sobota, 10 października 2015

Od Meredith



- Mere, chodź tu na chwilę! – Zawołał dziadek.
- Już biegnę! – Wykrzyknęłam i w sekundę znalazłam się przed Alfą.
- Mogłabyś udać się do tego lasu, w którym mamy domek letniskowy nr 2, odszukać Lokiego i przekazać mu moje pozdrowienia? – Zapytał dziadziuś.
- Tak, dziadku – powiedziałam i go przytuliłam. – Powiem też, że babcia, wujek i mama odeszli..
Po moim policzku spłynęła łza na wspomnienie matki. Gdyby była dobrą matką, to nie odeszłaby i mnie nie zostawiła, więc nie będę się już nią przejmować.
 Pobiegłam w stronę na wschód, w stronę lasu. To dobre dwa-trzy kilometry stąd, ale ostatnio ćwiczyłam biegi, więc dotarłam tam w rekordowym tempie. Teraz wystarczy znaleźć Lokiego. Tylko jak?...
 Zaczęłam biegać po lesie i krzyczeć: „Loki! Loki! Loki!!!”, aż w końcu ustałam zmęczona.
- Ty mnie wołałaś? – Odwróciłam się i zobaczyłam psa, do którego wysłał mnie dziadek.
- Tak – odetchnęłam z ulgą. – Mam dla ciebie pozdrowienia od dziadka Mashine.
 Pies nie odpowiedział, tylko zaczął odchodzić. Coś we mnie drgnęło, i krzyknęłam jak natchniona:
- Babcia Ace, wujek Snowy i mama odeszli!
Pies jak na komendę się odwrócił.

Loki?

Brak komentarzy: