Z psem rozmawiało mi się wyjątkowo lekko, więc rozluźniłam się już po kilku minutach. Anubis nie był nachalny, za co już dostał ode mnie dużego plusa, w przenośni oczywiście. Z uwagą słuchałam jego historii, jednocześnie uważając, by nie potknąć się na nierównym podłożu.
– I wtedy wpadłem na ciebie – rzekł, kończąc swoją opowieść. – A jak wyglądało twoje życie?
Milczałam przez chwilę. Nadal nie wiedziałam, czy mogę zaufać psu, jednak z każdą minutą moja sympatia do niego rosła. Postanowiłam odpowiedzieć na jego pytanie.
– Urodziłam się w hodowli – zaczęłam. – Miałam ukochanych właścicieli, rodziców, rodzeństwo. Moje życie było usłane różami, jeśli można to tak ująć. Byliśmy rozpieszczani, jednak odbywaliśmy też różne lekcje, które kształciły nasze charaktery. Byłam chlubą hodowli, bo najlepiej przyswajałam wiedzę. Nie dziwota więc, że jako pierwsza trafiłam do nowego domu. Pokochałam swoich właścicieli, a oni mnie, ale mieli jedną wadę. Brak ruchu. Prowadzili siedzący tryb życia, a ja musiałam jakoś zużywać swoją energię – westchnęłam. Anubis słuchał mnie uważnie. – Gdy skończyłam rok, uznali, że jestem dla nich problemem, bo potrzebuję za dużo ruchu. Oddali mnie do schroniska, gdzie spędziłam kolejny rok, a przy nadarzającej się okazji uciekłam i po kilku tygodniach natrafiłam na tę sforę. Jocker mnie przyjął i mianował Betą, swoją zastępczynią. Nie jest to zbyt oryginalna historia – zaśmiałam się bez cienia wesołości.
– Najważniejsze jest to, że w końcu los się do ciebie uśmiechnął – powiedział optymistycznie Anubis. Nie mogłam go nie lubić.
– Chyba tak – zgodziłam się. Byliśmy już prawie na miejscu.
– Czemu masz takie oczy? – zapytał nagle.
– To nazywa się heterochromia, czyli różnobarwność tęczówki – wyjaśniłam spokojnie, z lekkim uśmiechem. Stanęliśmy przed jaskinią Alf. – Gotowy?
Anubis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz