poniedziałek, 12 października 2015

Od Geronimo

Ukryłem się za drzewem... Nie wiem po co.. *Tak, opowiadanie zaczyna się z d*py, ale potem wszystko zrozumiecie xd*. Sierść mi się najeżyła, kiedy usłyszałem TO...
-''... zostać moją partnerką?''
Dotknąłem miejsca, gdzie moje serce biło jak szalone. Stało się.
-Au... To bolało...-Wyszeptałem. Zaraz po tym zalałem się łzami, a z mojego pyska wypadł piękny bukiet różowych róż. Zamknąłem szczelnie pysk, by ta dwójka nie usłyszała ani jednego mojego słowa, a co dopiero głośnego szlochu i walających się wszędzie płatków róż. Rozwiewając wszystkie moje zmartwienia i dodając nowe, spojrzała na mnie Suzzie i szepnęła do Rayan'a:
-''Popatrz... Ten pies płacze... Pewnie ma złamane serce. Ciekawe kto ze sfory go rzucił!''
Nie zna mnie... ''Ten pies''... Ten ch*lerny pies! A żebyś wiedziała, że mam złamane serce, pomyślałem. Zaraz po tym Suzz i Roy musnęli się z czułością nosami.
***
Kolejny nudny dzień.
-Pora wstawać!-Wykrzyknęła w moją stronę wesoła Mal i ściągnęła ze mnie parę liści, służących za psią kołdrę.
-Mal... Oszalałaś...?-Mruknąłem zaspanym głosem. Naburmuszona suczka tylko zaczęła po mnie skakać i dopiero wtedy wstałem.
-Plan na dziś?-Spojrzałem na nią z ukosa, przeżuwając jelenie mięso.
-Sorry Geronimo, ale dzisiaj mam dłuuugi dzień z Levar'em i Lonlay. Spotkamy się dopiero jutro. Ciesz się, bo jutro już nie będzie tak miło!-Powiedziała na pożegnanie i nagle wyszła. Taaa... Super. Nie dokończając jedzenia, padłem na swoje miękkie (czyt. twarde) posłanie i jęknąłem.
-Życie jest takie suche, jak pięty murzyna. No i jak ten dzisiejszy jeleń złowiony przez Mal.-Mruknąłem z odrazą, przypominając sobie smak ohydnego jelenia. Przeciągnąłem się z zadowoleniem. Pora na codzienną rutynę! Wstałem i ruszyłem powoli w miejsce, gdzie wszystkie psy spotykają się tam, nie wiadomo po co.
-Witaj Geronimo!
-Jak tam życie, Jem?-Spytałem z uśmiechem i odszedłem. Minąłem się z miziającym Suzzie i Rayan'em.
-Cześć Geronimo!-Przywitała się ze mną parka. Odwróciłem od nich wzrok.
-Taaa... Cześć.-Wymruczałem. Nie odszedłem jeszcze od nich parę metrów, a usłyszałem za mną głos Suzzie...Mojej Suzzie.
-Poczekaj...! Y.. Geronimo!-Wykrzyknęła, wyrywając się z obściskiwania partnera.

Suzzie? :c

Brak komentarzy: