środa, 28 października 2015

Od Elaine

- Bitter, chodźmy stąd. - zaproponowałam. Pies poczuł właśnie zapach przepysznej krwistej wołowiny. Zaczął iść za zapachem. Pacnęłam go łapą. Ten odwrócił się i głośno warknął, czego trochę się go przestraszyłam. Zaczęło mu nagle burczeć w brzuchu.
- Wolałbym zjeść coś, niż stąd iść. I mój żołądek, najwyraźniej twierdzi tak samo.. - mruczał  pod nosem. Po chwili też poczułam napad głodu.
- Co racja, to racja. Kuźwa, wątpię że znajdziemy tu jakąś dorodną sarenkę. I tak musimy stąd iść. - zauważyłam - Chodźmy na Forest Stream, tam jest pełno królików, wiewiórek i innych gryzoni. Samiec ruszył na przód, w końcu wolałabym nie zabłądzić, a on ciut lepiej zna te okolice. Odwrócił się i pokiwał łbem w stronę starego pnia. Zaczailiśmy się na przyszły obiad, ale gdy wyskoczył lis, mój towarzysz gniewnie spojrzał na pień i odwrócił się w stronę strumyka.
- Jest. Biegnijmy tam. - krzyknął. - Za tym głazem. Ruszyliśmy sprintem do owego głazu, za którym czaiło się cała paczka królików. Bit rozgryzł szyję największemu i zagrodził drogę pozostałym, aby nie uciekły. Trzy z sześciu uciekły, jednak nie był to problem. Każdemu wyszło po trzy, ale ja oddałam pół swojego Owczarkowi. Ten przyjął "prezent" z ogromną chęcią. Wytarł łapą pysk z krwi.
- Znakomicie. - rzekł - Od razu lepiej. Gdzie mieliśmy iść?
- Teraz właściwie nie wiem, ta wyżerka całkowicie odciągnęła mnie od myśli. - odpowiedziałam. Ten jednak długo się nie zastanawiał.
- Może mała kąpiel w chłodnej rzeczce? Hm? - spytał. Przytaknęłam łbem.
- A Rajski Ogród? Co myślisz?
- Wszystko, tylko nie to. - odpowiedział zażenowany. Coś chyba było nie tak, ale nie chciałam pytać. Przecież ja też nie powiedziałabym mu o tym, że .. A zresztą.
 ***
Otrząsnęłam się z wody, Bitt mi wtórował. Szliśmy już przybrzeżną, kamienną dróżką.
- Mokro, co? - zapytał chamsko.
- Goń się. - warknęłam - Ta lekarka miała rację, niezły z ciebie dowcipniś.
Przez drogę szedł czarno biały pies z podpalanymi, brązowymi plamkami. Był strasznie przygnębiony, tylko na chwilę popatrzył na nas. Mój towarzysz, idący z przodu nie mógł stronić od swoich ironicznych uwag.
- Huhuhuh, masz adoratora, Laine! - zagwizdał.
- O czym ty mówisz? - zapytałam ostro.
- Nie udawaj, on wręcz pożera cie wzrokiem. - odparł. Pies spojrzał na Bitter'a.
- Ale ja.. - nie dokończył pies.
- Milcz! - warknął Bitter i uchylił kącik ust, pokazując kły.
- Cholera, zostaw go, czy ty musisz na każdego lecieć z zębami? - zapytałam.

Locked?

Brak komentarzy: