sobota, 17 października 2015

Od Elaine

Mój pierwszy dzień w sforze wcale nie okazał się taki zwyczajny, jak myślałam. Wstałam późno. Było to widać po krzątaninie mieszkańców. Przez piękne, jesienne czerwonobrunatne liście przebijało się słońce. I tak wolę śnieg, czy też deszcz, ale ta pogoda też mi pasowała. Było bardzo ciepło, co raczej nie oznacza jesieni. Chciałam iść trochę popływać - w końcu to jedno z moich zainteresowań, jak szkicowanie, śpiewanie czy też badanie zjawisk nadnaturalnych - i trochę się ochłodzić. Szczęśliwie dotarłam do pobliskiej rzeki, o której nazwie dowiedziałam się przypadkiem. Rzeka Jafiszof. Powoli zanurzyłam łapki w zimnej wodzie. Niskie fale gładziły opuszki moich łap. Gdy już przywykłam do niskiej temperatury, zanurzyłam się całkowicie. Pod wodą było całkiem inaczej; wszystkie rośliny były śliczne, głównie koloru turkusowego, karmazynowego czy zielonego. Dużo ryb nie dostrzegłam, może parę płotek. Wypłynęłam na brzeg, otrząsając się z wody. Krople rozbryznęły się po całej okolicy. Wróciłam na ścieżkę i ruszyłam na północ sfory. Szłam bardzo długo, gdy zobaczyłam jakieś żywe istoty... Których nawet nie chciałam zobaczyć. Gadali o jakimś śmiałku, który wybrał się na jakiś cmentarz. Nie do końca wiedziałam o co chodzi. Chciałam zapytać któregokolowiek z nich, ale odechciało mi się. Jeden z nich uśmiechnął się do mnie obleśnie, na co ja odparłam groźnym warknięciem. Raczej przemówiło im to do głów, bo po tym nie usłyszałam żadnego szeptu. Po niedługiej drodze dotarłam do wzniesień, które były całkowicie w mgle. Co szłam dalej, grunt się podnosił. Było tu bardzo ponuro i ciemno, a jedynym źródłem światła był pięknie mieniący się księżyc. Nagle usłyszałam cichy, - zresztą, ledwo można było go usłyszeć - przeciągły skowyt.
- Czego tu szukasz? - usłyszałam głos, zdecydowanie psa.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Hah, zadałem pytanie pierwszy. - odpowiedział oschle. Głos przez chwilę ucichł. Co nie zapowiadało nic ciekawego; za chwilę poczułam mocny uścisk łapy na mojej szyi. Próbowałam ugryźć napastnika w łapę, ale trudno było mi się wyrwać. Mocnym kopnięciem odepchnęłam psa. Mruknął tylko cicho niewyraźne "Au" i stanął stabilnie. Podszedł bliżej, właściwie był tak blisko, że żaden cios nie wchodził w grę.
- A więc... Co taki delikatna suczka robi na Mrocznym Obliczu? - zapytał drwiąco.
- Nie twoja sprawa. - drapnęłam go w pysk - A to za napaść.
- Czyś ty zwariowała? - warknął.
- Milcz. I wcale nie jestem delikatna. - dodałam. Pies wyraźnie się zastanawiał co powiedzieć, a ja odeszłam z triumfem.
- Czekaj, czekaj. - odparł.

Bitter Sweet? :3

Brak komentarzy: