze intensywniej, niż kiedykolwiek wcześniej, już za chwilę turlając się na szarym kamieniu w ramach okazania swojego lekceważenia takowego sygnału. Cóż mogła zrobić więcej, gdy zimno skutecznie przytwierdziło ją do tego daru natury? Była wręcz zmuszona do pozostania na niewygodnym już miejscu. Początkowo obiecała sobie, iż z owego nigdy nie zejdzie - wtem marzyła tylko o tym, żeby z niego zeskoczyć. Po prostu zejść z przeklętego głazu, który niby lep na muchy przylepiał ją do swej powierzchni. Towarzyszący jej samiec powoli przechodził do ustawienia, w którym przebywał od samego początku; z jego pyska zniknął już groźny grymas, lekko drżące ciało nie wskazywało gotowości do walki, jedynie tę słynną bierność. Błękitnooka rozważała, czy nie uczynić czegoś ciekawszego, lecz ostatecznie to nakrapiany, nieznajomy bohater o dwóch innych tęczówkach postanowił się odezwać.
   - Zejdź. - powiedział głośno i wyraźnie, Silence wyczuła w jego tonie rozkazującą formę, która nigdy jej nie odpowiadała. Nawet wtedy, a może w szczególności wtem, gdy taki rozkaz wydaje obcy.
Utrzymywała kontakt wzrokowy, chociaż nie była pewna, co też chciała tym osiągnąć - wprowadzić go w stan wściekłości, nieopanowanej furii, jeszcze bardziej ukazać pogardę dla jego słów? Nie określiła swoje celu od razu, dopiero w miarę czasu spędzonego na wpatrywanie się w psa widziała w tym jakiś większy sens: jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak to też było z nią, aktualnie ukazującą swój szeroki, dziwny uśmieszek.
   - Czemu sam tego nie zrobisz? - zapytała półszeptem z nutą zaciekawienia. - Pomożesz mi?

Hayden?

Brak komentarzy: