- Mere, chodź tu na chwilę! – Zawołał dziadek.
- Już biegnę! – Wykrzyknęłam i w sekundę znalazłam się przed
Alfą.
- Mogłabyś udać się do tego lasu, w którym mamy domek
letniskowy nr 2, odszukać Lokiego i przekazać mu moje pozdrowienia? – Zapytał
dziadziuś.
- Tak, dziadku – powiedziałam i go przytuliłam. – Powiem też,
że babcia, wujek i mama odeszli..
Po moim policzku spłynęła łza na wspomnienie matki. Gdyby
była dobrą matką, to nie odeszłaby i mnie nie zostawiła, więc nie będę się już
nią przejmować.
Pobiegłam w stronę na
wschód, w stronę lasu. To dobre dwa-trzy kilometry stąd, ale ostatnio ćwiczyłam
biegi, więc dotarłam tam w rekordowym tempie. Teraz wystarczy znaleźć Lokiego.
Tylko jak?...
Zaczęłam biegać po
lesie i krzyczeć: „Loki! Loki! Loki!!!”, aż w końcu ustałam zmęczona.
- Ty mnie wołałaś? – Odwróciłam się i zobaczyłam psa, do
którego wysłał mnie dziadek.
- Tak – odetchnęłam z ulgą. – Mam dla ciebie pozdrowienia od
dziadka Mashine.
Pies nie
odpowiedział, tylko zaczął odchodzić. Coś we mnie drgnęło, i krzyknęłam jak
natchniona:
- Babcia Ace, wujek Snowy i mama odeszli!Pies jak na komendę się odwrócił.
Loki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz