niedziela, 11 października 2015

Od Niklausa CD opowiadania Michelle

Zaczęliśmy iść w kierunku, który wskazała Queen. Tak naprawdę to ja i Mich chcieliśmy po prostu wrócić do swojej sfory, ale nie wiedzieliśmy jak. Może jak uda się nam dostać na powierzchnię to wrócimy do domu. Jeśli w ogóle wyjdziemy na powierzchnię.
Wszystko przebiegało by sprawnie i dobrze, gdyby nie Queen. Suczka co chwila na coś narzekała lub kleiła się do mnie. Gdy przechodziliśmy przez bagna, Queen po prostu weszła mi na barana by się nie pobrudzić. Gdy stanęliśmy w końcu na suchym podłożu, suczka zeskoczyła ze mnie.
- Dziękuję Nik - uśmiechnęła się kokieteryjnie i dała mi buziaka w policzek. Poddenerwowana Michelle uderzyła ją w bok. Queen spojrzała na nią obrażona i zaczęła iść wręcz przyklejona do mojego boku. Mich przewróciła oczami. A ja pomyślałem sobie, że zaraz zwariuję.
- Auć! - krzyknęła nagle Queen. Doskoczyłem do niej w ułamku sekundy. Zapłakana suczka pokazała mi swoją łapę, przebitą czymś na wylot.
- Nie mogę chodzić! - wyłkała. - Musi mnie ktoś ponieść!
I wskoczyła mi na grzbiet.
* 3 godziny później *
- Wychodzimy na powierzchnię! - powiedziała Michelle.
Rzeczywiście tak było.
- I tak przed nami dużo drogi - ostudziłem jej zapał.
- Czy ty musisz psuć moje piękne chwile? - fuknęła na mnie. - Lepiej powiedz tej niuni żeby w końcu zaczęła sama iść - wskazała Queen, która aktualnie... spała, niesiona przeze mnie.
- Obrazi się.
- Trudno! - Mich podeszła pewnym krokiem do mnie i zwaliła suczkę z mojego grzbietu.
- Ej! - wrzasnęła oburzona Queen.
- Teraz idziesz na własnych łapach - odezwała się Michelle.
- Czemu? - pisnęła biała suczka.
- Bo tak - warknęła Michelle.
- Patrzcie! - wykrzyknąłem nagle. Suczki zamilkły i tak jak ja spojrzały na wysoki (i długi) mur przed nami.
- Chyba trzeba się wdrapać...


Michelle?

Brak komentarzy: