Nadal nie potrafiłam uwierzyć w to, jak los się do mnie uśmiechnął. Po roku w schronisku i kilku tygodniach tułaczki napotkałam grupę psów, które nie dość, że są do siebie przyjaźnie nastawione, to jeszcze tworzą społeczność. Gdy po raz pierwszy weszłam do samego centrum tego miejsca, czułam się nieco ogłuszona jego wyglądem, jak i bijącą od niego radosną aurą. Jeszcze większy szok przeżyłam, gdy zostałam przyjęta do tej sfory przez przyjaźnie wyglądającego psa o imieniu Jocker, a ten zaraz po tym zaproponował mi posadę Bety, czyli jego zastępcy. Zgodziłam się po kilkunastominutowym zastanowieniu. Alfa pokazał mi tereny i opowiedział co nieco o barwnej historii tego miejsca. Później zostawił mnie samą, bym mogła w spokoju pomyśleć.
Właśnie starałam się to zrobić, gdy na linii horyzontu zobaczyłam czarny kształt, przypominający innego psa. Wyprostowałam się, przypominając sobie wszystkie lekcje dobrego wychowania, które prowadziła moja matka. Nie miałam w tym momencie ochoty na żadne rozmowy z pobratymcami, ale rozsądek podpowiedział mi, bym podeszła do obcego. W końcu to był tak jakby mój obowiązek, jako zastępcy przywódcy. Westchnęłam cicho i zaczęłam przedstawiać w myślach różne „za” i „przeciw”, co trwało tylko chwilę, gdyż nieznajomy podszedł bliżej i teraz dokładnie go widziałam. Wyglądem przypominał Owczarka Niemieckiego, ale mogłam się mylić.
Uniosłam lekko głowę i również skierowałam swoje kroki ku psu. Spotkaliśmy się w połowie drogi.
– Cześć – powiedziałam. – Nazywam się Anastasia.
Anubis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz