środa, 28 października 2015

Od Bitter Sweet'a CD. Opowiadania Elaine

Sunia wyraźnie się skrzywiła (widocznie była zbyt mało rozbudzona, by prowadzić jakikolwiek dialog).
- Chodź. - krzyknąłem przeciągle. Uchyliła lekko powieki.
- Czego chcesz?... - warknęła znanym mi już, jej "firmowym" tekstem.
-  Słuchaj, jak mówię chodź, to nie znaczy że zawlokę cię do lasu. - powiedziałem.
- Ohoho, polemizowałabym. - wtrąciła - Ostatnio gdy wziąłeś psa na spacer, wrócił pół dnia później cały w zadrapaniach. Milczałem i czekałem na reakcję, jednak ta nie nastała.
- W porządku. Jak chcesz, zostań w tej swojej przeklętej pieczarze. - syknąłem.
Suczka trochę się zastanawiała. Gdy wyszedłem, jednym susem zeskoczyła z posłania i już szła obok mnie. Poszliśmy zagajnikiem, który roił się od kolorowych, jesiennych liści i dorodnych, lśniących kasztanów. "Pięknie." - myślałem. Zgarnąłem kilka liści w łapę i z rozmachem rzuciłem w moją towarzyszkę. Ta dopiero po kilku chwilach poczuła, że coś ją uderzyło. Popatrzyła gniewnie na stertę listków, a jeszcze bardziej wrogo na mnie.
Jednak uśmiech pojawił się na jej pysku, gdy zrobiłem głupią minę. Wowow, pierwszy raz widziałem ją uśmiechniętą. Jestem ciekawy, czemu wcześniej nawet trochę radosnej. Wzbiłem wzrok w ziemię. Nie chciałem jej pozwolić znowu zatonąć w melancholii. Ale zanim zdążyłem spojrzeć naprzód, dostałem czymś ostrym w grzbiet. Obejrzałem się. Gościem na mojej sierści był mały jeżyk.
- Jeśli to ty... - nie dokończyłem, bo musiałem się uwolnić od zwierza. Zacząłem się wiercić i tarzać po gruncie. Suka stała i wręcz płakała ze śmiechu. Gdy zrzuciłem niechcianego lokatora, podbiegłem do niej. Ta prześwietliła mnie wzrokiem i usiadła.
- Jestem Elaine. - ledwo wykrztusiła te dwa słowa, bo nadal się śmiała.
- Bitter Sweet. - również się przedstawiłem. Elaine parsknęła śmiechem.
- Bitter Sweet? Znam taką piosenkę - spojrzała na mnie - Ale tylko przy dobrym winie. Przytaknąłem i poprowadziłem Elaine do centrum. Poszła do swojej jaskini i wyjęła spod łóżka adwokat.
                             
         *** Po melanżu ***
- Too jak? - spytałem całkiem wstawiony - Śpiewassz?
- No, jeżeli chciałbyś usłyszeć.
                       



- Ładnie. Tak ogółem, mówmy sobie po ksywkach, co? Będzie szybciej! - wrzasnąłem.
- Nno dobbrze. - rzekła, będąc w nie lepszym ode mnie stanie.
- Mów mi Bitt, ewentualnie Bitter.
- Ty do mnie Laine albo Lai.

Endiś :3

Brak komentarzy: