W SPU już jestem jakiś czas... Szczerze mówiąc, tego dnia odkryłam, że nie znam nikogo w sforze oprócz Jocker'a. Zniesmaczona uznałam, że muszę się zapoznać... W końcu nie jestem taka aspołeczna, jaka mogę się wydawać. Kiedy więc skończyłam pracę, ruszyłam w kierunku Rajskiego Ogrodu. Kiedy znalazłam się przy stawie, delikatnie dotknęłam łapą wody. Była jakby... mulista? Nie była idealna do picia. Westchnęłam. Zapewne odkąd Mashine, były Alfa, ojciec Jocker'a, umarł, tereny trochę zostały zaniedbane. Myślę, że ktoś musi się tym zająć... Usłyszałam szelest, trzask gałązki. Zerwałam się do pozycji gotowej do walki. Ujrzałam skradającego się białego owczarka szwajcarskiego. Odbił się tylnymi łapami od ziemi i skoczył na mnie. Potoczyliśmy się, szamotając, po ziemi, po czym oboje wpadliśmy do wody. Woda zalała mi płuca. Szaleńczo machając łapami podpłynęłam do góry i wypłynęłam na powierzchnię. Zaczęłam szaleńczo kaszleć. Naprzeciw mnie nieznajomy również ukazał się spod powierzchni wody. Walcząc z kaszlem, wyszłam na brzeg, a owczarek za mną. Warknęłam w jego stronę, ukazując białe kły.
-Zwariowałeś?! Chciałeś mnie zabić?!-syknęłam.
Ramzes? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz