Szłam po terenach sfory rozglądając się co chwila. Śnieg delikatnie
prószył, wokół panował mrok. Przystanęłam na chwilę i się otrzepałam,
ponieważ grzbiet miałam w białym, chłodnym puchu. Po kilkunastu
sekundach ruszyłam dalej. Zorientowałam się, że właśnie się zgubiłam. W
końcu nie znałam terenów sfory, więc mogłam do przewiedzieć.
-Idiotka z ciebie, Galla-westchnęłam cicho.
Zatrzymałam się, rozejrzałam i podeszłam do drzewa. Usiadłam opierając
się o jego gruby pień. Nie wiem na co liczyłam...może miałam nadzieję,
że zobaczę jakiegoś psa? A może czekałam na ranek? Nagle usłyszałam
szelest. Zerwałam się na równe łapy, a moje serce zaczęło bić szybciej.
-Jest tu ktoś?
Ktoś, coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz