Byłem już prawie całkowicie
otumaniony tą wysypką. Dobrze, że przybiegł ktoś z pomocą. Jak się
później okazało, była to sunia. Próbowała postawić mnie do pionu, ale z
moimi bezwładnymi kończynami sprawiało jej to kłopot. Później odbiegła
ode mnie, aby sprowadzić pomoc. Na początku myślałem, że mnie tam
zostawi, ale po tym gdy przyszła z powrotem zacząłem znowu wierzyć w
życzliwość innych. Pies towarzyszący mojej wybawicielce wciągnął mnie na
barki i gdzieś niósł. Nie wiem gdzie, bo w połowie drogi kompletnie
odpłynąłem. Po przebudzeniu znalazłem się w jaskini, która przypominała
inne; była może trochę bardziej przepełniona różnymi strzykawkami,
termometrami i innymi lekarskimi zabawkami. Gdy delikatnie uniosłem
powieki - których jeszcze nie do końca mogłem podnieść - od razu
wciśnięto mi do łapy jakieś pigułki.
- GHB, czyż nie? - nie mogłem
powstrzymać się od uśmiechu. Suczka, która podała mi tabletki od razu
spojrzała na mnie ze złowrogą miną.
- Chcemy cię ocucić, a nie
odurzyć... - powiedziała bardzo łagodnie. Gdy wszyscy zorientowali się,
że wszystko ze mną w porządku, przestali na mnie ciągle patrzyć. Lekarka
odwróciła się do regału nad legowiskiem. Zwinnym ruchem wzięła kartkę
samoprzylepną. Była to rozpiska kiedy i ile mam brać ziół, które mi
podała. Podeszła do mnie suka, która wezwała pomoc. Zapytała, czy
wszystko ze mną dobrze.
- Chyba. - odpowiedziałem jej niepewnie.
Później próbowała się przedstawić, ale widocznie się wahała.
Podziękowałem lekarce i wyszedłem razem z - bynajmniej tak mi się
przedstawiła - Grey. Na zewnątrz już powoli się ściemniało.
- Bitter
Sweet. - niechętnie powiedziałem. Szliśmy razem w milczeniu przez wiele
czasu. Dotarliśmy do Lawendowych Pól, gdzie obłędnie pachniało. Usiadłem
na niewielkim kamyczku, a Grey była zapatrzona w zachodzące słońce.
Rozmowa nie kleiła się, bo sunia nie wiedziała co powiedzieć, a ja
zwykle bez powodu nie wszczynam rozmowy. Cóż, miałem pozwolić się jej
zanudzić na śmierć?
- Czym się zajmujesz? - rzuciłem. Popatrzyła na mnie trochę wytrącona z transu i przełknęła ślinę.
- Jestem projektantką - odpowiedziała nieśmiało - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Ah. A o czym myślałaś, jak wolno spytać? - spytałem.
- Em.. Jesteś ciekawski. Myślałam o... - zawahała się i milczała przez dłuższy moment.
- O? - syknąłem niecierpliwie. Nagle rozmowę przerwał nam biały jak śnieg, zupełnie jak Grey pies.
-
Gracy! Wpadnij później do mnie. - powiedział radośnie. "Gracy?
Faktycznie się nie przedstawiła, yh." - Pomyślałem zrezygnowany.
Odszedłem od Grey, czy też Gracy i wolnym krokiem wróciłem do swojej
jaskini. Odłożyłem zioła i ułożyłem się do snu.
Gracy??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz