Ukryłem się za drzewem... Nie wiem po co.. *Tak, opowiadanie zaczyna się
z d*py, ale potem wszystko zrozumiecie xd*. Sierść mi się najeżyła,
kiedy usłyszałem TO...
-''... zostać moją partnerką?''
Dotknąłem miejsca, gdzie moje serce biło jak szalone. Stało się.
-Au... To bolało...-Wyszeptałem. Zaraz po tym zalałem się łzami, a z
mojego pyska wypadł piękny bukiet różowych róż. Zamknąłem szczelnie
pysk, by ta dwójka nie usłyszała ani jednego mojego słowa, a co dopiero
głośnego szlochu i walających się wszędzie płatków róż. Rozwiewając
wszystkie moje zmartwienia i dodając nowe, spojrzała na mnie Suzzie i
szepnęła do Rayan'a:
-''Popatrz... Ten pies płacze... Pewnie ma złamane serce. Ciekawe kto ze sfory go rzucił!''
Nie zna mnie... ''Ten pies''... Ten ch*lerny pies! A żebyś wiedziała, że
mam złamane serce, pomyślałem. Zaraz po tym Suzz i Roy musnęli się z
czułością nosami.
***
Kolejny nudny dzień.
-Pora wstawać!-Wykrzyknęła w moją stronę wesoła Mal i ściągnęła ze mnie parę liści, służących za psią kołdrę.
-Mal... Oszalałaś...?-Mruknąłem zaspanym głosem. Naburmuszona suczka tylko zaczęła po mnie skakać i dopiero wtedy wstałem.
-Plan na dziś?-Spojrzałem na nią z ukosa, przeżuwając jelenie mięso.
-Sorry Geronimo, ale dzisiaj mam dłuuugi dzień z Levar'em i Lonlay.
Spotkamy się dopiero jutro. Ciesz się, bo jutro już nie będzie tak
miło!-Powiedziała na pożegnanie i nagle wyszła. Taaa... Super. Nie
dokończając jedzenia, padłem na swoje miękkie (czyt. twarde) posłanie i
jęknąłem.
-Życie jest takie suche, jak pięty murzyna. No i jak ten dzisiejszy
jeleń złowiony przez Mal.-Mruknąłem z odrazą, przypominając sobie smak
ohydnego jelenia. Przeciągnąłem się z zadowoleniem. Pora na codzienną
rutynę! Wstałem i ruszyłem powoli w miejsce, gdzie wszystkie psy
spotykają się tam, nie wiadomo po co.
-Witaj Geronimo!
-Jak tam życie, Jem?-Spytałem z uśmiechem i odszedłem. Minąłem się z miziającym Suzzie i Rayan'em.
-Cześć Geronimo!-Przywitała się ze mną parka. Odwróciłem od nich wzrok.
-Taaa... Cześć.-Wymruczałem. Nie odszedłem jeszcze od nich parę metrów, a usłyszałem za mną głos Suzzie...Mojej Suzzie.
-Poczekaj...! Y.. Geronimo!-Wykrzyknęła, wyrywając się z obściskiwania partnera.
Suzzie? :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz